BŚP 2003 na Ługach

Niektórzy z Was może jeszcze nie wiedzą, ale 17 DH „Widnokrąg” to jest chyba jedyna działająca drużyna w naszym hufcu, która nawiązała na stałe owocną współprace z parafią rzymsko – katolicką.

Tą wspaniałą parafią, która nas przygarnęła i wygospodarowała dla nas niezależne pomieszczenie na harcówkę jest parafia pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego na osiedlu Ługi w Otwocku. A wszystko to dzięki księdzu proboszczowi – Wojciechowi Lemańskiemu, który sam wyszedł z propozycja, aby harcerze na stałe zagościli na jego plebani.

W listopadzie dokończyliśmy remont harcówki i mogliśmy się spokojnie wziąć za przygotowania do uroczystego przekazania Betlejemskiego Światełka Pokoju. Ale oczywiście nie obyło się bez problemów… ale nie będziemy tutaj o nich mówić.

Msza była utrzymana w konwencji mszy młodzieżowej jakie odbywają się w naszej parafii w niedziele (ciekawych jak to wygląda zapraszam w niedzielę o 19.30 do naszego Kościoła). Tylko zamiast scholii do mszy akompaniowała 17 DH, ale chyba poszło nieźle, bo nie było widać, żeby ktoś uciekał z kościoła jak otwieraliśmy nasze buzie i wydobywaliśmy z nich różne dźwięki 😉

Musze stwierdzić, ze kazanie ks. Lemańskiego było o wiele lepsze niż to, które słyszeliśmy dzień wcześniej u Pallontynów, ks. Wojtek to potrafi….

Po mszy każdy mógł wziąć BŚP do siebie do domku, a 17 DH udała się do harcówki i okolic, aby zasiąść do swojej drużynowej wigilii, a tam już całowaniu i życzeniom nie było końca.

Dziękuje wszystkim halerzom 17DH, którzy pomogli mi w organizacji tej mszy, a szczególnie podziękowania kieruję do druha Pawła Marciniaka

Marysia Mikulska

Kaktusińscy – zerwanie

Pewnego dość ponurego, sobotniego wieczora Kaktusińska raźnym krokiem zmierzała w kierunku kościoła Pallotynów na mszę harcerską.

Jak zwykle – była spóźniona, tym razem nie z własnej winy. Oczywiście wszystko przez tego drania Ryszarda, któremu coś wypadło i nie mógł jej odwieźć. Aktualnie byli znowu pokłóceni a powodów było tym razem sporo. W tym miejscu, aby wczuć się w rolę naszej bohaterki, przyjrzyjmy się bliżej, co rzuca się cieniem na jej do niedawna kryształowy związek… Chodzi jak zwykle o grzeszki Ryszarda.


Kilka dni temu, podczas obyczajowej awantury na schodach, Uczepiński, kiedy już nie bardzo miał co zarzucić Kaktusińskiemu, odwołał się do informacji nabytych podczas poufnych rozmów nad Tymbarkiem z pewnym kumplem z policji, poznanym jeszcze za dawnych czasów przykładnej służby w pewnej innej organizacji. Mianowicie, Uczepiński zarzucił Kaktusińskiemu, ze jego córka prowadza się z podejrzanym elementem. Wybuchła straszliwa awantura, Katusiński najpierw się wściekł na sąsiada, ale że był człowiekiem rozważnym, postanowił się mimo wszystko nieco nadstawić ucha. A kiedy się okazało, że takowe informacje pochodzą z pewnego źródła, któremu to Ryszard Z. jest znany od dość dawna, postanowił rozmówić się z córką. Kaktusińska, jako że spryt odziedziczyła po tatusiu, udała przejętą tymi rewelacjami (chociaż dość klarowny obraz sytuacji miała od pewnego czasu) i solennie obiecała ojcu, ze natychmiast zaprzestanie kontaktów z elementem, nawróci, zacznie uczyć się i postara o nowego kandydata na zięcia. I wszystko poszłoby gładko, gdyby dzień później Uczepiński nie namierzył jej z Ryszardem na mieście i natychmiast nie doniósł o tym tatusiowi, nawiązując z nim czasowy rozejm. Roztropny tato wiedział, że radykalne zakazy nie poskutkują, więc ograniczył się do tego, odmówił Ryszardowi wstępu do ich domu a córce wyznaczył niższy fundusz komunikacyjny – zaprzestał mianowicie finansowania rozmów telefonicznych z Rysiem i subsydiowania dojazdów Kaktusińskiej na miejsca spotkań z ukochanym. Dlatego właśnie Kaktusińska była spóźniona do kościoła – bo zasuwała na piechotę, bo nie miała kasy na bilet autobusowy. Co prawda, mógł ją podwieźć Rysio, ale tu właśnie pojawia się drugi problem.

Pamiętacie, drodzy Czytelnicy, wakacyjne dokonania Ryszarda w Przerwankach? Otóż nasza bohaterka odkryła, że ukochany nadal ma w komórce telefony do tych wstrętnych dziewuch, za którymi latał podczas swoich odwiedzin na obozie. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że wszystkie figurowały pod jakimiś fikcyjnymi pseudonimami, typu „Andrzej” zamiast „Jola”, co o tyle dało jej do myślenia, że sprawdziła cały spis numerów i okazało się, że takich niespodzianek jest znacznie więcej a wszystkie zainteresowane odbierały telefon (oczywiście dzwoniła z komórki Ryszarda – i tak by się nie kapnął, że ma rachunek o stówę większy) ze słowami „Co słychać kotku”. Na tym tle doszło między nimi do starcia – no bo co to ma znaczyć: ona tu dla niego prowadzi wojnę z ojcem a on jej rogi przyprawia? Niedoczekanie!!! No i przestali ze sobą rozmawiać.

Kaktusińska przyspieszyła kroku. Według jej zegarka, już zaczynało się kazanie. Miała jednak nadzieję niepostrzeżenie wcisnąć się do kościoła i cichutko usiąść z tyłu a potem udawać, że wcale się nie spóźniła. Lecz tu spotkał ją ogromny zawód. Okazało się, że frekwencja jest co najmniej mierna a przyjście szesnastej osoby nie może być niezauważone. Nie miała jednak ochoty zastanawiać się nad przyczynami kolejnego pomoru wśród harcerzy – ich sprawa, może nie są religijni albo ktoś robił imprezę. Tylko jakoś tak głupio przed księdzem – żeby to chociaż w niedzielę było, to może inni ludzie wypełnili luki. A tak? Jakoś dziwnie…

Odsunęła jednak na bok te myśli i zaczęła analizować resztę powodów zerwania z Ryszardem. Może nie powinna naciskać go tak z tą Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy? Przecież pomysł miała świetny! Brakowało szefa sztabu, chodziło tylko o obsługę wolontariuszy. A do tego Rysio (niech go piekło pochłonie) nadawałby się znakomicie. Zrobiłby cos pozytywnego a przy okazji – zrehabilitował nieco w oczach świata i pokazał że może będą z niego ludzie. No i na początku Rysio się bardzo zapalił do całego pomysłu, wymyślił nawet system ochrony wolontariuszy i w ogóle. Jednak na spotkaniu z komendantem doszło do ostrej wymiany zdań bo okazało się, ze Ryszard nieco opacznie zrozumiał termin „obsługa wolontariuszy” a system ochrony nieco urągał praworządności i ogólnie przyjętym regułom harcerskiego postępowania. Zwróciła na to uwagę ukochanemu, na co on się znowu wpienił. No a potem jeszcze niechcący utopiła mu telefon w akwarium i oświadczył, ze ma jej dosyć… „Ale przynajmniej było ciekawie” – pocieszała się Kaktusińska. Może faktycznie najwyższy czas zająć się nauką? Najgorsze jest to, że idą święta, trzeba będzie pójść na Wigilię Instruktorską i znowu będzie miała ochotę zaszyć się w pokoju z dwiema tabliczkami czekolady, byle tylko uciec od przygnębiającego nastroju świątecznego, który w takich wypadkach bywa nie do zniesienia… Ale są też pozytywy: o jeden prezent mniej do kupienia…

Ola Kasperska

Nowa strona Hufca Otwock

Strona internetowa Hufca będzie służyła do tego, żeby nasi harcerze poczuli, że ten nasz Hufiec to jednak bardzo fajny jest i fajni s± w nim harcerze. Żeby dzięki niej mogli dowiedzieć się więcej o sobie nawzajem. Po to, żeby stworzyła się i utrzymała wspólnota harcerzy wokół naszego Hufca.

11 listopada w Otwocku

Tegoroczne obchody Święta Niepodległości w Otwocku zdominowały trzy akcenty. Msza św. w kościele św. Wincentego a Paulo, poświęcona patriotyzmowi, w której wzięły udział poczty sztandarowe i chór „Lira” pod batutą Czesława Woszczyka. Następnie uroczystości były kontynuowane pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego, gdzie złożono wieńce i zapalono znicze. Trzecia część obchodów odbyła się w Muzeum Ziemi Otwockiej, w którym otwarto wystawę „Niepodległość harcerstwem znaczona”. Uroczystość uświetniła obecność harcerzy i zaproszonych gości.

Pod pomnikiem Piłsudskiego
Uroczystość rozpoczął prezydent Andrzej Szaciłło krótkim wystąpieniem nawiązującym do tysięcy ofiar poniesionych przez naród dla uzyskania niepodległości, w kontekście dzisiejszych bezkrwawych przemian ustrojowych. Drugie wystąpienie wygłoszone przez przewodniczącego Rady Powiatu Juliusza Minakowskiego było poświęcone głównym bohaterom walk o niepodległość. Na zakończenie przewodniczący przekazał pozdrowienia mieszkańcom miasta i powiatu z okazji Święta Niepodległości w imieniu starosty Mirosława Pszonki i własnym. Następnie Pani Anna Ciszewska i Pan Eugeniusz Dąbała w swych wystąpieniach reprezentowali Społeczny Komitet Budowy Pomnika Józefa Piłsudskiego. Druh harcmistrz Władysław Setniewski w skrócie przedstawił wyprawę delegacji otwockich harcerzy na Ukrainę do miejscowości Borszczówka po Światło Niepodległości, które następnie zostało złożone pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego. Ponadto w uroczystościach wzięli udział: starosta Mirosław Pszonka, przewodnicząca Rady Miasta Otwocka Alicja Azulewicz-Rek, komendant powiatowy policji insp. Michał Czeczejko-Sochacki, delegacje organizacji społecznych, politycznych i kombatanckich.

Muzeum Ziemi Otwockiej
Harcerze i instruktorzy z Kręgu Starszyzny Harcerskiej Srebrnych Sznurów przygotowali program z okazji Święta Niepodległości, podczas którego wręczono harcerskie upominki władzom i pracownikom Urzędu Miasta: Andrzejowi Szaciłło, Alicji Azulewicz-Rek, Leszkowi Korczakowi, Janowi Tabenckiemu. Ponadto – Komendantowi Hufca ZHP Otwock Tomaszowi Grodzkiemu, jak również phm. Jarosławowi Kochanowskiemu i hm. Andrzejowi Szatyńskiemu – sponsorom Wielkiej Wakacyjnej Wędrówki dla 50-tki otwockich dzieci. Uroczystość przebiegała pod znakiem pieśni patriotycznych. Odśpiewano m.in.: „Marsz, marsz Polonia”, „Święta miłości”, „Marsz Pierwszej Brygady”. Nie zabrakło także piosenek harcerskich. Wystawa „Niepodległość harcerstwem znaczona” będzie dostępna dla zwiedzających przez najbliższe dwa tygodnie (harcerze bezpłatnie) w Muzeum Ziemi Otwockiej.

Monika Piwek

Biegun Północny zdobyty?

dr Frithjof Nansen
Gdy w lutym r. b. (1896 – przyp. MG) rozeszła się wiadomość, ze podróżnik norweski, dr Frithjof Nansen, odkrył biegun północny i wraca do Europy, zamieściliśmy (…) artykuł p.t. „czy biegun północny odkryty?” w którym skreśliliśmy krótką historyę wypraw podbiegunowych i wypraw Nansena, załączając portret śmiałego podróżnika, obecnie przyniósł telegraf już nie pogłoski, lecz wiadomość pewną o powrocie Nansena.

Podróżnik celu ostatecznego swej podróży nie dopiął, gdyż do bieguna północnego nie dotarł, jednakże się do niego zbliżył, jak żaden z poprzednich podróżników, dosięgnął bowiem 86 stop. 15 m. szerokości północnej, z dotychczasowych wiadomości widać, że Nansen, wypłynąwszy na okręcie „Fram” na morze Karskie, puścił się ku północy, a kiedy lody ścisnęły okręt tak, że nie mógł dążyć na przód i musiał razem z nimi posuwać się ku zachodowi, Nansen i porucznik Johansen opuścili go, pozostawiając na nim dziesięciu towarzyszów, a sami, zabrawszy 28 psów, troje sani i dwie łodzie, kajaki, ruszyli w drogę ku biegunowi piechotą.

Droga to była niezmiernie uciążliwa po lodowiskach, często przerywanych połaciami wody; wreszcie, gdy podróżnicy dosięgnęli 86 st. 15m. szerok. północnej okazała się dalej do przebycia prawie nie możliwą. Kiedy zaś, w dodatku, niektóre z instrumentów, niezbędnych do pomiarów się zepsuły, Nansen z Johansenem puścili się w drogę powrotną ku południo zachodowi i w sierpniu 1895 r. dosięgnęli północnej części Ziemi Franciszka Józefa, gdzie w domu zbudowanym z kamienia zimę spędzili.

W maju r. b. opuścili zimowe leże, ruszyli dalej ku południowi, i wreszcie d. 7 sierpnia r. b. ujrzeli okręt wyprawy podbiegunowej Jacksona „Windward”, który ich przyjął na pokład i dowiózł szczęśliwie do portu norweskiego Vardö. (…) Jak wiadomo, przed podróżą obecną, odbył Nansen słynną podróż wpoprzek Grenlandyi od zachodu do wschodu, na łyżwach śniegowych, „ski”. W podróży tej, uważanej za niewykonalną, towarzyszyła Nansenowi jego młoda małżonka (…)

Źródło: „Tygodnik ilustrowany” nr 34 – sierpień 1896 r.
(Zachowano oryginalną pisownię)

Zanim wyruszysz podbijać świat

Jak przygotować dom, jeśli ma pozostać bez opieki przez 3 miesiące, albo dłużej?

W pierwszej kolejności pozdejmuj wszystkie dywany i korzystając z okazji oddaj je do pralni. Zdejmij wszystkie zasłony i draperie, dobrze wytrzep i starannie złóż; pokrowce z krzeseł, obrusy, wyczyść i również poskładaj. Ustaw meble możliwie najbliżej środka pomieszczenia, aby uchronić je przed wilgocią, czy sadzą. Całość nakryj dużymi arkuszami papieru.

Wartościowe obrazy ponakrywaj gazą lub muślinem, żeby się nie zakurzyły, albo schowaj. W podobny sposób zabezpiecz przedmioty lekkie i kruche, a także zegary.

Brudną bieliznę, pościelową i stołową, oddaj do prania, jeśli to możliwe. Pozamykaj okna i wszelkie inne otwory, przez które mógłby dostać się deszcz. Odsuń od kominka metalowe osłony, nasmaruj baranim tłuszczem i nakryj. Zakręć główny zawór gazu i wody, ale zostaw okręcone krany.

Nie powinno się zostawiać żadnego jedzenia na okres nieobecności, ponieważ jego zapach mógłby zwabić myszy i inne szkodniki, a także spowodować zalęgnięcie się robactwa. Kuchnia powinna być szczególnie dobrze zamieciona i umyta. Cenne przedmioty, takie jak srebra i biżuteria zapakuj w pudła i zanieś do banku.

Opuść wszystkie rolety, a od słonecznej strony dodatkowo zasłoń okna szarym papierem (umocuj go pinezkami), żeby słońce nie wypaliło kolorów na roletach. Zamknij i zarygluj okiennice, jeśli takowe posiadasz, oraz nie zapomnij o pozamykaniu zamków we wszystkich drzwiach.

Na koniec poinformuj policję o tym, że wyjeżdżasz i dom będzie opuszczony. Policjanci zwrócą wtedy na niego szczególną uwagę.

Źródło: „The woman’s book – contains everything a woman ought to know” Florence B. Jack, Rita Strauss; London, Edinburgh 1911

Tłum.: Strz.

Sceny Łóżkowe

19 października 2003 sala Cechu Rzemiosł Różnych zgromadziła wielbicieli komedii na przedstawieniu „W łóżku próba generalna” w reżyserii Krzysztofa Czekajewskiego.

Otwockie Centrum Kultury wynajęło tę salę dla publiczności zawiedzionej tymczasowym zamknięciem teatru Jaracza. Spektakl na podstawie sztuki Douglasa Jerrolda obejrzało ponad 50 osób.

Samo życie
Nie trzeba specjalnie grać, żeby pokazać, jak wygląda szara rzeczywistość. Życie zawsze pisze najlepsze scenariusze i dlatego jest wiernym partnerem aktora. Zaglądający do kieliszka mąż i awanturująca się żona… Skąd my to znamy? Na pewno nie z piosenek starego dobrego małżeństwa. Przedstawienie wydobyło stereotypiczność ludzkiego myślenia. Zostało oparte na kanwie życia rodzinnego, którego motorem jest żona sprzątająca, gotująca i ,,susząca głowę” mężowi domowemu obibokowi. Świadkiem małżeńskich scysji było łóżko, przez które przetoczyła się lawina problemów dotyczących głównie domowego budżetu. Tę tkankę życia i wdzierającej się w nie codzienności podkreśliła improwizacja aktorów, którzy spontanicznie odgrywali swoje role. Istotnym aspektem widowiska stał się fakt zatarcia się granicy między sztuką a rzeczywistością główną bohaterką przedstawienia.

Gombrowiczowski klimat
Przedstawienie wydobyło istotny element pożycia małżeńskiego: łóżko, które jest teatrem małżeństwa. Łóżko w centrum sztuki może pachnieć tylko pornografią pomyślałby ktoś. Nie o to jednak chodziło. Chodzi o to, że rzeczywistość jest grą formy, co uwypukliła ta sztuka. Nieustannie bierzemy udział w produkcji stereotypów. Przywdziewamy maski, żeby nie wypaść z roli męża lub żony. A wszystko to dla pytania: co pomyślą o nas inni? Przedstawienie wydobyło właśnie ten element zachowywania się dla ludzi i przed ludźmi. Są pozytywy i negatywy formy. Poprzez formę kontaktujemy się z otaczającym nas światem. Jest ona narzucona z zewnątrz przez obowiązujące zwyczaje i konwenanse. Dlatego człowiek z jednej strony jest ograniczony przez formę, ale z drugiej nieustannie ją wytwarza, dzięki czemu może komunikować się z otoczeniem.

Monika Piwek

Podróże z rybitwą – Karkonosze

Cykl moich artykułów będzie poświęcony miejscom, które odwiedziłam, które wywarły na mnie niesamowite wrażenie, do których powracam nie tylko we wspomnieniach, do których i Was będę starała się przekonać.

Często jest tak, że nie brakuje nam chęci i zasobów finansowych (naprawdę za niewielką kwotę można pojechać w świetne miejsca), ale przede wszystkim pomysłów na „niezły wyjazd”, bo nad morzem byliśmy już trzy razy, a w górach w zeszłym roku, więc, po co jechać tam jeszcze raz, a jeśli w inne miejsce, to, w jakie itp. Zachęcam również i Was do podzielenia się takimi wrażeniami z pewnością „ktoś” i „kiedyś” tam pojedzie. Tak, więc nakłaniam do podróżowania i „zachęcania” do podróżowania:-).

Dziś chciałam Was „zabrać” w Karkonosze góry, które ilekroć przemierzam, zaskakują mnie swą różnorodnością i pięknem form krajobrazu. Przyciągają wzrok i budzą grozę potęgą swej jednolitości i wzniosłości. Zachwycają pięknem krajobrazów, zarówno w porze zimowej, jak i letniej, malowniczymi ruinami zamków (dawne siedziby Piastów Śląskich) oraz doskonałymi terenami narciarskimi i ciekawymi szlakami wędrówek.
To, co je wyróżnia z pozostałych Polskich gór to: oryginalne formy skalne np.: „Pielgrzymy”, „Słonecznik”, rozsiane po całym obszarze, stanowiące niepowtarzalną ozdobę karkonoskiego krajobrazu, cyrki lodowcowe (zwykle wypełnione wodą) Wielki i Mały Staw oraz mgły, które występują ponad 290 dni w roku.
Karkonoskie miasta
Zagubione między zamglonymi, górskimi kotlinami „osady”, które zarówno zimą jak i latem tętnią życiem. Mam na myśli Szklarską Porębę i Karpacz, które zachwycają nie tylko piękną, stylową architekturą, ale także, a może w szczególności, swoją „nieziemską” atmosferą.
O każdej porze roku można spotkać tu tłumy turystów świadczy to o nie najgorszej bazie turystycznej, szerokim wachlarzu usług, jakie te miasta świadczą, ale przede wszystkim o przepięknych widokach, jakich nam dostarczają.
Śnieżka (1602 m n.p.m.)

Niewielu chyba osobom Karkonosze kojarzą się z czymkolwiek innym. Mało jest masywów górskich, które posiadają tak jednoznaczny element krajobrazu. Przyćmiewa wszystkie pozostałe szczyty Sudetów, wyraźnie górując nad okolicą. Obecne na szczycie „dziwadło” w postaci trzech połączonych i połyskujących w słońcu spodków, które dzięki swemu wyglądowi stało się, chcąc nie chcąc, symbolem Śnieżki i całych Karkonoszy, to oczywiście schronisko. Istotnym uchybieniem schroniska z punktu widzenia turysty, jest brak miejsc noclegowych oraz świetnie zaopatrzony bufet, choć otwarty non-stop, z cenami produktów mających dwukrotne przebicie w stosunku do Karpacza…

Karkonosze polecić można o każdej porze roku. Nawet, jeśli ktoś już raz tam był, to z pewnością powtórka wyprawy nie powieli wcześniejszych wrażeń (poza ewentualnym zmęczeniem:-)). Kolosalną różnicę w ogólnym odbiorze gór dostrzega się zwłaszcza między porą letnią a zimową. Zmienia się przede wszystkim kolorystyka. Brak zieleni traw i żółtych porostów rekompensuje zimą, przy słonecznej pogodzie, głęboki błękit nieba. Pojawiają się wówczas interesujące formy, których sprawcą jest sadź, oblepiająca każdy wystający przedmiot. Każdy, kto przemierzy karkonoskie szlaki z pewnością doceni niezmienne pod względem swego uroku, tajemniczości i ciepła ludzi tam pracujących, schroniska: „Samotnię” (najpiękniejsze w Sudetach) i „Strzechę Akademicką”.

Polacy postrzegają Karkonosze jako namiastkę doznań, których mogą doświadczyć w Tatrach, poszukując gorączkowo łańcuchów, gzymsów i ostrych grani wywołujących drżenie serc u prawdziwych, złaknionych niebezpieczeństw turystów czyżby „godne” uwagi góry zaczynały się dopiero od 2000 m n.p.m.? Może warto przekonać się o tym, że tak nie jest:-)

Bez mapy „ani rusz”:
Warto zaopatrzyć się w plan miast ( najlepiej w skali 1:9 000 1:10 000), mapę Sudetów Zachodnich (1:75 000) i Karkonoszy (1:25 000). Zbędne wówczas będą przewodniki ( na każdej mapie szczegółowo opisane zostały wszelkie możliwe atrakcje regionu). Mapy można nabyć na miejscu po znacznie tańszej cenie.

Wiele praktycznych informacji (jak jechać, gdzie tanio nocować, co zwiedzić w danej porze roku itp.) znaleźć można na stronie:
http://karkonosze.info.pl/

Monika Rybitwa

EKO Wywiad

Przedstawiamy rozmowę z Januszem Ludwiszewskim, prezesem Klubu Ekologicznego „Otwockie Sosny”, wybranym na II kadencję i popierającym ideę miasta jako uzdrowiska.

– Jak minęły wakacje w „Otwockich Sosnach”?

-Wakacje upłynęły pod znakiem warsztatów i wycieczek. Podpisaliśmy umowę na prowadzenie ekowarsztatów, które mają na celu promocję ochrony środowiska naturalnego w naszym mieście. Ekowarsztaty to inaczej nauka o ekologii z udziałem młodzieży. Pomimo wakacji młodzież chętnie uczestniczyła w tych ,,lekcjach” biologii w terenie. Celem warsztatów jest edukacja młodzieży o sposobach przeciwdziałania zanieczyszczeniom środowiska: np. o recyklingu jako metodzie utylizacji odpadów. Poza ekowarsztatami w wakacje odbył się Akwapark nad Świdrem, który skupiał się wokół problemu forsowania zabudowy nad Świdrem. Generalnie wakacje spędziliśmy więc proekologicznie.

– Co jest brane pod uwagę w powakacyjnych planach „Otwockich Sosen”?
-Po wakacjach kontynuujemy plany rozpoczęte przed wakacjami. Prowadzimy akcję uświadamiania lokalnej społeczności, na czym polega ekorozwój. Chodzi o to, aby nie szkodzić rozwojowi ekologicznemu. Trudno powiedzieć coś konkretnego o powakacyjnych planach, ponieważ działalność „Otwockich Sosen” ma charakter interwencyjny. Działamy wtedy, kiedy coś się dzieje. Ważne są dla nas apele od ludzi. Odpowiadamy na każde wezwanie, choćby miało ono dotyczyć wywozu nieczystości. Dla ochrony środowiska naturalnego w Otwocku jesteśmy w stanie wejść w kompetencje nawet pracowników MPO.

– Jakie są plany budżetowe „Otwockich Sosen” i czego będą dotyczyły wnioski do budżetu miasta lub powiatu?
– Nie prowadzimy działalności gospodarczej, w związku z tym nie mamy swojego budżetu. „Otwockie Sosny” są samodzielną organizacją. Nie potrzebujemy dofinansowania, bo nie opieramy się na zorganizowanym działaniu. Funkcjonujemy w zależności od ludzkich potrzeb związanych z promocją środowiska. Nie mamy w planach wniosków do budżetu miasta, bo rozwój miasta jest pod presją lobby. Mamy nadzieję, że prowadzona przez nas edukacja na rzecz ochrony środowiska w przyszłości zaowocuje postawami proekologicznymi.

– W takim razie życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Monika Piwek

Pohukiwania Szarej Sowy

Z hm. Władysławem Setniewskim, Przewodniczącym Kręgu Starszyzny „Srebrne Sznury”
rozmawia Monika Piwek.




– Jak minęły wakacje w Kręgu „Srebrnych Sznurów”?
– W Kręgu w zasadzie nie było wakacji, bo każdy z nas pracował. Niemniej jednak przedwakacyjne plany Kręgu spełniły się. Zostały one nakreślone już w marcu br., kiedy to rozpoczęliśmy działania związane ze świętem Hufca Otwock. W ramach tego święta odbyło się spotkanie w Muzeum Ziemi Otwockiej, w którym brały udział drużyny harcerskie. Bohaterami tego spotkania były władze miasta oraz byli komendanci Hufca Otwock, a także instruktorzy wywodzący się z Hufca Otwock, jak m.in. zastępca naczelnika ZHP hm. Jerzy Szczygielski oraz kierownik wydziału Głównej Kwatery hm. Andrzej Szatyński. Istotne były 2 akcenty tego spotkania. Po pierwsze, podpisano akt o utworzeniu Izby Pamięci Harcerskiej w Muzeum Ziemi Otwockiej w 45-lecie działalności Hufca. Ważnym momentem w życiu Hufca było również to, że od początku jego istnienia powstawały drużyny Nieprzetartego Szlaku, które w tym roku także obchodzą 45-lecie istnienia. Po drugie, powołano Radę Przyjaciół Harcerstwa. Spośród wielu instruktorów i władzy jak obecny Prezydent Miasta są to ludzie życzliwi harcerstwu. Rada Przyjaciół Harcerstwa swego czasu istniała już na terenie miasta. To właśnie dzięki Radzie w szerokim rozumieniu, czyli w udziale ówczesnych władz, powstał dzisiejszy MDK (a wcześniejszy Dom Harcerza, inaczej zwany Domem Kultury Dzieci i Młodzieży). Harcerstwo zawsze było partnerem działalności pozaszkolnej i jako pierwsze od przeszło 90 lat jest partnerem szkoły, rodziców, Kościoła i innych organizacji mających na celu dobro dziecka.

– Co jest brane pod uwagę w najbliższych planach Kręgu?
– Jednym z planów działania Kręgu, rozpoczętym już w marcu, był pomysł na zorganizowanie obozu w Sobieszewie dla dzieci z niezamożnych rodzin, prowadzonego metodą harcerską. Celem tej ,,Wielkiej Wakacyjnej Wędrówki” (pod takim hasłem powołano obóz) było stworzenie drużyn harcerskich w środowiskach, z których te dzieci się wywodzą: Gimnazjum nr 2; 3 i 4. Rekrutacja dotyczyła także kadry młodzieżowej z całego zespołu szkół zawodowych niegdysiejszego Technikum Nukleonicznego (dzisiaj różnych szkół tam istniejących). Te cele powstania drużyn już są realizowane, bo prawie wszyscy uczestnicy obozu przystąpili do działalności harcerskiej po złożeniu Przyrzeczenia Harcerskiego, co jest najwyższą nagrodą dla nas instruktorów prowadzących ten obóz. Powstały już 2 drużyny, a wkrótce ma powstać także trzecia. Takie były przedwakacyjne cele. A po wakacjach głównym celem jest rozpoczęcie pracy tychże drużyn i oddziaływanie na inne gimnazja w mieście. O tym, na ile udało się to zorganizować, może będę mógł opowiedzieć za pół roku, bo obecnie konstytuują się dopiero zaczątki działalności tych drużyn.

– Jakie są plany budżetowe Kręgu i czego będą dotyczyły wnioski do budżetu miasta lub powiatu?

– To bardzo trudne pytanie. Krąg przewiduje w swoim programie działania zdobywanie środków. Zgodnie z nim należałoby stworzyć w mieście fundusz, na którym byłyby gromadzone środki dla działania harcerskiego czy metodą harcerską. Można ten pomysł zrealizować trojako: pod patronatem Rady Przyjaciół Harcerstwa, pod działaniem Kręgu chociaż tego wolałbym uniknąć lub pod auspicjami fundacji. Taką fundację dla harcerstwa postanowiło już powołać kilka osób, które prowadzą działalność gospodarczą i które zgodziłyby się przeznaczać część zysków z własnych firm na działalność harcerską. Odbywałoby się to w ten sposób, że zgromadzone środki poprzez różne działania zawodowe i akcyjne byłyby dzielone między gremium właśnie z udziałem Rady Przyjaciół Harcerstwa, ale na wniosek Komendy Hufca czy konkretnych drużyn. Zdobywanie pieniędzy dla harcerstwa jest rolą społeczeństwa, bo nie w tym rzecz, aby dzieci-harcerze zdobywały te środki. To my dorośli mamy za zadanie zabezpieczyć pogodne dzieciństwo naszym podopiecznym. Dlatego potrzebne nam jest ogromne współdziałanie społeczne rodziców, szkół, księży i wszystkich ludzi, którzy mają ogromny wpływ na wychowanie dzieci.

– W takim razie życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Monika Piwek