Plejady nad Świtezią

Czwartek 11 grudnia 2003 r. będzie dniem, który na pewno długo pozostanie w mej pamięci.
Jak w każdy czwartek tak i ten poszedłem na trening. Po powrocie do domu czekała na mnie niespodzianka. W między czasie to jest ok. 21:00 moja siostra wyszła z domu mówiąc, że idzie do koleżanki… Wtedy jeszcze nie zauważyłem munduru, który miała na sobie… ale wszystko po kolei!

Gdy Pati przekroczyła próg domu, Filipina (moja druga siostra) wręczyła mi list bez słowa wyjaśnienia… Było w nim napisane, że mam założyć mundur i udać się na ulicę poety, którego fragmenty wierszy były dołączone do listu („Świtezianka” i „Świteź”).
Zacząłem się domyślać o co chodzi! Gdy dotarłem na miejsce nie było jeszcze nikogo… Nic w tym dziwnego, gdyż z domu wypadłem jak strzała i na miejscu byłem przed czasem.

Po ok 15 min. zjawiło się strasznie dużo ludzi. Nawet dokładnie nie wiedziałem kto, gdyż już po chwili widziałem ich plecy, a obok mnie stała Patrycja Zawłocka i Ola Wojciechowska, które wręczyły mi jakąś zaszyfrowaną wiadomość i oświadczyły co mam zrobić – był to pierwszy punkt („Ojczyzna”) na mojej trasie do złożenia Przyrzeczenia. Powiedziały kilka słów i oddaliły się!

Zostałem sam z wiadomością. Cóż, pozostało mi ją rozszyfrować. Kluczem do szyfru był wiersz „Stepy Akermańskie”. Rozszyfrowanie zajęło mi to trochę czasu. Trzymając kurczowo w ręce list szedłem dalej ul. A.Mickiewicza, który to towarzyszył mi przez ten wspaniały wieczór.

Idąc na kolejny punkt („Nauka”) napotkałem kolejne dwie harcerki: Sylwię Strzeżysz i Agnieszkę Fedorowicz. Dostałem od nich fragmenty wierszy Mickiewicza z mojej książki od j. polskiego i miałem uzupełnić je brakującymi wyrazami. Miałem wówczas okazję dowiedzieć się gdzie leży Pas Oriona…

Po wykonaniu zadania, ruszyłem dalej. Po niedługim czasie (a uwierzcie mi, że wolno nie chodzę) na swej drodze napotkałem Michała Rudnickiego, który obstawił punkt trzeci („Cnota”). Znając Michała byłem przekonany, że będę musiał biegać lub pompować. Bardzo się nie pomyliłem… Choć nie były to biegi, to miałem równie męczące zadanie. Otóż musiałem wdrapać się na słup gdzie znajdowała się wiadomość. Nie przytoczę teraz jej treści, jednak chodziło o to, bym podał kilka skojarzeń ze słowem „cnota” oraz napisać trzy wady, których postaram się wyzbyć.

Michał wskazał mi lasek i powiedział, że mam iść tędy. Gdy tylko wyłoniłem się na drogę moim oczom ukazał się…”Dyniak”?! Tak to on! Kazał mi iść dalej, wiec szedłem, szedłem i szedłem aż na swojej drodze ujrzałem dwie druhny (bardzo sympatyczne :)), były to Karolina Grodzka i Monika Rybitwa. Wskazały mi dalszą drogę. Musiałem przejść na drugą stronę ul.Wiązowskiej, skręcić w pierwszą drogę w lewo (dla tych, którzy nie wiedzą była to droga nad Świder) i iść dalej przed siebie tak długo, aż kogoś spotkam. Tak też się stało… Spotkałem znowu Patrycję i Olkę! Już chciałem się meldować na punkcie, kiedy dziewczyny oświadczyły mi, że to koniec (prawie) i mam czekać.

Wreszcie otrzymały znak od Mirka, który stał przy płonącym ognisku (które prawdopodobnie rozpalili Rafał Nojszewski z Jaśkiem Wojciechowskim). Podeszliśmy. Po krótkim czasie doszły pozostałe osoby, które spotkałem na trasie. Drużynowy zadał mi pytanie „Czy domyślasz się, po co tu jesteśmy?”. Uśmiechnąłem się i odrzekłem, że teraz już tak! Przeszliśmy do najbardziej uroczystej i oczekiwanej przeze mnie chwili… Jak młody Strzelec ze „Świtezianki” składał przysięgę nad Świtezią, tak ja złożyłem swoją przysięgę – Przyżeczenie Harcerskie – nad Świdrem.

Tą uroczystą noc zakończyły gratulacje, życzenia i na koniec „Pieśń pożegnalna”.
W takiej oto przyjemnej atmosferze wróciliśmy do swoich domów.

Na koniec chcę bardzo, bardzo gorąco podziękować mojej matce chrzestnej, tj. Monice Rybitwie – postaram się jej nie zawieść i godnie reprezentować harcerzy. Podziękowania należą się również mojemu drużynowemu Mirkowi Grodzkiemu, dzięki któremu mam Krzyż, oraz wszystkim, którzy byli obecni tej nocy nad józefowską Świtezianką. DZIĘKUJĘ!!!

Jakub Zawłocki
5 DH „LEŚNI”


Młodzi Przyjaciele harcerki i harcerze!

Myślę, że moje imię jest wam znane. Jestem Adam Mickiewicz – polski poeta, pisarz, wykładowca, obrońca Rzeczypospolitej… Na pewno czytaliście moje utwory w szkole. Np. „Pan Tadeusz” czy którąś z moich ballad.

Urodziłem się w epoce zwanej Romantyzm. W czasach gdy Polska musiała ponownie stanąć do walki o swoją wolność. Były to m.in. czasy powstania, które Wy nazywanie listopadowym. Z powodu mej miłości do Ojczyzny i walki z zaborcą musiałem opuścić mój ukochany Kraj i udać się na emigrację. Tak. Poznałem los tułacza: Rosja, Szwajcaria, Niemcy, Włochy, Francja… Wszędzie tam byłem i tworzyłem.

A co takiego zrobiłem, że mogę dziś nazywać się patriotą i wieszczem polskim? Na emigracji utrzymywałem kontakty z polską emigracją i zachodnimi twórcami, współredagowałem emigracyjne czasopisma, jeszcze w Wilnie założyłem z przyjaciółmi tajne Stowarzyszenie Filaretów, które zajmowało się m.in. krzewieniem polskiej kultury. W mych urworach podejmowałem tematykę patriotyczną np. w „Panu Tadeuszu” czy „Dziadach, cz.III”.

Nie byłem ani wielkim generałem, wiodącym armie do zwycięstwa ani dyplomatą, który poświęcił całe swe życie polityce. Byłem poetą i przy pomocy słów robiłem dla Ojczyzny to, co inni zwykli robić z braoną w ręku.

Jeszcze raz was gorąco pozdrawiam.

„Adam Mickiewicz”