Kocham Cię, życie

Nie sądziłam, że pisanie o czymś tak banalnym jak życie, może być takie trudne. To może po kolei. Mam 18 lat. W kwietniu 2005 roku będę zdawać maturę. Mam 32 godziny lekcyjne w tygodniu. W poniedziałki i środy po południu mam angielski, we czwartki fakultety z polskiego i z historii, w soboty zbiórki i próby chóru. Czasem w niedzielę mam spotkania Rady Parafialnej. A co robię w nocy z piątku na sobotę? Uczę się szacunku do życia.

Do tej pory w otwockim Pogotowiu spędziłam 66 godzin. Miałam szczęście, bo ciągle przede mną jest to, czego obawiam się najbardziej: bezsilność, zwątpienie, obawa i to przykre pytanie: czy aby na pewno zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy? Myślę, że nic nie jest w stanie przygotować mnie do łez matki, która dowiaduje się, że, gdy przyjechaliśmy, by pomóc jej dziecku, to było już za późno… Obcowanie ze śmiercią uczy pokory wobec życia. Znany rockowy wokalista, mama kolegi, starsza pani z bloku obok –jeździłam do różnych ludzi.

Jest jednak coś, co ich łączy: chęć życia za wszelką cenę. Niektórzy mówią, że wobec tej Siły medycyna jest bezradna.

Chciałabym studiować medycynę, ale wiem, że nie dam rady – nauczyłam się mierzyć siły na zamiary. Co więc robię w Grupie Ratowniczej? Dla mnie jest to coś jak zbieranie znaczków, mówiąc prościej- hobby. A nawet nazwałabym to pasją. Dyżury są tym, na co czekam cały tydzień (albo dwa). Zawsze chce mi się śmiać jak w sobotę o 7.50 rano wchodzę do socjalnego na Pogotowiu i mówię : dzień dobry!, a wszyscy(no, dobrze może nie wszyscy, ale na pewno 75 % obecnych) zastanawiają się co u diabła zmusiło mnie do przyjścia na dyżur w dniu, który ustawowo jest dla mnie dniem wolnym od zajęć. Już nawet nic nie mówią (choć przyznaję, brakuje mi tego: ,,czy tobie nie chce się spać?”). Pewnie to dlatego, że jest nas tak dużo. Obstawiamy przynajmniej 30 dyżurów w miesiącu, więc jesteśmy tam dość często, a na pewno tak często jak pozwala nam na to szkoła, praca czy nasi kochani rodzice (tu pragnę pozdrowić moją wspaniałą mamę!).

HGR jest szczególną grupą ludzi. Łączy nas nie tylko to, że mamy 5 kompletów strojów ratowniczych, którymi musimy się dzielić (czasem jeden nosi 5 osób – oczywiście, nie w jednym czasie!). Mamy wspólny cel –chcemy ratować i być w tym najlepsi. Jesteśmy nawet chyba trochę ,,zboczeni” na tym punkcie, bo kiedy się spotykamy, zaczynamy rozmowę od tego, co ciekawego mieliśmy na ostatnim dyżurze. Ostatnio mi się poszczęściło- miałam 13 wyjazdów! To było coś niesamowitego. Już od samego: ,,R, macie wyjazd” podskakuje mi poziom adrenaliny. Nie wspominam nawet o tym ,jak jedziemy przez miasto ,,na bombach”! To po prostu trzeba przeżyć. A wiecie, kogo spotkałam podczas ostatniej akcji oddawania krwi w otwockim szpitalu? Jednego z ratowników z Pogotowia. To naprawdę wyjątkowi ludzie i pomimo drobnych nieporozumień świetnie się z nimi współpracuje.

Po woli będę kończyć. Jest już 18, a mnie czeka dziś noc pełna wrażeń – mam dyżur (od 20.00 do 8.00)!!! I jeszcze jedno: to nie prawda, że życie jest banalne (pierwsze zdanie mojego artykułu to podpucha)! Jest ono niezwykłą tajemnicą, jest darem, jest szczęściem, przygodą… I może być wszystkim tym, czym chcielibyśmy, by dla nas było. Dla mnie jest cudem! Kocham, cię, ŻYCIE!

PS. Mamo, wiem, że wolałabyś, żebym w soboty siedziała w domu i przygotowywała się do matury, ale to, co robię jest dla mnie naprawdę bardzo ważne. Ja ratuję ludzkie życie…

Guśka