Jak motywować?

Przygotowując się do zajęć natrafiłem na tekst, który chyba pomoże Wam motywować harcerzy. Do działania, do zdobywania stopni, itd. Oto on. Pożytecznej lektury.

STAWIAJ CELE
Bez wielkiego celu nie ma motywacji! Cel aktywizuje energię, której się nie spodziewasz. Ci, którzy chcą coś osiągnąć są w stanie rozwijać własne umiejętności a nawet wzrosnąć ponad samych siebie. Ktoś kto ma cel: zarobić na utrzymanie może pracować prawidłowo, ale wielkie, satysfakcjonujące osiągnięcia nie są dla niego.

DZIĘKUJ I WYRAŻAJ ZAUFANIE
Docenienie pracy lub osiągnięć stanowi podstawową potrzebę człowieka. Bez tego czułby się psychicznie „głodny”, stałby się skłonny do depresji lub agresywny. Może to dziwne, ale ludzie (szczególnie ci), którzy wzbraniają się przed wykonaniem zadań odczuwają szczególnie nasiloną potrzebę uznania. Inaczej – negują możliwość sukcesu. To lepsze niż być niezauważonym. Uznanie jest jednocześnie motywowaniem. Pragnienie zwiększonego uznania idzie w parze z chęcią osiągania lepszych wyników.
Krytyka przez zasoby!

DOSTRZEGAJ SUKCESY
Osiąganie sukcesu uskrzydla, w najdosłowniejszym znaczeniu tego wyrazu i motywuje do większego zaangażowania dla wspólnej sprawy. Ludzie bez sukcesu stają się balastem dla zespołu – mają niszczący wpływ na dobrą atmosferę w zespole.
Dbaj o atmosferę wzajemnego szacunku. To motywuje do rozwoju, wnoszenia własnych pomysłów, szukania możliwości.

DBAJ O SWÓJ AUTORYTET
Nie chodzi o autorytet stanowiska, ale o ten NATURALNY wynikający z osobowości. To jest promieniujące. Taki człowiek działa dzięki temu JAKI JEST, a nie KIM JEST; uwzględnia dobro wszystkich. Twój cel to stymulowanie do rozwijania ich INDYWIDUALNYCH UMIEJĘTNOŚCI zgodnie z ich predyspozycjami.

WZBUDZAJ ENTUZJAZM
Chodzi o entuzjazm odczuwany do idei i zadań. Może powstać tylko wtedy, gdy widzi się sens działania. To pomaga koncentrować się na jednej sprawie – a to jest początek entuzjazmu.

Entuzjazm, z którym przystępujesz do wykonania zadania jest punktem wyjścia do osiągnięcia autentycznego sukcesu, a tym samym zrobienia kariery, która cię rzeczywiście usatysfakcjonuje. Wtedy sukces sam przyjdzie – prawdziwy sukces dający głębokie poczucie spełnienia i satysfakcję.
Praca z konieczności nie ma nic wspólnego z entuzjazmem i sukcesem. Trudno jest się wtedy angażować. To jest postawa pasywna. Sfrustrowana osoba potrzebuje wrażliwego kierownictwa, perspektyw na przyszłość – dopiero wtedy pozwoli wzbudzić w sobie entuzjazm. … ale najpierw trzeba wzbudzić entuzjazm w sobie.

Przed człowiekiem zafascynowanym swym celem nie ma przeszkód. On dokładnie wie czego chce, ponieważ płynie to prosto z jego serca.
Motywowanie słowami to zbyt mało. Jedynie własną osobowością można wywierać wpływ na innych ludzi. Nie można bronić się przed czyimś osobistym wpływem, natomiast można bronić się przed słowami. Nikt nie może zamknąć przed tobą drzwi lub odmówić ci, jeżeli jesteś przekonany do swych zadań i wykonujesz je z zaangażowaniem.

Cele:
Wyrywaj ludzi z letargu, z monotonii i otępienia czynnościami zawodowymi – wskaż im zadania, które nadają ich egzystencji sens i radość – radość życia.
Daj im impuls.
Pokaż im cele, pozwól kreować wizje, wzbudź przekonanie, że wspólnie osiągną wszystko, bo razem są silni.
Gdy jesteś opanowany swoją wizją – twój wewnętrzny entuzjazm staje się widoczny. Oczy ci płoną, głos wyraża przekonanie i pewność siebie, język twojego ciała jasno wykazuje, że tkwi w tobie energia, masz określone plany i chcesz je zdecydowanie realizować. Promieniujesz entuzjazmem.

FASCYNACJA
Używanie słów nie wystarczy.
Chodzi o umiejętność nadawania słowom życia i siły wyrazu. Chodzi o to, żeby przemawiać do serc, a nie tylko do rozumu.
Przenieś swoje uczucia na innych jak iskrę. Apeluj do sfery emocjonalnej odbiorców, do każdego osobiście.
Wypełniaj idee życiem. Twoja osobowość ma być fascynująca i żywa.
Entuzjazm i fascynacja działają same z siebie – oddziaływają na innych ludzi.
Jednak jest to możliwe wtedy i tylko wtedy, gdy sam jesteś oczarowany własnymi ideami i pomysłami. Wtedy jest to wystarczająco silne by przenieść się na innych.
Fascynacja to najsilniejsza forma przyciągania.
Nie bądź przeciętny – nie gub się w masie!

Na podstawie: „Charyzma” – Nikolaus B. Enkelmann
Źródło: www.KefAnn.pl

Biwak – krok po kroku


Krok 1.
Zastanów się po co robisz biwak. Czy masz coś do zrealizowania, czy po prostu chciałbyś pojechać i się pobawić z zuchami lub harcerzami?

Krok 2.
Czy wiesz kto ma pojechać na biwak? Czy będą to harcerze z Twojej drużyny, czy raczej biwak dla kilku drużyn? A może to wyjazd funkcyjnych?

Krok 3.
Jak już znasz odpowiedź na powyższe pytania – ustal miejsce. Upewnij się, że masz zarezerwowany nocleg. Domów kwestię wyżywienia. Nie pozwól na to, aby na biwaku z napiętym programem szkoleniowym trzeba było poświęcać codzinnie godzinę na przygotowanie jedzenia. Samo jedzenie to i tak duża strata czasu :-). Zasstanów się, czy posiłku nie można wykorzystać do zajęć programowych?

Krok 4.
Stwórz zarys planu. Od tego momentu nie pozwól na zmianę decyzji o charakterze tego wyjazdu. Jeśli zdecydowałeś się na warszaty, to niech już tak zostanie.Wykorzystaj walory terenu. To nieprawda, że to obojętne gdzie się jedzie. To też ważne, nawet na warsztatach.

Krok 5.
Poinformuj komendanta szczepu lub hufca o zamiarze wyjazdu. Wypełnij kartę biwaku. Upewnij się, że masz załatwione ubezpieczenie, a jeśłi go nie masz, to ubezpiecz wszystkich (siebie też). Nie czekaj z kartą biwaku na ostatni dzień. Złóż kartę do podpisu wcześniej. Przy odboiorze karty możesz dostarczyć listę uczestników.

Krok 6.
Przygotuj plan finansowy wyjazdu. Uwzglęnij wszystko co przyjdzie Ci do głowy. Skosultuj ten plan z kimś, kto zrobił juz jakiś biwak w swoim życiu. Oblicz koszt dla uczestnika.

Krok 7.
Upewnij się, że wszystko jest zaplanowane, zarezerwowane, kupione.

Krok 8.
Przygotuj informację na piśmie o całym biwaku. Daj ją zuchom lub harcerzom aby przkazali tą informację rodzicom.

Krok 9.
Gdy ktoś zdecydował się na wyjazd, to jest tam od początku do końca. Dotyczy to tak uczestników jak i kadry. Wyjazdy “w trakcie” psują biwak.

Krok 10.
Zrób dobre rozliczenie finansowe biwaku. Pochwal się swoim wyjazdem pisząc artykuł do lokalnej pracy lub umieszczając taką informację w internecie.

MTG

Jak zorganizować dobry biwak?

A co to znaczy “dobry biwak”?
Czy dobry biwak, to taki, na którym była świetna atmosfera, czy taki, który był perfekcyjnie wykorzystany czasowo (np. na prowadzenie zajęć)?

A może dobry biwak, to taki, na który pojechało wielu harcerzy (instruktorów)? A czy w takim razie biwak, na którym było 8 osób jest kiepski?
Wszyscy znamy zasady dobrej zbiórki. Czy biwak kieruje sie tymi samymi zasadami?

Czy przygotowanie dobrego biwaku oznacza ciężką pracę dla jego organizatorów? To zależy. Zależy od tego jak dużą ma się wprawę w przygotowywaniu biwaków, rajdów, obozów itd. Biwak, to taki mały obóz…

Czy można przygotować świetny programowo biwak, który potem okazuje się klapą? Można. Znam wiele takich przykładów. Nawet z naszego “podwórka”.
A jak się ma do tego ostatni biwak funkcyjnych na HOS-ie? Miejsce kiepskie, obiad niesmaczny, pogoda “pod psem”, a jednak przytłaczająca większość oceniła go jako bardzo udany. Dlaczego? Można próbować analizować całą sytuację, ale wydaje się, że są dwa podstawowe powody.

Po pierwsze – przygotowując plan zajęć zostawiliśmy sobie pewne zapasy czasowe – to pozwoliło na wygospodarowanie odrobiny czasu wolnego między zajęciami i dużo wolności wieczorem i w nocy. Nie trzeba było gonić materiału.

Po drugie – coś czego nie da się zaplanować – ATMOSFERA. Bardzo dużo osób podkresliło, że na biwaku panowała bardzo przyjemna atmosfera, że nie było spięć i nieporozumień. Można oczywiście próbować tworzyć atmosferę, ale nikt nie zagwarantuje efektu. To wszystko zależy od doboru kadry i uczestników. I od wolnej woli dogadania się w niektórych kwestiach. I od różnych malutkich rzeczy, które wydają się zupełnie niezauważalne, a jednak… Tak jak naprzykład nasze wspólne śniadanie…

Co można zrobić, aby dać sobie szansę na zrobienie dobrego biwaku? Takiego, na którym wszystkim jest ze sobą dobrze, gdzie wszyscy się dobrze czują, gdzie jest czas na poważne zajęcia i czas na trochę wariactwa. Na pewno solidnie przemyśleć co to ma być. Czy biwak czysto integracyjny, czy raczej warsztaty szkoleniowe dla podharcmistrzów? Z góry uprzedzam – żadna z tych form w “czystym” wydaniu nie wyjdzie dobrze. Z biwaku integracyjnego wyjedziemy znudzeni ciągłymi zabawami, tańcami i rozmowami, a z warsztatów szkoleniowych – zmęczeni, a może nawet znudzeni.

Sztuka polega na tym, aby właściwie dobrać proporcje. Coś jak poszukiwanie kamienia filozoficznego. Podobno składniki są znane, ale nie wiadomo jak dobrać proporcje… Tak samo jest z biwakami, obozami, czy nawet normalną codzienną pracą w drużynie. Przegięcie w jedną ze stron powoduje zniechęcenie części członków gromady, czy drużyny. Trochę się pobawmy, ale nie zmarnujmy wspólnie spędzonego czasu. Tym bardziej, że i tak wszyscy mamy go tak mało.

MTG

BŚP 2003 na Ługach

Niektórzy z Was może jeszcze nie wiedzą, ale 17 DH „Widnokrąg” to jest chyba jedyna działająca drużyna w naszym hufcu, która nawiązała na stałe owocną współprace z parafią rzymsko – katolicką.

Tą wspaniałą parafią, która nas przygarnęła i wygospodarowała dla nas niezależne pomieszczenie na harcówkę jest parafia pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego na osiedlu Ługi w Otwocku. A wszystko to dzięki księdzu proboszczowi – Wojciechowi Lemańskiemu, który sam wyszedł z propozycja, aby harcerze na stałe zagościli na jego plebani.

W listopadzie dokończyliśmy remont harcówki i mogliśmy się spokojnie wziąć za przygotowania do uroczystego przekazania Betlejemskiego Światełka Pokoju. Ale oczywiście nie obyło się bez problemów… ale nie będziemy tutaj o nich mówić.

Msza była utrzymana w konwencji mszy młodzieżowej jakie odbywają się w naszej parafii w niedziele (ciekawych jak to wygląda zapraszam w niedzielę o 19.30 do naszego Kościoła). Tylko zamiast scholii do mszy akompaniowała 17 DH, ale chyba poszło nieźle, bo nie było widać, żeby ktoś uciekał z kościoła jak otwieraliśmy nasze buzie i wydobywaliśmy z nich różne dźwięki 😉

Musze stwierdzić, ze kazanie ks. Lemańskiego było o wiele lepsze niż to, które słyszeliśmy dzień wcześniej u Pallontynów, ks. Wojtek to potrafi….

Po mszy każdy mógł wziąć BŚP do siebie do domku, a 17 DH udała się do harcówki i okolic, aby zasiąść do swojej drużynowej wigilii, a tam już całowaniu i życzeniom nie było końca.

Dziękuje wszystkim halerzom 17DH, którzy pomogli mi w organizacji tej mszy, a szczególnie podziękowania kieruję do druha Pawła Marciniaka

Marysia Mikulska

Kaktusińscy – zerwanie

Pewnego dość ponurego, sobotniego wieczora Kaktusińska raźnym krokiem zmierzała w kierunku kościoła Pallotynów na mszę harcerską.

Jak zwykle – była spóźniona, tym razem nie z własnej winy. Oczywiście wszystko przez tego drania Ryszarda, któremu coś wypadło i nie mógł jej odwieźć. Aktualnie byli znowu pokłóceni a powodów było tym razem sporo. W tym miejscu, aby wczuć się w rolę naszej bohaterki, przyjrzyjmy się bliżej, co rzuca się cieniem na jej do niedawna kryształowy związek… Chodzi jak zwykle o grzeszki Ryszarda.


Kilka dni temu, podczas obyczajowej awantury na schodach, Uczepiński, kiedy już nie bardzo miał co zarzucić Kaktusińskiemu, odwołał się do informacji nabytych podczas poufnych rozmów nad Tymbarkiem z pewnym kumplem z policji, poznanym jeszcze za dawnych czasów przykładnej służby w pewnej innej organizacji. Mianowicie, Uczepiński zarzucił Kaktusińskiemu, ze jego córka prowadza się z podejrzanym elementem. Wybuchła straszliwa awantura, Katusiński najpierw się wściekł na sąsiada, ale że był człowiekiem rozważnym, postanowił się mimo wszystko nieco nadstawić ucha. A kiedy się okazało, że takowe informacje pochodzą z pewnego źródła, któremu to Ryszard Z. jest znany od dość dawna, postanowił rozmówić się z córką. Kaktusińska, jako że spryt odziedziczyła po tatusiu, udała przejętą tymi rewelacjami (chociaż dość klarowny obraz sytuacji miała od pewnego czasu) i solennie obiecała ojcu, ze natychmiast zaprzestanie kontaktów z elementem, nawróci, zacznie uczyć się i postara o nowego kandydata na zięcia. I wszystko poszłoby gładko, gdyby dzień później Uczepiński nie namierzył jej z Ryszardem na mieście i natychmiast nie doniósł o tym tatusiowi, nawiązując z nim czasowy rozejm. Roztropny tato wiedział, że radykalne zakazy nie poskutkują, więc ograniczył się do tego, odmówił Ryszardowi wstępu do ich domu a córce wyznaczył niższy fundusz komunikacyjny – zaprzestał mianowicie finansowania rozmów telefonicznych z Rysiem i subsydiowania dojazdów Kaktusińskiej na miejsca spotkań z ukochanym. Dlatego właśnie Kaktusińska była spóźniona do kościoła – bo zasuwała na piechotę, bo nie miała kasy na bilet autobusowy. Co prawda, mógł ją podwieźć Rysio, ale tu właśnie pojawia się drugi problem.

Pamiętacie, drodzy Czytelnicy, wakacyjne dokonania Ryszarda w Przerwankach? Otóż nasza bohaterka odkryła, że ukochany nadal ma w komórce telefony do tych wstrętnych dziewuch, za którymi latał podczas swoich odwiedzin na obozie. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że wszystkie figurowały pod jakimiś fikcyjnymi pseudonimami, typu „Andrzej” zamiast „Jola”, co o tyle dało jej do myślenia, że sprawdziła cały spis numerów i okazało się, że takich niespodzianek jest znacznie więcej a wszystkie zainteresowane odbierały telefon (oczywiście dzwoniła z komórki Ryszarda – i tak by się nie kapnął, że ma rachunek o stówę większy) ze słowami „Co słychać kotku”. Na tym tle doszło między nimi do starcia – no bo co to ma znaczyć: ona tu dla niego prowadzi wojnę z ojcem a on jej rogi przyprawia? Niedoczekanie!!! No i przestali ze sobą rozmawiać.

Kaktusińska przyspieszyła kroku. Według jej zegarka, już zaczynało się kazanie. Miała jednak nadzieję niepostrzeżenie wcisnąć się do kościoła i cichutko usiąść z tyłu a potem udawać, że wcale się nie spóźniła. Lecz tu spotkał ją ogromny zawód. Okazało się, że frekwencja jest co najmniej mierna a przyjście szesnastej osoby nie może być niezauważone. Nie miała jednak ochoty zastanawiać się nad przyczynami kolejnego pomoru wśród harcerzy – ich sprawa, może nie są religijni albo ktoś robił imprezę. Tylko jakoś tak głupio przed księdzem – żeby to chociaż w niedzielę było, to może inni ludzie wypełnili luki. A tak? Jakoś dziwnie…

Odsunęła jednak na bok te myśli i zaczęła analizować resztę powodów zerwania z Ryszardem. Może nie powinna naciskać go tak z tą Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy? Przecież pomysł miała świetny! Brakowało szefa sztabu, chodziło tylko o obsługę wolontariuszy. A do tego Rysio (niech go piekło pochłonie) nadawałby się znakomicie. Zrobiłby cos pozytywnego a przy okazji – zrehabilitował nieco w oczach świata i pokazał że może będą z niego ludzie. No i na początku Rysio się bardzo zapalił do całego pomysłu, wymyślił nawet system ochrony wolontariuszy i w ogóle. Jednak na spotkaniu z komendantem doszło do ostrej wymiany zdań bo okazało się, ze Ryszard nieco opacznie zrozumiał termin „obsługa wolontariuszy” a system ochrony nieco urągał praworządności i ogólnie przyjętym regułom harcerskiego postępowania. Zwróciła na to uwagę ukochanemu, na co on się znowu wpienił. No a potem jeszcze niechcący utopiła mu telefon w akwarium i oświadczył, ze ma jej dosyć… „Ale przynajmniej było ciekawie” – pocieszała się Kaktusińska. Może faktycznie najwyższy czas zająć się nauką? Najgorsze jest to, że idą święta, trzeba będzie pójść na Wigilię Instruktorską i znowu będzie miała ochotę zaszyć się w pokoju z dwiema tabliczkami czekolady, byle tylko uciec od przygnębiającego nastroju świątecznego, który w takich wypadkach bywa nie do zniesienia… Ale są też pozytywy: o jeden prezent mniej do kupienia…

Ola Kasperska

Nowa strona Hufca Otwock

Strona internetowa Hufca będzie służyła do tego, żeby nasi harcerze poczuli, że ten nasz Hufiec to jednak bardzo fajny jest i fajni s± w nim harcerze. Żeby dzięki niej mogli dowiedzieć się więcej o sobie nawzajem. Po to, żeby stworzyła się i utrzymała wspólnota harcerzy wokół naszego Hufca.