WYSTARTOWALIŚMY…

Mimo że początek gry rozpoczynającej nowy rok harcerski zapowiedziany był 24 września 2005   na 10:30 jej uczestnicy zaczęli zbierać się pod Hufcem już pół godziny wcześniej.


Po krótkich powitaniach, kiedy przybyli już wszyscy Marek Sierpiński – organizator całej imprezy – zarządził zbiórkę i zaprosił do siebie szefów patroli w celu wyjaśnienia im zasad zabawy. W Otwocku znajdowały się cztery punkty, na których mieliśmy wykonywać zadania związane w jakiś sposób z II wojną światową. Ponieważ mój patrol (5 DHS + 77) był częściowo zmotoryzowany przepuściliśmy wszystkich innych, w skutek czego na wyjście czekaliśmy około godziny.


Wreszcie ruszyliśmy. Pierwszym punktowym miał być MG. Nasi rowerowi zwiadowcy donieśli, że poprzedni patrol nawet jeszcze nie zaczął, więc nie spiesząc się poszliśmy okrężną drogą. Kiedy nadeszła już nasza pora Mirek oznajmił nam na czym polega nasze zadanie – z przyniesionych przez niego książek mieliśmy wybrać i opowiedzieć fragmenty dotyczące Otwocka (i okolic). Nie trwało to długo i już po chwili wyruszyliśmy w dalszą drogę.
Bez większych niespodzianek, ale z kieszeniami lżejszymi o kilka złotych wydanych na lody doszliśmy do następnego przystanku, gdzie – po ponownym odczekaniu, aż poprzednia grupa się oddali – przywitał nas Maciek Piotrowski. Ta część gry podobała mi się chyba najbardziej. Najpierw strzelaliśmy do celu z wiatrówki (niestety nigdy nie dowiemy się, komu udało się trafić w tarczę, a komu nie), a następnie próbowaliśmy przerzucić granaty przez osłaniające wroga mury. Byliśmy tak zaangażowani w walkę, że udało nam się nawet jeden z nich zgubić.


Następny punkt znajdował się na tyle daleko, że nie mieliśmy większych nadziei na szybkie dotarcie do niego. Okazało się jednak, że – kiedy już znaleźliśmy się na miejscu – spotkaliśmy tam wszystkie poprzednie grupy. Odpoczywając po jakże męczącej trasie mieliśmy okazję obserwować akcję ratunkową mającą na celu ściągnięcie z drzewa zawieszonego na nim buta, a później również dwóch plecaków. Pokazy zakończył bohaterski wyczyn Dynaka. Po tak atrakcyjnym wypoczynku w świetnych humorach przebiliśmy kilka metrów dzielące nas od Siarka – trzeciego punktowego. Zgodnie z jego poleceniami podłączyliśmy i (w bardzo wyszukany sposób) zamaskowaliśmy radiostację oraz, za jej pomocą, przekazaliśmy sobie krótką wiadomość.
Po tym zadaniu zmuszeni byliśmy podjąć poważną decyzję. Jeśli udalibyśmy się na kolejny punkt na pewno nie moglibyśmy zdążyć na kończący grę i jednocześnie rozpoczynający nowy rok harcerski apel. Uznaliśmy więc, że powrót pod „Opaskę” będzie lepszym wyborem. Zanim wszyscy dotarli na miejsce zdążyliśmy dowiedzieć się, co ominęło nas przy zadaniach Jaśka W. i Tymka. Jedna osoba zjeżdżała po linie z mostu, druga przeprawiała się przez Świder w OP1, a cała reszta obliczała ilość materiałów wybuchowych potrzebnych do wysadzenia wspomnianego mostu. Szkoda, że nas tam nie było.


Mniej więcej o wyznaczonej godzinie odbył się uroczysty apel, a po nim prawie-nie-obrzędowe ognisko na terenie TKKF. Pośpiewaliśmy, pobawiliśmy się, zjedliśmy 25 kg kiełbasy i wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia (jak to zresztą zwykle czynią harcerze z Hufca Otwock, kiedy kończy się jedzenie).


Kiedy po starcie pytałam znajomych o opinie na jego temat wszystkie były pozytywne. Żałuję tylko, że trwał on tak krótko – byłam nastawiona na weekendowy wyjazd – i że wiele osób po prostu się na nim nie pojawiło. A szkoda, bo zabawa była naprawdę świetna. Bogatsza o nową wiedzę, która zapewne przyda mi się na lekcjach PO. Poproszę o więcej takich imprez.


Ola Bieńko