Odpowiedzi od redakcji

Interesowanej z W.Kursa handlowe dla kobiet składać będą z dwóch klas specyalnych i jednej przygotowawczej. (…) Na kursach wykładane będą następujące przedmioty: korespondencya handlowa w 4 językach, wiadomości z matematyki w zastosowaniu do potrzeb kupiectwa, arytmetyka handlowa, buchalterya, towaroznawstwo z wiadomościami z nauk przyrodniczych, geografia handlowa, rys historyi handlu, ekonomika, prawo handlowe, przemysłowe, wekslowe, kaligrafia. Język angielski, rysunki i stenografia będą należeć do przedmiotów nieobowiązujących.

Oprócz uczennic, uczęszczających na wykłady wszystkich przedmiotów przyjmowane będą, jako wolne słuchaczki osoby, życzące sobie uczęszczać na pojedyńcze przedmioty lub grupy przedmiotów specyalnie handlowych. Po ukończeniu dwóch kursów specyalnych i zdaniu egzaminów uczennice otrzymują świadectwa wydawane przez radę pedagogiczną. Wolne słuchaczki żadnych świadectw nie otrzymują. Opłata roczna na dwóch kursach specyalnych po 100 rs rocznie. Opłata roczna na kursie przygotowawczym 80 rs. (…) Adres: p. Iz. Smolikowska, Marszałkowska nr.122.


P. Stefanowi Górce w Krakowie. Wiersze Pańskie nie nadają się do Tygodnika.
P. Ant. Tolo Głogowskiemu. Ani wiersze Pańskie, ani proza do druku się nie nadają.

źródło:
Tygodnik Illustrowany nr 28 – 29 czerwca (11 lipca) 1896 r.

Podróże na dwóch – płozach

Sobota wieczór, siedzę w domku i myślę co by tu ciekawego zrobić… W TV nuda, książka skończona, a do komputera nie mam nawet chęci się zbliżać po tygodniu pracy.

Dzwonek do drzwi…Pewnie do mnie. Fakt, to Bodzio. Ma ten sam problem co ja. Hmmm, taka fajna pogoda, mróz, śnieg, aż grzech w domu siedzieć
– Może jakiś spacer ? -no tak szron na wąsach, przemarznięte palce i te same ścieżki.
– A może zrobimy jakieś przygody!!!
– Czemu nie? Ale właściwie co? Warunki są idealne do „białego szaleństwa”, ale przecież u nas jest płasko i jak tu na nartach jeździć (nie mamy biegówek)
– A może sanki??
– A masz??!!
-Hmmm, w tym jest problem ale …

Tu uruchomiliśmy machinę której nie dało się zatrzymać. Hasło „ZRÓBMY PRZYGODY ” odbijało się echem po domach znajomych. Znalazły się dwie pary sanek (jedne z nich mają swoją historie, jedna z naszych mam uczyła się na nich jeździć). Około godziny 19:00 zebraliśmy całą ekipę w umówionym miejscu i wyruszyliśmy w kierunku lasu. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.

Stara dobra „Snur góra”, teraz zasypana piachem i śniegiem jest idealna. Z jednej strony stromy, krótki zjazd – trzeba było pamiętać o hamowaniu, bo można było „zaliczyć” sosenki z zagajnika (przekonała się o tym moja kostka). Z drugiej strony natomiast – nieco łagodniejszy, ale dłuższy.

Zaczęło się. Najpierw nieśmiałe zjazdy i wymiana zawodników. Później nieco brawury i ruszyła ułańska fantazja. Dwie pary sanek i pięciu chłopa to troszkę nieproporcjonalnie, ale My umiemy „robić przygody”. W ruch poszły worki foliowe, stara walizka, latający dywan…
Wnet ktoś znalazł nieopodal fotel samochodowy (Polonez model 1985). Nie trzeba było czekać na efekt, w kilka chwil powstał „Rydwan śmierci” wersja alfa.
(Magic carpet + fotel od Poloneza) * fantazja = PRZYGODA
Nie ważne, że pojazd ciut nadsterowny, ale jaki komfort, jakie bezpieczeństwo. Paweł przekroczył dopuszczalną prędkość i skończyło się dachowaniem (koła, dach, koła, dach i stracił panowanie nad machiną). Wiadomo!Sprzęt bezpieczny nikt nie ucierpiał.

Radości i pomysłom nie było końca. Na czym się da, jak się da, na głowie, na plecach, na śledzia , na koguta. Wszystkie opcje sprawdzone po wielokroć. Padła nowa idea… Skocznia!!! W kilkanaście minut później nasza „mamucia” ze śniegu była gotowa. Czas na zjazd próbny na folii. Zostałem wytypowany na przed_ skoczka. Poszło gładko.

Dopiero teraz zaczęło się szaleństwo! Nie chodziło co prawda o odległość (średnio około 5 m), ale o styl i jakość skoku. Najlepiej „na śledzia”, bo nie cierpi przy tym mało szlachetna część pleców i kość ogonowa.

Podstawowe zasady to:
1.Trafić w skocznie (było już ciemno).
2. Nie zgubić sanek w locie.
3. Amortyzować przy lądowaniu rękoma.
4. Lądować na wydechu (w przeciwnym razie zatykało).

Dla ułatwienia zastosowaliśmy
„race naprowadzające” (zapalone zapałki lub małe papierki położone na szczycie skoczni).

Zjeżdżając, człowiek czuł się jak pilot myśliwca lądującego na lotniskowcu. Dwa małe świecące punkciki migoczą gdzieś w ciemności, prośba o pozwolenie na lądowanie, które ma dość ciekawą formę „UWAAAAGA!! Z DROGI!!”
Ruszam… „pamiętaj kieruj się na światło, kieruj się na światło, kieruj się na światło uuuAAAAAA” Lot… wydech… ŁUP… przyziemienie… Hamuuuuuj! Ogólna radość.

Z przygodą czas płynie szybko. Nie wiadomo kiedy zrobiło się późno. Czas do domu. Po drodze sprawdziliśmy, jak czują się polarnicy zasypani w śniegu. 23:00 – powrót do ciepłego domku.

W takich chwilach zastanawiam się czemu ludzi nudzą się w domach lub wydają ciężkie pieniądze żeby pojechać w góry i chodzić po Krupówkach z nartami na ramieniu. W naszej okolicy też są górki, nie duże to fakt. Ale odrobina dobrej woli, garść dobrego humoru i wszędzie można „robić przygody”.

Za tydzień atakujemy „Górę śmierci” 😉
Powodzenia wszystkim łowcom przygód

Perkun

Foto by Lestek

I Frodo dupa kiedy orków kupa

Film robi ogromne wrażenie, choć wprawne oko znajdzie rażące niedoróbki, ale tę kwestie pozostawię dociekliwym. Filmowcom udało się ożywić świat Trylogii w sposób wspaniały choć nie perfekcyjny”
Redakcja Przecieku zachęcona tą recenzją udała się na film. Oto wnioski, jakie wyciągnęliśmy:

  • Okazuje się, ze ryby nie są takie znowu zdrowe. Dostaje się wytrzeszczu oczu i zęby wypadają.
  • Jeśli droga jest zbyt stroma, pomoże Ci specjalista od trików komputerowych.
  • Nie stawaj zbyt blisko przepaści, chyba, że umiesz przez minutę wisieć na 1 ręce.
  • Oko Złego patrzy tylko w tym kierunku, z którego spodziewa się zagrożenia. Chcąc się spod niego wyzwolić trzeba działać w grupie i atakować z kilku stron.
  • Miejsce hobbita nie jest na polu bitwy. Podobnie jak dla króla miejsce nie jest pod koniem.
  • Mężczyźni nie zawsze wolą blondynki (przyszły król wolał Elfównę szatynkę, niż blondynkę z rodu Ludzi).
  • W czasie bity 6.001 włóczni nie jest warte tyle samo co 6.000 włóczni i mądry wódz.
  • Lepiej na jakiś czas się wycofać i potem na nowo zając utracone pozycje niż bronić się za wszelką cenę nie mając nadziei na wybrana.
  • Nie każdy będzie doceniał to, czego w życiu dokonałeś (Hobbici nie wiedzieli o wyprawie Frodo i nie przejęli się jego powrotem). Naucz się sam cieszyć swoimi zwycięstwami.
  • Pająki większe od Ciebie są niebezpieczne. Ale to nie ich wina, więc lepiej nie wchodź im w drogę.
  • Warto przeczekać najemnika, żeby doczekać się powrotu Króla
  • Nie są nam potrzebne wszystkie rzeczy, które chcemy mieć. Niektóre bywają zgubne.
  • W czasie wojny trzeba umieć się sprzymierzyć z tymi, do których byśmy się nie zwrócili w czasie pokoju.
  • Duchy nie zawsze są przerażające. One potrzebują naszej pomocy, by odejść na zawsze w spokoju.
  • Odpowiadasz za zadania, które zlecasz. Pomyśl czy nie wysyłasz swoich żołnierzy na „mission impossible” po to, żeby zrealizować swoje nieczyste cele.
  • Odpowiadasz za zadania, które zlecasz. Pomyśl czy nie wysyłasz swoich żołnierzy na misje, której wykonać się nie da.
  • Czas wielkich przygód nie trwa wiecznie. Trzeba o tym pamiętać, by umieć wrócić do zwykłych obowiązków dnia powszedniego
  • Gdy nie wiesz jak daleka jest droga – zabierz dużo kanapek.
  • Stan odrętwienia bywa czasem niebezpieczny i dobrze jest mieć przyjaciela, który z niego Cię wyrwie.
  • Czasami niebezpiecznie jest dzielić się swoim brzemieniem i trzeba je – mimo słabnących sil – nieść samemu do końca.
  • Powinieneś darzyć większym zaufaniem starych przyjaciół/kolegów (Sam), niż nowych (Gollum). Tym bardziej, gdy nowy oczernia Twoich znajomych. Jaką masz gwarancję, że nowy jest z Tobą szczery i chce się na prawdę z Tobą przyjaźnić, jeżeli nie cierpi Twojego otoczenia?
  • Wartości człowieka nie mierzy się jego pozycją a dokonaniami.

Jeśli nie czytałeś książki, ale chcesz zobaczyć piękne, panoramiczne zdjęcia, poczuć dreszcz na plecach patrząc w „twarz” orki, przekonać się, czy Frodo zostanie królem, zobaczyć, czy Gollum przemieni się w pięknego księcia, idź na „Władcę pierścieni – Powrót króla”.

Przewodnik – Przewodniczka

Poznaje siebie i motywy swojego postępowania. Jest wzorem dla harcerzy. Ma uzdolnienia przywódcze. We współdziałaniu z dziećmi i młodzieżą znajduje radość, umie być starszym kolegą i przewodnikiem. Świadomie stosuje metodę harcerską do realizacji celów wychowawczych. Ma poczucie odpowiedzialności za pracę i powierzony zespół. Bierze aktywny udział w pracach zespołów instruktorskich w swoim hufcu.

Warunki otwarcia próby
1. Złożenie Przyrzeczenia Harcerskiego.
2. Przedstawienie KSI programu swojej próby, zapewniającego realizację wymagań.
3. Ukończone 16 lat.

Wymagania
1. Kształtuje własną osobowość zgodnie z Prawem Harcerskim.
2. Pogłębia swoją wiedzę i rozwija swoje zainteresowania.
3. Podejmuje stałą służbę w swoim harcerskim środowisku i odpowiada za powierzony sobie zespół.
4. Zachowuje właściwe proporcje w wypełnianiu obowiązków wynikających z przynależności do różnych grup społecznych (rodzina, szkoła, drużyna, środowisko zawodowe).
5. Wykazał się znajomością podstawowych dokumentów Związku, w tym Statutu.
6. Bierze udział w życiu hufca.
7. Współorganizował przedsięwzięcie dla kilku drużyn.
8. Wykazał się umiejętnością pracy wychowawczej z dziećmi lub młodzieżą w wybranej grupie wiekowej,
w tym:
– znajomością specyfiki rozwoju psychofizycznego dzieci i młodzieży,
– stosowania harcerskiego systemu wychowawczego w pracy z drużyną (gromadą),
– umiejętnością organizowania pracy z grupą (w systemie małych grup),
– umiejętnością tworzenia planu pracy i jego realizacji,
– umiejętnością prowadzenia dokumentacji niezbędnej do działania drużyny (gromady).
9. Przestrzega przepisów dotyczących zasad bezpieczeństwa w pracy z dziećmi i młodzieżą.
10. Uwzględnia elementy wychowania ekonomicznego w swojej działalności harcerskiej.
11. Pełnił funkcję podczas HAL lub HAZ.
12. Wykazał się znajomością harcerskiej literatury i prasy.
13. Współpracuje ze środowiskiem działania rodzicami, szkołą itp.
14. Ukończył kurs drużynowych lub przewodnikowski.

Warunki zamknięcia próby
1. Posiadanie wiedzy i umiejętności na poziomie piątego stopnia harcerskiego.
2. Zrealizowanie wymagań próby.

Jaka powinna być próba PWD?

Gdy „parę” lat temu zasugerowano mi otwarcie próby przewodnikowskiej przyjęłam to jako wielki zaszczyt. Dla mnie 16 – letniej niedoświadczonej drużynowej był to wielki zaszczyt, oznaka uznania a jednocześnie wielki strach, czy ja jestem w stanie temu podołaćczy, to jest już ten czas.

Moja opiekunka wytłumaczyła mi, że w codziennej mojej pracy z drużyną wspinam się na niejedne Rysy i Mont Blanc. Wtedy właśnie zrozumiałam, że próba przewodnikowska to nie jest wcale Mont Everest czy K2 zimą, że to kolejna poprzeczka, kolejne wyzwanie, z którym chcę i powinnam się zmierzyć. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym nie spróbować, tym bardziej, że dzieciaki cały czas mnie obserwowały, dziś wiem, że byłam dla nich kimś ważnym.

Jaka powinna być próba?

Próba przewodnikowska powinna wg mnie rozpocząć się czymś w rodzaju samooceny, uświadomienia co jest moim atutem, a co słabą stroną, co chciałabym w sobie rozwijać, a z jakimi słabościami walczyć. Ja sięgnęłabym też do Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego, a także do Zobowiązania Instruktorskiego. Na takiej bazie można zbudować plan swojej próby. Powinien on zawierać wszystkie podejmowane w założonym okresie (12-18 miesięcy) działania.

Opócz pracy nad własną osobowością powinno sie tam znależć organizowanie zbiórek, rajdów, imprez, planowanie – tak by zdobyć, to doświadczenie, którym w przyszłości bedziemy się dzielić z innymi. Nie może to być jednak przypadkowe zestawienie pomysłów do zrealizowania czy też spraw koniecznych do załatwienia, gdyż powinny realizować one nasze cele, rozwijać zainteresowania.

Próba przewodnikowska powinna byc związana z działaniem naszego środowiska drużyny, szczepu, hufca.

Zadania próby to również nasze bieżące działanie, nauka w szkole, studia, czy też praca zawodowa. Tam też w końcu kształtujemy swoja osobowość.

Zadania powinny być jasno sprecyzowane. Trzeba wiedzieć, co chce się przeprowadzić, z kim, kiedy, gdzie, za pomocą jakich środków. Muszą być realistyczne, uwzględniać czas trwania próby i plan pracy środowiska, w którym są realizowane.

Ale próba powinna też sięgać w obszary dla nas trudne, takie z którymi dotychczas się nie zmierzaliśmy. Powinien to być ten nasz wyczyn, ta poprzeczka ustawiona ponad naszymi głowami, tak aby trzeba było trochę potrenować aby ją przeskoczyć.

Magda

Materiał do gawędy

Styczeń. Nazwa miesiąca. Nie anglosaski January, niemiecki Januar, francuski Janvier, hiszpański Januario, rosyjski Janwar, nawet Węgrzy mówią Januar, a dla nas to po prostu styczeń. Styka się stary rok z nowym. Przecież to takie proste.

Dlaczego oni wszyscy musieli zapożyczyć tę nazwę od starożytnych? Tak, my Polacy jesteśmy oryginalni. Podobnie jest z lutym, kwietniem, czerwcem, lipcem, sierpniem, wrześniem, październikiem, listopadem i grudniem. Wystarczy? Jeszcze w wielu dziedzinach jesteśmy inni.
W 1795 roku utraciliśmy niepodległość. Państwo polskie przestało istnieć. Nie pomogło uchwalenie Konstytucji, powstanie Kościuszkowskie, przyszła niewola. Nadzieje związane z tym, który „dał nam przykład jak zwyciężać mamy”, Napoleonem Bonaparte, mit Legionów, trwały krótko. Ale już dwa lata po III rozbiorze rodzi się dumna pieśń Józefa Wybickiego „ Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy”. Przyszedł rok 1815 i 18 czerwca pod Waterloo klęska cesarza Francuzów rozwiała resztki nadziei. Po upadku Księstwa Warszawskiego, które mogło się poszczycić stutysięczną armią, po Kongresie Wiedeńskim utworzono na okrojonym terytorium Królestwo Polskie.

Bez Wieliczki i Krakowa, bez Gdańska, Torunia, Bydgoszczy i Poznania, za to z cesarzem Rosji jako królem Polski na czele. To Królestwo miało odrębny status państwowy, swoją armię, własne urzędy i parlament (zwołany przez monarchę cztery razy w ciągu piętnastu lat), nawet system parlamentarny i oświatowy, nawet województwa zamiast guberni. To wszystko było. Zabrakło tylko jednego, niepodległości. Szybko zaczęły powstawać tajne związki. Ważniejszych doliczyłem się siedmiu.

Po piętnastu latach od powstania Królestwa nastąpiła Noc Listopadowa. Czy wszyscy jej oczekiwali? Generał Chłopicki na propozycję objęcia dowodzenia powstaniem mówi „dajcie mi spokój, idę spać”. 25 stycznia 1831r. Sejm detronizuje króla Polski, cara Mikołaja I, 30 stycznia powołuje Rząd Narodowy z Adamem Czartoryskim na czele. Po walkach pod Stoczkiem, Wawrem, Olszynką Grochowską, Dębem Wielkim, Iganiami, Ostrołęką, Warszawą, ostatni akord Powstania to kapitulacja twierdzy Zamość 21 października 1831 roku. Następuje Wielka Emigracja. Dziesięć tysięcy emigrantów rekrutujących się głównie spośród arystokracji, ziemian, generalicja, studenci, mieszczanie, żołnierze, w tym cała elita intelektualna zaboru rosyjskiego. I znów niewola.

Kolejna próba wywalczenia niepodległości to kilka miesięcy roku 1848, tzw. Wiosna Ludów obejmująca także Polaków.
I znów nadchodzi styczeń. Rok wielkiej zamieci, sześćdziesiąty trzeci. Tym razem do walki staje nie regularna armia, stają szeregi marzycieli o niepodległości. Znów głównie szlachta, ziemianie, inteligencja. Z dubeltówkami myśliwskimi, kosami, bronią krótką i białą.

Do legendy przechodzą dowódcy oddziałów powstańczych, grup partyzanckich, Ludwik Mierosławski, Marian Langiewicz, Romuald Traugutt, Zygmunt Sierakowski, Zygmunt Padlewski, Józef Hauke – Bosak wiodący ostatni bój powstania w Kieleckiem, ksiądz generał Stanisław Brzóska schwytany dopiero w maju 1865 roku i powieszony na rynku w Sokołowie Podlaskim. Legenda Powstania Styczniowego rozpala wyobraźnię urodzonego w 1864 roku Stefana Żeromskiego i urodzonego w 1867 Józefa Piłsudskiego.

I znów powstają tajne organizacje, znów rodzice przekazują dzieciom legendy powstańcze, nasila się walka z germanizacją i rusyfikacją, walka o przetrwanie przez pracę organiczną, tajne nauczanie i oświatę ludową. Pisze ku pokrzepieniu serc Henryk Sienkiewicz, tworzy wielu pisarzy i poetów. Nie ma Polski, ale są Polacy. I oni tworzą m. in. Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w w !873 roku, Polskie Towarzystwo Krajoznawcze w 1906 roku. Od 1885 roku powstają Gniazda „Sokole”…

Nie będę szerzej rozwodził się o legionach, które od I kompanii kadrowej 6 sierpnia 1914 roku i I Brygady Piłsudskiego rozrosły się do trzech brygad i 15 tysięcy żołnierzy, a potem rozwinęły się w armię rozbijającą słynnym manewrem z nad Wieprza potężną Armię Czerwoną. Granice zachodnie ustala jedyne zwycięskie polskie powstanie – Powstanie Wielkopolskie. Nie osiągnęły celu trzy Powstania Śląskie. Przychodzi upragniona Niepodległość. Kraj rujnowany przez zaborców, nie wszystkim jawi się jako wyśniona kraina szklanych domów. Po siedmiu dniach ginie pierwszy prezydent. Z ręki Polaka!!!
Po dwudziestu latach trudnej, ale pełnej sukcesów odbudowy kraju rusza nawała hitlerowska na spotkanie hord Stalina. Nastaje sześcioletnia okupacja.

Hitlerowcy rozpoczęli od wytępienia polskiej inteligencji i od ostatecznego rozwiązania „kwestii żydowskiej”. We wszystkich miastach zakładaja dzielnice żydowskie – getta, które stopniowo likwidują. Bez przeszkód. Przy pomocy policji żydowskiej i Rady Żydowskiej – Judenratu. W Otwocku 19 sierpnia 1942, w Warszawie próbują 18 stycznia 1943. I tu zawiedli się. Na ich głowy sypią się granaty. Padają strzały nielicznych nielicznych sztuk broni krótkiej. Walka beznadziejna, ale odsuwa do 19 kwietnia zamiary hitlerowców. Tego dnia wybucha Powstanie Żydowskie w getcie warszawskim. 8 maja popełnia samobójstwo w bunkrze otoczonym przez hitlerowców 24 – letni przywódca powstania Mordechaj Anielewicz. Ta beznadziejna walka, walka o honorową śmierć trwa 19 dni. Czy to długo, czy krótko wiedzą tylko uczestnicy. Siedem tysięcy obrońców ginie w nierównej walce.

Po roku, w sierpniu wybucha Powstanie Warszawskie. Trwa 63 dni. Osamotnieni obrońcy walczą o honor Polaków, o prawdziwie wolny kraj. Nie otrzymują pomocy od sojuszników ze wschodu. Wręcz przeciwnie. Wyłapywani po wojnie, ci, którzy marzyli „bratni legion gdy z Anglii powróci, pójdzie wiara gromadą, Alejami z paradą i tę piosnkę szturmową zanuci”, mordowani w Gibach, więzieni w Rembertowie, na Mokotowie, we Wronkach, więzieni na Syberii do 1956 roku, przechodzą do legendy. 17 stycznia 1945 roku, po prawie pięciu miesiącach biernego oczekiwania Armia Czerwona wkracza na ruiny Warszawy. Okupacja zastąpiona zostaje hegemonią na długie 45 lat.

Czy Polacy byli bierni? O nie! Wychodzą na ulice Poznania w czerwcu 1956 roku, Wybrzeża w grudniu 1970 , Ursusa i Radomia w czerwcu 1976, wreszcie siadają za bramami stoczni i fabryk całego kraju w sierpniu 1980 roku. W świat idzie wieść o Polskim Sierpniu. Niestety, marzenia brutalnie rozstrzeliwuje Milicja Obywatelska przy wybitnej pomocy Ludowego Wojska Polskiego, które zamiast na Danię uderza czołgami na Polskę.

Już kilkanaście lat jesteśmy wolni. Czy to do końca rozumiemy?

Wasza Biała Sowa

Postać miesiąca 02/2004

Znam Piotrka już dobre 4 lata i wiele mogę o nim powiedzieć. Zacznijmy od początku. Szczerze mówiąc, to nie wiem jak to było na początku, ale pokuszę się na śmiałe stwierdzenie, że Piotrek urodził się w mundurze.

Zbiorki, biwaki, obozy – to całe Jego życie. Była 7 DH, były też zuchy, obecnie jest zastępowym zastępu starszego w 209 DH. Robi naprawdę sporo. Ciężko byłoby wymienić rzeczy, w które się angażował-ale spróbuje.

Jeśli trzeba gdzieś zagrać i zaśpiewać-nie ma sprawy, Piotrek jest zawsze gotowy-pełny zakres usług, full service : msza harcerska, koncert na dzień nauczyciela, piosenka na zbiórkę, kolędy. Jego specjalnością są wszelkiego rodzaju gry, podobnie zresztą jak Zadry- razem są niezastąpieni.

Ostatnio mocno zaangażował się w pomoc przed wigilią dla dzieciaków, mimo bólu biodra znosił tysiące kartonów, pakował paczki, dźwigał puszki z ananasami, no i wreszcie śpiewał dla dzieci i bawił się z nimi.
Jest skromny i wrażliwy, odpowiedzialny, ma specyficzne poczucie humoru. Bardzo często zjawia się na zbiórkach 209, ponadto prowadzi co tydzień zbiórki starszego zastępu. Powinien mieć odznakę ratownika często bowiem ratuje nas z opresji- zaczynając od takiej małej rzeczy jak powieszenie plakatu w szkole, a skończywszy na zorganizowaniu gry lub biwaku.

A oto w skrócie to, co sobą reprezentuje:
P – piekielnie pracowity
I – inteligentny
O – obrotny
T – twórczy
R – radosny
Taki właśnie jest Piotrek.

Podsumowując: jeśli ktoś szuka osoby do pracy za darmo, na pełnych obrotach, kogoś kto całkowicie poświęci się temu, co robi- to można się do Piotrka z powodzeniem zgłosić. Jeśli zaś w rubryce ogłoszeń ktoś szuka przyjaciela, który nigdy nie zawiódł myślę, że Piotrek również świetnie by się nadawał(ale już nie będzie tak łatwo, bo jest już nasz i tak łatwo go nie oddamy).

Za wszystko, co zrobiłeś dla nas , za zaangażowanie i za to, że zawsze dajesz siebie w tym, co robisz 209-ta mówi głośno dzięęękuujęęę!!!

Kasia Kołodziejczyk
Przyboczna 209 DH

Plejady nad Świtezią

Czwartek 11 grudnia 2003 r. będzie dniem, który na pewno długo pozostanie w mej pamięci.
Jak w każdy czwartek tak i ten poszedłem na trening. Po powrocie do domu czekała na mnie niespodzianka. W między czasie to jest ok. 21:00 moja siostra wyszła z domu mówiąc, że idzie do koleżanki… Wtedy jeszcze nie zauważyłem munduru, który miała na sobie… ale wszystko po kolei!

Gdy Pati przekroczyła próg domu, Filipina (moja druga siostra) wręczyła mi list bez słowa wyjaśnienia… Było w nim napisane, że mam założyć mundur i udać się na ulicę poety, którego fragmenty wierszy były dołączone do listu („Świtezianka” i „Świteź”).
Zacząłem się domyślać o co chodzi! Gdy dotarłem na miejsce nie było jeszcze nikogo… Nic w tym dziwnego, gdyż z domu wypadłem jak strzała i na miejscu byłem przed czasem.

Po ok 15 min. zjawiło się strasznie dużo ludzi. Nawet dokładnie nie wiedziałem kto, gdyż już po chwili widziałem ich plecy, a obok mnie stała Patrycja Zawłocka i Ola Wojciechowska, które wręczyły mi jakąś zaszyfrowaną wiadomość i oświadczyły co mam zrobić – był to pierwszy punkt („Ojczyzna”) na mojej trasie do złożenia Przyrzeczenia. Powiedziały kilka słów i oddaliły się!

Zostałem sam z wiadomością. Cóż, pozostało mi ją rozszyfrować. Kluczem do szyfru był wiersz „Stepy Akermańskie”. Rozszyfrowanie zajęło mi to trochę czasu. Trzymając kurczowo w ręce list szedłem dalej ul. A.Mickiewicza, który to towarzyszył mi przez ten wspaniały wieczór.

Idąc na kolejny punkt („Nauka”) napotkałem kolejne dwie harcerki: Sylwię Strzeżysz i Agnieszkę Fedorowicz. Dostałem od nich fragmenty wierszy Mickiewicza z mojej książki od j. polskiego i miałem uzupełnić je brakującymi wyrazami. Miałem wówczas okazję dowiedzieć się gdzie leży Pas Oriona…

Po wykonaniu zadania, ruszyłem dalej. Po niedługim czasie (a uwierzcie mi, że wolno nie chodzę) na swej drodze napotkałem Michała Rudnickiego, który obstawił punkt trzeci („Cnota”). Znając Michała byłem przekonany, że będę musiał biegać lub pompować. Bardzo się nie pomyliłem… Choć nie były to biegi, to miałem równie męczące zadanie. Otóż musiałem wdrapać się na słup gdzie znajdowała się wiadomość. Nie przytoczę teraz jej treści, jednak chodziło o to, bym podał kilka skojarzeń ze słowem „cnota” oraz napisać trzy wady, których postaram się wyzbyć.

Michał wskazał mi lasek i powiedział, że mam iść tędy. Gdy tylko wyłoniłem się na drogę moim oczom ukazał się…”Dyniak”?! Tak to on! Kazał mi iść dalej, wiec szedłem, szedłem i szedłem aż na swojej drodze ujrzałem dwie druhny (bardzo sympatyczne :)), były to Karolina Grodzka i Monika Rybitwa. Wskazały mi dalszą drogę. Musiałem przejść na drugą stronę ul.Wiązowskiej, skręcić w pierwszą drogę w lewo (dla tych, którzy nie wiedzą była to droga nad Świder) i iść dalej przed siebie tak długo, aż kogoś spotkam. Tak też się stało… Spotkałem znowu Patrycję i Olkę! Już chciałem się meldować na punkcie, kiedy dziewczyny oświadczyły mi, że to koniec (prawie) i mam czekać.

Wreszcie otrzymały znak od Mirka, który stał przy płonącym ognisku (które prawdopodobnie rozpalili Rafał Nojszewski z Jaśkiem Wojciechowskim). Podeszliśmy. Po krótkim czasie doszły pozostałe osoby, które spotkałem na trasie. Drużynowy zadał mi pytanie „Czy domyślasz się, po co tu jesteśmy?”. Uśmiechnąłem się i odrzekłem, że teraz już tak! Przeszliśmy do najbardziej uroczystej i oczekiwanej przeze mnie chwili… Jak młody Strzelec ze „Świtezianki” składał przysięgę nad Świtezią, tak ja złożyłem swoją przysięgę – Przyżeczenie Harcerskie – nad Świdrem.

Tą uroczystą noc zakończyły gratulacje, życzenia i na koniec „Pieśń pożegnalna”.
W takiej oto przyjemnej atmosferze wróciliśmy do swoich domów.

Na koniec chcę bardzo, bardzo gorąco podziękować mojej matce chrzestnej, tj. Monice Rybitwie – postaram się jej nie zawieść i godnie reprezentować harcerzy. Podziękowania należą się również mojemu drużynowemu Mirkowi Grodzkiemu, dzięki któremu mam Krzyż, oraz wszystkim, którzy byli obecni tej nocy nad józefowską Świtezianką. DZIĘKUJĘ!!!

Jakub Zawłocki
5 DH „LEŚNI”


Młodzi Przyjaciele harcerki i harcerze!

Myślę, że moje imię jest wam znane. Jestem Adam Mickiewicz – polski poeta, pisarz, wykładowca, obrońca Rzeczypospolitej… Na pewno czytaliście moje utwory w szkole. Np. „Pan Tadeusz” czy którąś z moich ballad.

Urodziłem się w epoce zwanej Romantyzm. W czasach gdy Polska musiała ponownie stanąć do walki o swoją wolność. Były to m.in. czasy powstania, które Wy nazywanie listopadowym. Z powodu mej miłości do Ojczyzny i walki z zaborcą musiałem opuścić mój ukochany Kraj i udać się na emigrację. Tak. Poznałem los tułacza: Rosja, Szwajcaria, Niemcy, Włochy, Francja… Wszędzie tam byłem i tworzyłem.

A co takiego zrobiłem, że mogę dziś nazywać się patriotą i wieszczem polskim? Na emigracji utrzymywałem kontakty z polską emigracją i zachodnimi twórcami, współredagowałem emigracyjne czasopisma, jeszcze w Wilnie założyłem z przyjaciółmi tajne Stowarzyszenie Filaretów, które zajmowało się m.in. krzewieniem polskiej kultury. W mych urworach podejmowałem tematykę patriotyczną np. w „Panu Tadeuszu” czy „Dziadach, cz.III”.

Nie byłem ani wielkim generałem, wiodącym armie do zwycięstwa ani dyplomatą, który poświęcił całe swe życie polityce. Byłem poetą i przy pomocy słów robiłem dla Ojczyzny to, co inni zwykli robić z braoną w ręku.

Jeszcze raz was gorąco pozdrawiam.

„Adam Mickiewicz”

…letnia zadyma w środku zimy…

… rozentuzjazmowany tłum… flagi… transparenty… Jurek, starający się przekrzyczeć „Całą Górę Barwinków”… bębny… saksofon.. masa ludzi tańczących i szalejących w rytm muzyki…. przewijające się czerwone koszulki „Pokojowego Patrolu”…

– taki właśnie obrazek był widoczny dla wszystkich oglądających relacje z XII Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w studiu TVP. Wszyscy się bawią, machają flagami, plakatami, śpiewają, krzyczą, pozdrawiają całą Polskę i Jurek, którego głos przebija się przez ten cały wesoły rozgardiasz. Pozornie spontaniczna impreza, w rzeczywistości jednak zaplanowana do niemalże najdrobniejszego szczegółu.
Jak to jednak wyglądało z drugiej strony kamery?…Niby Jurek ten sam, ludzie też się przecież nie zmieniali, scenografia, zespoły, plakaty, transparenty – bez zmian. Jednak, gdy tylko operator krzyczał: „Koniec wejścia!” (na antenę – przyp.) entuzjazm zgromadzonych nieco malał.

/Piszę to oczywiście z punktu widzenia Patrolowców, których głównym zadaniem było m.in. pilnowanie, przygotowywanie kolejnych wejść, dekoracji, sprzątanie oraz wyprowadzanie i wprowadzanie ludzi do studia. Ja miałam co prawda nieco bardziej odpowiedzialne zajęcie, ale to nie jest takie istotne J /

Autorka w czasie Finału w studiu TV
Tak więc po ostatnich dźwiękach rejestrowanych przez kamery, studio zaczęło pustoszeć… pojawiała się ekipa z miotłami, szuflami i mopami… Patrol bezlitośnie wypraszał ludzi, biegł lokować się na korytarzach i schodach wskazując ludziom kierunek wyjść… Jurek krzyczał o herbatę… I tylko zespoły grały dalej, zarażając wszystkich pozytywną energią… (…)„Wystarczy odrobina nadziei pozytywne myślenie wszystko odmieni…” (…)

Do następnego wejścia aż 15 minut… Patrolowcy mają chwilę żeby odpocząć i zmienić warty, Jurek, żeby odetchnąć, napić się czegoś, okrzyczeć nas, że „stoimy jak koły!!!!”, przeczytać dalszą część scenariusza, uzgodnić ostatnie sprawy z operatorami…. iiii… kolejne wejście… tym razem do „Panoramy”.

3…2…1…”Wejście!”…I znowu szaleńcza zabawa… W tle „Ratatam”… Jurek biegający od punktu z aukcjami internetowymi do sceny, pod którą właśnie odbywa się pokaz ratownictwa w wykonaniu medycznej ekipy „Pokojowych”… Wrak samochodu…stłuczone szkło… w środku troje poszkodowanych…. w tym małe dziecko… krzyki.. płacz… sygnał nadjeżdżającej karetki.. I do studia wjeżdża na pełnym sygnale ambulans… Patrol udziela fachowej pomocy…apteczki… szyny… bandaże.. nosze… ranni trafiają do auta i karetka odjeżdza…. krótkie podsumowanie ze strony Rratowników PCK, a Jurek już biegnie dalej, bo właśnie przyjechał Robert Korzeniowski, a w rogu studia czeka ekipa GOPR-owców chcących podziękować za kupiony sprzęt.. Za moment zjawią się jeszcze goście – lekarze z Kanady i Stanów.

Wszystko razem trwa jakieś 30 minut… potem znów zbawienne: „Koniec wejścia!”, moment na złapanie oddechu, kolejnego Redbull’a, oczyszczenie studia…
I za parę chwil ponownie.. „3…2…1…”…

* * *

W czym tkwi fenomen tej akcji? Co powoduje, że taka masa ludzi chce brać w tym udział?… W tym roku zgłosili się Polacy z najróżniejszych stron świata… Egipt… USA… Anglia… Grecja…- to tylko niektóre z nich… Finał zorganizowali również u siebie polscy żołnierze stacjonujący w Iraku ( a inicjatywa wyszła od nich).

Jest to coś fantastycznego, że nam to wychodzi. I niebywałego, że tę akcję przeprowadzają Polacy i nie spotka się jej u nikogo innego. Wreszcie coś, co nam wychodzi.. 😉 Wszędzie widać radosne twarze, które opanowują ulice…(co to też nie jest u nas codziennością). Pełno roześmianych dzieci, porozpinanych mimo mrozu, w pomarzniętych rękach trzymających puszki. I wielkie dzięki im za to. Ludzie wychodzą na mróz, żeby wrzucić parę groszy, uśmiechają się, biją rekord w patrzeniu na świat przez różowe okulary w całej Polsce puszczają „światełko do nieba” w stronę dobrych aniołów. Wreszcie nie marudzą, nie narzekają. Szkoda tylko, że taki dzień jest tylko raz w roku. I tak się zastanawiam do czego go porównać. Klimatem, atmosferą, nastawieniem ludzi, ogólnym zaangażowaniem…? chyba nie da się do niczego… Ta akcja jest po prostu jedyna w swoim rodzaju. Bo nie chodzi w niej tylko o ratowanie życia. Dzięki sposobowi w jaki jest prowadzona, całkowicie zakręconej, rock’n’rollowej atmosferze pozytywnie nastraja ludzi, uczy dzieci pomagać innym. W jakieś gazecie czytałam, że można ją nazwać „lekcją wychowania obywatelskiego”. I wszyscy mają w tym swój udział. Wszyscy razem to robimy.

Miejcie świadomość, że macie swój wkład w powodzeniu tego niezwykłego przedsięwzięcia i, że na sukces grania Orkiestry złożyli się absolutnie wszyscy. I Jurek, dzięki któremu się to wszystko zaczęło, i 7-letni chłopiec chodzący z puszką razem z tatą. Każdemu kto chociaż trochę pomógł, przyłożył rękę do organizacji, przygotowań Finału, swoje życie i zdrowie zawdzięcza kilkaset, a może i kilka tysięcy noworodków i małych dzieci.

„… żeby w tym narodzie dzień uśmiechu był nie tylko ten jeden dzień …”

Ania Michałowska

Chcieć to nie wszystko…

Z mojego punktu widzenia był to fatalny FINAŁ! Prawie pod każdym względem… Ale od razu podkreślam, że jest to tylko i wyłącznie moje zdanie i nikt nie musi się pod tym podpisywać i się ze mną identyfikować.

Dla mnie – i chyba nie tylko – WOŚP rozpoczął się już w sobotę, kiedy to przyjechałam do hufca, aby pomóc w przygotowaniach. Od razu zabrałam się do roboty, a zaczęłam od aniołków, tak, są one moim i Martyny dziełem. Głównie „bawiłam” się w malowanie farbami, rysowaniem, taśm i… styropianem. Zanim się spostrzegłam, była już 18. Wtedy to przyjechała do nas PIZZA, a warto dodać, że niektórzy od rana nic nie jedli.

Nasza sala lustrzana nabrała barwy „Orkiestry”. Wisiało wielkie styropianowe serducho, napis „XII FINAŁ WOŚP”, balony itp., lecz w dalszym ciągu coś się robiło, co prawda była grupka osób, które już o 20 skończyły pracę i po prostu przeszkadzały, ale to już ich sprawa. Nastała godzina 22. Powoli ludzie zaczęli się wykruszać. W hufcu została nas garstka. Ostatnimi czynnościami wykonanymi tego dnia było przygotowanie identyfikatorów dla kwestujących. W ubiegłym roku nie byłam w hufcu, więc nie chcę porównywać 11 Finału z 12, aczkolwiek przez chwilę miałam wrażenie, że sala jest dość uboga, ale może mi się zdawało?

Po północy wyszły ostatnie osoby, a w hufcu pozostała tylko 5, która to nocowała. Nie ukrywam, że trochę głupio się czułam w otoczeniu 4 chłopaków, ale to szybko minęło. Żeby czas leciał mi szybciej pozmywałam naczynia, które jeszcze pozostały, umyłam się… Stwierdziliśmy, że przydałoby się przespać, dlatego chłopaki rozłożyli kanapę i co niektórzy bardziej zmęczeni poszli spać. Miałam pewne obawy przed zaśnięciem, gdyż nie miałam pewności, że obudzę się w tym samym miejscu (znając chłopaków mogła to być łazienka, korytarz czy w inna sala!) Jednak sen okazał się silniejszy. Dowiedziałam się, że podobno lunatykuję, ale obudziłam się na swoim miejscu… Wstaliśmy ok. 5, chociaż budziki zadzwoniły wcześniej. Wtedy to przyszli pierwsi wolontariusze i wciąż przychodzili nowi po identyfikatory, które były rozdawane w dzień FINAŁU. Jasiek poprosił mnie, żebym ogarnęła hufiec. Jestem dziewczyną, więc nie miałam z tym żadnych problemów. Rano jeszcze pompowaliśmy balony, co nieco szykowaliśmy, wydawaliśmy puszki i inne rzeczy niezbędne wolontariuszom do kwestowania. Czas leciał bardzo szybko.

Po przybyciu „mojej grupy”, ja także odebrałam identyfikator, puszkę, naklejki i ruszyliśmy do centrum. Okazało się, że nie było tam ani jednej żywej duszy, więc poszliśmy pod kościół. To tam stojąc ok. 30 min dostałam 132 zł. Po ok. godzince (mi wydawało się dużo dłużej) wróciliśmy do sztabu. Tu rozliczyłam się ze swojego zbierania. Pewnie chodziłabym dłużej, ale nie czułam się najlepiej, bolała mnie głowa…a w ogóle bardzo chciałam pomóc w sztabie. Jednak jak się okazało moje szczere i wielkie chęci nie wystarczyły 🙁

Pomyślałam, że w takim razie trzeba załatwić sobie ten (kolejny) identyfikator. Od „głowy sztabu” otrzymałam tylko: „Nie dostaniesz, bo będzie za dużo osób”. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam, a tłumaczeniem był właśnie brak miejsc… No cóż!!! Nie ukrywam, że było mi przykro. Naprawdę chciałam pomóc, a jedna osoba mniej, czy więcej moim zdaniem nie robi różnicy! Jedynie, co mogłam to porozmawiać sobie z innymi i napić się gorącej herbaty.

Kolejne, co chciałam zrobić, to jechać do Warszawy na światełko, lecz Tomek K. najpierw zbierał zapisy od osób ze sztabu i tych, co zna, a gdy ja mu powiedziałam, że także bym chciała, usłyszałam oschłe: „POCZEKAJ”…
Zaczęłam pomagać Karolinie liczyć pieniądze. Nie miała nic przeciwko temu, a nawet była za. Nagle podszedł hmm Tomek i oświadczył, że nie mogę tego robić bo… no oczywiście nie jestem w sztabie. Kolejny raz udałam się do Adama i tym razem wynegocjowałam identyfikator, lecz jeszcze usłyszałam, że jak przyjdzie druga zmiana to mam go zwrócić i mogę iść sobie do domu!

Niestety nie nacieszyłam się nim długo (ok. 20 min)… Nie trudno się domyśleć, że od Tomka także nie otrzymałam odpowiedzi odnośnie tej Warszawy, choć nawet przy mnie pytał się innych (wcale nie ze sztabu) czy chcą jechać. Stwierdziłam, że skoro mnie zbył, to nie będę za nim chodziła, więc zamiast jechać na Światełko, wzięłam trójkę młodszych harcerzy i bardzo zawiedziona, w złym humorze, z temperaturą wróciłam do domu. Do końca dnia nie chciałam nic słyszeć o WOŚP-ie i w dalszym ciągu nie chcę. Aż do przyszłego roku.

Jedyne, co wyniosłam z tego dnia, to to, że za rok, chcąc brać udział w Orkiestrze, co najmniej miesiąc wcześniej muszę się zorientować czy jest jakaś lista i się na nią wciągnąć. Szkoda tylko, że w tym roku o tym nie wiedziałam. Z drugiej strony osoba, która pierwszy raz bierze w tym udział – w moim przypadku tak jest, choć jak pamiętacie w tamtym roku także pisałam artykuł do „Przecieku” ale wtedy robiłam coś zupełnie innego – ma takie prawo. Co prawda potem traci, ale cóż z tego? No i nauczyłam się jeszcze, że należy mieć znajomości!!!

Mam nadzieję, że za rok będę miała lepsze zdanie po XIII już FINALE WOŚP. Nie chciałabym, aby ktoś miał do mnie pretensję po tym artykule – po prostu są to moje refleksje po tegorocznej Orkiestrze, może nie najlepsze, ale szczere! A ta cecha jest jedną z ważniejszych w naszym (i nie tylko) środowisku!

Patrycja