„…tu się naciska…” – maraton filmowy


W piątek, 24 stycznia 2003 w budynkach przy ul. Poniatowskiego 10 (MDK) od późnych godzin wieczornych, aż do wczesnego rana można było zaobserwować dziwne światła, a co wrażliwsi mogli też słyszeć głosy. Prowodyrzy tego „zajścia” spotkali się w wyżej wymienionym miejscu przed godziną 20.00.

Naoczni świadkowie donoszą, że jeden z nich objuczony był torbami dość pokaźnych rozmiarów. Przypuszczalnie był to sprzęt RTV lub akcesoria komputerowe. Pozostali zebrani również posiadali pakunki, nie wiadomo jednak, co zawierały. „Podejrzani” zaczęli napływać do miejsca spotkania coraz intensywniej – proporcjonalnie do zmniejszającej się ilości minut dzielących świat od godziny 20.00 – znaczy się: tym więcej im mniej. I wszystko jasne.

Kilka minut po wspomnianej godzinie, jedno z całkowicie zalanych ciemnością (do tej pory) pomieszczeń zaczęło emanować dziwnym światłem. Z każdą upływającą minutą do luminescencji zaczęły dołączać się rozmaite dźwięki, nie zawsze artykułowalne, ale prawdziwe.

Relacje przypadkowych świadków (tj. nocnych spacerowiczów cierpiących na bezsenność, chore na pęcherz psy z właścicielami oraz amatorskie kółko astronomów okiennych) nie do końca są spójne. Fachowa analiza pozwoliła sformułować następujące przypuszczenia. Mottem „grupy” mogło być stwierdzenie, że człowiek inteligentny zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie. Zachodzi też prawdopodobieństwo, że „grupa” miała jeszcze inne hasło przewodnie (pochodzenia literackiego, natutralnie): jak to zrobić, żeby się nie narobić? albo żeby było najtaniej?…

No właśnie, jak to zrobić? Własny TV (czytaj: prześcieradło), komputer, jak najbardziej legalnie wykombinowany rzutnik i po niskich kosztach i przy znikomym nakładzie pracy fizycznej powstaje mobilne kino dla znajomków. Lokal to już kwestia innych układów:)

W taki oto sposób oszczędni i inteligentni znaleźli sobie (sami dla siebie) konstruktywne zajęcie na piątkowy wieczór i ranek dnia następnego. Od 20-tej do około 5-tej kilkanaście zebranych w MDKu ludzi „Eksperyment”owało po niemiecku razem z cierpiącym na „Bezsenność” Al’em P., a w przy pospiesznym poszukiwaniu „Świętego Graala” wykonywali „8Milowe” susy. Część publiczności niepocieszoną była na skutek nieudanej próby „Porozmawiania z nią” w „Dwóch wieżach”.
Spektakle luminescencyjno-dźwiękowe zostały nieformalnie wpisane w grafik wewnętrznych rozrywek „prowodyrów”.

Kinoman

P.S. Niezbędny komentarz:
Winnym tajemniczego spektaklu świetlno dźwiękowego była młodzież z otwockiego hufca ZHP wraz z grupą „krewnych i znajomych królika”. Nadal nie udało się ustalić kim jest „Królik” i jaką rolę pełnił w całym zajściu.