Co wydarzyło się w pewną piątkową noc?

W piątek 25. 10. 2002 (a.d.) w nie tajnej kwaterze rady drużyny 5 D.H. „LEŚNI” odbyło się wcale nie tajne zebranie. O godzinie 19. 15 wszyscy weszli do kwatery i zajęli miejsca obrad. Jedni myśleli że stanie się coś nadzwyczajnego, drudzy rozważali o tym i o owym, a ja myślałem po co trzeba było przynieść ceramiczny kubek (z halogenami).


Obrady rozpoczęliśmy od kubka herbaty. Największym problemem było to że przez oszczędność (druha Mirka Grodzkiego) była ona gorzka. Po opiciu się tej… herbaty zaczęliśmy porządnie pracować. Pierwszym punktem obrad było sprawdzenie list obecności swoich zastępów. Naszym celem było znalezienie problemów, z którymi boryka się nasza drużyna. Znalezienie problemów i sposobów jego rozwiązania. Szczegółów nie mogę Wam zdradzić, bo przysięgałem zachować tajemnicę.

Po burzliwych dysputach na te i inne tematy została chwila na rozmowy i rozważania. Padł nawet pomysł (tego proszę nie mówić Tomkowi G. ) żeby druh Mirek założył „Hufiec Józefów” i został jego komendantem.

Gdy kończyliśmy obrady nie mogliśmy przełknąć śliny z żalu (lub przez herbatę), że to już koniec. Jednak to nie wszystko. Gdy Mirek odwoził mnie, Borowego i Olkę do domów, porobiliśmy kilka kółek na rondzie w samochodzie Mirka. Zabawy mieliśmy po pachy.

Jeżeli chcecie odbyć „wycieczkę ”po rondzie w Michalinie to musicie zapisać się na listę u druha Mirka.

Piotr Jagodziński