XI Finał WOŚP – okiem wolontariuszki

Każdy wie, co to był za dzień. Dzień Orkiestry. Najżyczliwszy ze wszystkich w roku. W tym dniu odczuwamy miłość do bliźniego, przyjaźń do wroga, a wszędzie gra muzyka.

Ten dzień przyszedł do nas wielkimi krokami, a my podążaliśmy za nim jak tylko potrafiliśmy.

Oto jak do niego doszło:

10 stycznia 2003, piątek
Trwają przygotowania w hufcu: malowanie, rozwieszanie, klejenie, „nocne najazdy”, itp. Oczywiście chodzi tu o robienie dekoracji, sklejanie puszek, rozklejanie plakatów gdzie popadnie i kiedy się da oraz robienie mnóstwa innych rzeczy.
Było to niezłe przygotowanie, aby zahartować ducha na Wielki Finał w niedzielę.

11 stycznia 2003, sobota
Lekka sielanka (jak dla mnie) bo w Hufcu przygotowania prowadzone były pełną parą. Wieczorem pojechałam odebrać identyfikator. Na koncert Grupy MoCarta rodzice nie chcieli mnie puścić bo za późno.

12 stycznia 2003, niedziela
Finał, mróz i śnieg. A miało być tak pięknie! I było, tylko że mokro, zimno i… pusto. Przez pogodę w Otwocku i Józkowie nie było żywej duszy na ulicy, jedynie Warszawa wydawała się przyjazna (jak nigdy!). Wszyscy chodzili z czerwonym serduchem przyklejonym gdzie tylko było to możliwe. Ci, co go nie mieli wypatrywali wolontariuszy, by nie wyróżniać się w tłumie ale przede wszystkim aby pomóc tworzyć jeden naród z wielkim sercem dla małych dzieci. Zbierałyśmy (ja i Kaśka Bulbridge) wszędzie gdzie byli ludzie nucąc piosenki, jedząc pożywną zupkę i pijąc zimną herbatę. Następnie naszym celem było zdać puszki i na koncert. W OKS’ ie huczało, dudniło, grała muzyka, trwały licytacje i zabawa. Mogłyśmy się poszaleć i pozbyć ostatnich sił. Zespoły grały dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ich występ zakończyło światełko do nieba, nieco spóźnione, ale fajerwerki były piękne.

Podsumowując:
Problemy – żadne! Humor – ogromny! Zabawa – na całego! Hasło dnia – będziemy grać do skończenia świata i o jeden dzień dłużej.

Agata Brzezińska
3 DHS „ZAWISZACY”