Welcome na Cyprze

[Afrodyta]

Są dwa rodzaje wyjazdówTA: dobrze przygotowane i zapięte na ostatni guzik oraz takie, na które decydujemy się w ostatniej chwili, trochę przypadkowo, w pośpiechu, w ostatniej minucie. Jeżeli chlebo(praco)dawca wysyła nas nagle na przymusowy urlop „w środku zimy”, to nie ma czasu na długie przygotowania. Mogliśmy pozwolić sobie na komfort skorzystania z oferty LAST MINUTE jednego z biur podróży. Wybór padł na Cypr – termin pokrywał się mniej więcej z terminem urlopu. Jeszcze tylko negocjacje z Moniki koleżanką z pracy, żeby zgodziła się pobyć sama na dyżurze przez jeden dzień i moim szefem, żebym mógł wydłużyć sobie urlop o jeden dzień i można się pakować. Sprawdziliśmy w internecie, że nie musimy zabierać nic szczególnego. Ubrania na wiosenno – letnią pogodę, przewodnik, okulary słoneczne (mimo wszystko), trochę pieniędzy na pocztówki do znajomych i punktualnie o 6.00 rano byliśmy na lotnisku.

TRZY GODZINY OD RAJU

Boening 737 potrzebuje trzech godzin by lecąc na wysokości 10.000 m nad ziemią z prędkością 800 km/h wylądować w końcu na miejscu. Cypryjskie linie lotnicze „White Eagle Avolation” zaskoczyły nas miło polską obsługą. Znacznie to ułatwiało podróżnym wybór między kawą i herbatą oraz zakupy w sklepie wolnocłowym na pokładzie samolotu.

Na lotnisku Cypr zaskoczył nas wysoką temperaturą i szybko opalającym słońcem.

Spotkaliśmy się tam z przewodniczką, która w drodze do hotelu powiedziała nam najpotrzebniejsze do spędzenia tygodnia urlopu rzeczy: godziny otwarcia sklepów i urzędów, lokalne zwyczaje, zasady pobytu, cena znaczka pocztowego do Polski.

W hotelu od kolejnej przewodniczki usłyszeliśmy szczegóły: mocna waluta, wysokie ceny, atrakcje wokół naszego miasta, propozycja wycieczki do rezerwatu żółwi. Bezcenna była informacja, że Cypryjscy kierowcy autobusów nie uważają za niezbędne dokładnie trzymać się rozkładów jazdy. Trzeba być na miejscu co najmniej na kwadrans przed planowanym odjazdem (wiedząc to przyszliśmy kiedyś na przystanek 30 min. wcześniej i odjechaliśmy już po 5 min.

PAPHOS – STAROŻYTNA STOLICA

Miejscem wypadowym było dla nas miasteczko Paphos. Miasteczko reklamowane jest jako najładniejszy region na Cyprze. Położone jest w zachodniej części wyspy, na wybrzeżu Morza Śródziemnego, nieopodal miejsca, w którym narodziła się z piany morskiej Afrodyta, bogini miłości i piękności oraz patronka wyspy.

Ze względu na przeszłość historyczną tego miasta (Paphos w starożytności był stolicą Cypru) cały teren jest jakby otwartym muzeum wpisanym przez UNESCO na listę światowych zabytków. W okolicy spotkać można się z miejscami historycznymi, malowniczymi krajobrazami i oryginalną bujną roślinnością śródziemnomorską: hibiskusy rosnące jako żywopłot, cyklameny (narodowa cypryjska roślina), frezje, gerbery, opuncje (ogromne i bez kolców), drzewa cytrusowe (bardzo mocno pachnące, albo już z owocami – niekoniecznie słodkimi), granaty, drzewa chlebowe, figowe, agawy (kwitnące), juki (kwitnące), żółte kobierce szczawika zajęczego i niebieskie, niziutkie irysy, palmy (takie jak w gabinecie dyrektora) oraz nasze rodzime bratki i nagietki. Jeżeli do tego dodamy przyjemny o tej porze klimat dostaniemy w wyniku prawdziwy raj na ziemi.

KALI MERA! HELLO!

Jadąc na Cypr przygotowaliśmy się na poznawanie języka Greckiego, jakim posługuje się tamtejsza (mieszkająca na południu Cypru) ludność. Okazało się to sztuką dla sztuki. Prawie wszyscy ludzie znają tam angielski i właściwie to on jest tam językiem urzędowym. A już na pewno językiem turystów. Jedynymi ludźmi, którzy nie władali tym językiem była grupka Niemieckich turystów i… Rosjanka, która tu przyjechała za chlebem.

Próby mówienia po grecku, np. do kelnera kończyły się miłych uśmiechem i odpowiedzią po angielsku. Dla tych miłych uśmiechów uczyliśmy się jednak dalej. Doszliśmy do takiej wprawy, że jedną kartkę do znajomych napisaliśmy w języku Homera. No, może nie tak do końca…

[w antycznym teatrze]

HISTORIA

„(…) Dzieje tej wyspy mogą przyprawić o ból głowy. Już sama tego świadomość burzy mój spokój(…)” pisał niegdyś Robert Byron w swej powieści Road to Oxiana.

To prawda, z każdym niemal krokiem przenosimy się do innego stulecia, innej kultury…

Długie i burzliwe dzieje Cypru były ściśle uzależnione od położenia wyspy na trasie szlaków wiodących do krajów bliskowschodnich. Ze względu na geograficzne i strategiczne położenie wyspy osadnictwo rozwijało się już w starożytności. Najwcześniej skolonizowali Cypr Fenicjanie, następnie Grecy, Asyryjczycy, Egipcjanie, Persowie i Rzymianie.

Po podziale Cesarstwa Rzymskiego kraj stał się kolonią bizantyjską, a w czasie wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej (od 1192) – samodzielnym państwem krzyżowców. W późniejszych czasach Cyprem władali Wenecjanie (1489-1570), Turcy (od 1571 aż do XIX w.) i Brytyjczycy (1925 – 1961). Wojskowy zamach stanu w 1974 rozpoczął nową falę krwawych walk narodowościowych między Cypryjczykami greckimi i tureckimi. Interwencja tureckich sił zbrojnych w północnej części Cypru doprowadziła do podziału wyspy na część północno-turecką i południowo-grecką. Granica przebiega m.in. przez stolicę kraju – Nikozję (Lefkozję). Granica nazywana jest „Zieloną Linią”. W takim kolorze została wytyczona po raz pierwszy na mapie i tak już zostało. Nie prezentuje się zbyt okazale. Granica to faktycznie stare mury, budynki, budy, czy wręcz dawne barykady z beczek na paliwo, starych mebli i różnych rupieci.

Tym, którzy byli w Berlinie w czasach kiedy stał tam jeszcze mur berliński stolica Cypru musi przypominać stary, podzielony Berlin.

PODRÓŻOWANIE

Na Cypr pojechaliśmy dla klimatu i zabytków. Po lekturze przewodnika obiecywaliśmy sobie dużo zobaczyć na miejscu.

Cypr jest mała wyspą, zbliżoną rozmiarem do województwa mazowieckiego. Dzięki temu w atrakcyjne rejony na całej wyspie można wybrać się nawet samemu, korzystając z autobusów międzymiastowych. Równie popularnym sposobem na podróżowanie jest wynajęcie samochodu na kilka dni. Na taki wybór liczą właściciele licznych wypożyczalni samochodów osobowych lub jeep’ów. Można też skorzystać z jakiegoś lokalnego biura podróży, które za stosunkowo niewielkie pieniądze zabierze nas na całodniową wycieczkę do jakiejś atrakcji turystycznej wyspy. Najlepiej chyba podróżować autobusem. Narażeni jesteśmy co prawda na konieczność dostosowania się do rozkładu jazdy i nie jest to środek lokomocji tak wygodny jak samochód, ale kontakt z Cypryjczykami powinien nam te minusy zrekompensować.

W sytuacji awaryjnej można poprosić o podwózkę turystów, którzy obejrzeli ten sam co my zabytek i właśnie wracają do hotelu. Centrów turystycznych na Cyprze jest tylko kilka – po chwili pytania trafimy na właściwych turystów (czyli takich, którzy jadą akurat do Paphos).

ZWIEDZANIE

Jak już nam uda się trafić na nasz autobus i będziemy na przystanku dostatecznie wcześniej prawdopodobnie trafimy do szukanego miejsca.


[ślady po Świętym Pawle]

Przygotujmy się na niemiłą niespodziankę na miejscu. Nawet najważniejsze zabytki na Cyprze nie są opisane. Nie znajdziemy planu zwiedzania, informacji historycznych. Czasami spotkać można tabliczkę: „Bazylika”. I to wszystko. Z nieznanych nam powodów Cypryjczycy nie uznali za stosowne poinformować turysty o szczegółach, na które trzeba zwrócić uwagę, żeby poczuć klimat miejsca, którego dotyka się stopami. Prawie każde miejsce to atrakcja na skalę światową. Zabytki z czasów starożytnych, z początku chrześcijaństwa i nowsze poznajemy tylko z przezornie kupionego w Polsce przewodnika. Czyli bez niego nie da rady. Można ew. podłączyć się pod jakąś wycieczkę i posłuchać opowieści przewodnika. Najlepiej połączyć jedno z drugim. Polecamy też odwiedzić na początku pobytu centrum turystyczne na ulicy Lidras w Nikozji. Dostać tam można mapy, prze-wodniki i szczegóło-we infor-macje. Z racji mnóstwa małych sklepików ulica Lidras skojarzyła się nam z warszawską Chmielną. Nasza

Chmielna nie jest w połowie zamknięta posterunkiem wojskowym w miejscu dawnej barykady z czasów ostatniej wojny grecko – tureckiej. Po drugiej stronie posterunku jest już Turcja… A w oddali na wzgórzu widać flagę turecką. Jest ona ułożona z białych i czerwonych kamieni. Pilnuje jej turecka wioska, a zarabiają na niej greccy Cypryjczycy: na 11. piętrze domu handlowego przy ul. Lidras zorganizowano punkt widokowy (cena biletu 1 funt cypryjski – ok. 7 zł) z lornetkami, projekcją audio (można sobie na pokrętełku wybrać język – polskiego nie ma, rosyjski jest) i tanimi pocztówkami.

[pozostałości antycznego miasta]

PAPHOS I AFRODYTA

W Paphos obserwuje się największy na wyspie kult Afrodyty. W pobliżu, w PETRA TOU ROMIOU jest miejsce jej narodzin, na półwyspie Akamas znajdują się łaźnie Afrodyty, a obok miasta Paphos łaźnie Adonisa – najsłynniejszego kochanka bogini.

Z Paphos związany jest również mit o Pigmalionie. Był to król Cypru, który zamiast państwem zajmował się rzeźbieniem.

Pewnego razu wyrzeźbił tak piękny posąg kobiety, że aż sam się w nim zakochał. Targany miłością całe dnie wysiadywał u stóp nieruchomej ukochanej, aż pewnego dnia bogini Afrodyta widząc jego ogromną miłość i cierpienie, tchnęła w posąg życie.

Kobieta powstała z posągu, nazwana Galateą, została wkrótce królową Cypru i matką założyciela miasta Paphosa. Jej imię do teraz nadaje się dziewczynkom z okręgu Paphos.

Gdzie ten Cypr leży? – zastanawialiśmy się na kilka dni przed wyjazdem. Dziś wiemy już dużo więcej o wyspie Afrodyty. Podróże rzeczywiście kształcą. Taki mały banał na koniec. Banany cypryjskie też są małe.

Monika i Mirek