W 42 dni po Finale WOŚP

Co mnie skłoniło do napisania tych paru zdań? Zdziwienie. Zdziwienie wielu osób, którym na pytanie „Gdzie wczoraj byłam?, lub „Co będę dziś robić?”, odpowiadam: „Byłam w Fundacji, a dzisiaj pewnie również spędzę tam całe popołudnie, pomagając w rozliczaniu XI Finału”.

Dla większości /na szczęście nie harcerzy../ nic się tam teraz nie dzieje, działalność Orkiestry to głównie jeden styczniowy dzień, no i może parę dni przygotowań. Dobrze by było…

Niestety zorganizowanie tak dużego przedsięwzięcia zajmuje dużo więcej czasu, zarówno przed jak i po /wiedzą chyba o tym wszyscy przygotowujący nasz otwocki sztab/. Przygotowania w Fundacji zaczynają się już pod koniec wakacji, a rozliczanie tego wszystkiego trwają… do wakacji. M.in. sortowanie obcej waluty, której na razie czeka ok. pół tony, (a my w hufcu w zeszłym roku cieszyliśmy się, jak udało się nam skończyć sortowanie do lutego.

Ludzie w Fundacji będą nad tym siedzieć do czerwca…), rozliczanie Sztabów, których było chyba 1200, a dokładniej – 30 pełnych segregatorów (które miałam ostatnio przyjemność układać w kolejności alfabetycznej…), rozliczanie imprez zamkniętych (z których jeszcze spora część nie przysłała nawet dowodów wpłaty na konto, a termin był do końca stycznia.. mamy prawie koniec lutego..), wysyłanie podziękowań, które może pozornie wydawać się najprzyjemniejszą czynnością, ale pozory lubią mylić…

O tym też mogę coś napisać, bo ostatnio razem z przelatującą mi przed oczami kasą, frankami szwajcarskimi, czy dolarami, śniły mi się listy, paczki, wypisywanie adresów, itp..

Otóż najpierw trzeba wydrukować listę sztabów, gdzie mamy owe podziękowania wysłać. Następnie trzeba przynieść z piwnicy paczki z wydrukowanymi podziękowaniami. Ponieważ do większości sztabów trzeba ich wysłać 50, 100, 300, a nawet 1500, ręczne odliczanie nie jest najszybszym sposobem.
Wobec tego trzeba je ważyć na takiej fajnej wadze do papieru, z której wszystkie zjeżdżają i obliczyć ile ma ważyć np. 470 sztuk podziękowań… (jeżeli 10 waży ileśtam gram, to 100 będzie ważyło 10 razy więcej, to jeszcze razy 4, i do tego jeszcze 7 razy tyle co było na początku…czyli… to będzie…). Potem trzeba zapakować je w takie granatowe paczki „Servisco” i nakleić kartkę z adresem.

Na razie wszystko w miarę proste, ale… Teraz będzie najlepsze.. Na każdą paczkę wypisać „serviscową” kartę przewozową. Już umiem na pamięć: „Rodzaj – expres, kategoria – I, ilość -1, nr kuriera – 552, podpis kuriera, cena – 24, kreska, 24, kreska, data (uwaga: w porównaniu do wcześniejszych punktów – zmienia się), mój podpis, zaznaczyć, że płaci nadawca, nabić pieczątkę Fundacji oraz wpisać adres odbiorcy…
To kalkuje się na czterech kopiach. Oryginał oraz jedną kopię odłożyć na stertę, a dwie pozostałe wsadzić w foliową koszulę i nakleić na paczkę. Paczkę zrzucić na rosnącą kupę paczek i zabrać się za następną…

Tyle roboty, a to dopiero jedna… Mi zrobienie 100 (słownie: stu!!) paczek zabrało prawie 5 godzin… Nie wiem, czy to mało, czy dużo…
I mniej więcej na takich czynnościach schodzą całe dnie w Fundacji.
Może nie są to za ambitne i wymagające za dużo myślenia zadania, ale właśnie dzięki nim wszystko jest tak dobrze zorganizowane. Tak samo jak np. wysyłanie przed Finałem paczek z gadżetami, plakatów, odbieranie nieprzestających dzwonić telefonów z ciągle tymi samymi pytaniami lub wyrabianie i laminowanie identyfikatorów.
To wszystko zajmuje masę czasu i przestrzeni, ale przecież gdyby ktoś tego nie zrobił, to nic by z Finałów i działalności Fundacji nie wyszło. A na pewno nie na taką skalę.

Nie piszę tego bynajniej aby podkreślić moją pomoc tam, ale chciałam pokazać, że naprawdę jestem pełna podziwu i szacunku dla ludzi (nie tylko z Pokojowego Patrolu), z których niektórzy przez cały rok, a inni od początku listopada, do końca stycznia, czy lutego, przyjeżdżają z różnych stron Polski, siedzą tam, prawie dniami i nocami, aby cała Polska, wszyscy ludzie z każdego krańca Polski, mogli wziąć udział w tak fantastycznej imprezie jaką są kolejne Finały Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I chwała im za to…

Ania vel „Kózka”

P.S. Muszę przyznać, że do pomocy w Fundacji zachęciło mnie parę rzeczy, m.in. panujący tam świetny i zakręcony klimat; ludzie pozytywnie nastawieni do innych i do świata; to, że dzięki temu mam jakiś swój maleńki udział w tym całym niezwykłym przedsięwzięciu oraz sama możliwość bezpośredniej pomocy przy Finale, czy Przystanku Woodstock (na który będę już w takiej fajnej czerwonej koszulce – „Pokojowy Patrol”).
W następnym Przecieku napiszę coś więcej o Patrolu i szkoleniach… /wybieram się na takie 7 marca i mam nadzieję, że wrócę…/

”(…)”Pokojowy Patrol”. Młodzi, bardzo młodzi ludzie. Chłopaki i dziewczyny To, co mamy w Polsce najlepszego. Zaangażowanie, praca, entuzjazm ,zapal i poświęcenie. Śpią w namiotach koło biura. Po dwie-trzy godziny Zapamiętuję pierwsze twarze: Romeo, Magda, Martyna. Ciągle niedospani.
Ciągle pilnują. Właśnie pędzą, żeby przyjąć następne tysiąc osób, które wysiądą na przystanku „Woodstock”, wybudowanym specjalnie tylko na to wydarzenie. Tam zatrzymują się wszystkie pociągi. O dziewiątej rano i o czwartej po południu. O drugiej w nocy i dwudziestej trzeciej, a także podczas ulewnego deszczu. Pędzą pociągi i pędzą ludzie z patrolu. Prowadzą i pokazują. Prowadzą i ostrzegają. Bacznie pilnują…”
/Jurek Owsiak/

HORRORWOOD zamiast WOŚP

W niedziele 29.12.2002 ja – czyli Paweł Iwiński, Jasiek Wojciechowski i Jurek Lis wybraliśmy się do Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w celu zalaminowania identyfikatorów dla naszych wolontariuszy.

Najpierw Jurek obudził Jaśka potem Jasiek mnie i powiedział, że mam wsiadać w autobus, a oni dosiądą się w Michalinie. Wyszedłem z domu o pustym żołądku, plecakiem, kilkoma mandarynkami lub pomarańczami(nie udało mi się ustalić co to było) oraz bananem i wsiadłem do prześlicznego autobusu linii Mini-Bus. J.W. i J.L. dosiedli się w Michalinie wedle umowy.

Po jakimś tam czasie dotarliśmy do Warszawy. Wysiedliśmy na Centralnym i potruchtaliśmy do metra. Wejście na peron okazało się wcale nie tak prostą sprawą jak by się wydawało. Otóż najpierw trzeba było wsadzić bilet dobrą stroną i przejść przez jakąś strasznie dziwną kręcącą się bramkę. Kiedy już pokonaliśmy te trudności wsiedliśmy do wagoników i wysiedliśmy gdzieś tam. Jako że Fundacja mieściła się na ul. Niedźwidziej 2a to w tamtą stronę poszliśmy. I oto jesteśmy.

Dzwonimy domofonem najpierw raz, potem drugi, trzeci i czwarty i piąty i szósty i siódmy i jeszcze kilka razy i potem Jurek telefonem do Tomka G., on z kolei do Fundacji i co się okazało!? Że w Fundacji nikogo nie ma i jest zamknięta. HA HA HA HA. Aaaale mieliśmy ubaw. Zrobiliśmy sobie kilka głupawych zdjęć na tle bramy i ruszyliśmy z powrotem. Jasiek podpuszczony przeze mnie, pokazał na co go stać i wszedł po ruchomych schodach które zjeżdżały na dół.

Kiedy byliśmy pod pałacem wpadłem na genialny pomysł obejrzenia lodowiska. Lodowisko obejrzeliśmy ale naszą uwagę przykuł dom strachów HORRORWOOD. Jurek okazując swoje wielkie serce zafundował na bilety. W środku było nawet przyjemnie i wesoło, a raz nawet się przestraszyłem. Po połowie dnia, pełnego wrażeń (trochę nudnych ale to nic) wróciliśmy do domów obskurną, niewygodną, śmierdzącą, powolną, głośną itp. Itd. WILGĄ.

Ale na szczęście tak szybko się nie poddajemy, spróbujemy jeszcze raz, ale może nie w niedzielę. Identyfikatory będą gotowe na czas!!!

Paweł Iwiński

Jurek Owsiak na strychu?

Do XI Finału już coraz mniej czasu. Zostało już tylko 8 dni na dokończenie przygotowań i dopracowanie wszystkich szczegółów. W związku z tym wybraliśmy się w sobotę do Fundacji WOŚP, aby opieczętować i zalaminować pierwszą turę identyfikatorów. My – czyli Jurek, Jasiek, Agnieszka i ja – Ania „Kózka” udaliśmy się tam już z samego rana, przez co, z tego co wiem, żadne z nas nie zdążyło zjeść nawet śniadania…

Dotarliśmy do celu przed 10. Na szczęście nie powtórzyła się sytuacja sprzed tygodnia i Fundacja była pełna zabieganych ludzi w WOŚP-owych koszulkach. Zostaliśmy pokierowani do piwnicy, gdzie urzędowali „krasnale” zajmujący się identyfikatorami. Pokazali oni nam co mamy z nimi zrobić, tzn. rozerwać, nakleić hologramek, podstemplować, wsadzić w folię i zalaminować. Było to trochę czasochłonne, ale na szczęście mieliśmy ze sobą tylko 109 ankiet.

Nie tylko w piwnicach, ale i w całej Fundacji panowała świetna atmosfera. Wszyscy gdzieś biegali, szukali się nawzajem, przynosili całe pudła z serduszkami, koszulkami, potykali się o nie, nie mogli znaleźć jakiś papierów, przyjmowali paczki i kolejnych ludzi ze sztabów, przepychali się o miejsca przy stołach (tylko dwóch) i usiłowali przekrzyczeć muzykę lecącą z radia.

Było naprawdę super, wesoło i kolorowo!
Już chcieliśmy wychodzić, po skończeniu półtoragodzinnej zabawy z identyfikatorami, gdy wszedł jakiś pan. Powiedział, że jest ze sztabu w Bydgoszczy i ma do zrobienia 1800 identyfikatorów!!! Dokładnie tyle: 1800! Zrobiło nam się szkoda pana, który prawdopodobnie nie wyszedłby stamtąd do samego Finału, i stwierdziliśmy, że mu pomożemy. Przyklejaliśmy (ja i Jasiek), stemplowaliśmy (pan), wkładaliśmy w folię (Agnieszka, Jasiek i ja), lamiowaliśmy (Jurek, Agnieszka i ja) i znowu przyklejaliśmy, stemplowaliśmy. I tak przez 3 godziny.

Pod koniec doszliśmy już to takiej wprawy i tak nas to wciągnęło, że trudno było się oderwać, nawet na zjedzenie ciastek!

Około 14.00 wreszcie uporaliśmy się z tym wielgachnym pudłem identyfikatorów i opuściliśmy Fundację przy towarzyszącym nam zdziwieniu „krasnali”, że tak szybko nam poszło, podziękowaniach oraz śmiechach i krzykach: „Gdzie są te rolki z hologramami? I kto je znowu gdzieś wsadził?”.

Udało nam się nawet natknąć na Jurka Owsiaka, a raczej on się natknął na nas biegając z góry i na dół po schodach. Swoją drogą, świetne mają w Fundacji rozmieszczenie pokoi i funkcji – piętrami. W piwnicy siedzą „Krasnale”, na parterze – „Krasnale” trochę ważniejsze, wyżej Zarząd Fundacji, więc Jasiek wydedukował, że Jurek Owsiak to chyba przesiaduje na strychu.

I tak właśnie niezwykle pracowicie spędziliśmy urocze 6 godzin jednej styczniowej soboty… A to była dopiero pierwsza tura naszych identyfikatorów…

Ania „Kózka”

Smalec z cebulką i słoninką

W dzień XI Finału WOŚP obudziłem się o 6.00 rano. Postanowiłem, że przed kwestowaniem pójdę na 7.00 do kościoła. Temperatura była minusowa, więc chciałem założyć dwie pary skarpet. Podczas zakładania osunąłem się w fotelu i zasnąłem…

Zbudził mnie dzwonek budzika. Spostrzegłem z przerażeniem, że jest już 8.00. Stwierdziłem, że najbliższa msza będzie o 8.30. Pobiegłem do łazienki, aby przemyć zaspaną twarz. W drodze do wyjścia ległem jak długi na podłodze i po raz drugi zasnąłem…

Za drugim razem obudził mnie telefon od Andrzeja (Prokopa – przyp. redakcji). Było już po 8.30 więc postanowiłem, że do kościoła pójdę na 18.00 i wyszliśmy na kwestowanie.

Od 10.00 do 13.00 kwestowaliśmy na ulicach Józefowa. Było zimniej niż na Kamczatce… Wszystkie słodycze były tak twarde, że nie dało się ich przegryźć. Najbardziej żenujące w tym wszystkim było to, że zebraliśmy 82 złote i… 30 dag nadwagi.

Wobec takiego sukcesu finansowego postanowiliśmy dołączyć się do harcerzy z 5 D.H. „LEŚNI”, którzy tego dnia wraz z M.G (nie mylić z moim drużynowym) w czasie Finału WOŚP w Szk. Podst. nr 2 w Józefowie pełnili funkcję służby porządkowej.

Atutem tej służby było to, że mogliśmy jeść w bufecie wszystko bez płacenia. Opłaciliśmy przecież swoją pracą… Do naszej dyspozycji było: herbata, smalec, grochówka, smalec z cebulką, ciasteczka, smalec z cebulką i słoninką, sok, smalec z cebulką i słoninką na białym chlebie, kawa oraz , smalec z cebulką i słoninką na białym lub ziarnistym chlebie.
Gdy czułem smalec w całym układzie pokarmowym zaczęła się Licytacja.

Chcieliśmy kupić dla naszej Drużyny Orkiestrowy kalendarz, ale nas wyrolowali (czyt. przelicytowali). Przy kolejnej rzeczy (plakat Perfectu z autografami) już byliśmy skuteczniejsi i plakatu nie wypuściliśmy z naszych rąk. Kupiliśmy go za 100 złotych i 100 groszy.
Dużym zmartwieniem było to jak mamy się nim podzielić. Wysunąłem propozycję, żeby każdy go potrzymał w domu przez tydzień. Tak też postanowiliśmy (tak się umówiliśmy? – przyp. M.G.).

Na koniec Finału przyszedł jakiś niewysoki, łysy gość (nie mylić z moim drużynowym) i zaczął grać i śpiewać utwory Jabby.
Tak właściwe zakończył się koncert podczas XI Finału WOŚP w Józefowie. Dla ludzi – my jeszcze pomogliśmy w sprzątaniu. Na zostanie na Światełku już nie starczyło nas siły…

Cieszymy się, że tegoroczny Finał odbył się również w Józefowie.

Piotr Jagodziński
5 D.H. „LEŚNI”

P.S. Jakiekolwiek podobieństwo osób i zdarzeń nie jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone. Szczególnie postać mojego drużynowego.

Zrekrutowano wielu harcerzy

Dnia 12 stycznia 2003 przeżywaliśmy XI już Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jak co roku było wielu wolontariuszy, wśród nich zrekrutowano tez wielu harcerzy… i jak zwykle 5DH „LEŚNI” w Michalinie pokazała, że można na nią liczyć.

Około godziny 12.40 spotkaliśmy się w Szkole Podstawowej nr2 w Michalinie. Tam otrzymaliśmy zadania i zostały przydzielone nam różne funkcje na ten dzień. Część harcerzy otrzymała puszki WOŚP i zbierała pieniądze na obszarze naszego miasta, inni zaś pełnili funkcję „służby porządkowej”. Służba ta zobowiązana była do pilnowania porządku, kierowania ludzi w odpowiednie miejsca itp.

Już od początku atmosfera była bardzo sympatyczna. Cały Finał odbywał się głównie w sali gimnastycznej i na piętrze, gdzie był bufet oraz stoiska z różnymi ciekawostkami, z których pieniądze poszły oczywiście na zakup sprzętu medycznego dla wcześniaków.

O godzinie 13.00 w całej szkole rozległy się ostre dźwięki muzyki zespołu Kokaina. Następnie dzieci ze szkoły podstawowej grały na keyboardach a tuż po nich na scenie ukazały się dziewczęta z zespołu „Józefinki”, które zaśpiewały kilka piosenek (w większości dobrze nam znanych).Nasza służba przebiegała bez zakłóceń, a ludzi z każdą chwilą przybywało.

Najwięcej emocji wzbudziła licytacja, która w tym dniu towarzyszył w różnych miastach Polski, biorącym udział w XI Finale WOŚP. Do zlicytowania było wiele rzeczy., które każdego dnia z łatwością można nabyć za niewielkie pieniądze, ludzie jednak walczyli, aby z każdego przedmiotu uzyskać jak największą kwotę.

My także wzięliśmy udział w licytacji… pooddawaliśmy wszystkie swoje pieniądze, które w tym dniu posiadaliśmy. Chcieliśmy nabyć kalendarz WOŚP, jednak znalazł się ktoś, kto podbił naszą cenę…i tak zostaliśmy nabywcami plakatu Perfectu, na którym widnieją autografy członków zespołu.

W bardzo wesołej atmosferze licytacja dobiegała końca, a na scenę w podskokach wbiegły dzieci z klas pierwszych, które odtańczyły taniec integracyjny. Można było posłuchać ballad Bułata Okudżawy w wykonaniu polskim… czas wypełnili nam również gimnazjaliści ze szkolnego kabaretu.

Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Nareszcie ten dzień i nasza służba dobiegały końca. Ostatnią rzeczą, która nam pozostała było doprowadzenie szkoły do porządku. Zmęczeni, ale w pełni usatysfakcjonowani wykonaniem zadania rozeszliśmy się do domów. Już czekamy na przyszłoroczny Finał WOŚP.

Każdego roku Jurek Owsiak organizuje WOŚP. Mimo, że na co dzień jest mało życzliwości i uśmiechów, w tym dniu ludzie otwierają swoje serca i jednoczą się dla ratowania dzieci. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że są wśród nas i tacy, którym los maluchów jest obojętny.

W tym roku zanotowano kilka kradzieży puszek, ale miejmy nadzieję, że ci, którzy dopuścili się tego czynu nie wzbogacą się, a może kiedyś zrozumieją, że pieniądz jest rzeczą nabytą i jest tylko dopełnieniem prawdziwego, jakże cennego życia.

Patrycja Zawłocka
5 D.H. „LEŚNI”

Rozliczenie XI Finału WOŚP – oficjalne wyniki

Serdecznie dziękujemy także firmom: OK z Gliny (Pan Leon Rybczyński), PSM OPTYKA z Józefowa (Panowie Marek i Paweł Smolińscy), WI-WALDI z Otwocka (Pan Waldemar Witan), które wzięły na siebie większość ciężaru związanego z przygotowaniem wszystkich tegorocznych wydarzeń.

Specjalne podziękowania kierujemy do Pana Prezydenta Otwocka – Andrzeja Szaciłły, za wyjątkową przychylność oraz do Pana Jacka Grymuzy za pomoc w organizacji niedzielnego koncertu.

Zebraliśmy w sumie (razem z licytacjami) 76 427,43 złote, mnóstwo obcej waluty, złotą i srebrną biżuterię oraz 14 850 ml krwi dla Regionalnego Centrum Krwiodastwa.

Podobnie jak w latach ubiegłych, na zakończenie działalności sztabu, przedstawiamy rozliczenie ze wszystkich środków przekazanych naszemu sztabowi na organizację tegorocznego finału.

WPŁATY SPONSORÓW:

Od firm wymienionych poniżej otrzymaliśmy kwotę 12 800 PLN:
• Władze Miasta Otwock – sponsor główny,
• OK, Wi-Waldi, PSM Optyka – sponsorzy ze znaczącym wkładem finansowym
• Bank Spółdzielczy w Otwocku, P.R.T. JARTEL, WIMET

Firmy, które wsparły nas organizacyjnie (nieodpłatnie – chyba, że zaznaczono inaczej):
• OTWOCKIE CENTRUM KULTURY – miejsce na organizację koncertu Grupy MoCarta,
• OTWOCKI KLUB SPORTOWY „START” – miejsce na pokaz ratownictwa, pokaz sztucznych ogni i koncert,
• MŁODZIEŻOWY DOM KULTURY W OTWOCKU – miejsce do liczenia pieniądzy
• RETHMANN MZO – toalety ekologiczne i wywóz śmieci,
• EURODAN – ochrona całej imprezy, transport pieniędzy do telewizji (za zmniejszoną odpłatnością),
• POL-AUDIO – nagłośnienie i oświetlenie koncertu (za zmniejszoną odpłatnością),
• PRODRUK – druk plakatów reklamujących Finał w Otwocku i Józefowie,
• BANK PKO BP S.A. – pomoc pracowników i wypożyczenie sprzętu do liczenia pieniędzy,
• BANK PEKAO S.A. – pomoc pracowników i wypożyczenie sprzętu do liczenia pieniędzy,
• MORAND – materiały do tworzenia dekoracji,
• POWIATOWA KOMENDA PAŃSTWOWEJ STRAŻY POŻARNEJ – udział w pokazie ratownictwa drogowego,
• POWIATOWA KOMENDA POLICJI – udział w pokazie ratownictwa drogowego,
• POGOTOWIE RATUNKOWE – udział w pokazie ratownictwa drogowego,
• WARSZAWSKI KLUB SPELEOGICZNY – pokaz ratownictwa wspinaczkowego,
• DROART – nagłośnienie i oświetlenie koncertu Grupy MoCarta,
• ACAD – naświetlenie materiałów do druku (za zmniejszoną odpłatnością),
• WŁADZE MIASTA OTWOCKA – przekazanie Złotej Sosenki do licytacji,
• SZKOŁA TENISA I NARCIARSTWA FAN I BIAŁY SPORT – przekazanie wycieczki do licytacji,
• UPC TELEWIZJA KABLOWA – przekazanie gadżetów do licytacji,
• GAZETA OTWOCKA, LINIA OTWOCKA, TYGODNIK REGIONALNY, ŻYCIE OTWOCKA – reklama XI Finału w prasie.

WYDATKI PONIESIONE NA ORGANIZACJĘ XI FINAŁU W OTWOCKU:

1. Nagłośnienie i oświetlenie koncertu 2 500,00 PLN
2. Ochrona 1 600,00 PLN
3. Transport 1 360,86 PLN
4. Sztuczne ognie 6 000,00 PLN
5. Materiały dekoracyjne (farby, pędzle) 433,23 PLN
6. Kable, przewody 102,00 PLN
7. Artykuły spożywcze 73,90 PLN
8. Nocleg (osoba z firmy odpalającej sztuczne ognie) 56,00 PLN
9. Materiały reklamowe 369,05 PLN
10. Zwrot kosztów podróży dla dwóch zespołów z Warszawy 800,00 PLN
11. Znaczki pocztowe 22,80 PLN
RAZEM: 13 317,84 PLN

Brakującą kwotę 517,84 pokryła w całości Komenda Hufca ZHP w Otwocku – założyciel sztabu. Do rozliczenia pozostało naświetlenie materiałów do druku i rachunek telefoniczny sztabu.

Dziękuję członkom sztabu: Agnieszce, Kasi, Kindze, Jurkowi, wszystkim Tomkom, Pawłowi, Rafałowi, Adamowi, Arturowi i wszystkim osobom współpracującym.

Jeszcze raz wszystkim DZIĘKUJEMY !

Szef Otwockiego Sztabu
XI Finału WOŚP

źródło: otwock.zhp.org.pl/wosp/

Czterech Panów we frakach i Finał – „Grupa MoCarta” w Otwocku

Gdy zbiegły się trzy jedenastki zagrała jedyna w swoim rodzaju czwórka utalentowanych smyczkowo ludzi. Z dużym poczuciem humoru.

11 stycznia 2003 r., na zaproszenie Komendy Hufca ZHP Otwock przybyli do Teatru Miejskiego w Otwocku na XI Finał WOŚP, punktualnie o 23.00, Filip Jaślar – pierwsze skrzypce, Michał Sikorski – drugie skrzypce, Paweł Kowaluk – altówka.

Czwarty z Grupy MoCarta Bolesław Błaszczyk spóźnił się, ale nie będziemy przecież na niego donosić. W końcu, to nasz sąsiad (mieszka od lat w Otwocku), a z taką wiolonczelą, w taką ślizgawicę … W każdym razie szybko nadrobił zaległe takty i reszta koncertu biegła już w pełnej harmonii. Poważne utwory uśmiechały się do nas popowym zakończeniem, „Eine kleine Nachtmusik” brzmiała pięknie i w wersji góralskiej, tyrolskiej, żydowskiej, jak i latynoskiej (z różą w zębach… wiolonczeli).

Po róży była cała wiązanka. Zaczęło się groźnie: krakaniem stada wron, które przyleciały znad Kra, Kra-kowa. Oczami wyobraźni (muzycznej) można było zobaczyć „Piwnice pod Baranami” – w trakcie „Grajmy Panu”, staromiejskie uliczki – przy „Cichosza”. Potem panowie we frakach zabrali nas w podróż za porwanym prof. Baltazarem Gąbką. Smokiem Wawelskim ziejącym ogniem był Bolek, Paweł – z patelnią ze zdjęciem krakowskiego kucharza Roberta Makłowicza, Michał – szpiegiem z Krainy Deszczowców. Patelnia bardzo brutalnie obeszła się z jego głową! Skutek: Deszczowiec błyskając zemstą zza przekrzywionych okularów zagrał w tej krakowskiej atmosferze: „Warszawa da się lubić”. KARRAMBA!

Po walce regionów była łagodna „Kołysanka z pozytywką” oraz trochę świeżego, wiejskiego powietrza. Zajrzęliśmy do kaczek, krów i chlewiku (czego te struny nie potrafią!). Byliśmy też na „Tytanicu” i na wyścigach skrzypków.
Elegancki boysband pokazał, czego nauczyli się w konserwatorium. Grali Vivaldiego. Filip w kwietnym wianku fragment „Wiosny”, Michał w żółtej czapce z daszkiem i zabójczych okularach – „Lato”, Paweł w szaliku – kichał, a Bolek w niebieskiej uszatce zamarzał przy wiolonczeli.

Nikt nie powie, że muzycy poważni nie trzymają kontaktu z rzeczywistością. MoCartowcy bystre oko mają i repertuar na każda okazję. Nie zaskoczą ich nawet Chińczycy na widowni.

Artyści mieli ze sobą i flagi kraju ryżu i trzcinowy kapelusz ludowy i utwór na chińską nutę. Jak będziecie szli kiedyś na ich koncert, weźcie ze sobą Eskimosów…

Bisów było bez liku. Ostatni to prawdziwy jazz!
Po szczerych, zasłużonych, serdecznych, gorących, bo długich oklaskach sceną zawładnęła idea zbiórki pieniędzy. Było już po godz.24.00. Pierwszy grosz do puszki inauguracyjnej Jurka… Lisa wrzucił prezydent Otwocka Andrzej Szaciłło.

I tak to XI Finał WOŚP można było uznać za otwarty.

Rozpoczęła się licytacja obrazu Kory i Kamila Sipowicza prowadzona przez dh Tomasza Lubasa. Czerwone dzieło sztuki poszło za 1000 zł. Nabywca anonimowy. Potem kolejno pod młotek poszły: komplet gadżetów Grupy MoCarta i 4 wejściówki do TV na 12 stycznia. Następnie niejaki Heidi z Fundacji WOŚP licytował koszulki i kubek.

W tym czasie w holu rozradowani Chińczycy sprawdzali jak Artyści radzą sobie z angielskim. Dopchać się po autograf było równie łatwo jak przejść przez mur chiński.

Bliska koleżanka Mirka Grodzkiego

XI FINAŁ WOŚP – innym okiem

Był piękny niedzielny poranek. Każdy „normalny” młody człowiek o tej porze powinien jeszcze wylegiwać się w mięciutkim łóżeczku pod cieplutką kołderką,… ale nie Ja!

Wstałem w samym „środku nocy”, ponieważ byłem umówiony z dh Krzysztofem na odbiór samochodu marki UAZ z garażu w okolicach Józefowa. Warto zaznaczyć, że samochód do tamtego poranka nie był w pełni sprawny, a jedynie wytężona trzydniowa praca grupy „mechaników” pozwoliła mu wyjechać tamtego dnia na ulice. Prawie zgodnie z planem pojawiłem się w hufcu, gdzie czekał na mnie druh Łukasz z którym mieliśmy się wspierać w razie awarii naszego bolidu. Zanim wyjechaliśmy ze sztabu padł nam akumulator i bezpieczniki, a oprócz tego przestało działać radio… Jednak nie ma to jak zaradni harcerze, bo po jakiejś godzinie udało nam się uporać ze wszystkimi problemami i byliśmy gotowi do wyjazdu na trasę!

Pierwsze zgłoszenie ( i niestety chyba jedno z najgorszych ) – skradziono dwie puszki i identyfikator… pojechaliśmy skontrolować sytuacje w okolicach miejsca kradzieży. Niestety nie udało nam się nic wskórać . Wróciliśmy więc do sztabu, aby kontynuować pierwotne założenia naszej służby, czyli prace kurierską pomiędzy Sztabem, a halą OKS’u. I tak kilka kursów z różnymi cennymi przedmiotami ( kartki, spinacze, plakaty, ciasteczka, komendant, informacje, itd. ) i tak zleciało nam większość dnia.

Jednak to nie koniec wrażeń. Przyjechała telewizja. Ambulans Stacji Krwiodawstwa świecił pustkami, więc na potrzeby reportażu zostaliśmy wytypowani na ochotnika do oddania krwi. Szczerze mówiąc bardzo spodobał mi się ten pomysł, ponieważ już od dłuższego czasu zanosiłem się z zamiarem zostania Honorowym Dawcą Krwi. Myślałem, że zemdleje, lub przynajmniej zacznie mi się kręcić w głowie – a tu lipa. Nie było tak strasznie jakby się mogło wydawać – panie w ambulansie były bardzo miłe, a po całym zabiegu dostaliśmy sporo czekolady, batoniki i soczki.

Kolejnych kilka kursów do sztabu i z powrotem, tym razem z wolontariuszami na pokładzie i zaskoczyła nas godzina 20. Planowane na tą porę Światełko troszeczkę się opóźniło, ale warto było czekać. Dawno nie widziałem takiego pokazu sztucznych ogni. Aż dech zaparło mi w piersiach kiedy obserwowaliśmy fajerwerki.

Po tym wydarzeniu, nastąpił oficjalny koniec XI Finału WOŚP w Otwocku. Jednak dla nas impreza jeszcze się nie skończyła. Szybko doprowadziliśmy hale do porządku, co się dało zapakowaliśmy na samochód i pognaliśmy do sztabu. Tu walka z liczeniem pieniędzy trwała już od obiadu. Chcieli to skończyć jak najszybciej, aby zdążyć jeszcze dojechać do studia TVP2 i pochwalić się przed kamerami ile udało nam się zebrać w tym roku…

Szybko, szybko!!! Reprezentacyjna grupa harcerzy naszego hufca (dokładnie wyselekcjonowana z wielu chętnych) zapakowała pieniążki do samochodów i w długą do studia. Wpadamy do budynku, a tam Pokojowy Patrol zaczyna stwarzać problemy! (–Nie wejdziecie!- mówią ). Ale my już mamy swoje sposoby aby dostać się tam gdzie chcemy. Po prostu w druhnie Agnieszce F. obudziła się bestia i jak ryknęła na jednego pana to ten bez szemrania wprowadził nas do studia…

A tam co się działo! Dziki szalejący tłum! Pełno transparentów, a ponieważ nie chcieliśmy być gorsi od razu rozłożyliśmy swój! Mieliśmy też olbrzymie balony opisane „OTWOCK”, które kiedy dostały się między ludzi zrobiły furorę! Atmosfera się zagęszczała coraz bardziej, a moment kulminacyjny nastąpił po ostatnim wejściu na antenę – „Sto Lat” dla Jurka Owsiaka i całej Orkiestry, oraz olbrzymi kawowy tort! Nie powiem, było PO PROSTU SUPER!!!

P.S. My też mieliśmy swoją uroczystość (troszeczkę mniejszą) – dh Paweł Pawłowski obchodził swoje 18 urodziny! Też było „Sto Lat” i tort!!! Następnego dnia laba!!!

Maciek Dymkowski

1.133,06 PLN

Tysiąc sto trzydzieści trzy złote i trzydzieści sześć groszy

Tyle właśnie zebrał pewien Mikołaj na terenie Józefowa (i Falenicy) podczas XI Finału WOŚP. Przyznam, że na początku nie zanosiło się na taką sumę bo puszka było dosyć lekka. Okazało się, że było w niej bardzo bardzo dużo banknotów (m.in. 7×50 i 35×10). No może nie tak dużo ale dużo 🙂 W tym roku ludzie byli nastawieni pozytywnie: nikt nam nie wytykał, że zbieramy na wakacje dla Owsiaka i takich tam podobnych bzdur. Jedna pani nawet powiedziała coś w rodzaju: „Niech Bóg błogosławi Jureczka, to święty człowiek”. Może nie dosłownie tak, ale bardzo podobnie. Zwiększyła się też liczba wolontariuszy w Józefowie. Złośliwi mówili nawet, że było ich więcej niż „zwykłych” ludzi. Ogólnie było bardzo miło zbierać po raz kolejny (choć po raz pierwszy z Hufcem) na Wielką Orkiestrę Świąteczne Pomocy!

Mikołaj Fedorowicz