Najbardziej zielony film tych wakacji

Najbardziej wyczekiwany i zielony film tych wakacji – jakże mogłoby zabraknąć na nim naszej drużyny (5 DH „LEŚNI”)? Wybraliśmy się więc do warszawskiego kina Atlantic aby tam, w dobrym towarzystwie, obejrzeć romantyczną i przede wszystkim animowaną komedię Shrek 2. (no i może jeszcze po to, żeby troche powspominać obóz YOKOSOKO, który skończył się dwa dni przed seansem – pzyp. MG)

Po powrocie z podróży poślubnej Fiona i Shrek dostają zaproszenie od rodziców królewny na uroczysty bal do ich królestwa w Zasiedmiogórogrodzie. Król i królowa nie wiedzą jednak, że wybranek ich córki jest ogrem, a kiedy dowiadują się o tym nie pozostaje im nic innego, jak wynajęcie płatnego zabójcy w postaci uroczego – ale tylko na pierwszy rzut oka – Kota w butach, który jednak w starciu ze Shrekiem i Osłem nie ma żadnych szans.
A jeśli już mowa o Ośle, to po obejrzeniu filmu zostańcie w fotelach do końca napisów – opłaci się.

Typowo bajkowa fabuła nie jest może zbyt przyciągająca, ale ci, którzy widzieli pierwszą część filmu wiedzą już co się za tym kryje. Dziesiątki żartów, gagów i parodii znanych filmów (m.in. Władca Pierścieni, Mission Impossible, Pogromcy Duchów, Obcy), zapadające głęboko w pamięć wypowiedzi bohaterów oraz zapierająca dech w piersiach animacja. Jednak, moim skromnym zdaniem, wszystko to w porównaniu do pierwszego Shreka wypada znacznie gorzej.

Co mnie tak zniechęciło? Może brak jakiegoś elementu zaskoczenia przy poznawaniu kolejnych postaci. Może za dużo wiedziałam o filmie przed jego obejrzeniem. A może po prostu jego twórcy nie mieli już takich wspaniałych pomysłów, chociaż stringi Pinokia były dość… oryginalne.
Przy omawianiu tego filmu należałoby także wspomnieć o polskim dubbingu – podobno jednym z najlepszych. Na uwagę zasługują nie tylko znane nam już postacie Shreka (Zbigniew Zamachowski), czy Osła (życiowa rola Jerzego Stuhra), ale także wypowiadający tylko kilka krótkich kwestii, lecz rozpoznany przez wszystkich Wojciech Mann w roli barmanki.

Shrek jest jednym z niewielu filmów, podczas trwania których zwracam uwagę na towarzyszącą im muzykę, co oznacza, że do najgorszych nie należy, chociaż znów w porównaniu z pierwszą częścią nie wypada najlepiej. Możemy usłyszeć sporo przeróbek dawnych hitów, czyli między innymi „Livin’ la vida loca” w wykonaniu Antonio Banderasa i Eddiego Murphy.

Jak w każdej szanującej się bajce, tak i tutaj znaleźć możemy uszlachetniający całość morał. Pamiętajcie więc dzieci, że nie szata zdobi człowieka, nie wszystko złoto co się świeci i nawet niekulturalny i niezbyt ładnie pachnący ogr może żyć długo i szczęśliwie. I to bez tajemniczych eliksirów niewiadomego pochodzenia, od których można przecież dostać rozwolnienia. Nie każdy też Książe z Bajki musi być idealnym wybrankiem, nawet dla pięknej królewny. Ach tak, jest jeszcze jeden morał. Jak to powiedział wielki ciasteczkowy potwór: Pij mleko!

Czyli, ogólnie rzecz ujmując, na film wybrać się wypada, ale do kultowej jedynki trochę mu brakuje. Całość, owszem, zabawna, uśmiać się można po pachy, ale żarty jakieś takie nie posklejane, każdy z innej beczki… No ale „Wystarczy, Rysiu”, bo zaczynam się czepiać szczegółów.

Krótko i na temat – czy warto iść do kina na Shreka 2? Warto, ale mam szczerą nadzieję, że trzeciej części już nie będzie. Pamiętajmy bowiem co stało się z „Matrixem”…

Tehanu (Olka Bieńko)
5 DH „LEŚNI”

Od Redakcji: Zbieżność kolorów Szreka i chusty 5 DH „LEŚNI” jest przypadkowa…