Ryszard i Kaktusiński – pierwsze starcie

„Uh, co za dzień” – myślała Kaktusińska. „Przynajmniej Tomasz G już nie zadaje jej dziwnych pytań o plan pracy.” W ogóle jakiś taki miły się zrobił – powiedział, że już sam jej napisze… Ciekawe czemu? No i ten złośliwy kwatermistrz, który miał w zwyczaju dzwonić do niej o szóstej rano w sobotę i wzywać do magazynu na przerzucanie chlebaków ewentualnie namiotów z jednej sterty na drugą i z powrotem też jakoś ostatnio jakby o niej zapomniał. Gdy usiłowała w żartobliwy sposób poruszyć tę kwestię, mruknął coś, że teraz powinna poświęcić więcej czasu na pielęgnację swojego związku. Doradzono jej także, aby nie pielęgnowała go w promieniu 100 m. od hufca. Oni chyba faktycznie nie polubili Rysia…

Tak sobie stała Kaktusińska i kontemplowała rozwiązane sznurowadło, gotowa ukatrupić ukochanego, gdy tylko się pojawi, aż tu nagle na sygnale przejechały dwa radiowozy. Chwilę później na parking zajechało sześciometrowe BMW Ryszarda. Zrobiła nadąsaną minę, szczęśliwa, że może zrobić pierwszą w życiu prawdziwą awanturę. Jednak gdy ujrzała równie nadąsane oblicze Ryszarda, zdecydowała się jednak najpierw wsiąść do auta i dopiero potem powiedzieć Rysiowi, jak bardzo ją zdenerwował. Jednak Rychu chciał wiedzieć tylko jedna rzecz: czy przejeżdżała tędy policja i jeśli tak, to w która stronę. Wysłuchał odpowiedzi i odwiózł Kaktusińską do domu najbardziej okrężną drogą, jaką dziewczyna mogła sobie wyobrazić. Jednak ukochany rozwiał jej wątpliwości tłumacząc, że chciał być z nią dłużej. No i ma nie ważny dowód rejestracyjny i woli nie wpaść na policję, ale to sprawa absolutnie marginalna.

Pan Uczepiński właśnie montował swój najnowszy nabytek – kuloodporne lustro weneckie. Dzięki niemu nie będzie musiał na długie godziny przyjmować niezwykle niewygodnej pozycji aby obserwować klatkę schodową. Teraz będzie mógł trwać na posterunku w pozycji leżącej na kanapie. Nagle po schodach przeszła jego znienawidzona sąsiadka Kaktusińska w towarzystwie jakiegoś podejrzanego elementu…
– Cześć tato, cześć mamo! – krzyknęła Kaktusińska wchodząc do domu. Później nastąpiły oficjalne ceremonie przedstawiania Ryszarda a pani Kaktusińska podała obiad.
– A więc czym się pan zajmuje, panie Ryszardzie? – zapytał Kaktusiński
– E… no, tego ja… z kolegami mamy taką firme.
– A w jakiej branży?
– No… kredyty, pożyczki… obsługa dłużników.
– Jest pan komornikiem?
– No, yyy… kim?
– Komornikiem.
– Nie, mam mieszkanie na Geislera i dom w Teklinie.
– Ach tak… Co oni tam znowu brzęczą w tej telewizji? Nie o Otwocku czasem?
– … około 19.00 w Otwocku zastrzelono właściciela sklepu zoologicznego, podejrzanego o kontakty z mafią… Sprawca pozostaje nie znany.
– Rysiu, przecież to się stało tuż przed tym, jak po mnie przyjechałeś! Przecież ja byłam sam na tym parkingu gdy po mieście szalał morderca!!!
– E…

Dalsza część wizyty przebiegła bez zakłóceń. Państwo Kaktusińscy pożegnali Ryszarda, doradzając ostrożną jazdę ze względu na opady śniegu. Pani Kaktusińska była zachwycona swoim potencjalnym zięciem. Pan Kaktusiński także musiał uznać jego nienaganne zachowanie, ale coś mu nie pasowało. Postanowił zejść do sąsiada i za cenę tygodniowego nieotwierania szafek w kuchni, na których skrzypienie sąsiad był bardzo wyczulony, wyciągnąć od Uczepińskeigo protokół z obserwacji klatki schodowej z ostatnich dwóch godzin.