Qui pro quo w mowie potocznej

Bogactwo języka nie polega na wielkiej liczbie wyrazów jednoznacznych, ale na mnogości wyrazów blizko, a jednak różnoznacznych. Wielka liczna wyrazów jednoznacznych stanowiłaby tylko zbyteczny balast, nieużyteczny dla wyrażenia różnych odcieni myśli.

Natomiast wyrazy blizkoznaczne są bardzo dla mowy cenne, gdyż pozwalają wyrazić myśl ściśle i dokładnie. Z tego wynika, że używanie nierozważne wyrazów blisko, a jednak różnoznacznych, jednych za drugie, równa się ubożeniu języka, a zatem jest grzechem przeciw językowi, przeciw temu ubożeniu obowiązkiem jest działać wedle sił, z tego powodu podnosimy tu niektóre rażące grzechy, popełniane, niestety, coraz częściej z pokrzywdzeniem przedziwnej logiki naszego języka. Przytoczymy tu najczęściej napotykane, gdyż nie bylibyśmy w możności, a nie też nie mamy zamiaru dać zupełnego ich spisu. Natomiast przypuszczamy, że wskazówki tu podane posłużą komuś do bardziej szczegółowego, systematycznego wyczerpującego obrobienia przedmiotu.
[TI nr 27]

NAJMOWAĆ, ODNAJMOWAĆ, WYNAJMOWAĆ
Najmuje lokator, wynajmuje właściciel. Błędne zatem jest wyrażenie: wynająć sobie lub dla siebie mieszkanie, powóz lub t. p. Należy natomiast mówić: nająć mieszkanie i t. p. Wynająć mieszkanei może tylko właściciel na czasowy użytek komuś innemu.
Odnajmuje lokator innemu lokatorowi w części lub całości. Trudno wytłómaczyć [tak pisano w 1896!-przyp. Red.], dlaczego upowszechniło się upodobanie do wyrazów: wynająć, wynajęty, a niechęć do wyrazów: nająć, najęty.

POŻYCZAĆ, DZIERŻAWIĆ
Pożycza ten, który bierze rzecz czasowego użytku od kogoś, z obowiązkiem zwrócenia. Wypożycza posiadacz rzeczy, pieniędzy i t. p., komu dla użytku na czas pewien.
Dzierżawi, trzyma w dzierżawie, zadzierżawia, biorąc w czasowe użytkowanie nieruchomość. Wydzierżawia dziedzic, czy właściciel.

DOKĄD, DOPÓKI, DOTĄD, DOPÓTY
Pierwsze wyrażenia mieszczą w sobie pojęcie przestrzeni, drugie, drugie zaś pojęcie czasu. Błędnem więc jest wyrażenie: dotąd będzie pracował, dopóki się nie wyrobi; należy mówić: dopóty będzie pracował; poprawne będzie: dotąd (do tego miejsca), a nie dale. Również nie właściwie używa się wyrazu „dotąd” zamiast: dotychczas.

GDZIE, DOKĄD
Pierwsze wyrażenie mieści w sobie pojęcie miejsca, drugie kierunku. Nie należy więc mówić: gdzie idziesz? Lecz: dokąd idziesz? Poprawnem natomiast jest wyrażenie: gdzie mieszkasz, gdzie się urodziłeś?

WĄTEK, OSNOWA
Wątek znaczy pasmo nici podstawowych tkanin, niejako jej rusztowanie, na którem osnuwa się nici wiążące zwane osnową. Pospolicie jeden wyraz używa się zamiast drugiego. Mianowicie od niedawna wyrazu „osnowa” używa się dla oznaczenia podstawy, czy fundamentu, zapewne z rosyjskiego wyrazu „osnowanje”.

PRZYTOMNY, OBECNY
Przytomny znaczy: zdolny do ocenienia swych wrażeń. Obecny znaczy: znajdujący się jednocześnie z innymi w danym miejsc. Człowiek przytomny może być nieobecnym, a obecny nieprzytomnym; są to bowiem zupełnie różne przymioty osoby, którychby mieszać z sobą nie należało. Najczęściej używa się niewłaściwie wyrazu „przytomny” zamiast: obecny.

Źródło: Tygodnik Illustrowany, nr 27 i nr 30, lipiec 1896 r.

Pionier – ci podobno mają najgorzej

Należę do przyjaciół hufca, jednak z chęci uniknięcia obrażeń, zarówno moich cielesnych, jak i w znaczeniu, że ktoś się na mnie obrazi, pozwolę sobie pozostać anonimowym. Korzystając z wygodnej anonimowości pozwolę sobie na całkiem szczere refleksje.

Chcę zaznaczyć, że moim celem nie jest krytyka dla niej samej, tylko zwrócenie Wam, przyjaciele, uwagi na to, na co bliżsi (harcerze z hufca) przymykają oko. Wydaje mi się, że jestem bardziej obiektywny. Teraz trzymajcie się mocno.
Jakoś tam pośrednio zostałem zaproszony na koncert w Józefowie (22 lutego – przyp. red.), co prawda nie znałem Piotrka wcale, ale zaprosili mnie przyjaciele, a im się nie odmawia. Od samego wejścia do budynku już mi się podobało- w ogóle, to nie pamiętam, kiedy byłem tam ostatnio – ponieważ, kiedy wszedłem, zajęły się mną harcerki i nie było problemu z tym, gdzie mam iść, czy coś takiego. Owe Koleżanki pokierowały mnie do szatni, potem z uśmiechem pokazały, gdzie mam iść dalej. Dostałem też kartkę z życzeniami z okazji Waszego Święta Braterstwa, chociaż myślałem, że nie zrzeszeni nie dostają.

Scenografia – pierwszorzędna gratuluję budowniczym i pomysłodawcom wybaczcie, że nie z imienia, ale nie wiem, kim jesteście. Fantastyczny klimacik wiklina, drewniane ławy, bujany fotel, herbatka, świeczki… super.
Bardzo trafione było to, że wszyscy siedzieli przy stole, co dawało przyjemne wrażenie odprężenia występujących. Jednak chyba strasznie meczące było to ciągłe wstawanie do mikrofonów i siadanie na dwie minuty. Nie mogli śpiewać przy stole? Beznadziejny pomysł? A koncert ku pamięci Osieckiej w Opolu, czy Sopocie? Tam też wszyscy artyści siedzieli przy stołach czyli da się! Pochwalić też trzeba wybór czytającego wiersze, ten druh, który siedział na fotelu ma pierwszorzędny głos. Druh „Głos” był lekko spięty, ale to przecież zrozumiałe.

Najważniejszym plusem tego wydarzenia był fakt, że mogli przyjść na nią nie tylko harcerze. To naprawdę duuuży plus, jednak zaliczyliście kilka wpadek. Niegroźnych, a jednak.
Druhu Komendancie – wydawało mi się, że skoro pozapraszano VIPów, to sprawa jest poważniejsza niż wystąpienia na forum „swoich”, gdzieś tam w hufcu. O co mi chodzi? Czy tych paru zdań powitania wypowiadanych w spotlight’cie na tle kurtyny nie można by wyrecytować z pamięci? Tylko jak ten uczniak, który zgłosił się na szkolna akademię i zapomniał nauczyć się wierszyka… z kartki… Delikatny obciach.

Nagłośnienie – zastanawiałem się, czy zasiadający „przy sterach” młody druh orientuje się w przeznaczeniu tych wszystkich pokręteł. Być może… ja nie znam się na tym zupełnie, a osąd swój opieram na wrażeniach słuchowych. Choć chłopak niepozornie wyglądał, nieźle sobie radził. Skoro już o wrażeniach mowa, to chciałbym wyrazić swój zachwyt, jeśli chodzi o dwie główne wokalistki. Rewelacja. Pozostałe dziewczęta chwilami próbowały chyba skopiować styl starszych koleżanek, a to przecież w niepowtarzalności cały urok! Na Druha_z_brodą_i_Gitarą patrzyłem niektórych podziwem, ponieważ sam nie gram na żadnym instrumencie. Jednak, kiedy w niektórych utworach śpiewał jako trzeci głos, pojawiał się dziwny efekt… Początkowo zrzuciłem to na nagłośnieniowca, ale po prostu gdzieś tam pomiędzy finezyjnymi dźwiękami śpiewu dziewcząt dało się słyszeć mniej finezyjne buczenie. Zgoda, nie jestem muzykiem. Ale skoro niefachowe ucho to wyłapało…

Dobrze już, dobrze! 🙂

No to by było na tyle, jeśli chodzi o moje subiektywne odczucia. Mimo negatywnego, chyba jednak, wydźwięku tego tekstu, uważam, że koncert się udał. Super, że nie zatrzymaliście tego wydarzenia dla siebie, jednak na drodze do ideału stanęły wam te niedociągnięcia. Nie smućcie się, bo przecież (jak mi doniesiono) harcerze są zawsze pogodni. Mam nadzieję, że nie zabraknie Wam zapału i pomysłów na podobne rzeczy. I jestem pewien, że kto jak kto, ale Harcerze nie poddają się, tylko uczą się na błędach i prą dalej.

„Wymyślcie mi jakiś pseudonim”

Czytając „CZUWAJ” – marzec 2004

Ciekawa jestem, kto czytał mój poprzedni artykuł i czy ktoś zdecydował się na ”nową prenu-meratę”? w tym numerze także pragnę podzielić się z Wami swoimi refleksjami po przeczytaniu „czuwaj”, ponownie zachęcić do jego czytania i…przedstawić kolejny artykuł, który wywarł na mnie ogromne wrażenie.

Na pewnie każdy, chociaż raz, przez chwilę zastanawiał się nad naszym wizerunkiem, nad tym, jak jesteśmy postrzegani przez innych.

„JAK NAS WIDZĄ, czyli rzecz wizerunku harcerstwa”
Z badań przeprowadzonych przez CBOS (Centrum Badania Opinii Społecznej) wynika, „że
w opinii społecznej najlepiej pomaga rodzinie w wychowaniu dzieci i młodzieży wcale nie szkoła, nie Kościół ale właśnie harcerstwo” i „nadal jesteśmy organizacją cieszącą się wielkim zaufaniem” społeczeństwa, co dla nas jako wychowawców i wychowanków powinno być motorem napędzającym do działania i starania się, aby było jeszcze lepiej.
Z tym wizerunkiem jest taka „śmieszna” sprawa. Raz mówi się o zaufaniu, wychowaniu a już za chwilkę słyszy się w mediach pogardliwe uwagi (używanie słowa harcerzyk, harcereczka) używane przez prezenterów telewizyjnych, dziennikarzy, polityków…

Zadajmy sobie pytanie, czemu tak jest?
Prawdą jest, że takie słowa często wychodzą z ust ludzi niemających najmniejszego pojęcia o harcerstwie, którzy nigdy nie byli z nim związani. Ich wiedza i myślenie na temat ZHP jest bardzo „powierzchowna, zbudowana na podstawie prostych skojarzeń, schematycznych obrazów, codziennej obserwacji: generalnie są OK., las i zabawa w podchody, biwaki i obozy, zbieranie do puszek w supermarkecie, stanie pod pomnikiem 11 listopada” czy innej równie ważnej uroczystości, na której niezbędna jest obecność harcerzy „oraz – jednak w coraz mniejszym stopniu – babcia przeprowadzana przez ulicę”.
Może należy uświadomić społeczeństwu, „że harcerstwo to coś więcej, że jego celem nie jest zabawa, przygoda, – że to są tylko narzędzia do osiągnięcia nadrzędnego celu wychowawczego.” Powinniśmy dążyć do tego, aby zmienić istniejącą sytuację, bo któż to zrobi? Autor artykułu zachęca rodziców do obserwacji swoich pociech (zuchów i harcerzy), aby nie mieli mylnych pojęć o ZHP, gdyż to od nich zależy przyszłość tej organizacji.

Przykre jest, to, że, na co dzień ludzie nas nie widzą! Zapytani o harcerzy robią duże oczy, często nawet nie zdają sobie sprawy, że na terenie ich miasta, czy gminy działa drużyna harcerska. Obserwując złe zachowanie młodzieży, ludzie często wrzucają wszystkich do jednego worka, nie wierząc w to, że wśród nich znajdują się pozytywne wyjątki.

Zastanawiając się głębiej dochodzę do wniosków, że nie ma się, czemu dziwić! Może jest to po części nasza wina – społeczeństwa, które ślepo goni za sławą, za pieniądzem, tym samym demoralizując młodzież, która się na nich wzoruje…
Takim dość pesymistycznym, ale niestety prawdziwym akcentem kończę swój komentarz.

Dh. Patrycja

Przyboczną być (3)

Moje życie przybocznej kwitnie, a może to ze względu na pogodę…
Po ostatnim artykule ktoś mógłby się zapytać jak z drużyną? Otóż śmiało mogę powiedzieć, że ze zbiórki na zbiórkę jest coraz lepiej.. już zaczęłam snuć plany odnośnie jakiegoś wyjazdu starszej części drużyny, projektu, tak, że naprawdę jest OK.

(…)Chociaż niedawno spotkałam się z kilkoma przykrościami… na zbiórce, pewien incydent mnie po prostu wprawił w bardzo kiepski stan a innym razem jeden z harcerzy mi powiedział, że ma do mnie żal, o to, że jestem w drużynie krócej od niego i mam „zielony” sznur. Oprócz pracy w drużynie jestem oczywiście ja, której drużyna nie przysłoniła całego świata i pragnę w dalszym ciągu rozwijać się, szerzyć wiedzę harcerską i spełniać swoje marzenia. Któregoś mroźnego wieczora (27.II) wybrałam się na Komisję Stopni Instruktorskich. Nie chcę zatrzymać się wyłącznie na zdobywaniu stopni harcerskich, zresztą mam w sobie jeszcze tyle energii i chciałabym ją dobrze spożytkować.

Przewodniczka do pewnego czasu była dla mnie czymś nieosiągalnym, ponad siły! Teraz wiem, że tak nie jest, są ludzie, którzy mnie w tym utwierdzają i na których mogę liczyć.
A może już do tego „dorosłam”.

Jak zapewne niektórzy wiedzą już od pewnego czasu w hufcu odbywają się spotkania programowe i techniczne, które są przygotowaniem do tegorocznej Harcerskiej Akcji Letniej. Może niektórzy sądzą, że to wcale nie wymaga przygotowań, otóż są w wielkim błędzie! Żebyśmy mogli jechać na obóz, ktoś musi go przygotować, a to z kolei wiąże się z wysiłkiem i szeregiem „operacji”.

Ostatnio czytałam „Czuwaj” i chciałabym Wam przytoczyć pewien cytat odnośnie HAL:
„Organizacja obozu nie jest trudna, pod warunkiem, że wszystko jest dobrze przygotowane. Nie da się zrobić dobrego obozu, gdy przygotowania zaczyna się na miesiąc przed rozpoczęciem. Jeśli jednak z końcem obozu myślisz już o następnym – powinno się udać…” I właśnie o to chodzi, aby się UDAŁO!

Moja drużyna!
(…) a ostatnio duuuuuuużo się w niej dzieje. Obecnie przygotowujemy się do podziału na trzy piony: harcerski, starszoharcerski i wędrowniczy. Są oczywiście jeszcze zuchy. Kto będzie, na jakiej funkcji (?) Po długich debatach w końcu udało nam się wybrać kadrę tychże drużyn. I myślę, że nic już nie ulegnie zmianie, jest dobrze, tak jak jest, a jak kto spisze się na swoim stanowisku okaże się…niebawem 🙂

Czasem mam wrażenie, że za dużo chcę! Biorę na swoją odpowiedzialność tyyyyle rzeczy…boję się, że w pewnej chwili sobie z tym nie poradzę 🙁
Odkąd pamiętam zawsze chciałam pracować z dziećmi, teraz wraz z dh Karoliną dołączyłyśmy do grona wolontariuszy w Józefowie. Mamy okazję sprawować opiekę nad kilkoma dziewczynkami w Domu Dziecka.
Mam nadzieję, że z czasem będzie nas więcej.

Wracając, do KSI – mam radę dla wszystkich przyszłych „kandydatów”. Nie denerwujcie się przed komisją, szkoda na to czasu. Ci ludzie nie gryzą:-)
Teraz jest mi łatwo o tym pisać, bo jestem, „po”, lecz piszę to dlatego, bo wiem ile mnie to kosztowało nerwów, a mogło się obyć bez nich…

NIE WIEM, CO PISAĆ, dlatego chyba już zakończę, gdyż nie chcę, abyście się zanadto zanudzili 🙂

Dh. Patrycja

Święto w młodszej 33 DH

Wszystko zaczęło się we wrześniu 2001 roku. Grupka młodych i młodszych ludzi stworzyła coś, co w języku harcerskim przyjęło nazwę drużyna. Nie było to połączenie plemnika z komórką jajową, jak to zwykle bywa w przypadku, gdy rodzi się coś nowego.

Początkowo próbna, ale już 18 marca 2002 roku, po złożeniu meldunku jakże wspaniałemu, wyrozumiałemu i hm… przystojnemu(?) komendantowi hufca- Tomkowi Grodzkiemu. Tego dnia drużyna uroczyście przyjęła numer 33, pozostając, jak na razie, bez nazwy.

W tym roku 33 DH obchodziła swoje drugie rodzinki. Na tę znaczącą okazję przygotowałyśmy dla naszych dzieciaków kilka niespodzianek. Uroczystość rozpoczęła się o godzinie „W”, czyli 17:00. do harcówki przy ulicy Wyspiańskiego wniesiony został czekoladowo-kremowy, pyszny, choć tuczący tort, a na nim odpowiednia ilość (nie 33) palących się świeczek. Zebrani-zainteresowani, tzn. członkowie drużyny i zaproszeni goście, zdmuchnęli na raz świeczki (zapewne w myślach wypowiadając życzenie). No, a potem zaczęło się pałaszowanie. Smakowało wszystkim, szkoda tylko, że tak mało… tort zniknął w mgnieniu oka. Dla spalenia zbędnych kalorii, troszeczkę pośpiewaliśmy („Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej…”).

Po uroczystej części urodzin, przeszliśmy do oficjalnego przyjęcia nowych członków do drużyny- przyznania barw. Jeśli w okolicach OKS-u widzieliście czwórkę młodych harcerzy z zawiązanymi oczami, trzymających się liny, którą ja osobiście ciągnęłam, to byliśmy my.
Granatowo-żółte chusty i pagony zostały przyznane tym, którzy najbardziej na to zasłużyli (nie myślcie, że mi- ja już mam). Cała 33 cieszyła się z nowych członków, a sami nowoprzyjęci chyba najbardziej…

Wszystko, co ma swój początek, ma także koniec. Najprzyjemniejsze chwile mijają z prędkością światła, więc urodzinowe obchody, pomimo, że trwały blisko 2 godziny, przeminęły jak sen…
Czekamy do następnego roku!!!

Wilma

Zapachniało wiosną

Sobota 13 marca 2004 godz. 15.30 pod zieloną bramą (a w sumie za nią) małe zgromadzenie. A któż to? Pierwsze zawitały Agnieszka, Sylwia i Karolina, która miała ze soba skrzętnie zawinięte „coś”.
Wnikliwi smakosze z daleka rozpoznali zapach pysznej, jeszcze ciepłej szarlotki.

Tak rozpoczęła się pierwsza wiosenna zbiórka funkcyjnych Komendy Hufca. Po chwili dołączyli Michał, Iza, Marek, Monika, Sylwia. Z domowych pieleszy wygramoliliśmy się rownież i my – Magda i Tomek. Oczywiscie nie zabrakło z nami Antka i Julki.

Po „krótkim” pakowaniu się wszyscy wyruszyliśmy do Starej Dąbrowy, aby tam przez dobę wspólnie popracować.

Pewnie każdy z nas postawił temu wyjazdowi inne cele, ale założenie było takie, że jedziemy tam zapoznać się dokładnie ze zmianami jakie zachodzą w naszej organizacji, żeby się bardziej zintegrować i poznać nasze wspólne oczekiwania wobec innych i samego siebie, żeby jasno określić zasady działania naszego hufca.

Tak zatem znaleźliśmy czas i na ruggby 😉 , i pyszną kolację, zajęcia zuchowe i harcerskie (niestety musieliśmy je trochę skrócić 🙁 ), i na rozważania o losach naszej strategii, i o właściwym wizerunku dyżurów w hufcu. Udało nam się też znaleźć troszkę czasu na spokojne rozmowy, ale niektórym w związku z tym zabrakło czasu na spanie ;-))

Jak się poźniej okazało było to bardzo burzliwe spotkanie. Pozostaje mieć nadzieję, że energia z dyskusji przeniesie się również na energię działania. Czego sobie i Wam życzę.

Serdecznie dziękuje wszystkim, którzy pomogli w zorganizowaniu tego wyjazdu : Agnieszce, Monice i Karolinie za przygotowanie pysznego jedzonka, Agnieszce i Michałowi za przygotowanie kominków, Mirkowi za dyskusje nad strategią i wszystkim, którzy potrafili i chcieli wygospodarować dobę na nasze spotkanie.

Magda

Polska państwem prawa?

Ilustracja ze strony www.prawokarne.lex.plPisząc o najczęściej łamanych prawach obywatela w naszym kraju nie trzeba się zagłębiać w labirynt polskiego prawodawstwa. Wystarczy zajrzeć do podstawowych dokumentów określających prawa człowieka w europie.

Pierwszym z pogwałcanych praw jest prawo do sprawiedliwego procesu. Prawo to gwarantowane jest przez Europejską Konwencje Praw Człowieka. Prawo do sprawiedliwego procesu gwarantuje m.in. prawo do „rozpatrzenia pozwu w rozsądnym czasie”. Rozprawy np. ZOMO-wców pacyfikujących kopalnie „Wujek” na pewno nie spełniają tego artykułu, łamane jest w tym momencie jedno z podstawowych praw należnych rodzinom ofiar.

Kolejne dwa łamane według mnie najczęściej prawa człowieka to prawo do zdrowia i nauki.

Sytuacja polskiej Służby Zdrowia jest tragiczna. Ile szpitali nie ma długów? Większość? Chyba nie… Jak wygląda zaopatrzenie naszych placówek zdrowia? Przestarzały sprzęt, często wymagający generalnych remontów. Tak samo wygląda sytuacja personelu. Płace lekarzy ledwo sięgają średniej krajowej. Czy to jest sytuacja, w której Państwo „zapewnia obywatelom ochronę zdrowia na odpowiednim poziomie”?…

Jestem pierwszym rocznikiem (1986) objętym reformą szkolnictwa. Przez trzy ja i wszyscy moi rówieśnicy byli „królikami doświadczalnymi” kolejnych ministrów oświaty. Nauczyciele nie mieli pojęcia jak i czego uczyć. Teraz dopiero zdają sobie sprawę, że w gimnazjum trzeba wymagać od ucznia dużo więcej niż w podstawówce – program liceum się nie zmienił zmniejszyła się tylko liczba lat, podczas których trzeba go zrealizować.

Reformę szkolnictwa wprowadzono 5 lat temu, wiele się przez ten czas zmieniło pozostało jedno nieudolność ludzi będących u władzy. Jeszcze jeden przykład: połowa drugiej klasy LO za mną, za rok zdaję maturę, która ma być dla mnie zarazem przepustką na wyższe uczelnie – nadal nie wiem jakie przedmioty powinienem wybrać by dostać się na wymarzony kierunek, uczelnie się nie spieszą (uwaga teraz się można śmiać)mają czas do LIPCA by określić wymagania na poszczególne kierunki. Czy takie warunki spełniają zapis mówiący o „sprzyjaniu pełnemu rozwojowi człowieka”???

Czy Polskę można nazwać państwem prawa choć nie spełnia „przyrodzonych, powszechnych, niezbywalnych i nienaruszalnych” praw?

Kuba Borowy
5 DH „LEŚNI”

Ilustracja ze strony http://www.procura.krakow.plTemida (Themis) — jedna z Tytanid, bogini praw, obyczajów i porządku. Córka Uranosa i Gai, druga po Metis żona Zeusa — jeszcze przed jego małżeństwem z Herą, przychylna młodszemu pokoleniu bogów. Jej córki to: Hory — Godziny (Ejrene — patronka pokoju, Eunomia — strażniczka praworządności, Dike bogini sprawiedliwości, zasiadająca na stopniach tronu swego ojca i strzegąca boskiego ładu na niebie i ziemi) i Mojry — Parki (Kloto, Lachezis, Atropos). Temida była jedną z wielu personifikacji prawa. Symbolizowała odwieczne prawo natury. Czuwała nad zgromadzeniami ludowymi, opiekowała się skrzywdzonymi i tymi wszystkimi, którzy potrzebowali pomocy.
Była to bogini groźna – stała na straży prawodawstwa. Jej ołtarze budowane były w miejscach zgromadzeń ludowych, miała swoje świątynie (była władczynią wyroczni delfijskiej). Jej tradycyjne wyobrażenie to: zawiązane przepaską oczy, miecz w prawej dłoni i waga w lewej. Niekiedy przedstawiano ją z rogiem obfitości, niekiedy z ludzką, obciętą głową lub kodeksem na łonie. Opaska symbolizuje bezstronność (można też symbol ten interpretować w sposób inny – Temida jest ślepa), waga – porównywanie ciężaru dobrych i złych uczynków, miecz to symbol władzy sędziowskiej, obcięta głowa – symbolizuje karę. Temida jest przykładem współistnienia mitu i symbolu pod jedną nazwą, jedną postacią.

Tekst napisany w ramach próby na stopień Ćwika

Powrót na szlak Sterna hirundo

„Do Gór, Świętokrzyskich Gór,
wzywa nas ciepły wiatr.
Do Gór, Świętokrzyskich Gór,
wzywa nas wędrówki czas.”


… a skoro nas wzywa, wybierzmy się.


Góry Świętokrzyskie … większości z nas kojarzą się z pierwszą wycieczką szkolną, pierwszą wspinaczką, pierwszym zdobytym szczytem, pierwszymi zakupionymi pamiątkami. To często one wywołują wspomnienia o naszych pierwszych, dziecięcych podróżach, wędrówkach. To zapewne dzięki nim wielu z nas zaczęło odkrywać ciekawe zakątki świata, zaczęło podróżować.



Góry Świętokrzyskie to tajemnicza kraina pełna urokliwych miejsc, łącząca w sobie tak mocno piękno krajobrazu, mnogość zabytków, atrakcji i imprez turystycznych. Kraina, która z roku na rok staje się coraz bardziej atrakcyjna, coraz ciekawsza, przyciągająca coraz większą grupę turystów i to nie tylko amatorów górskich wędrówek i narciarstwa, ale i miłośników przyrody i zabytków kultury.


Specyfiką tych malowniczych gór jest sezonowość, (z czego większość turystów nie zdaje sobie sprawy) – są tu zarówno bardzo dobre warunki do wspinaczki, ale i narciarstwa zjazdowego i biegowego. Warto się wybrać w te góry na małe, zimowe szaleństwa, z dala od tłoku i ścisku tatrzańskich i beskidzkich szlaków. Spośród wyciągów narciarskich z pewnością polecić można wyciągi na Telegraf, Tumlin, Górę Pierścienia, Mąchowice, Górę Radostową.


Wiele magicznych zakątków tych gór można zwiedzić podczas jednodniowych wycieczek. Polecam dwa świetne szlaki. Pierwszy biegnie najwyższym pasmem górskim Łysogórami. Wiedzie z Łysicy, przez Łysą Górę (warto wstąpić do zespołu klasztornego Św. Krzyża) na Górę Świętego Krzyża. Jest to zdecydowanie najpopularniejszy szlak, ale i najłatwiejszy.


Drugi wybiega daleko poza obręb gór. Biegnie przez Dolinę Opatowską i malownicze wąwozy lessowe od Opatowa do Sandomierza (przy okazji warto zawitać do tych miast i zatrzymać się na chwilkę). Jest to stosunkowo długa trasa, zdecydowanie dla amatorów kolarstwa.


Warto zaopatrzyć się w mapę w skali 1:150 000 (przypominam, że mapy można nabyć na miejscu po znacznie tańszej cenie!).


Monika Rybitwa

Msza harcerska

Jak co miesiąc i tym razem spotkaliśmy się 22 u Pallotynów na wspólnej Mszy Świętej. I jak co miesiąc było nas mało, nawet śmiało można powiedzieć, że bardzo mało. Oprócz osób z mojej drużyny, które dbały o oprawę Mszy, uczestniczących w modlitwie można by policzyć na palcach jednej ręki. I nie spodziewajcie się że były to osoby z Otwocka.


Nie, na Mszę przyjechali harcerze z Karczewa, Ługów i Józefowa, chociaż im niekoniecznie jest najbliżej do Pallotynów, a z co harcerzami z Otwocka? Im chyba mniej czasu zajęłoby dotarcie do tego kościoła, a mimo to jakoś się nie pofatygowali, a chyba warto by było…



Rozumiem, ze poniedziałkowy wieczór to nie jest pora dla każdego dogodna, ale czy z drużyn, które liczą po 30 czy 40 harcerzu nie mogło przybyć chociaż po pięciu? Czy ktoś z władz hufca oprócz Mirka Grodzkiego i Michała Łabudzkiego (którzy nawiasem mówiąc są zawsze) nie mógłby się pofatygować na taką Mszę (od redakcji: z władz hufca była jeszcze Agnieszka Fwedorowicz). Rozumiem, ze po całym dniu pracy jesteście zmęczeni i chcielibyście odpocząć w domu, ale to jest tylko jeden wieczór w miesiącu, skoro nam umiecie mówić o planowaniu czasu to może sami dalibyście przykład i umieścili tę Mszę w swoich terminarzach.


Drużynowym, nie wolno zapominać, ze mają także obowiązek dbania o rozwój duchowy swoich harcerzy. Wiem, że religia to prywatna sprawa każdego z osobna, ale nikt tu nie mówi o natarczywej agitacji religijnej, a zresztą przeważająca większość naszego społeczeństwa deklaruje się jako osoby wierzące i katolicy. Poza tym kiedy nasze dzieci składają Przyrzeczenie ślubują pełnić służbę, nie tylko Ojczyźnie, ale także i Bogu. I tutaj jest wspaniała okazja, aby te obietnicę wypełnić.


Wiem, że nie każdy może co miesiąc uczestniczyć w tej Mszy, gdyż mamy także swoje prywatne życie, ale gorąco zachęcam Was, abyście ze swoimi drużynami przyszli na kolejna Mszę, która odbędzie się 22 kwietnia o godz. 18.30 w dolnym kościele u Pallotynów.


Serdecznie dziękuję ks. Jarkowi z parafii Miłosierdzia Bożego na Ługach, za odprawienie Mszy mimo, że Michał zwrócił się do Niego z ta prośbą dość późno i nieoczekiwanie. Mimo, ze ks. Jarek miał mało czasu aby przygotować się do naszej wspólnej modlitwy to jednak potrafił zbudować bardzo fajny klimat na Mszy i powiedział, według mnie, bardzo ciekawe kazanie.
Dziękuje także mojej kochanej 17 DH „Widnokrąg” za szerokie otwieranie buzi oraz Kindze Duszyńskiej za zaśpiewanie psalmu.
Mam nadzieję, ten artykuł da wam troszkę domyślenia i za miesiąc będzie nas więcej 🙂


Marysia Mikulska


P.S. (od redakcji):
Mówimy – Wielki Czwartek. Co wielkiego wydarzyło się w Wielki Czwartek?


Ksiądz Dariusz Kowalczyk prowincjał zakonu jezuitów: W Wielki Czwartek, w tamten czwartek w Jerozolimie Jezus uczynił te kilka prostych gestów i nauczył nas je powtarzać. Nauczył nas, że powtarzając je uobecniamy Go w sakramentalnych postaciach wina i chleba, że to jest Jego ciało, Jego krew, Jego osoba. I ten cud znaków sakramentalnych dzieje się na całym świecie, na wszystkich ołtarzach od 2000 lat. Chociaż praca kapłańska nie wyczerpuje się w sprawowaniu Eucharystii, to sprawowanie Eucharystii jest istotą tego co robi kapłan.

źródło: http://www.radio.com.pl/jedynka/sygnaly/default.asp?ivID=2594

Ostatnie westchnienia Marzanny

Nadszedł długo oczekiwany dzień…nastała WIOSNA.
Jest to wspaniała pora roku, wszystko budzi się z zimowego snu, rozkwita. Nawet ludzie są weselsi, jakby bardziej życzliwi dla innych.



Podobno jest to czas wielkich miłości…i, dla niektórych najważniejsza, jest to pora poprzedzająca lato, na które większość z nas czeka z utęsknieniem.
Niemal wszyscy ludzie w mniej, lub bardziej atrakcyjny sposób świętują ten dzień…spotykają się z przyjaciółmi, spędzają czas na wędrówkach, spacerze.



Zapewne każdy wie, że kalendarzowa Wiosna rozpoczyna się 21.III, lecz my chcąc jak najszybciej pozbyć się zimy, pozwoliliśmy sobie na malutkie nadłamanie reguły, witając ją w sobotę 20.III.2004r.
Nie przeszkodziło to dobrze bawić się harcerzom z Otwockiego Hufca.


Niestety z przykrością obserwuje się coraz to młodsze pokolenia i powoli znikające tradycje. Właśnie…czy pamiętamy ze szkolnych lat obchody tego dnia? Gdy chodziliśmy całą szkołą nad rzekę z własnoręcznie wykonaną Marzanną. Dziś tego nie ma, a młodzież w gimnazjach czy nawet w szkołach podstawowych zamiast do szkoły udaje się na wagary, gdzie często dochodzi do wielu nieszczęść…Ale nie o tym miałam pisać!
Na szczęście są tacy, którzy potrafią dobrze się bawić w swoim gronie, bez żadnych używek…my jesteśmy tymi ludźmi.


Wiosenny nastrój dopadł mnie już w czasie przygotowań.
Co mnie skłoniło do tego, aby się w to zaangażować(?) Już nie pamiętam, ale nie żałuję swojej decyzji.
Sam program Dnia nie wymagał od nas specjalnego wysiłku, tak naprawdę postawiliśmy na żywioł! Nie ma to jak burza mózgów, zawsze niezawodna w takich sytuacjach:-) następnie mniej lub bardziej udolnie skleciliśmy to w całość i…gotowe.
Przebieg gry- myślałam, że uda mi się ominąć ten temat i napisze o nim jakiś uczestnik, bo kto lepiej odda emocje niż on sam?
I to mnie przypadło podzielić się relacją z przebiegu gry, jaka towarzyszyła nam przed samym dokonaniem aktu pożegnania zimy.


Zacznę od przygotowań. Najpierw była Ilona (jak przy stworzeniu świata, chaos :D) następnie swą pomoc zaoferowała jej taka jedna Patrycja i już byłyśmy dwie. Krótka rozmowa, kto, jak, co i ekipa gotowa 🙂 Agata, Palec, Wywłok, Dyniak, Jagód i Bijoch. Teraz spotkania, kiedy?
(…) e tam, nie mogę
za późno
mam zajęcia
Jednak w końcu udało nam się doprowadzić do kilku owocnych spotkań.
Pierwszy Dzień Wiosny zbliżał się wielkimi krokami…niby było wszystko gotowe a jednak był ten niepokój, pytania: kto poprowadzi kolejne etapy programu, czy będą wszystkie materiały, jak to wyjdzie?


Sobota, 20.III o godzinie 9:00 z dh. Iloną spotkałyśmy się przed MOK’iem . Po chwili dołączyli do nas chłopki i ruszyliśmy w drogę.
Pierwszym postojem było podwórko Ilony, od niej zabraliśmy „materiały programowe”
Od początku atmosfera była dość napięta, gdyż okazało się, że brakuje sporej części sprzętu potrzebnego na punkt chłopaków. Nie dowieziono sprzętu, jaki był w planach.
Wszyscy uczestnicy byli umówieni na 11:00, więc czas nas ponaglał, a trzeba było jeszcze raz przejść całą trasę.


Pierwszy punkt, a zarazem start był przed MOK’iem, gdzie dh. Mirek wprowadził wszystkich w wiosenny nastrój, nakazał szukać zwiastunów wiosny rozdał kolejnym drużynom (patrolom) mapki z zaznaczoną trasą i puzzle, (Jakie? Przeczytacie dalej). Na kolejnym punkcie przywitałam ich ja 🙂 mieli za zadanie odnaleźć kopertę z zaszyfrowanym zadaniem, którym było ułożenie „Ody do Marzanny” Zapoznanie, a następnie nauczenie się piosenki o wiośnie. Jak widać były to typowo teoretyczne punkty.
Kolejny znajdował się na „Białkach”, gdzie „LEŚNI” chłopcy zadbali o odpowiednie atrakcje i emocje, wykorzystując elementy samarytanki, musztry i „Wielkiej Improwizacji”.
Udało im się, podobno był to punkt cieszący się wielkim powodzeniem 🙂


Aby dojść na kolejny punkt nasi uczestnicy musieli wykazać się dużą cierpliwością i niektórzy wytrzymałością (mam na myśli zuchy, które nie miały łatwo, doskonale dawały sobie radę na trasie…), gdyż znajdował się on aż przy ujściu Mieni do Świdra. Jakby ktoś nie wiedział znajduje się to 2 km od Białek. To właśnie tu był ostatni punkt, na którym należało „w jak najkrótszym czasie bez pomocy przedmiotów typu butelek, toreb, talerzyków…” przenieść określoną ilość wody, do stojącego nieopodal wiadra, tym samym wykupując słomę i inne materiały, z której miała powstać Marzanna. Na tym punkcie niespodziewanie stawili się i dh Mikołaj i dh Kuba.
Stąd tylko kilka kroków dzieliło nas od celu.
Po takiej długiej wędrówce należy się czas wolny, dlatego też uczestnicy mieli go tyle, aby zregenerować siły, posilić się przy ognisku przygotowanym przez harcerzy.


Ale (…) co za dużo, to niezdrowo, najwyższy czas zaczynać! Harcerskie ognisko zapłonęło w środku kręgu, przecież zebraliśmy się, aby przegonić zimę. Kilka ciepłych słów wstępu od dh Moniki i mogliśmy się bawić. Puzzle, o których wcześniej wspominałam, odegrały dużą rolę, to właśnie na ułożonym z nich obrazku wzorowaliśmy się przy późniejszym robieniu Marzanny. Podczas gdy grupa techniczna pracowała, siłując się z klejem, nadając Marzannie kształty, my w tym czasie oddaliśmy się zabawom, które były przeplatane harcerskimi i wiosennymi piosenkami 🙂 przypomnieliśmy sobie kilka starych pląsów, które kolejno proponowały drużyny, nauczyliśmy się nowych. Tak upłynął nam czas, nie wiedzieć kiedy znaleźliśmy się tuż nad brzegiem rzeki, stojąc w kręgu każda z drużyn prezentowała zadanie, które miała wykonać przez drogę…stanąwszy przed Marzanną kolejno wygłaszali do niej „Odę”. Jedni wypadli lepiej, drudzy mniej się do tego przyłożyli, ale ogólnie było przyjemnie 🙂
… kulminacyjny moment – raz na rok nadchodzi taka chwila, kiedy należy wygonić zimę, oto i on!
Dh Dyniak w swoim piknym OP ujął Marzannę i z płonącą wbiegł do wody, rzucając ją w otchłań Świdra. Jakież było zadowolenie zuchów i harcerzy, którzy pognali za nią wzdłuż brzegu, odprowadzając ją swym wzrokiem- tym samym żegnając zimę.


Tym miłym akcentem Dzień dobiegł końca, mimo kilku grymasów, które towarzyszyły na niektórych twarzach – tłumaczę je sobie jako zmęczenie 😀 – zabawa był przednia.


Och, nie powiedziałam o bardzo ważnej rzeczy- nagrody(!). Staraliśmy się, aby żaden z uczestników nie wrócił do domu z pustymi rękami…oczywiście nie dla wszystkich były takie same nagrody. Jedni dostali batony, inni czekolady, a jeszcze inni chlebaki i…nagroda główna, dla zwycięskiej drużyny – saperka (trafiła ona do Próbnej DH dh Michała Bany – gratulujemy:-))
Mam nadzieję, że mimo niektórych uwag, bawiliście się dobrze i miło będziecie wspominali ten dzień.
Dzięki za wszystko 🙂
Patrycja


Ach ten romantyzm
Idąc w deszczu na miejsce ostatnich westchnień Marzanny u ujścia Mieni do Świdra, byłam pełna najgorszych przeczuć. Obawiałam się, że mimo potwierdzeń przybycia gromad
i drużyn na pożegnanie zimy (z resztą nielicznych), będziemy topić naszą Marzannę w bardzo okrojonym gronie. Pocieszające było to, że z każdą chwilą słonko śmielej wyglądało zza chmur.


Na polanie spędziłam samotnie dwie godziny, nie licząc dwóch kolarzy, pana z polotem srebra na głowie spacerującego z psem i swawolnie wędrującego młodzieńca.
W ostatnim przypadku ogarnęło mnie przerażenie. Ja ze snopkiem słomy i bibułą pod pachą na jednym krańcu polany, a na drugim misternie ułożone ognisko… Właśnie ONO było
w niebezpieczeństwie. Martwiłam się, czy nie ulegnie destrukcji podczas obecności tajemniczego kolesia. Odetchnęłam z ulgą, gdy usiadł sobie nad brzegiem Mieni.


Atmosferę mrożącą niemal krew w żyłach, przerwał dźwięk telefonu. Doniesiono mi, że idą TŁUMY. Pojawiły się nawet niezapowiedziane w terminie gromady i drużyny. Tryskałam szczęściem. I gdyby nie ten podejrzany gość zrobiłabym tygryska (Z pozycji kucającej z krzykiem na ustach dynamicznie wstajemy) na środku polany.


Po paru minutach szturmowym krokiem dobili do mnie Kuba B z Mikołajem F (5 DH), co wystraszyło niechcianego gościa. Wtedy już mogłam prawie fruwać w obłokach (któżby pomyślał, takie małe a cieszy!). Nie minęło wiele czasu, gdy zaczęły nadciągać pierwsze patrole.
Trasa była długa i ciężka, więc przed karkołomnym zadaniem zrobienia Marzanny, zasiedliśmy do kiełbasianej uczty.


Gdy już wszyscy się napoili i nasycili, przystąpiliśmy do realizacji celu spotkania.
Po ułożeniu puzzlowej Marzanny uzdolnieni harcerze zabrali się do jej wykonania. Potem każda z przybyłych gromad i drużyn wyrecytowała, w ramach konkursu, swoja Odę. Ten, kto nie był niech żałuje, była przednia zabawa. Wszystko odbywało się przy śpiewie i zabawach prezentowanych przez poszczególne gromady i drużyny.


Przy słowach piosenki Wiosna Skaldów, dh Dyniak rzucił palącą się Marzannę (była wykonana bez użycia szmatek i innych trudno palących się i bardziej szkodliwych rzeczy) w nurt Świdra. Po ostatnich romantycznych westchnieniach Marzanny dh. Monika Rybitwa (Komendantka Szczepu w Józefowie) wręczyła nagrody. I wtedy zaczął siąpić deszczyk, co zmusiło nas do szybkiego powrotu. Najpierw było kap… kap…, potem kapukapukap.


Chciałabym jeszcze raz podziękować wszystkim osobom, które współorganizowały I Dzień Wiosny.
I.F.


Ze swojej strony chciałam podziękować wszystkim drużynom i gromadom za przybycie: Zawiszątkom, Leśnym Ludkom, Małym Globtroterom, 77 ODHS, 24 DH, próbnej drużynie dh Michała Banego, 3DH i 5DH i reprezentacji 17 DH. Pragnę również pogratulować zajęcia pierwszego miejsca w konkursie „Oda do Marzanny” drużynie dh Michała Banego oraz Zawiszątkom.


Dziękuję Ilonie i Patrycji za świetną organizację całego przedsięwzięcia jak również: Mirkowi, Agacie, Kubie W., Kubie B., Kubie Z., Rafałowi oraz Magdzie i Tomkowi. Dzięki Wam tegoroczna Marzanna wydała swe ostatnie westchnienie w tak świetnym gronie i tak świetnej atmosferze. I przyszła do nas wiosna!!! Życzę wszystkim spacerów w blasku ciepłych promieni słońca, przy muzyce rozśpiewanych ptaków, pośród budzącej się do życia przyrody.
Monika Rybitwa