Wszystkich Świętych – refleksje

Kult zmarłych znany jest już od najdawniejszych czasów. Zaduszkowe zwyczaje spotykane są w różnych religiach w postaci licznych ceremoniałów – najczęściej pozostawiania pokarmów na grobach. Zwyczajom tym towarzyszył zawsze bogaty rytuał zarówno kanoniczny, jak i pozakościelny.

Wierzymy w „obcowanie świętych” czyli możliwość naszego wzajemnego wpływania na swoje losy (my na zbawienie zmarłych, zmarli na nasze ziemskie życie)

MY DLA ZMARŁYCH
Pamięć o zmarłych wyraża się to przede wszystkim w modlitwie za ich dusze. Modlimy się za zmarłych, ponieważ nie możemy być pewni, czy zostali już zbawieni czy też czekają wciąż na naszą modlitwę w czyśćcu. Wspólnota Kościoła nie ogranicza się do żyjących, ale obejmuje też zmarłych. Obowiązkiem każdego członka wspólnoty jest dbanie o pozostałych. Wierzymy, że nasze ziemskie życie jest jedynie wstępem do tego, co czeka nas po śmierci. O ile żyjący mogą jeszcze wpływać na to, jak zostaną po śmierci osądzenie, o tyle zmarli nie mają już takiej szansy. Mamy ją my – żyjący, poprzez modlitwę za ich dusze „w czyśćcu cierpiące”. Stąd właśnie wynika nasz obowiązek modlenia się za ich „wieczny odpoczynek”.

Kościół naucza, że najskuteczniejszym sposobem modlitwy jest ofiarowanie za dusze zmarłych Mszy Świętych. Najpopularniejszą natomiast metodą, kojarzącą się ze Świętem Wszystkich Świętych jest odwiedzanie grobów, składanie na nich kwiatów i zapalanie zniczy.
Zasadniczo odbywa się to przez cały rok, ale początek listopada jest czasem, kiedy prawie każdy grób jest odwiedzany (w tym roku na cmentarzu w Józefowie znalazłem tylko jeden, na którym nie było znicza 1 XI). Niektórzy pamiętają o modlitwie na grobach. Przeważnie nie przywiązujemy do niej dużej wagi, a gdybyśmy byli świadomi jej wagi, to zapewne spędzalibyśmy na cmentarzu kilka godzin dziennie na żarliwej modlitwie. Ale że nie bardzo nam się chce zagłębić w istotę naszej łączności ze zmarłymi, i to co możemy dla nich jeszcze zrobić poza ufundowaniem pomnika i kwiatów kilka razy w roku, to nie bardzo się na niej koncentrujemy. Przeważnie te święta są dla nas okazją do przedłużenia sobie weekendu, wyjazdu na klika dni, spotkania dalszej rodziny i pochwalenia się nowymi zakupami.
Dla coraz większego kręgu osób te święta są też okazją do zarobienia pieniędzy.
Nie mam nic przeciwko rodzinnym spotkaniom i zarabianiu pieniędzy, ale na wszystko jest miejsce i czas. Coraz bardziej kolorowe i pachnące pieczonymi kiełbaskami stragany przed cmentarzami nie nastrajają do modlitwy i zadumy.

Często nie uświadamiamy sobie, że te materialne oznaki pamięci (pomniki, znicze, kwiaty) nie powinny być wszystkim, co ofiarujemy zmarłym, ale powinny być tylko znakiem naszej modlitewnej łączności ze świętymi w niebie i zmarłymi w czyśćcu, która powinna wyrażać się w ofiarowaniu z miłości naszych modlitw, odpustów, uczynków miłosierdzia, wszelkich naszych zasług, a szczególnie ofiarowanie za nich Mszy Świętej.

ZMARLI DLA NAS
Zwykle nie zdajemy sobie sprawa z roli, jaką mogą odegrać w naszym życiu święci.
Powinni być dla nas wzorem do naśladowania w ziemskiej drodze do Chrystusa. Po to, żeby tą drogę ułatwić Kościół przez ostatnie ćwierć wieku – za przyczyną Jana Pawła II – wyniósł na ołtarze wiele nowych osób. Wybierając wśród wielu dróg łatwiej znaleźć nam ten szlak, który jest dla nas najodpowiedniejszy. Po to m.in. każdy z nowych osób wyniesionych na ołtarze zostaje patronem pewnej grupy ludzi, której to grupie jest postawiony jako wzór.

Najbliższymi nam są: św. Jerzy (patron skautów), bł. Wincenty Frelichowski (patron polskich harcerzy), św. Stanisław Kostka (patron polskiej młodzieży).
Poza tym, że mogą być oni dla nas wzorem do naśladowania w czasie ziemskiej części naszego życia, to mogą być dla nas pośrednikami w modlitwach do Boga. Rzecznikami naszej sprawy, jaką chcemy Bogu przedstawić i o jaka chcemy poprosić.
Oznacza to, że modlitwa za przyczyną jednego ze świętych jest bardziej skuteczna od modlitwy bezpośrednio do Boga. Należy tylko pamiętać, że nie modlimy się np. do św. Antoniego, tylko do Boga, za pośrednictwem św. Antoniego.

Święci pragną wstawiać się za nami i chcą naszej świętości. Chcą nam w tym pomagać, ale żeby było to możliwe musimy się do nich o taką pomoc zwracać i musimy się otwierać na ich wpływ.
Tak jak w starym dowcipie, w którym Bóg mówi do człowieka, który od dłuższego czasu modli się o wygraną na loterii: „Człowieku, daj mi w końcu szansę. Kup los”.

Bezmyślne naśladowanie obcych nam tradycji zawitało w tym roku na nasz józefowski cmentarz, na którym to przy jednym z grobów w roli dekoracji użyto wyciętych dyń rodem z Hellowen. Być może nie powinienem oceniać osoby, która je przyniosła, raczej nie zastanawiała się nad bardzo różnym rodowodem chrześcijańskiego święta „Wszystkich Świętych” i staropogańskiego święta Helloween.

A Ty? Jak przeżyłeś te święta? Jaka jest Twoja wiara i praktyka łączności modlitewnej ze świętymi i zmarłymi?
MG