Moja pierwsza próba

Przez kilka ostatnich dni, odkąd zostałam poproszona o opisanie moich wrażeń z realizowania zadań na stopień przewodnika, myślałam jak mam to zrobić. Wiem, co sądzę o swoich zadaniach i o ich realizacji, ale jak krótko i komunikatywnie to przekazać?


Jedno jest pewne – wydawało mi się, że to wszystko będzie dużo prostsze. Było mnóstwo momentów, kiedy sądziłam, że nie dam rady, że to już koniec, ale wtedy rozlegał się dzwonek telefonu, dzwonił ktoś, kto miał gotowe rozwiązanie mojego problemu. Ktoś, na kim mogę polegać! Tak było w przypadku festiwalu. Dziękuję Druhu!!! (Druh wie, że o nim mówie!) Z końcowego efektu „Wampiriady” jestem raczej zadowolona, ale czas przygotowań… hm, nie należał do najatrakcyjniejszych. Liczne potyczki ze sponsorami, którzy chcą, albo nie chcą rozmawiać; osobami, które przypominają jak wiele jeszcze trzeba zrobić. Jednak dzięki tym wszystkim ludziom udało się wygrać małą wojnę.

Już po festiwalu… Przede mną opracowanie, jako zadanie dla potomności, kalendarza z pomysłami dla drużynowego zuchów. Wydawało mi się, że wymyślenie kilku uroczystych zbiórek i ich opisanie nie będzie sprawiało tak wielkich trudności. Przecież dla każdego funkcyjnego to codzienność, a jednak… Poprosiłam kilka osób o pomoc, ale przecież są studia, praca, szkoła, rodzina, zbiórki, nie ma oryginalnych pomysłów, koncepcji, weny, jest za to nieoceniony brak czasu. Jak ja mogłam o tym zapomnieć?!? Szkoda, że tyle osób, od których oczekiwałam pomocy zawsze miało „coś” na głowie. Mogłabym to zrobić sama, byłoby to wtedy mniej atrakcyjne i urozmaicone, ale by było, ale przecież powiedziałam na pierwszej Komisji Instruktorskiej, że nauczę się współpracować z ludźmi i prosić ich o pomoc, a pokonanie swoich zahamowań daje dużo satysfakcji i motywacji na przyszłość.

Chciałam jednak, bardzo serdecznie podziękować osobom, które mi pomogły – DZIĘKI! Usłyszałam ostatnio bardzo mądre zdanie: „Człowieka można poznać po tym, jak dotrzymuje słowa, a nie po tym, co obiecuje”.

Ja obiecuję dołożyć wszelkich starań, aby sumiennie dokończyć zadania, zawarte w mojej próbie na stopień instruktorski. Instruktor ZHP – to brzmi dumnie.

Ewa Krzeszewska

P.s. Ten artykuł napisałam jeszcze w poprzednim roku, ale chyba jest nadal aktualny (z wyjątkiem tego, że kalendarz już powstał, a ja już przeżyłam ostateczne spotkanie z Komisją Stopni Instruktorskich!)