Ostatnie westchnienia Marzanny

Nadszedł długo oczekiwany dzień…nastała WIOSNA.
Jest to wspaniała pora roku, wszystko budzi się z zimowego snu, rozkwita. Nawet ludzie są weselsi, jakby bardziej życzliwi dla innych.



Podobno jest to czas wielkich miłości…i, dla niektórych najważniejsza, jest to pora poprzedzająca lato, na które większość z nas czeka z utęsknieniem.
Niemal wszyscy ludzie w mniej, lub bardziej atrakcyjny sposób świętują ten dzień…spotykają się z przyjaciółmi, spędzają czas na wędrówkach, spacerze.



Zapewne każdy wie, że kalendarzowa Wiosna rozpoczyna się 21.III, lecz my chcąc jak najszybciej pozbyć się zimy, pozwoliliśmy sobie na malutkie nadłamanie reguły, witając ją w sobotę 20.III.2004r.
Nie przeszkodziło to dobrze bawić się harcerzom z Otwockiego Hufca.


Niestety z przykrością obserwuje się coraz to młodsze pokolenia i powoli znikające tradycje. Właśnie…czy pamiętamy ze szkolnych lat obchody tego dnia? Gdy chodziliśmy całą szkołą nad rzekę z własnoręcznie wykonaną Marzanną. Dziś tego nie ma, a młodzież w gimnazjach czy nawet w szkołach podstawowych zamiast do szkoły udaje się na wagary, gdzie często dochodzi do wielu nieszczęść…Ale nie o tym miałam pisać!
Na szczęście są tacy, którzy potrafią dobrze się bawić w swoim gronie, bez żadnych używek…my jesteśmy tymi ludźmi.


Wiosenny nastrój dopadł mnie już w czasie przygotowań.
Co mnie skłoniło do tego, aby się w to zaangażować(?) Już nie pamiętam, ale nie żałuję swojej decyzji.
Sam program Dnia nie wymagał od nas specjalnego wysiłku, tak naprawdę postawiliśmy na żywioł! Nie ma to jak burza mózgów, zawsze niezawodna w takich sytuacjach:-) następnie mniej lub bardziej udolnie skleciliśmy to w całość i…gotowe.
Przebieg gry- myślałam, że uda mi się ominąć ten temat i napisze o nim jakiś uczestnik, bo kto lepiej odda emocje niż on sam?
I to mnie przypadło podzielić się relacją z przebiegu gry, jaka towarzyszyła nam przed samym dokonaniem aktu pożegnania zimy.


Zacznę od przygotowań. Najpierw była Ilona (jak przy stworzeniu świata, chaos :D) następnie swą pomoc zaoferowała jej taka jedna Patrycja i już byłyśmy dwie. Krótka rozmowa, kto, jak, co i ekipa gotowa 🙂 Agata, Palec, Wywłok, Dyniak, Jagód i Bijoch. Teraz spotkania, kiedy?
(…) e tam, nie mogę
za późno
mam zajęcia
Jednak w końcu udało nam się doprowadzić do kilku owocnych spotkań.
Pierwszy Dzień Wiosny zbliżał się wielkimi krokami…niby było wszystko gotowe a jednak był ten niepokój, pytania: kto poprowadzi kolejne etapy programu, czy będą wszystkie materiały, jak to wyjdzie?


Sobota, 20.III o godzinie 9:00 z dh. Iloną spotkałyśmy się przed MOK’iem . Po chwili dołączyli do nas chłopki i ruszyliśmy w drogę.
Pierwszym postojem było podwórko Ilony, od niej zabraliśmy „materiały programowe”
Od początku atmosfera była dość napięta, gdyż okazało się, że brakuje sporej części sprzętu potrzebnego na punkt chłopaków. Nie dowieziono sprzętu, jaki był w planach.
Wszyscy uczestnicy byli umówieni na 11:00, więc czas nas ponaglał, a trzeba było jeszcze raz przejść całą trasę.


Pierwszy punkt, a zarazem start był przed MOK’iem, gdzie dh. Mirek wprowadził wszystkich w wiosenny nastrój, nakazał szukać zwiastunów wiosny rozdał kolejnym drużynom (patrolom) mapki z zaznaczoną trasą i puzzle, (Jakie? Przeczytacie dalej). Na kolejnym punkcie przywitałam ich ja 🙂 mieli za zadanie odnaleźć kopertę z zaszyfrowanym zadaniem, którym było ułożenie „Ody do Marzanny” Zapoznanie, a następnie nauczenie się piosenki o wiośnie. Jak widać były to typowo teoretyczne punkty.
Kolejny znajdował się na „Białkach”, gdzie „LEŚNI” chłopcy zadbali o odpowiednie atrakcje i emocje, wykorzystując elementy samarytanki, musztry i „Wielkiej Improwizacji”.
Udało im się, podobno był to punkt cieszący się wielkim powodzeniem 🙂


Aby dojść na kolejny punkt nasi uczestnicy musieli wykazać się dużą cierpliwością i niektórzy wytrzymałością (mam na myśli zuchy, które nie miały łatwo, doskonale dawały sobie radę na trasie…), gdyż znajdował się on aż przy ujściu Mieni do Świdra. Jakby ktoś nie wiedział znajduje się to 2 km od Białek. To właśnie tu był ostatni punkt, na którym należało „w jak najkrótszym czasie bez pomocy przedmiotów typu butelek, toreb, talerzyków…” przenieść określoną ilość wody, do stojącego nieopodal wiadra, tym samym wykupując słomę i inne materiały, z której miała powstać Marzanna. Na tym punkcie niespodziewanie stawili się i dh Mikołaj i dh Kuba.
Stąd tylko kilka kroków dzieliło nas od celu.
Po takiej długiej wędrówce należy się czas wolny, dlatego też uczestnicy mieli go tyle, aby zregenerować siły, posilić się przy ognisku przygotowanym przez harcerzy.


Ale (…) co za dużo, to niezdrowo, najwyższy czas zaczynać! Harcerskie ognisko zapłonęło w środku kręgu, przecież zebraliśmy się, aby przegonić zimę. Kilka ciepłych słów wstępu od dh Moniki i mogliśmy się bawić. Puzzle, o których wcześniej wspominałam, odegrały dużą rolę, to właśnie na ułożonym z nich obrazku wzorowaliśmy się przy późniejszym robieniu Marzanny. Podczas gdy grupa techniczna pracowała, siłując się z klejem, nadając Marzannie kształty, my w tym czasie oddaliśmy się zabawom, które były przeplatane harcerskimi i wiosennymi piosenkami 🙂 przypomnieliśmy sobie kilka starych pląsów, które kolejno proponowały drużyny, nauczyliśmy się nowych. Tak upłynął nam czas, nie wiedzieć kiedy znaleźliśmy się tuż nad brzegiem rzeki, stojąc w kręgu każda z drużyn prezentowała zadanie, które miała wykonać przez drogę…stanąwszy przed Marzanną kolejno wygłaszali do niej „Odę”. Jedni wypadli lepiej, drudzy mniej się do tego przyłożyli, ale ogólnie było przyjemnie 🙂
… kulminacyjny moment – raz na rok nadchodzi taka chwila, kiedy należy wygonić zimę, oto i on!
Dh Dyniak w swoim piknym OP ujął Marzannę i z płonącą wbiegł do wody, rzucając ją w otchłań Świdra. Jakież było zadowolenie zuchów i harcerzy, którzy pognali za nią wzdłuż brzegu, odprowadzając ją swym wzrokiem- tym samym żegnając zimę.


Tym miłym akcentem Dzień dobiegł końca, mimo kilku grymasów, które towarzyszyły na niektórych twarzach – tłumaczę je sobie jako zmęczenie 😀 – zabawa był przednia.


Och, nie powiedziałam o bardzo ważnej rzeczy- nagrody(!). Staraliśmy się, aby żaden z uczestników nie wrócił do domu z pustymi rękami…oczywiście nie dla wszystkich były takie same nagrody. Jedni dostali batony, inni czekolady, a jeszcze inni chlebaki i…nagroda główna, dla zwycięskiej drużyny – saperka (trafiła ona do Próbnej DH dh Michała Bany – gratulujemy:-))
Mam nadzieję, że mimo niektórych uwag, bawiliście się dobrze i miło będziecie wspominali ten dzień.
Dzięki za wszystko 🙂
Patrycja


Ach ten romantyzm
Idąc w deszczu na miejsce ostatnich westchnień Marzanny u ujścia Mieni do Świdra, byłam pełna najgorszych przeczuć. Obawiałam się, że mimo potwierdzeń przybycia gromad
i drużyn na pożegnanie zimy (z resztą nielicznych), będziemy topić naszą Marzannę w bardzo okrojonym gronie. Pocieszające było to, że z każdą chwilą słonko śmielej wyglądało zza chmur.


Na polanie spędziłam samotnie dwie godziny, nie licząc dwóch kolarzy, pana z polotem srebra na głowie spacerującego z psem i swawolnie wędrującego młodzieńca.
W ostatnim przypadku ogarnęło mnie przerażenie. Ja ze snopkiem słomy i bibułą pod pachą na jednym krańcu polany, a na drugim misternie ułożone ognisko… Właśnie ONO było
w niebezpieczeństwie. Martwiłam się, czy nie ulegnie destrukcji podczas obecności tajemniczego kolesia. Odetchnęłam z ulgą, gdy usiadł sobie nad brzegiem Mieni.


Atmosferę mrożącą niemal krew w żyłach, przerwał dźwięk telefonu. Doniesiono mi, że idą TŁUMY. Pojawiły się nawet niezapowiedziane w terminie gromady i drużyny. Tryskałam szczęściem. I gdyby nie ten podejrzany gość zrobiłabym tygryska (Z pozycji kucającej z krzykiem na ustach dynamicznie wstajemy) na środku polany.


Po paru minutach szturmowym krokiem dobili do mnie Kuba B z Mikołajem F (5 DH), co wystraszyło niechcianego gościa. Wtedy już mogłam prawie fruwać w obłokach (któżby pomyślał, takie małe a cieszy!). Nie minęło wiele czasu, gdy zaczęły nadciągać pierwsze patrole.
Trasa była długa i ciężka, więc przed karkołomnym zadaniem zrobienia Marzanny, zasiedliśmy do kiełbasianej uczty.


Gdy już wszyscy się napoili i nasycili, przystąpiliśmy do realizacji celu spotkania.
Po ułożeniu puzzlowej Marzanny uzdolnieni harcerze zabrali się do jej wykonania. Potem każda z przybyłych gromad i drużyn wyrecytowała, w ramach konkursu, swoja Odę. Ten, kto nie był niech żałuje, była przednia zabawa. Wszystko odbywało się przy śpiewie i zabawach prezentowanych przez poszczególne gromady i drużyny.


Przy słowach piosenki Wiosna Skaldów, dh Dyniak rzucił palącą się Marzannę (była wykonana bez użycia szmatek i innych trudno palących się i bardziej szkodliwych rzeczy) w nurt Świdra. Po ostatnich romantycznych westchnieniach Marzanny dh. Monika Rybitwa (Komendantka Szczepu w Józefowie) wręczyła nagrody. I wtedy zaczął siąpić deszczyk, co zmusiło nas do szybkiego powrotu. Najpierw było kap… kap…, potem kapukapukap.


Chciałabym jeszcze raz podziękować wszystkim osobom, które współorganizowały I Dzień Wiosny.
I.F.


Ze swojej strony chciałam podziękować wszystkim drużynom i gromadom za przybycie: Zawiszątkom, Leśnym Ludkom, Małym Globtroterom, 77 ODHS, 24 DH, próbnej drużynie dh Michała Banego, 3DH i 5DH i reprezentacji 17 DH. Pragnę również pogratulować zajęcia pierwszego miejsca w konkursie „Oda do Marzanny” drużynie dh Michała Banego oraz Zawiszątkom.


Dziękuję Ilonie i Patrycji za świetną organizację całego przedsięwzięcia jak również: Mirkowi, Agacie, Kubie W., Kubie B., Kubie Z., Rafałowi oraz Magdzie i Tomkowi. Dzięki Wam tegoroczna Marzanna wydała swe ostatnie westchnienie w tak świetnym gronie i tak świetnej atmosferze. I przyszła do nas wiosna!!! Życzę wszystkim spacerów w blasku ciepłych promieni słońca, przy muzyce rozśpiewanych ptaków, pośród budzącej się do życia przyrody.
Monika Rybitwa