Instrukcja użytkowania zastępu harcerzy starszych

Zastęp to nic innego jak grupa ludzi spotykających się co jakiś czas w konkretnym celu, należących do jednej drużyny, wspólnie wykonujących określone zadania… A jak współpracować bez wzajemnego kontaktu i zrozumienia?

Kontakt
Ano nijak. Dlatego oprócz spotkań na zbiórkach dobrze byłoby, gdyby członkowie zastępu spotykali się też na stopie prywatnej. Kino? Spacer? Wieczór filmowy? Nieważne… Wspólnie spędzony czas – to jest naprawdę ważne!


Głowa rodziny
Czymże byłaby jednak najbardziej nawet zgrana grupa młodzieży bez osoby, która by nią kierowała i zbierała do kupy całą pracę? Nie zastępem. Wybór dobrego zastępowego i – przede wszystkim – pomoc kadry drużyny, która owego zastępowego wesprze w trudnych chwilach oraz odpowiednio pokieruje jego krokami są więc sprawami priorytetowymi.


To „coś”
„Coś”, co wyróżnia dany zastęp spośród reszty drużyny. „Coś”, do czego dostęp mają tylko jego członkowie. „Coś”, dzięki czemu mogą bardziej się zintegrować. Co „to” takiego? Właściwie nic odkrywczego. Nazwa zastępu, znak wyszyty na mundurze, okrzyk, kronika… Pomysłów jest wiele. Ale „to” musi być naprawdę jedyne w swoim rodzaju.


Zaangażowanie
Weźmy sobie pierwszy z brzegu przykład. Ot, powiedzmy, sześcioosobowy zastęp, a na zbiórkach, czy różnorakiej maści wyjściach pojawiają się 2 osoby… Tak być nie może. Decydując się na przynależność do drużyny włóżmy w trochę serca i wysiłku, aby ten raz w tygodniu ruszyć się z domu. To w końcu niezbyt wiele, a efekty w postaci integracji mówią same za siebie. 🙂


Kompromis
To już nie sielanka w DH, gdzie po prostu poddawaliśmy się decyzjom rady drużyny. Tu, w drużynie starszoharcerskiej, a szczególnie w zastępie mamy głos, a co za tym idzie stajemy się coraz bardziej samodzielni i (czasami) odpowiedzialni. Wyrywamy się spod opiekuńczych skrzydeł drużynowych, żeby wszystko robić… po swojemu? Nie do końca. Żeby po konsultacji z resztą zastępu i dojściu do porozumienia zrobić coś, czego chcą wszyscy. Zdolność dochodzenia do kompromisu to, oczywiście, sprawa prywatna, ale też niezastąpiona i ogromnie przydatna w pracy z resztą zastępu.


Cierpliwość, czyli chwila samokrytyki
My – harcerze starsi. Grupa trudna do rozpracowania i wymagająca anielskiej wprost cierpliwości. Dlaczegóż to? Bo ni to harcerze, ni to wędrownicy. Przeważnie zachowują się jak ci pierwsi, a żądają praw drugich. Nie do końca wiedzą co chcą robić, próbują wszystkiego po kolei (tu więc przydaje się ten starszy, mądrzejszy i bardziej doświadczony ktoś, który popchnie biednego, zamotanego harcerza w odpowiednią stronę) i sami nie potrafią zrozumieć siebie nawzajem, o całej reszcie ludności nie wspominając. I do tego właśnie potrzebują ZASTĘPU – swojej małej rodzinki, domu, w którym będą mieli schronienie. Ale ich wzajemne więzi także bez dużej dawki cierpliwości nie wytrzymają… No nie da się ukryć – ciężki z nas orzech do zgryzienia. Chwała więc tym, którzy jednak nas przygarniają.


Ola Bieńko

Przyboczną być… w 5 DHS „LEŚNI”

Nie ma ludzi idealnych. Nawet najzdolniejszym i tym najlepszym potrzebna jest pomoc. Taką pomoc w drużynie zapewnia min przyboczny. W tym numerze chciałabym rozpatrzyć tę funkcję z innego punktu widzenia. Zaczęłam na nią patrzeć pod kontem pełnionych obowiązków i rozwoju (czyt. po przez zdobywanie stopni)

Kim właściwie jest przyboczny, jaka jest jego rola w drużynie ŕ krótko mówiąc – z czym to się je?
Tak naprawdę nigdzie nie pisze się o funkcji przybocznych. Drużynowi owszem, ale nie przyboczni. Dlaczego? Ano dobre pytanie. Przejrzałam wiele stron i wciąż natykałam się: „Przyboczny nosi zielony sznur spod ramienia”. I na tym zazwyczaj koniec. Jednak nagle doznałam olśnienia. Kiedyś trafiła w moje ręce pewna książka: Przewodnik dla przewodnika. Właśnie ona stała się dla mnie inspiracją do napisania tegoż artykułu. To na niej będę się opierała.

Zacznijmy od zadań przybocznego. Niestety nie da się jednoznacznie ich określić. I to jest jak najbardziej zrozumiałe i oczywiste. Zależy to od drużyny, od jej specjalności i wreszcie od danej osoby. Każdy z nas jest inny, ma inne zainteresowania, potrzeby…jednak można przyjąć pewne kryterium, które każdy spełniać powinien.
Przyboczny – jego zadaniem jest przede wszystkim pomoc drużynowemu w prowadzeniu drużyny i jest on niejako jego prawą ręką. Wchodzi on w skład Rady Drużyny.
W zależności od tego, w jakim wieku jest przyboczny, oraz ile czasu pełni swoją funkcję ,ma różny zakres obowiązków.
Na pewno osoba, która została dopiero mianowana rozkazem drużynowego nie będzie jeszcze prowadziła zbiórek, jakiś jej element – owszem, ale nie całą zbiórkę. Często do zadań przybocznego należy prowadzenie dokumentacji drużyny (książki pracy, inwentarzowej, kroniki itp.), wspieranie zastępowych. Dla mnie przyboczny jest takim pośrednikiem między drużynowym a członkami drużyny.

Na jakiej zasadzie wybiera się przybocznych?
Taka nie istnieje, przybocznym może zostać każdy – a nóż wkrótce zostaniesz nim TY (czytelniku) 😉 tak samo jak wieku nie można określić, chociaż podobno najlepiej jest, gdy jest to osoba starsza od pozostałych członków drużyny a nawet pełnoletnia. Często jest to osoba, która ma za sobą już jakieś doświadczenie harcerskie (raczej nie będzie to świeżo nabyty harcerz). Na pewno to nie może być osoba z przypadku. Powinna ona mieć dobry kontakt z drużyną i w pewien sposób wyróżniać się na jej tle, to pozwoli uniknąć np. pytań – a dlaczego on/ ona, a nie ja!
Ostatnio będąc w Hufcu wdałam się w bardzo interesującą rozmowę z jednym z naszych instruktorów. Temat ten dotyczył właśnie funkcji przybocznego. Na ogół jest tak, że taki przyboczny w drużynie dorasta i często przejmuje funkcję po swoim drużynowym (ten wychowuje swojego następcę). I to jest dla nas normalne. Niegdyś było tak, że gdy przyboczny osiągnął pełnoletność lub po prostu nabrał harcerskiej wiedzy zostawiał drużynę i zakładał swoją. Takie przypadki zdarzają się także dzisiaj, jednak częściej, albo nasza droga harcerska wygląda tak, że jesteśmy w DH, później DHS i DW. A jak w którejś z nich pełnimy funkcję, to z czasem ją zdajemy i w najgorszym wypadku odchodzimy w „stan spoczynku”.

W zależności od potrzeb drużyny i jej liczebności w drużynie jest 1, 2 bądź 3 przybocznych. Na ogół więcej się nie spotyka (kadra nie może zdominować harcerzy). Tak się składa, że w 5DHS jest nas dwoje (ja i Mikołaj). To jest idealny układ. Zaleca się również, aby w drużynach koedukacyjnych jeden z przybocznych był innej płci niż drużynowy. Inny punkt widzenia jest tutaj niezwykle cenny w pracy z młodzieżą. U mnie tak jest. Ja na to nie narzekam, a dogadanie się z płcią przeciwną nie sprawia mi większego problemu.

Przyboczny to też harcerz. I o tym nie należy zapominać. Tak, jak dbamy o rozwój naszych harcerzy, tak przyboczny nie powinien zapominać o sobie. Mam na myśli zdobywanie stopni harcerskich i instruktorskich, a także kursy, szkolenia. Sama niestety o tym zapomniałam. Już zdążyłam posmakować harcerstwa, dlatego z dużą przykrością stwierdzam, że zaniedbałam ten element …….. stopnie. Miałam taki etap w mojej działalności, że niemal mogłam przenosić góry, nagle coś się zepsuło. Zauważyłam, że ten problem dotyka wielu młodych ludzi (w pewnym momencie coś zanika, powolutku gaśnie) a w takich sytuacjach dobrze by było, gdyby ktoś się tym zainteresował. A któż jak nie drużynowy ? to on chyba ma na nas najsilniejsze oddziaływanie. Często potrzebna jest motywacja, która jest nieodzownym elementem w pracy z harcerzami bez względu na pion metodyczny.

W najlepszym dla mnie czasie otworzyłam sobie próbę ma stopień instruktorski (PWD ŕ przewodniczka) byłam wtedy w trakcie zdobywania stopnia harcerskiegoŕ samarytanki. Później miałam przestój. Nadal jestem w trakcie zdobywania tych obu stopni. Jednak mam nadzieję, że niebawem uda mi się zamknąć samarytankę, a jestem na dobrej drodze. Już myślę o HO jednak nie wiem, jak to będzie wyglądało w praktyce. W tym roku mam maturę, co mnie specjalnie nie cieszy. Niestety, w dalszym ciągu nie znalazłam „złotego środka” na pogodzenie harcerstwa ze szkołą, co znacznie odbija się na moich stopniach. Jak to wszystko wyjdzie – okaże się w kwietniu.

Jesteś świeżym drużynowym? Zastanawiasz się nad swoim przybocznym? A może nie wiesz jak z nim postępować. Jak Twoje wątpliwości jeszcze się nie rozwiały, teraz masz możliwość to nadrobić. Autor wyróżnia etapy pracy z przybocznym. Pozwolę sobie je umieścić.

Etapy pracy z przybocznym

Wprowadzenie ( pierwsze zbiórki) – drużynowy zapoznaje przybocznego przed każdą zbiórką ze szczegółowym jej planem, przydziela proste zadania, wspólnie omawiają przebieg zbiórki.
ň
Poznanie możliwości (następne miesiące) – drużynowy daje przybocznemu coraz bardziej samodzielne zadania, udziela szczegółowych, praktycznych wskazówek, w przypadku trudności dyskretnie pomaga, ustala, jakie zdolności ma przyboczny.
ň
Pomocnik z ograniczonymi możliwościami (kolejne miesiące) – w tym okresie przyboczny powinien nabrać pewności siebie i pewnej rutyny.
ň
Koniecznie obóz (po pierwszym roku pracy) – nie wolno pozbawiać przybocznych przyjemności, które daje harcerstwo. Będąc z sobą 24 godziny na dobę, drużynowy i przyboczny lepiej się poznają. Czas obozu należy wykorzystać na zdobywanie przez przybocznego nowych umiejętności, realizowanie prób na sprawności i stopnie.
ň
Pomocnik do wszystkiego (po pierwszym roku pracy) – drużynowy wspólnie z przybocznym ustala przebieg zbiórki, bierze udział w planowaniu pracy drużyny. Przyboczny otrzymuje coraz trudniejsze zadania. Drużynowy podsuwa materiały programowe, prasę harcerską, pomaga w przygotowaniu się do zbiórki.
ň
Ostatni szlif (ostatni rok pracy) – przyboczny przygotowuje plany zbiórek, samodzielnie je prowadzi.
ň
koniecznie na kurs ( po drugim roku pracy) – przyboczny bierze udział w kursie drużynowych, przygotowuje się do zdobycia pierwszego stopnia instruktorskiego. Jeszcze ostatni wspólny obóz i ….
ň
Następca – drużynowy wychował drużynowego, który może być jego następcą, może również założyć nową drużynę.

A teraz drodzy przyboczni zastanówcie się, na jakim etapie jesteście? Możecie być równie mocno zaskoczeni jak ja…wiele etapów przeskoczyłam, do wielu już nie wrócę. I kolejny przykład, że z każdym przybocznym drużynowy pracuje indywidualnie. A jak już podjęłam ten temat.

Bardzo ważną (przynajmniej dla mnie), jak nie najistotniejszą rolę stanowi kontakt drużynowego z przybocznym. Bywa tak, że przełożeni nie wiele wiedzą o swoich podwładnych, czy tak być powinno? Otóż nie! Drużynowy wprowadza przybocznego w życie harcerskie. Jest on liderem, często także naszym autorytetem – tym samym uczy swojego podopiecznego jak się nim stać. „Przy nim nabierze doświadczenia, nie tylko w pracy z dziećmi, ale i w pracy nad sobą.” Harcerze zapytani o to, co znaleźli w harcerstwie, najczęściej odpowiadają – przyjaciół. Uważam, że właśnie takie relacje powinny panować między przybocznym a drużynowym. Słowa, które pozwolę sobie przytoczyć mówią chyba same za siebie: „Dobrze się poznać, to znaczy zaprzyjaźnić, a tego nie osiągnie się przygotowując czy przeprowadzając zbiórkę. Drużynowy powinien zabierać swojego przybocznego do kina, teatru, zapraszać do siebie. A przede wszystkim powinien z nim rozmawiać, niekoniecznie o harcerstwie czy szkole. Także o zainteresowaniach, o miłości, o książkach i ludziach, którzy wywarli na nas silne wrażenie, o swoich poglądach na świat…”

Drużynowi, do dzieła, rozmowa nic nie kosztuje, a często jej nam brakuje;-)
Pełniąc jakąkolwiek funkcję należy liczyć się z tym, że od tej pory będzie się na świeczniku. Tak, jak dotychczas patrzył(a)eś na swoich przełożonych, tak teraz na Ciebie patrzą inni, przede wszystkim harcerze. Naszym zadaniem jest świecić przykładem i być dla harcerzy a nie obok nich.

Patrycja Zawłocka, przyboczna 5DHS „LEŚNI”

PS. Być przyboczną to FAJNA sprawa 😉

Zbiórki naborowe – Zuchy

Dziś spróbuje dać wam przepis na dobry nabór go gromady zuchowej.
W gromadzie mam teraz 15 zuchów na każdą zbiórkę przychodzi jakiś nowy zuch.

Nabór robiłam w maju i czerwcu żeby przygotować szkolę i dzieci do tego że gromada zacznie działać w wrześniu. Nabór był w formie dwóch zbiórek ale nietypowo zuchowych. Pierwsza to „Podróż na Hollywood” a druga zbiórka to ”Ćwierćland”

Na każdą naborową zbiórkę przychodził około 20 dzieci.
A teraz podam wam Plan takiej zbiórki:

„Podróż do Hollywood”
Podróżujemy do Hollywood, pytamy się dzieci czy wiedzą co to jest Hollywood.
Następnie robimy bilety na lot do Hollywood-czyli wizytówki z własnym imieniem i przyczepiamy do ubrania.

1.Samolot
Wykonujemy gesty naśladujące włączanie silnikow samolotu, po całej Sali poruszamy się jak samoloty żeby do lecieć do lotniska w Hollywood.

2.Dojazd na lotnisko – okazało się że zgubiliśmy bagaże, chodzimy do koła
sali i dzieci wykonują polecenia prowadzącego zbiórkę: na początku patrzymy na stopy osób, które przechodzą obok nas, patrzymy coraz wyżej: na kolana, na tułów, a potem na twarze a później witamy się z osobami które chodzą blisko nas. Okazało się że znaleźliśmy bagaże.

3.Brama do Hollywood-Dzielimy dzieci na trzy grupy, w tych trzech grupach robimy. Bramę do Hollywood z własnych ciał, każda grupa prezentuje swoją bramę a pozostałe grupy kolejno przez nią przechodzą, aby wejść do legendarnego miasta.

4.Przeszlismy przez bramę i jesteśmy już w Hoolywood, możemy teraz zwiedzić to miasto.
Pierwszym studiem jakie odwiedzimy będzie to studio trików kryminalnych.
Każdy z uczestników jest agentem wysłanym za miasto w celu wyśledzenia niebezpiecznego szpiega. Chodząc swobodnie po sali w rytm muzyki – (muzyka z filmu ”Pantera”) wybiera on sobie osobę, którą podejrzewa o to, że jest szpiegiem i śledzi ją dyskretnie, poruszając się po całej sali. W pewnym momencie muzyka milknie i każdy łapie śledzonego przez siebie szpiega. Druga część zabawy jest podobna, tyle, że robimy to dwójkami.

5.Studio Techniczne.
Uczestnicy dobierają się dwójkami, miedzy sobą wybierają która osoba jest robotem a która mechanikiem. Mechanik chcąc uruchomić swojego robota dotyka go ręką w głowę, żeby robot się wyłączył głaszczemy go po plecach, żeby poszedł w prawo-dotykamy go w prawe ramie, a jeżeli chcemy żeby w skręcił lewo to dotykamy jego lewego ramienia. Później następuje zmiana ról, osoba, która była mechanikiem teraz jest robotem, a która była robotem jest teraz mechanikiem.

6.Studio figur woskowych
Uczestnicy podzieleni na dwie grupy, stoją po przeciwległych stronach sali.
Jedna grupa to „figury woskowe” każda przyjmuje jakoś pozę zastygając w bezruchu.
Druga grupa to konserwatorzy, którzy maja przeprowadzić ich konserwację. W tym celu przenoszą figury do innego przemieszczenia (czyli druga część Sali)
Figury są przenoszone w tej samej pozycji, którą przyjęły na początku zabawy.
Po przeniesieniu następuje zmiana ról.

7.Studio bajek
Wybieramy jedną osobę która będzie wiedźmą i będzie nas zaczarowywała, w rożne postacie z bajek, jak nas złapie dotyka nas i mówi w jaka postać nas zaczarowuje a my musimy przyjąć odpowiednią pozę, żeby oczarować taką osobę wystarczy tylko ją dotknąć.

8. Bufet – Dzieci już na pewno się zmęczyły, tu możemy zrobić z nimi ciasto z wafli tortowych
To bardzo proste, każdemu dziecku dajemy po jednym lub dwóch waflach i do tego rożne dodatki np. nutelle, bitą śmietanę, wiórki kokosowe itp
Później dziecko może to zjeść, dla zuchów to bardzo duża frajda.

9.Wielka Scena
Każdy z Uczestników ma możliwość poczucia się gwiazdą filmową.
Wchodzą na krzesło lub jakieś inne podwyższenie przedstawia się swoim imieniem
w sposób dla siebie wymyślony. (Np. z wykorzystaniem jakiegoś gestu, śpiewając
piosenkę)

10.Samolot
Powrót z Hollywood-robimy to co na początku.

To już cały opis pierwszej zbiórki naborowej, po mojej zbiórce dzieci były bardzo zadowolone na pewno się na niej nie nudziły i gwarantuje, że po takiej zbiórce na kolejną przyjdzie wam bardzo dużo dzieci.
Na drugą część zbiórki naborowej czekajcie, będzie w najbliższym czasie.
Życzę wam powodzenia w realizacji, do czego bardzo zachęcam!

Julita Woźniak
Drużynowa próbnej gromady zuchowej
przy sp. nr 1 w Otwocku

Moje zmagania z granatowym sznurem

Moje zmagania z granatowym sznurem….
czyli problemy jakie napotykam prowadząc drużynę… część druga

1. Jak nie tu, no to gdzie? Problem, z którym często się spotykam, to jednym słowem: „trudno im wszystkim naraz dogodzić”. Jedni (głównie płeć męska) chcą ciągle zbiórki na dworze połączone z bieganiem, po lesie. Drudzy (w tej roli panie) niechętnie są nastawione do jakiegokolwiek wysiłku fizycznego, i co gorsza, nie chcą też siedzieć w harcówce, hufcu czy parku, muzeum ZO… może zbiórki na Księżycu?

2. „Bo ja nie mam czasu…” Dzieje się wokół nas naprawdę wiele ciekawych rzeczy. Jest wiele pomysłów, na pożyteczne spędzanie wolnego czasu. Naprawdę może nas to rozwinąć… Jednocześnie możemy pomóc innym. Jednak do takich „imprez” wielokrotnie potrzeba ludzi, ale… tych ludzi nie ma. Są wiecznie zajęci. I to tak naprawdę boli, że nie potrafią, choć raz zrezygnować z jakiegoś spotkania itp., by przeżyć coś nowego. Trudno jest „wbić im do głowy”, że warto się rozejrzeć wokoło i dostrzec tych, którzy nas potrzebują, którym możemy pomóc.

3. Po co są stopnie…? Nie dotyczy to (na szczęście) wszystkich moich podopiecznych, ale są osoby z taką dolegliwością… Mianowicie, chodzi tu o zdobywanie stopni i sprawności. Są dwa tory, którymi idą. Pierwszy z nich, to: „po co mi to wszystko?” – nie chce mi się bawić w zaliczenia jak będę chciał coś zrobić, to zrobię”. Trudno jest wytłumaczyć harcerzowi z takim nastawieniem, że on to robi tylko i wyłącznie po to, by się rozwinąć. Próby układamy tak, by poszerzyć, doskonalić to, w czym jest się dobrym oraz spróbować tego, z czym się nigdy nie miało kontaktu, albo z czym się miało problemy. Drugim torem, którym idą, to zdobywanie stopni dla samego ich zdobycia. Nikt o tym wprost nie powie, nie przyzna się, ale niestety są takie przypadki (niewiele, ale jednak). Ta sytuacja jest o tyle trudniejsza, że wchodzi tu ślepa ambicja, która niektórym towarzyszy od dawna i mimo wszystko nie chcą się z nią rozstawać…
Jak temu zaradzić? Lekkim podstępem (ale nie jest to konieczne), trzeba sprawić, by wypłynęły na wierz słabości… że jednak samo „chcę mieć stopień i nic poza tym’ nie wystarczy.

4. „Mama mi nie pozwala” ciężki problem (znam z własnego doświadczenia). Gdy uda nam się wreszcie znaleźć wspólny termin np. na grę czy cokolwiek innego (czasochłonnego), bardzo często zdarza się, że zaraz po zgraniu terminów, miejsca, formy zbiórki, okazuje się, że: ten nie może, bo mama, ten nie może, bo tata… Ciężkie życie… Dlatego staram się jak tylko mogę utrzymywać dobre kontakty z rodzicami, co nie zawsze jest łatwe, tym bardziej, jak czasami harcerz sam nie wie, czego chce. Ja próbuję działać na jego korzyść, a on się wycofuje…

Następnym razem, więcej o moich problemach z samą sobą…

Kinga Duszyńska

Zadecyduj o losach świata

Tym razem przygotowałem dla Was coś bardziej praktycznego: grę planszową. Właściwie będzie to pomysł na grę, a jej dopracowanie zostawię Wam.


Punktem wyjścia do przygotowania tej gry był następujący fragment metodyki starszoharcrskiej:
„Harcerze starsi cenią swoją niezależność myślenia. Są dociekliwi i szukają własnego wytłumaczenia otaczającej ich rzeczywistości. Nie chcą, aby im cokolwiek narzucano. Zastanawiają się, co w życiu jest naprawdę ważne. Mają wątpliwości. Inaczej niż młodsi harcerze będą rozumieć także Prawo i Przyrzeczenie Harcerskie. Prawo i Przyrzeczenie mają pomóc harcerzom starszym wspinać się na ich własne szczyty, szukać własnych ścieżek. Harcerze starsi zaczynają postrzegać harcerskie wartości na swój własny sposób, może być tak, że nie zgadzają się z tym, jak ich drużynowy czy drużynowa interpretują harcerskie ideały, wręcz mogą buntować się”.
No to dajmy im szansę poszukania własnego wytłumaczenia.

„ZADECYDUJ O LOSACH ŚWIATA”
Rekwizyty: duża mapa świata, opisy problemów.
Czas gry: 1,5 godz.

Uczestników gry dzielimy na trzy grupy (zamiast dzielić możemy wykorzystać naturalny podział na zastępy): pacyfiści, militaryści i obserwatorzy.
W czasie gry harcerze będą odgrywali rolę komisji ONZ do spraw zdarzeń specjalnych zachodzących na naszej planecie.

W czasie posiedzenia komisji prowadzący grę będzie ogłaszał problemy, jakimi powinna zając się komisja. Problemy powinny dotyczyć różnych państw na różnych kontynentach.
Po ogłoszeniu problemy ogłaszana jest przerwa w obradach i dyskusja w podkomisjach. Każda z grup ma za zadanie przygotować projekt rozwiązania problemy zgody z ideologią stronnictwa, do którego należą: pacyfiści – w sposób pokojowy, militaryści – z użyciem siły. Po naradzie w podkomisjach wszyscy się zbierają i prezentują swoje sposoby rozwiązania problemu. Następuje dyskusja nad tym, które rozwiązanie wybrać. Po upływie czasu przeznaczonego na dyskusję obserwatorzy podejmują decyzję o wyborze rozwiązania. Może być to miks rozwiązania pacyfistów i militarystów.
Decyzję podejmują na podstawie argumentów, jakie padły podczas dyskusji i kryteriów wyboru, które opracowują przy ogłoszeniu każdego problemu (w czasie, kiedy inni pracują nas swoim rozwiązaniem).
Przy każdym punkcie może być różny limit czasu na dyskusje.
Można ogłosić ile czasu jest na dyskusje, albo zostawić to jako niewiadomą. Ogłoszenie końca czasu można umotywować tym, że pojawił się kolejny pilny problem, którym musimy się zająć.

Kluczowe w tej grze jest przygotowanie odpowiednich problemów.
Powinny być takie, żeby żadne ze stronnictw nie było faworyzowane. Powinny znaleźć się problemy, które powinno się rozwiązać tylko pokojowo (np. obecna sytuacja w Ukrainie), tylko siłowo (np. agresja jakiegoś państwa na inne) i pośrednie.
Gra polega na przekonywaniu się w czasie dyskusji do swojego rozwiązania,

Wariantem gry może być to, że po wybraniu rozwiązania prowadzący grę odczytuje, jaki był skutek przyjęcia tego rozwiązania. Może być mniej albo bardziej zaskakujący – taki, który pokaże wpływ naszych wyborów na to, co się stanie w dłuższej perspektywie.

Na koniec gry mówimy harcerzom, że każda trudna sytuacja dotykała tematyki jednego z punktów Prawa Harcerskiego. Niech harcerze (w grupach) przypiszą punkty do poszczególnych problemów, które napotkali w czasie gry.

Gra jest elementem wprowadzania w nowy program ZHP „2 do 100. Wasz ruch”

Mirek Grodzki

Drużynowy starszoharcerski

Rola drużynowego wynika wprost z celów istnienia harcerstwa. Ma on być przede wszystkim wychowawcą. Jego świat wartości może różnić się od świata wartości wychowanków. Drużynowy starszoharcerski nie może narzucać harcerzom własnego systemu przekonań i poglądów. Wychowanie może odbywać się tylko poprzez szczere, otwarte i autentyczne poszukiwanie mądrości życiowej harcerzy pod kierunkiem drużynowego.

Jego rola w drużynie starszoharcerskiej różni się od tej, jaką pełni drużynowy w drużynie harcerskiej. O ile tam był niekwestionowanym przywódcą i autorytetem oraz inicjatorem przedsięwzięć realizowanych przez harcerzy w drużynie, to w drużynie starszoharcerskiej powinien być przewodnikiem w poszukiwaniach prowadzonych przez harcerzy.
Przewodnikiem, który umie zainteresować harcerzy, zainspirować do działania i podtrzymać motywację i zaangażowanie w działanie.
Drużynowy cały czas wpływa na program drużyny i jej organizację, ale pozwala harcerzom na większą samodzielność. Wynika to z kolejnego szczebla w rozwoju, na jaki wchodzą harcerze starsi.

Dobrze jest, gdy kierunki tych poszukiwań wynikają z inicjatywy harcerzy. Większa jest wtedy ich motywacja do działania związana z poczuciem osobistego wpływu na to, co się robi. Jeżeli już drużynowy musi narzucać pewne rzeczy harcerzom, to dobrze by było, żeby zostawiał możliwość (czasem być może nawet iluzoryczną) wyboru sposobu podejścia do rozwiązania danego problemu.
Powinno im się dać ten wybór nawet wtedy, kiedy grozi to wyborem trudniejszej i dłuższej drogi rozwiązania. Taka – wybrana przez nich – droga daje dużo większą satysfakcję, podwyższa poczucie kompetencji i pokazuje możliwość kierowania sobą.

Bardzo ważne jest zainteresowanie związane z zaangażowaniem w aktywność poznawczą w danej dziedzinie. Jest to podstawowy motyw do działania i jednocześnie najgłębszy poziom uczestnictwa w rozwiązywanym zadaniu, które jest osobiście ważne dla harcerza.

Zależność między aktywnością poznawczą a zainteresowaniami ma charakter sprzężenia zwrotnego: zainteresowanie pobudza aktywność, ale jednocześnie aktywne działanie związane z przedmiotem poznania pobudza zainteresowanie. Zainteresowanie pozytywnie pobudza emocjonalne, co sprzyja aktywności poznawczej.

Rozwojowi zainteresowań sprzyjają sytuacje problemowe, które mogą przybierać formę projektów starszoharcerskich. Aby stworzyć szansę powodzenia, drużynowy powinien dostarczyć pewnych wskazówek co do realizacji projektu, jednak w taki sposób, aby pozostawić harcerzom pewną swobodę. Takie podejście, połączone z zainteresowaniem drużynowego i umiejętnością cieszenia się z osiągnięć harcerzy jest szczególnie ważne nie tylko dla rozwoju zainteresowań harcerzy ale też dla rozwoju osobowości harcerzy.

Harcerze czasem mogą mieć problemy z koncentracją na zadaniu. Może być on przyczyną niepowodzenia pomimo szczerego zamiaru wykonania zadania. Czasem wynikać to może ze zbyt wysokiego poziomu motywacji, który nie zawsze dobrze wpływa na działanie. Trudne zadanie harcerze wykonają lepiej przy niższym poziomie motywacji. Tak więc nie zawsze słuszne jest zdanie, że im bardziej zdopingujemy harcerzy, tym lepiej.
Może dojść do sytuacji, w której harcerzowi tak bardzo zależy mu na osiągnięciu wyniku, że koncentruje się raczej na samym efekcie – na tym czy mu się uda, czy też nie – a nie na działaniu.

Co powinien zrobić drużynowy, kiedy poziom motywacji wewnętrznej (wynikającej z zaangażowania harcerzy) nie jest wystarczający? Powinien sięgnąć po motywację zewnętrzną.
Może się zdarzyć, że wewnętrzne siły harcerza są niewystarczające. Pomóc wtedy może przekonanie, że wykonanie zadania zagwarantuje mu nagrodę lub też dzięki jego wykonaniu uniknie nieprzyjemności. Mowa tu o systemie nagród i kar, który może zwiększyć prawdopodobieństwo wystąpienia pożądanych zachowań, przez ich skojarzenie z pozytywnymi emocjami, i eliminować niechciane – przez zastosowanie bodźców wywołujących nieprzyjemne odczucia. Kara jednak nie powoduje, że czyn, po którym się pojawia, staje się mniej atrakcyjny, dlatego też istnieje duże prawdopodobieństwo, że przy braku kontroli nastąpi powrót do dawnych zachowań. Żeby skutecznie pozbyć się niechcianego działania, należy zaproponować zachowania alternatywne i wzmocnić je. Widać więc, jak w nauczaniu nagrody i kary wzajemnie się uzupełniają. Należy jednak zaznaczyć, że znacznie skuteczniejsze jest stosowanie nagród, jest natomiast mało prawdopodobne, że stosowanie jedynie kar doprowadzi do oczekiwanego celu.
Doprowadzi raczej do wykształcenia postawy „harcerza posłusznego”, ale nie znajdującego w drużynie twórczego, odkrywczego działania, intelektualnej przygody i satysfakcji.

To, jak silne jest oddziaływanie nagród i kar, może zależeć od wielu czynników. Jednym z nich jest autorytet drużynowego. Im większym cieszy się on poważaniem, tym mocniejszy jest też wpływ wzmocnień, których udziela. Idealna jest sytuacja, gdy harcerze postrzegają wychowawcę jako osobę życzliwą i obiektywną, gdyż wówczas jego uwagi nie będą traktowane jako złośliwości i momentalnie odrzucane – aczkolwiek harcerze mają prawo się z nimi nie zgodzić. Jest również bardzo ważne, żeby panujące w drużynie zasady dotyczące formy wzmocnień oraz ich rozdzielania były współtworzone przez harcerzy. Wtedy stają się dla nich jasne i przede wszystkim są przez nich akceptowane. Tylko wtedy mogą być przekonani o ich słuszności.

Drużynowy starszoharcerski część decyzji powierza radzie drużyny. W taki sposób, aby jej członkowie mogli bardziej rozwinąć skrzydła ale tez dbając o to, żeby decyzje rady drużyny były zgodne z harcerskim systemem wychowawczym, metodyką harcerską i przepisami dotyczącymi bezpieczeństwa harcerzy.

Taki sposób pracy rady drużyny pozwala na rozwój kadry drużyny, wpływa na kształcenie przybocznych i wychowanie następny na funkcji drużynowego.

Mirek Grodzki, na podstawie “Sztuki motywowania” Haliny Mejzy
(„Edukacja i Dialog” nr 4 (137) kwiecień 2002)

Przyboczną być (5)

„Czasem łapię się na tym, że się grzebię w przeszłości” komu to się nie zdarza? Wiec cofnijmy się w czasie… i zastanówmy się nad tym ,co miało miejsce zaledwie trzy miesiące temu. Wbrew pozorom, jesteśmy bardzo bogatymi istotami, mamy coś, czego wielu mogłoby nam pozazdrościć – wspominania.

Dlatego zachęcam was do przeczytania tego artykułu, kto wie, a może podsunie wam się jakiś kosmiczny pomysł, dowiecie się co w ostatnim czasie działo się w naszym Hufcu, a także podzielę się z wami swoimi wspomnieniami i przemyśleniami z wakacji.

Któż z nas nie powraca myślami do letnich wieczorów , gorących promieni słońca, jezior, mórz, gór…któż by nie chciał powrócić do tamtych dni. Jedni nie mieli wakacji w ogóle, bądź bardzo krótkie, innym skończyły się przeszło miesiąc temu, jeszcze innym tydzień temu…
Koniec roku. Upragnione wakacje i to, na co wszyscy czekali cały rok – obóz.
Pamiętam jak by to było wczoraj, zakończenie roku harcerskiego, ale czy na pewno można mówić o jego zakończeniu, a obóz(?) No właśnie. YOKOSOKO. Pod tą nazwą w tym roku obozowałam wraz ze swoją drużyną w Przerwankach. Jak pisałam całkiem niedawno trafiła mi się „niezła fucha” – byłam instruktorką do spraw programowych.

Był to mój drugi obóz, dlatego miałam wobec niego konkretne oczekiwania. Termin obozu zbliżał się nieuchronnie, a wraz z nim, ja pragnęłam zatrzymać czas. Ostatnia zbiórka przed obozem. Nagle otworzyły mi się oczy(!) jejku, przecież ja wcale nie mam ochoty tam jechać! Może niektórzy pamiętają o tym, jak wspominałam o braku porozumienia z chłopakami starszymi, którzy tworzyli kadrę młodszą tegorocznego obozu. Chciałam uniknąć kolejnych kłótni, nieporozumienia…wakacje mają być przyjemnością, odpoczynkiem…a nie kolejnym stresem. Wszyscy mówili, nie wygłupiaj się, musisz jechać, będzie dobrze…jeszcze wsiadając do autokaru marudziłam. Praktycznie całą podróż przespałam, gdy się obudziłam okazało się, ze jesteśmy w Pozezdrzu. Gdy tylko ujrzałam ten las…od razu przypomniał mi się zeszłoroczny obóz a wraz z nim pojawiła się iskierka nadziei:-)
Pierwsze dni obozu a ja już wiedziałam, że to nie jest czego oczekiwałam, od początku moja współpraca kadrą młodszą się nie układała. Były momenty, kiedy było ok., ale i takie, kiedy zupełnie siebie nie rozumieliśmy. Pierwsze dni obozu były dla mnie najgorsze.

Najmilej wspominam wieczory, należały one wyłącznie do mnie. Był to tylko i wyłącznie mój czas…

Teraz widzę, że źle wystartowałam na obozie. Od początku miałam jak najmniej styczności z drużyną. Jak były zajęcia, ja często w nich nie uczestniczyłam…a jak miałam prowadzić swoje to myślałam, że dostanę bzika. Chyba już w pierwszym tygodniu miałam jedne zajęcia z orgiami. Były totalną klapą:-( drugie miałam w ostatnich dniach obozu, z nich byłam zadowolona i z tego co widziałam, pozostali również, bo któż z nas nie lubi chińszczyzny a la YOKOSOKO. Te zajęcie mnie troszkę podbudowały.
Oczywiście były i pozytywne momenty a nawet bardzo śmieszne…do takich zaliczam jak najbardziej podchody 33DW. Niestety większości (jak nie wszystkim) drużyny bardzo podpadłam. A zaczęło się od kawy. Przecież obóz to nie tylko czas integracji w swojej drużynie, ale również między drużynami. Wieczorne spotkania, ogniska, zabawy i…podchody(!) Tak się złożyło, że w południe umówiłam się na kawę na wieczór… Tak się złożyło, że po podchodach. Czy to coś złego? Ja tak nie uważam. Tylko właśnie – ja! Wszyscy widzą to tak: „podchodziła nas 33 a po podchodach Patrycja wyszła zaproponowała im kawę”. Wystarczy mi, że ja wiem jak to było, a wiadomo, że ile osób, tyle interpretacji. No ale muszę przyznać, że śmiechu było co niemiara 😀 Niektórym humor bardzo dopisywał…bardzo! Codziennie słyszałam jakieś komentarze pod swoim adresem… No i zostałam okrzyknięta kolaborantką (w pewnym momencie przestała się po prostu tym przejmować)

Czasami celowo unikałam jakiś bliższych kontaktów z drużyną. Wszystko robiłam na opak, zamiast iść na zajęcia, ja szłam do zgrupowania, siedziałam w kadrówce. W zabawach również nie brałam udziału.
Był moment, kiedy bardzo poważnie zaczęłam się zastanawiać nad swoją osobą, funkcją, jednak Karolina powiedziała, że to nie czas na to, jak wrócę do domu, to wszystko wróci do normy. Tak też się stało. Potrzebowałam nie mało czasu , aby po nim ochłonąć i wszystko sobie na spokojnie przemyśleć.
Właściwie, to dobrze, że piszę to teraz, a nie zaraz po obozie.

Czy czuję się spełniona(?) NIE do końca. Chociaż już sama nie wiem. Wiele się z mieniło od mojego powrotu z Przerwanek. Wtedy napisałabym: TO BYŁA MOJA PORAŻKA, jednak teraz napiszę WIELE SIĘ NAUCZYŁAM NA TEGOROCZNYM OBOZIE. Przede wszystkim poznałam siebie. Wtedy miałam zupełnie inne odczucia, teraz patrząc na to z perspektywy trzech miesięcy obóz odbieram jeszcze inaczej. Na początku nie potrafiłam znaleźć żadnych jego pozytywów. Teraz wiem, że widocznie tak musiało być, gdyż dał mi on wiele do myślenia…dopiero teraz to doceniam. Prawdą jest, że człowiek uczy się na błędach. Już wiem, czego będę na przyszłość unikała.

To co było – minęło. O zdarzeniach które nienajlepiej zapisały się w mojej głowie staram się już nie pamiętać, tych drugich jest znacznie mniej, ale są:-) Podsumowując – na obóz pojechałam, poznałam bliżej co poniektórych, dowiedziałam się czegoś o sobie. Dzisiaj wiem, że myliłam się co do pewnych spraw. Ale przede wszystkim PRZETRWAŁAM te trzy tygodnie i wyciągnęłam z nich odpowiednie wnioski na przyszłość. Wróciłam do domu. Długo żyłam Przerwankami, teraz temat jest zamknięty…chociaż (?) czasem jeszcze w myślach powracają obrazy związane z obozem.
Może jednak te wspomnienia nie są do końca takie złe. Cieszę się, że mogę podzielić się nimi właśnie z Wami:-)

Największym zaskoczeniem tegorocznego obozu było dla mnie wyróżnienie na Apelu kończącym.
Aha, mogę jeszcze dodać, że byłam jedyną dziewczyną w kadrze (ale na to nie powinnam narzekać:D) Choć nie zawsze mi to było na rękę… W końcu nie pogadam z facetami o nich:D Ale to tak … między nami – dziewczynami. Chłopaki, nie próbujcie tego zrozumieć;-)

To był obóz…na nim moje wakacje się nie skończyły. W domu zabawiłam kilka dni i czekał mnie już kolejny wyjazd, mocno harcerski. Tyle, że tym razem byłam z zupełnie innymi ludźmi…to już nie był wyjazd drużyny, a Hufca, Chorągwi:-)
W związku z maturą, która mnie czeka w nadchodzącym roku postanowiłam wykorzystać wakacje na szkolenie.
Gorzewo – jedno miasto a tyle wspomnień, tylu ludzi… całe dwa tygodnie spędziłam pod Płockiem.
LAS (Letnia Akcja Szkoleniowa) – mam nadzieję, ze ten termin nie jest Wam obcy. Pod tą nazwą urzędowali instruktorzy, którzy również mieli swoje szkolenie, ale to nie o tym mam pisać, lecz o swoim kursie. Może króciutko napiszę przybliżę wam samo szkolenie, jeżeli można tak to nazwać. MAKI 2004 MAKI 2004 (Mazowiecka Akcja Kształcenia Instruktorów) ojej, już się gubię, z tym podziałem na gniazda…itp. ja byłam w MAKACH i koniec. A dokładniej w HAmakiES’ach. (nazwa którą sobie nadaliśmy jako kursanci kursu starszoharcerskiego). Tak, bo MAKI skupiały w sobie kursy zuchowy, harcerski, starszoharcerski i wędrowniczy:-)
Nie miałam specjalnych oczekiwać wobec tego kursu. Jechałam jedynie z nadzieją, że zdobędę wiedzę, doświadczenia i nawiążę nowe znajomości.

Nie ukrywam, że troszkę się rozczarowałam. Nie przywiozłam stamtąd nic, czego bym już wcześniej nie słyszała od instruktorów z naszego Hufca. Z hufca Otwock – pojechało 13 osób, w tym Siarek i Mikołaj, którzy także byli w HamakiES. Bardzo się cieszę, że to byli właśnie oni. Zawsze mogłam sobie z którymś pogadać. Poznałam ich z zupełnie innej strony…nie tylko przybocznych. Oczywiście Otwock królował. Nauczyliśmy innych kursantów naszego „Koła”, „Dziś w nocy będzie fajnie” i wiele innych, ale my również nauczyliśmy się nowych pląsów, gier, kilku piosenek.
Znajomości – pod tym względem jestem bardzo zadowolona z kursu. Poznałam fantastycznych ludzi. Mieliśmy okazję wymienić się doświadczeniami nie tylko z zakresu ZHP, ale także własnymi zainteresowaniami, planami na przyszłość, pogadać o szkole:/ itp.
Kadra – ojej, jest to bardzo ciężki temat, którego nie chciałabym podejmować. Kadra, jak to kadra. Raz bywało lepiej, raz gorzej. Były dni, kiedy świetnie się dogadywaliśmy, ale nie ma co ukrywać były i momenty, kiedy byliśmy normalnie olewani (mówię z punktu widzenia kursu HamakieS).
Na ogół bywa, że na takich kursach jest przysłowiowa harówka, są zajęcia od rana do wieczora, a tu psikus(!) Bywały i takie dni, kiedy mieliśmy 3 godzinne OLB, bądź godzinną przerwę między zajęciami. Ale to już było… i znów tylko wspomnienia i kontakt z niektórymi osobami.

Zauważyłam (to chyba nie jest odkrycie) że wakacje jak najbardziej sprzyjają integracji między drużynami. Częściej można dostrzec grupki ludzi np. z 3 różnych drużyn, niż jedną gdzieś razem. Także sprzyjają temu różne uroczystości, których wbrew pozorom nie brakuje. Chyba po tym wszystkim nasuwa się jedna myśl. WAKACJE POWINNY TRWAĆ WIECZNIE!
Może nie wiecznie, ale powinny być dłuższe 😉

Jednak wszystko co dobre…itd…wakacji nadszedł kres zaczęła się szkoła…pierwsze tygodnie a ja chcę już wakacje! Przeraża mnie MATURA, która jak by nie patrzeć zbliża się wielkimi krokami.

Zaledwie zaczął się rok szkolny a już tyle się wydarzyło!
Mamy za sobą HUFCOWY START HARCERSKI. O nim również powinnam coś wspomnieć tym bardziej, że byłam jego współorganizatorką. Szczerze powiedziawszy jeszcze nie zdążyłam sobie wszystkiego poukładać w głowie. Start jest dla mnie już takim odległym wydarzeniem….a miał miejsce zaledwie miesiąc temu. Z mojego punktu widzenia nie było tak tragicznie. Było to pierwsze przedsięwzięcie na większą skalę w którym miałam okazję uczestniczyć. Myślę, że Karolina zgodzi się ze mną, iż wiele on nas nauczył:-) Jeśli chcecie obejrzeć galerię zdjęć oraz poczytać dokładniejszy przebieg samego startu zachęcam Was do zajrzenia na stronę Hufca (przyp. http://www.otwock.zhp.org.pl/hufiec/). W międzyczasie odbyła się Rada Szczepu, na której rozmawialiśmy oczywiście o tym roku harcerskim. Kolejne wydarzenie, o którym chciałam wspomnieć jest to otwarta zbiórka KSI, na której miałam przyjemność uczestniczyć. Była to pierwsza zbiórka w tym roku zorganizowana przez Komisję. Jej uczestnikami byli przyszli instruktorzy Hufca, który mają pootwierane próby oraz obecni – ich opiekunowie. Mieliśmy jakieś zadania do opracowania, tak się złożyło, że byłam z Michałem i Moniką. Ale mieliśmy wesołą grupkę…kiedy wszyscy już wykonali swoje zadania my oczywiście się dopiero za nie zabieraliśmy, w pewnych chwilach kompletnie nie kontaktowaliśmy…ale było fajnie;-)

Całą zbiórkę oczywiście towarzyszyli nam Julka i Antek, to oni głównie wprowadzali humor tego wieczoru, choć muszę przyznać, że innym również go nie brakowało;-) Bawiliśmy się świetnie przy różnorodnych smakach mamby i papierowych samolotach.
Zbiórka zakończyła się kręgiem i…wręczeniem nam instruktorskich lilijek… Mam nadzieję, że wkrótce staną się one nieodłącznym elementem naszego umundurowania, czego życzę wszystkim przyszłym instruktorom.

Warto również wspomnieć o akcji sprzątania świata „Czysty las”, którą przeprowadził w jedną z sobót Szczep Józefów. Zjawili się wszyscy przedstawiciele jednostek szczepu, począwszy od zuchów, po instruktorów z komendantką na czele. Dzięki naszej sprawności i zwinności uwinęliśmy się w niedługim czasie. Podsumowaniem akcji były podziękowania i krąg, zaśpiewaliśmy bratnie słowo i mogliśmy spokojnie wracać do domów na obiad. To nie był koniec atrakcji na ten dzień. Jak zapewne pamiętacie, w ostatnim czasie chodziliśmy 60 rocznice kapitulacji Powstania (02.10.1944). W związku z tym część 5DHS „LEŚNI” oraz 3DH „ZAWISZACY” udała się do Muzeum Ziemi Otwockiej, gdzie 123 DH „WĘDROWNE PTAKI” zadbała o odpowiednią oprawę uroczystości. Zapewne większość obecnych zgodzi się ze mną, że warto uczestniczyć w tego rodzaju uroczystościach. jest to nie tylko dobra szkoła historii, ale również patriotyzmu bo jak powiedział Horacy „Naród, który nie zna swojej historii, jest jak człowiek, który stracił pamięć”. Długo będą w moich uszach rozbrzmiewać piosenki tamtych lat, jak i gawęda Druha Andrzeja Zalewskiego m.in. o Światowym Skautowym Jamboree w 1937 roku, na którym miał okazję widzieć Baden-Powella

Jednak nie można wiecznie żyć przeszłością. Przed nami nowe wyzwania, którym musimy stawić czoła i tylko od nas zależy jak wystartujemy. Życzę wszystkim zapału, chęci i wytrwałości.

Patrycja Zawłocka
5 DHS „LEŚNI”

Moje zmagania z granatowym sznurem – rozbrykani młodzieńcy

… czyli problemy jakie napotykam prowadząc drużynę.
Część 1.
Wbrew pozorom nie mam aż takich problemów z moimi harcerzami, tylko z samą sobą. Owszem na początku łatwo nie było, tym bardziej, że byłam zupełnie nieprzygotowana do prowadzenia drużyny, mieliśmy deficyt tzw. kadry: ja – bez doświadczenia, Jula tym bardziej…

Ale z tym jakoś się uporaliśmy. Nie wiem jak. Samo się zrobiło. Start nie był taki zły jak się spodziewałam 😉 ale… nie przesadzajmy. Najważniejsze, że miałam motywację i widziałam jakiś sens i cel w tym co robię. Ale… miało być o problemach…

1. Rozbrykani młodzieńcy. Jak sobie radzić? Złoty środek nie istnieje. Do każdego musiałam podejść indywidualnie, czyli trzeba było się przygotować na godziny rozmów. Najważniejsze, to aby wiedzieć co jest powodem tego rozbrykania… Dużo energii, chęć zwrócenia na siebie uwagi… Jak sobie radziłam? Chwila na zbiórce gdy można poszaleć, zadania – w zależności od potrzeb – by szaleńcy mogli się wykazać – dla mózgów bardziej „fizyczne” i odwrotnie… A gdy ktoś przegiął i musiał np. przygotować zbiórkę (prawie sam, mało czasu, trudny temat i brak pomysłów i pomocy…) to wiedział, że lepiej nie wariować. A jeśli chodzi o te rozmowy – to było najlepsze w tym całym zamieszaniu – teraz widzę jak owocuje – zaufaniem przede wszystkim J

2. Wieje nudą. Siedzenie w harcówce naprawdę może wyjść bokiem nawet gdy zbiórki będą bardzo ciekawe. Propozycje na każdą porę roku:
– zima: lepienie bałwana, śnieżna bitwa i tarzanie się w śniegu; kino połączone z lodowiskiem
– wiosna: spotkanie przy ognisku (a nawet grillu), spacer nad Świder czy na Torfy… gdziekolwiek, piknik
– lato: tu chyba problemów nie ma… byle na świeżym powietrzu
– jesień: wyjazd do zoo – przede wszystkim, ludki z kasztanów i żołędzi ;P
Oczywiście każde „wyjście” jakoś się rozwijało w zależności od „planu wstępnego”. Biwaki i takie inne oczywiście pomijam bo to naturalne!

3. „Bo ja go/jej nie lubię!” Najgorsze co może być. Brrr…. Nie da rady aby wszyscy się kochali (a szkoda), ale nie znaczy to od razu, że antypatię mamy okazywać sobie na każdym kroku. Głupie docinki, gadanie za plecami. Przecież to krew zalewa… Co z takimi delikwentami? Zmusić do współpracy – wspólne zadania, rozmowa – wyjaśnienie powodów wzajemnej niechęci (ciężka sprawa). Jest to o tyle ryzykowne, że mogą się później wręcz nie cierpieć. Drugie zakończenie jest szczęśliwe i mi się ono trafiło.
Na dziś to już wszystko. Kolejne problemy i jak sobie z nimi radzę poznacie za miesiąc.

Kinga Duszyńska

Naramiennik Wędrowniczy

Czym jest? Jak go zdobywać? Gdzie go nosić? To tylko niektóre pytania na które znajdziecie odpowiedź w niniejszym tekście. Jeżeli po lekturze tekstu nasuną się Wam jakieś pytania to wiecie gdzie pisać…

Naramiennik wędrowniczy jest znakiem rozpoznawczym wędrowniczek i wędrowników. Symbolizuje wejście do zespołu wędrowniczego i wyróżnia wędrowników spośród innych grup wiekowych.

Naramiennik wędrowniczy pierwszy raz został wprowadzony oficjalnie w Organizacji Harcerzy ZHP w czerwcu 1938 r. Noszony był przez młodzież harcerską w ZHP do momentu usunięcia jej z organizacji w końcu lat 40-tych XX wieku. Później powracał w chwilach przemian – tak było w roku 1956 i w latach 80-tych. Obecnie noszą go wędrownicy w ZHP pgK i w ZHR oraz w części drużyn ZHP.

Naramiennik wędrowniczy jest noszony na lewym pagonie munduru. Przyznaje go rozkazem posiadający naramiennik drużynowy lub inny przełożony. Prawo noszenia naramiennika uzyskuje harcerz po zakończeniu próby wędrowniczej (o próbie wędrowniczej możecie przeczytać we wrześniowym numerze „Czuwaj”).

Naramiennik jest wręczany obrzędowo w gronie wędrowników przy płonącym ogniu. Zwykle jest to obrzędowo rozpalone ognisko, czasami harcerski kominek. Ważnym elementem tej uroczystości powinno być odczytanie tekstu Kodeksu Wędrowniczego. W wielu środowiskach wręczenie naramiennika połączone jest z odnowieniem Przyrzeczenia Harcerskiego. Zwyczaj ten „przywędrował” do nas z ZHPpgK, gdzie jest stałym elementem obrzędu przejścia do grona wędrowników.
Inną grupą, która nosi naramienniki, są instruktorzy pracujący z wędrownikami (drużynowi) i z kadrą wędrowniczą (namiestnicy, kadra kształcąca, członkowie referatów chorągwianych itp.). Naramiennik taki świadczy o umiejętności pracy metodyką wędrowniczą.
Naramiennik jest wręczany instruktorowi w sposób obrzędowy – zwykle na zakończenie szkolenia prowadzonego przez namiestnictwo, referat, czy też zespół kadry kształcącej. Jeżeli nie macie jeszcze naramiennika i chcecie wziąć udział w warsztatach poświęconych pracy z drużyną wędrowniczą, skontaktujcie się z waszym referatem chorągwianym. Jeżeli w waszej chorągwi nie ma referatu zajmującego się kadrą wędrowniczą, skorzystajcie z oferty znajdującej się na stronach internetowych wydziału pod hasłem „Szara Drużyna”.

Dwie pierwsze grupy zdobywają naramiennik poprzez odbycie próby wędrowniczej. Trzecia grupa osób nosi naramiennik niejako „z urzędu” – tak, jak drużynowi zuchowi noszą znaczek zucha (nawet wtedy gdy nie byli nigdy zuchami i nie składali obietnicy). Jednak staramy się w tej grupie zachować dwie zasady. Po pierwsze naramiennik powinien być nadany w sposób obrzędowy przez inną osobę posiadającą naramiennik. Po drugie naramiennik powinny nosić osoby przygotowane do pracy metodyką wędrowniczą – dlatego naramienniki najczęściej są nadawane na zakończenie kursów i warsztatów prowadzonych dla kadry wędrowniczej. Czy osoby posiadające już stopień HO powinny zdobyć naramiennik?
Moim zdaniem tak. Oczywiście zdobycie naramiennika powinno być zdecydowanie bardziej proste. Posiadacze stopnia HO udowodnili już przecież (tak mi się przynajmniej wydaje), że wiedzą na czym polega służba, wyczyn i praca w zespole wędrowniczym. Tak więc ich próba wędrownicza powinna ograniczyć się do takich zadań, które przybliżą im to, co w wędrownictwie dotąd było im nieznane np. symbolikę wędrowniczą, Kodeks Wędrowniczy itp.

Do noszenia naramiennika wędrowniczego mają prawo:
– wędrownicy;
– młodzi instruktorzy w wieku wędrowniczym (nazywamy ich w wydziale instruktorami-wędrownikami), którzy pracują w zespołach pracujących metodyką wędrowniczą;
– instruktorzy pracujący w pionie wędrowniczym (np. drużynowi, szczepowi, namiestnicy, kadra kształcąca, instruktorzy referatów chorągwianych i wydziału GK).

WĘDROWNICZA WATRA
Najważniejszym elementem naramiennika jest wędrownicza watra. Jest to ognisko ułożone w sposób skautowy na tzw. długie palenie. Tworzą je trzy skrzyżowane polana i znajdujące się nad nimi trzy płomienie.

Watra na zielonym tle lewego naramiennika to symbol świadomej życiowej wędrówki po zagadnieniach i tematach z zakresu wszelakich dziedzin ludzkiej aktywności. Wędrówki po własnej miejscowości, regionie, Polsce, Europie i świecie. Ognisko to symbol ciepła, bliskości, więzi, domu, rodziny, wiedzy, energii. Zielone tło naramiennika przypomina, że to wszystko odbywa się w czasie harcerskiego życia.

Płomienie wędrowniczej watry są symbolem dążenia ku doskonałości. Najmniejszy płomień to siła ciała – dbałość o zdrowie i tężyznę fizyczną. Średni płomień to siła rozumu – dążenie do wiedzy i rozwijanie swojego intelektu. Największy płomień to siła ducha – kształtowanie charakteru, dążenia do prawdy i Boga. Polana ogniska są związane z zasadami wędrowniczej pracy: służba – praca na rzecz społeczeństwa i organizacji; wędrówka – szukanie swojego miejsca w społeczeństwie; wyczyn – praca nad sobą, samodoskonalenie.

hm. Ryszard Polaszewski
Kierownik Wydziału Wędrowniczego
GK ZHP

Próba wędrownicza

Od 1 września 2003 r. obowiązuje w ZHP nowy system metodyczny (zatwierdzony w marcu tego roku przez Radę Naczelną ZHP). Istotną nowością jest wprowadzenie czterech grup metodycznych zamiast dotychczasowych trzech.

W opisach metodyk przyjętych przez Radę jest niewiele nowych zapisów. Jednym z nowych elementów metodyki pracy z młodzieżą harcerską jest próba wędrownicza.

Próbę wędrowniczą przechodzi każdy, kto chce zostać wędrownikiem. Oznacza to, że jest ona stałym elementem wejścia do grupy wędrowników, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z przechodzeniem wewnątrz drużyny wielopoziomowej, przejściem między drużynami (starszoharcerską i wędrowniczą), czy też odbywa ją osoba przychodząca do harcerstwa. Celem próby jest umożliwienie harcerzowi świadomego funkcjonowania w zespole wędrowniczym. Powinna ona trwać nie dłużej niż 6 miesięcy.

WYMAGANIA PRZYKŁADOWEJ PRÓBY WĘDROWNICZEJ:
– rozumiem, do czego zobowiązuje mnie Kodeks wędrowniczy.
– znam symbolikę Wędrowniczej watry.
– wykonałem przynajmniej jedno zadanie o charakterze wyczynu.
– podjąłem się stałej służby na rzecz środowiska działania.
– znam konstytucję drużyny wędrowniczej, do której należę, jej historię i bohatera.

Jaka powinna być próba wędrownicza?
1. Wymagania próby wędrowniczej są tworzone w konkretnym środowisku, najczęściej w drużynie. Jeżeli zachodzi taka potrzeba – wspólne wymagania można wypracować w szczepie, ewentualnie w hufcu. Wymaga to jednak porozumienia się wszystkich drużyn wędrowniczych.
2. Najważniejszą częścią próby są wymagania związane ze specyfiką wędrownictwa. Dzięki nim kandydat na wędrownika ma poznać idee służby i wyczynu, kodeks wędrowniczy, symbolikę wędrowniczą. Wszystko to pozwoli mu zrozumieć miejsce wędrownika w organizacji.
3. Jeżeli próba wędrownicza wiąże się z przejściem do nowej drużyny, to powinna zawierać wymagania związane z konkretną drużyną wędrowniczą (konstytucja, historia, bohater).

Zadania, które realizowane są w ramach każdej próby wędrowniczej, mają stwarzać pole do samodoskonalenia i powinny być w dużej części samodzielnie określane przez odbywającego próbę. Da to możliwość przygotowania się do zdobywania stopni HO i HR.

Dla osób wstępujących do ZHP po ukończeniu szesnastego roku życia próba wędrownicza jest uzupełniana o próbę harcerki/harcerza. Próba ta zawiera wiedzę o harcerstwie niezbędną do tego, by świadomie zdecydować o tym, czy chce się zostać harcerzem – członkiem ZHP. W takim przypadku zakończenie próby wędrowniczej jest jednoznaczne z dopuszczeniem do złożenia Przyrzeczenia Harcerskiego.

Jak wprowadzić próbę wędrowniczą w waszej drużynie?

Przede wszystkim trzeba gruntownie zapoznać się z zasadami metodyki wędrowniczej. Najmniejszym wysiłkiem będzie zapoznanie się z broszurą metodyczną oraz materiałami w prasie harcerskiej i na stronach internetowych. Jednak najlepiej, jeśli kadra drużyny przejdzie szkolenie prowadzone przez komendę chorągwi (takie szkolenia odbędą się w większości chorągwi jeszcze jesienią).
Jeżeli posiądziecie już niezbędną wiedzę, trzeba zastanowić się nad wymaganiami próby wędrowniczej w waszej drużynie. Opracowując ją pamiętajcie, by próba dała się zrealizować w 6 miesięcy (nawet ta uzupełniona o próbę harcerza/harcerki). Zastanówcie się też, jak ma wyglądać w waszej drużynie wręczenie naramiennika wędrowniczego. Jeżeli w drużynie nikt nie ma jeszcze naramiennika – zwróćcie się z tym problemem do referatu chorągwianego.

PRÓBA WĘDROWNICZA DLA KADRY ZUCHOWEJ…
Jak ma wyglądać taka próba dla członków kadry zuchowej i harcerskiej, którzy mają 16 lat i chcą zdobywać HO, a w szczepie nie ma drużyny wędrowniczej?
Osoby w wieku wędrowniczym stanowiące kadrę zuchową i harcerską powinny pracować w zespołach rówieśniczych zapewniających im wsparcie i możliwość rozwoju. Takimi zespołami są kręgi instruktorskie, namiestnictwa, rady szczepów itp. Praca z młodą kadrą prowadzona w tych zespołach powinna opierać się na metodyce wędrowniczej. W związku z tym, drużynowi i przyboczni nienależący do drużyn wędrowniczych powinni swój naramiennik zdobywać w takich właśnie zespołach.

hm. Ryszard Polaszewski
Kierownik Wydziału Wędrowniczego
GK ZHP