NA JAKI OBÓZ ZA ROK?

PO PIERWSZE powinien być to obóz Drużyny! Obóz to szansa na podsumowanie całorocznej pracy Drużyny. To wiemy wszyscy z kursów i mądrych książek. O jakim jednak podsumowaniu pracy Drużyny może być mowa, jeżeli jest w naszym Hufcu tendencja do organizowania obozów połączonych Drużyn? Nie ma problemy jeżeli są to środowiska blisko ze sobą współpracujące. Problem jest jeżeli są to obozy złożone z przypadkowo dobranych Drużyn, dopełnione cywilami „z łapanki” tylko po to, żeby osiągnąć jakąś magiczną liczbę uczestników, od której to już „można zrobić obóz”. Żeby taki obóz się udał musi być prowadzony przez doświadczonego i mądrego komendanta. Mi taki obóz jeszcze nigdy się nie udał dlatego w tym roku po raz pierwszy nie przejmowałem się liczebnością mojego obozu. Ilu harcerzy tylu uczestników obozu. Rozumiem oczywiście, że z ekonomicznego pktu widzenia zależy Hufcowi na maksymalnym wypełnieniu miejsc obozowych. Chyba jednak nie za cenę.



PO DRUGIE musi być to obóz, na którym najważniejszy będzie program. Jemu powinny być podporządkowane: plan dnia, liczebność zastępów, liczba namiotów, itd. Czyli jeżeli powiem, że zrobiłem zastępy czteroosobowe, to przynajmniej ktoś mnie zapyta „dlaczego?” zanim powie, że to niezgodne z metodologią, a w ogóle to i tak nie mamy tylu namiotów i jeden zastęp mam rozparcelować.



PO TRZECIE nowe środowisko.

Nic tak nie zapładnia mojej instruktorskiej głowy pomysłami jak kontakt z nowym harcerskim środowiskiem. Nowe piosenki, nowe gry, nowe twarze, itd. Cieszę się, że nie zmieniając miejsca obozowania można spotkać ciągle nowych ludzi w Przerwankach. Czy ich pobyt do końca wykorzystujemy to inna sprawa. W tym roku mogliśmy np. poznać sposób na „niezależne obozy” wielu środowisk pod wodzą jednej komendy.



PO CZWARTE zainteresowanie

Dobrze bym się poczuł gdyby jakaś najbliższa komisja zapytała mnie nie o papierki przy bramie, a o to czy udaje mi się realizować założone przed obozem cele i czy mogę się pochwalić jakimiś ciekawymi zajęciami, które podobały się harcerzom. [pisałem to 12 lipca 2001 r. Następnego dnia mieliśmy wizytę hufcowej komisji rewizyjnej. Pytali o osobne półeczki na ręczniki, śmiecie przy bramie – a jednak! – i dlaczego menażki na menażnikach nie są otwarte podobno wytwarza się w nich jad. Ani słowa o programie, ani jednego pytania o zajęcia, o obrzędowość i t.d..]



PO PIĄTE życzliwość.

Idąc do Zgrupowania z jakimś problemem chciałbym być obsłużony jak ważny klient dobrej firmy szybko i profesjonalnie.

Chciałbym, żeby komendanci obozów nie czyhali na wzajemne potknięcia, które mogą być potem tematem wesołych opowieści przy obiedzie.

Chciałbym, żeby sprawy konfliktowe były załatwiane pomiędzy bezpośrednio zainteresowanymi osobami. Tak jest przecież szybciej i skuteczniej. Po o mieszać Komendanta Zgrupowania do tego, że jakiś obóz spóźnił się 10 min. na obiad? Po o człowiekowi zawracać głowę takimi „problemami”?



PO SZÓSTE pogoda.

Organizator obozu stanowczo powinien zadbać o lepszą pogodę na czas obozu. I na nic nie zda się tu tłumaczenie, że „na to nie mamy wpływu”… 🙂



A tak w ogóle to chętnie spotkam się z Wami za rok. Zwłaszcza z kadrą Zgrupowania, serio.



Czuwajcie.

Mirek Grodzki.