O tym jak bałwana topili…

“(…) Był obyczaj, iż w Białą Niedzielę, w poście topili bałwana jeden ubrawszy snop konopi albo słomy w odzienie człowiecze, który wszystka wieś prowadziła, gdzie najbliżej było jakie jeziorko, albo kałuża tam zebrawszy z niego odzienie wrzucali do wody śpiewając “śmierć się wije u płotu, szukając kłopotu”… Potem czym prędzej od tego miejsca bieżali, który albo która wtenczas powaliła, albo powalił wróżbę mieli iż tego roku umrze. Zwali tego bałwana Marzanna (…)”.

Tak obchody związane z pożegnaniem zimy opisywał w XVI w. Joachim Bielski.

O zwyczaju wypędzania zimy pisał m.in. Historyk i kronikarz dziejów Polski Jan Długosz w XVI w. Nazywając ten zwyczaj “obyczajem starodawnym”, który “aż do czasu teraźniejszego wśród Polaków nie ustał”.

Marzanna stanowiła uosobienie zimy i śmierci. Wyprowadzenie jej poza granice wsi i utopienie lub spalenie było konieczne, aby przywołać wiosnę. Obrzędu dopełniano w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, zwaną Białą, Czarną albo Śmiertną.

Kościół przez wieki usiłował wytępić te jawne pogańskie obrzędy i surowo ich kiedyś zakazywał. W 1420 r. Biskup Andrzej Łaskarz zobowiązywał podległych mu duszpasterzy do energicznego zwalczania obrzędu Marzanny.

Pomimo tego zwyczaj przetrwał do dziś, choć zatracił się pierwotny, poważnie traktowany kiedyś sens magiczny. Zwyczaj przeszedł w ręce dzieci i młodzieży i stał się przede wszystkim zabawą. Nie zmieniła się natomiast zewnętrzna forma, która przechowała się od czasów starożytnych do dziś.

W niektórych rejonach Polski z obrzędem żegnania zimy związany był zwyczaj witania wiosny pod postacią Gaika – dużej gałęzi jodłowej, ozdobionej wstążkami.

Źródło: “Święta polskie”, Barbara Ogrodowska, Wydawnictwo Alfa,

Warszawa 2000