Behawior typowego „Homo Scautusa”

Sensacja na skalę hufcową!!! Po długich latach żmudnych badań i wytężonej pracy naukowców udało się poznać i wyodrębnić nowy gatunek zwierzęcia należącego niewątpliwie do człowiekowatych – Homo scautus. Przedstawiciele tego gatunku, z racji przynależności do tej samej rodziny, co zwykli ludzie, są do nich rażąco podobni z wyglądu i dlatego tak łatwo jest im ukrywać się w tłumie.

Jak wygląda typowy przedstawiciel gatunku Homo scautus? Na to pytanie trudno jest dać jednoznaczną odpowiedź, gdyż praktycznie każdy jest wyjątkowy, każdy jest inny. Jest to inność w dosłownym tego słowa znaczeniu. Społeczeństwo bardzo różnie „widzi” harcerzy. Dla jednych są oni „młodym wojskiem”, harcerzykami w krótkich spodenkach, niektórzy mają ich za komunistów, inni w końcu mówią: ”ja was lubię, bo nie jesteście ci kościelni…”. Niewątpliwie wszyscy oni mają rację i jednocześnie wszyscy się mylą, gdyż nie można harcerzy traktować tak samo. Mimo wszystko mundur harcerski nadal wzbudza, jeśli nie sympatię, to przynajmniej zaufanie, jest to niewątpliwie zasługa naszej przeszłości, dla jednych chlubnej, dla innych nie, lecz przecież ludzie nie postrzegają harcerzy tylko przez pryzmat historii, wielką wagę ma obraz dzisiejszych młodych ludzi z naszego hufca. Jest on jednak cokolwiek „dziwny”.

Postaram się przedstawić obraz typowego Homo scautusa w jego środowisku naturalnym, czyli na rajdach. Zainteresowania harcerzy mogłyby niejednego zwykłego Homo sapiens przyprawić o ból głowy. Przecież tylko harcerze mogą być na tyle „głupi”, aby płacąc dziewięć złotych, łazić po lesie z plecakami przez noc i następny dzień, później dostać dziwną ciecz na obiad i być z tego zadowolonym (no, może to zbyt wielkie słowo, przynajmniej nie skrzywdzili organizatorów). Nikt normalny przecież by się na to nie zgodził, nikt oprócz harcerzy. Tylko tutaj mogą się spotkać osoby o zdecydowanie odmiennych poglądach na świat i religię, a pomimo to doskonale się ze sobą bawić. Przykłady tego mamy na rajdach, czy też na imprezach organizowanych przez drużyny w hufcu. Tam następuje pełna integracja.

Właśnie na rajdach jest okazja do zaobserwowania „dziwnych” cech typowego Homo scautusa. Pierwszą jest chorobliwa wręcz niechęć do wczesnego wstawania wśród uczestników (przecież jest dziewiąta rano, to środek nocy, dajcie spać). Z kolei komenda rajdu ma sadystyczną przyjemność wpuszczając na salę oboźnego, który drze się niemiłosiernie budząc wszystkich ze słodkiego snu (apel poranny- czas pięć minut!!). Inną cechą jest stosunek do higieny (a dajcie wy mi święty spokój, najlepiej to się odwalcie). Typowy harcerz stara się z rana omijać łazienkę szerokim łukiem (umyję się wieczorem), podobna sytuacja jest wieczorem (na szczęście mycie nie jest obowiązkowe!). po tym jak takiemu osobnikowi uda się już rano wygrzebać z ciepłego śpiwora, przy okazji budząc sąsiadów (ja nie śpię, to oni też nie będą!), oraz szczęśliwie ominąć niewątpliwą przyjemność???? porannego mycia, patrzy na zegarek i załamuje się (nie śpię już od dziesięciu minut i jeszcze nie jadłem śniadania!!). To jest kolejna z cech Homo scautusa (dobry harcerz jest zawsze głodny!). Gdy już wybrani na ochotnika (ty, ty i jeszcze ty) przygotują śniadanie to żadna siła nie jest w stanie go od niego oderwać, nie odejdzie dopóki coś jeszcze zostało. Typowy Homo scautus nie jest zanadto wybredny jeśli chodzi o spożywane posiłki (harcerz nie świnia, zje wszystko) i po prostu je wszystko, co nie ucieka ze stołu.

Gdy już wszyscy zjedzą i najchętniej położyliby się gdzieś na parę godzin, to sadystyczny oboźny wpada i z uśmiechem na ustach wyrzuca wszystkich na apel. Właściwie to nikt nie wie po co, przecież i tak na każdym apelu jest to samo. Przyczyna tego jest prosta: komanda chce się poczuć ważna (niech każdy wie, że to ja jestem komendantem, na innym rajdzie pewnie już mi nie dadzą), a oboźny chce sobie pokrzyczeć i również zaznaczyć, że jest ważny (a co mi szkodzi, pokażę im wszystkim, później będę mógł się chwalić kolegom). Najgorzej ma typowy Homo scautus, który jest zmuszany do wykonywania wszystkich komend, które uda się przypomnieć oboźnemu (przeważnie są to baczność i spocznij, bo najkrótsze i najłatwiej zapamiętać). Naprawdę dziwnym zwyczajem jest raport drużynowych, (bo niby po co muszą się przedstawiać i meldować z jakiej są drużyny, przecież i tak wszyscy się doskonale znają). Najciekawsze jest to, że i tak z tego apelu nic nie wynika i harcerze nic się nie dowiadują o rajdzie, gdyż wszystkie informacje są podawane na odprawie drużynowych.

Po tych wszystkich porannych przyjemnościach, gdy drużynowy pójdzie już na odprawę, typowy Homo scautus szuka sobie miejsca na odpoczynek ( oczywiście zaczyna robić się głodny). Gdy w końcu mu się to uda zaraz wpada drużynowy, nie wiadomo czemu niezwykle z siebie zadowolony, ponieważ udało mu się załatwić, że właśnie jego drużyna wychodzi pierwsza na trasę. Najczęściej wiąże się to z tym, że wyjście jest za dziesięć minut i za pięć trzeba być gotowym (ja to mam szczęście, z takim drużynowym to nie zginę, zawsze dba o mnie). Typowy Homo scautus niczego się nie boi (no, przynajmniej tego nie okazuje) i dzielnie wychodzi na trasę, nie ważna jest jej długość (co za kretyn zrobił taką długą trasę!!! Ja chcę do domu!)

Cała idea trasy ogranicza się do przeniesienia plecaków z jednej wioski do drugiej (jakby nie mogli załatwić transportu—szkoda im pieniędzy, zarobią sobie na moim wpisowym, zapamiętam im to). Podczas niesienia plecaków czasami wpadają do znajomych, którzy stoją na punktach (przeważnie w zupełnie innych miejscach niż to jest na mapie). Tam można zaobserwować kolejną z cech harcerza—ogromne lenistwo (to wy coś wymyślcie, ja sobie poleżę). Najciekawsze jest to, że to co wykona się na punkcie nie odgrywa żadnej roli przy ocenianiu patrolu (przecież wszyscy się znają, a punktowi cieszą się, że ktoś ich znalazł).

Gdy drużynowy uzna wreszcie, że dość już siedzenia na tym punkcie (przecież na drugim też są znajomi), dzielny Homo scautus zmuszany jest do dalszej wędrówki. Naprawdę rzadko się zdarza dotrzeć na punkt najkrótszą drogą, przeważnie uda się znakomicie wydłużyć krótką trasę. Kolejną cechą typowego Homo scautusa jest ciekawość (ile jeszcze do tego punktu, ja już nie mogę?!). Odpowiedzi drużynowego nigdy nie można brać dosłownie (przeważnie sam nie ma pojęcia, gdzie jest). Najczęstsze odpowiedzi w takim wypadku to: „jeszcze kawałek”, „już niedaleko” albo „to już blisko”. Informacje te bardzo trudno przeliczyć na kilometry, trzeba przy tym brać poprawkę na płeć i wiek drużynowego. „Jeszcze kawałek” może wówczas oznaczać od 0,5 kilometra do 5 kilometrów. Znacznie gorzej jest z odpowiedzią „to już blisko”, tutaj w zależności od tego, czy mamy do czynienia z druhem, czy z druhną – oznaczać to może od 5 kilometrów do nieskończoności, gdyż idziemy w złym kierunku.

Gdy już podstawowy cel trasy został wykonany (plecaki zostały przeniesione) niekiedy jest czas wolny. Niestety rzadko się to zdarza, gdyż komenda rajdu chce typowego Homo scautusa na siłę uszczęśliwić i stara się mu zapełnić maksymalnie czas (czyż to nie jest wspaniałe? Tak o mnie dbają, no po prostu super!). Przeważnie wieczorem w planie jest ognisko. Dla typowego Homo scautusa jest to niezwykle ważna część rajdu. Pierwszym elementem na takim ognisku jest prezentacja drużyny (jakby ktoś nas nie znał). Ogranicza się to do tego, że drużynowy oraz kilka osób z drużyny (przeważnie wyznaczeni na ochotnika), niemiłosiernie męcząc gitarę zaśpiewają jakąś piosenkę (zazwyczaj jest to ta sama piosenka na każdym ognisku i każdy ma jej serdecznie dość). Gorzej gdy drużynowy jest ambitny i chce uszczęśliwić wszystkich obecnych jakimś nowym pląsem, którego nauczył się na innym rajdzie. Typowy Homo scautus jest wtedy w euforii (no nie, tylko nie pląsy, nie chcę wstawać!!!!), lecz lepiej nie podpadać drużynowemu i wszyscy udają, że się świetnie bawią (starczy już tego, usiądźmy w końcu!!!!).

Po ognisku czasami jest czas na zjedzenie kolacji, tutaj również metoda ochotników sprawdza się znakomicie (znajdź sobie jeszcze kogoś i robicie kolację!). Podczas posiłku morale typowego Homo scautusa gwałtownie rośnie i utrzymuje się przez pewien czas na wysokim poziomie. Właśnie ten czas bezwzględnie wykorzystuje komenda i ogłasza śpiewanki. Oczywiście wszystko dla chętnych (no, no, już ja ich znam, spróbuj się nie zjawić i drużyna ma minus).

Aby śpiewanki były udane, na sali powinna się znajdować przynajmniej jedna gitara, i przynajmniej jedna osoba, która wie co z nią robić. Ten warunek jest dość łatwy do zrealizowania i grajków znajduje się zwykle kilku (kto powiedział, że trzeba grać ładnie?). Jak już wspomniano niezbędny jest tu przyrząd do wydawania dźwięku, jakim jest gitara. Gitara jest ulubionym instrumentem muzycznym typowego Homo scautusa, jest ona uruchamiana przy pomocy palców. Dzięki akompaniamentowi gitary, zwykły tekst, obojętnie jakiej treści, liczy się już jako piosenka. Najciekawsze jest to, że właściwie na każdych śpiewankach są ciągle te same piosenki i każdy ma ich serdecznie dość ( niestety, bardzo trudno wytłumaczyć to grajkom!).

Śpiewanki są niezwykle potrzebną imprezą dla typowego Homo scautusa. Jest to okazja do przekonania się kto z kim usiadł, kto z kim nie usiadł, kto z kim w czasie śpiewanek się ulotnił, kto z kim wcale się nie zjawił. Te informacje są pilnie notowane przez typowego Homo scautusa, później zaś zostaną odpowiednio wykorzystane w rozmowach (-No mówię ci, on ją obejmował, widziałem to. -A tam obejmował, tamci później położyli się razem. –Serio? –No pewnie sam widziałem.). Typowy Homo scautus może być pewien, że wszystko co zrobi będzie wykorzystane przeciwko niemu przez innego Homo scautusa, oczywiście w najmniej korzystnym momencie. Później powstają dziwne plotki (tak, to naprawdę bardzo fajny chłopak, tylko szkoda, że…..). Gdy już główny cel śpiewanek zostanie osiągnięty (wszyscy już się napatrzą i zapamiętają), typowy Homo scautus udaje się wreszcie na spoczynek (oczywiście już jest głodny). Niestety nie ma łatwo, często ktoś zostaje na śpiewankach i stosuje podstawową zasadę: „Ja nie śpię, to inni też nie będą”. Po tym czasie śpiewanki przeradzają się w solowe popisy (nie)wątpliwych artystów, którzy nie zważają na godzinę uszczęśliwiają wszystkich swoimi niezaprzeczalnymi talentami wokalnymi. Są przy tym bardzo zawzięci i nie zważają na pełne zachwytu okrzyki z sali („zabijcie go”, „zamknij się wreszcie, ja chcę spać”, „zróbcie mu krzywdę”, „wracaj do swojego Sławna”).

Tak mniej więcej wygląda behawior typowego Homo scautusa w jego środowisku naturalnym, czyli na rajdach. Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle przeczyta, oczywiście oprócz cenzora, który na pewno dużo wytnie (to jest zamach na wolność prasy, będę krzyczał !!!). Jak mnie dopuszczą, to może będzie ciąg dalszy.

Bochenek

Harcerska Służba Informacyjna Hufca Koszalin