Rychu III – powrót do szkoły

To był dziwny dzień… Pan Kaktusiński z własnej woli zszedł piętro niżej, wyposażony w półlitrową butelkę, zadzwonił do drzwi sąsiada z tak szerokim uśmiechem, że aż migdałki było mu widać. – Witam, panie Uczepiński! Jak zdrowie, jak żona?
– Czego pan u licha… To z mety, czy prawdziwy Sobieski?
– Z mety, ale wyśmienity… No więc, ja do pana mam sprawę…
– Ależ zapraszam do środka. Marysiu, wyjmij kieliszeczki…

Treść rozmowy dwóch antagonistów jest bardzo istotna dla dalszego rozwoju wypadków, jednak nie odbija się znaczącym echem na wypadkach dzisiejszego odcinka. Dlaczego? Oto bowiem nadszedł styczeń – miesiąc, w którym, jak wiadomo przypada magiczny dzień…

– Co? Gdzie mam z tobą iść?! Do szkoły?! Mowy nie ma!!
– Ależ Rysiu…!
– Zapomnij. Mowy nie ma! Ale możemy pójść na jakąś inną imprezę – Boro z Przecinakiem zaczęli współpracę z jednym gościem, co ma dyskotekę w Całowaniu…
– Rysiek!!!!! Jak nie pójdziesz ze mną na studniówkę, to…. koniec z nami! I pójdę na policję i powiem, że jeździsz przez centrum Otwocka 180 na godzinę!!!!
– No dobra. Pójdę – odparł Rysio, dziwnie postawiony na nogi groźbą mandatu.

Po różnych komplikacjach, związanych ze zrzuceniem 4 kg przez Kaktusińską i namówieniu Rycha do założenia garnituru, nadszedł dzień studniówki. Kaktusińska latała jak kot z pęcherzem po mieszkaniu, ubrana w starą koszulkę i czerwone stringi, domagając się, aby jej brat natychmiast opuścił łazienkę i poszedł jej kupić czarne rajstopy – ten sam rozmiar, co poprzednio, ale nieco cieńsze. Sama Kaktusińska postanowiła się na chwilę odprężyć, zanim przystąpi do malowania paznokci. Wzięła swoją komórkę i wybrała numer Rysia. Niestety, ukochany nie odbierał. Oddzwonił 15 minut później i powiedział, że mu bardzo przykro, ale teraz załatwia pilne sprawy służbowe (w tle ktoś coś wrzeszczał) i nie może rozmawiać, a tak w ogóle, to może się odrobinkę spóźnić. („Czy musimy koniecznie tańczyć tego poloneza? Ewentualnie Przecinak po ciebie przyjedzie i on zatańczy. Kiedyś był niezły w polonezach, ale to było dawno, teraz woli BMW”). Załamana Kaktusińska postanowiła jednak pomalować pazury, poczekać trochę a potem jeszcze raz zadzwonić do Rycha i tym razem naprawdę zrobić mu awanturę.

Na szczęście Ryszarda – udało mu się wywiązać z zadań służbowych nieco wcześniej i mógł osobiście przyjechać po ukochaną. Zdążył nawet wcześniej umyć samochód. Przyjechali prawie punktualnie. Rysio zrobił się dziwnie nerwowy po przekroczeniu progu szkoły. Kaktusińska, nie zrażona niczym, z czarującym uśmiechem przedstawiała go wszystkim, którzy tylko chcieli i nie chcieli. Nawet sędziwej pani od chemii, która jakoś dziwnie na niego spoglądała… Ryszard spisywał się wspaniale. Poloneza zatańczył co prawda trochę sztywno, ale potem przeszedł samego siebie. Kaktusińska była zachwycona. I wszystko potoczyłoby się idealnie, gdyby nie nagłe pojawienie się matematyczki:
– Rysiek?!! Tu znowu tutaj? Przecież chyba dałam ci wyraźnie do zrozumienia w trzeciej klasie, że jeśli twoja noga jeszcze raz tutaj postanie, to zrobię wszystko, co w mojej mocy, żebyś nie zdał matury! – omiotła wiele znaczącym spojrzeniem i odeszła dumnym krokiem.
– Skarbie, o czym ona mówiła? Przecież ty zdałeś maturę 5 lat temu? Rysiu, prawda, że zdałeś…?
– No… e…. y… . Nie do końca.
– To nic, ze jesteś niewykształcony – i tak cię kocham. Ale mogłeś mi powiedzieć, że też chodziłeś do tej szkoły… Nie ważne, bawmy się!

Reszta studniówki przebiegła bez zarzutu. Co prawda pan od fizyki wymamrotał do Rysia coś o jakimś spalonym samochodzie a chłopak Doroty spoglądał na niego z jakimś dziwnym strachem, ale to detale. Jedynym mankamentem jest fakt, że Rychu tak się schlał, że nie był w stanie nawet trafić palcem w telefon, aby wezwać Przecinaka i Bora, którzy odwieźliby Kaktusińską do domu a jego wraz z samochodem odstawili do Teklina.

Tu tak autorka musi zakończyć swoja opowieść, ponieważ musi jeszcze raz pomalować paznokcie w związku ze swoją własna studniówką. Jednocześnie autorka chciałaby przypomnieć, że wszystkie zdarzenia i postaci są absolutnie fikcyjne i położyć tym samym kres złośliwym plotkom.

Ola Kasperska