Coraz dalej mi do domu…

„CORAZ DALEJ MI DO DOMU, WSZYSTKIE KLUCZE POGUBIONE”

03.02.2004, wtorek, Otwock godz. 19:10
Są już wszyscy. Wsiadamy do pociągu i ruszamy na spotkanie ze wspaniałymi krajobrazami, głębokim śniegiem(1,70m) i siarczystym (jak mi się wtedy wydawało) mrozem. Każdy cieszy się, że jedzie. Podróż takim środkiem transportu jak pociąg nie opływała w luksusy, za to nie narzekaliśmy na nudę. No bo jeśli ma się w przedziale dziewięcioletniego chłopca, opowiadającego o swoich przeżyciach (m.in. jak to zjeżdżał na zjeżdżalni „Hara-kiri”) oraz rozrywkowych członków naszej wspaniałej drużyny to o nudzie nie ma mowy!!! Ale nawet najbardziej wytrwali przegrali ze zmęczeniem i poszli spać. Nasze ciała ułożone były w pozycji embrionu (cokolwiek to oznacza).

04.02.2004, środa, Jelenia Góra ok. godz. 07:48
Drastyczna pobudka po krótkim śnie (jeśli można to tak nazwać), zdrętwiałe kończyny, niesmak w jamie ustnej i radość z kończącej się jazdy – w takim stanie można mnie było zastać na drugi dzień ranoJ.Wreszcie dojechaliśmy…
Prosto z dworca pojechaliśmy dużymi samochodami do Jagniątkowa. Po drodze mieliśmy okazję sprawdzić swoje umiejętności w ratowaniu ludzkiego życia, bowiem na poboczu pewna starsza pani dostała zawału (taką postawiliśmy diagnozę). Pominę opis samej akcji ratowniczej, ale z pewnością staruszka została (w całości) dostarczona karetką do szpitala, który paradoksalnie znajdował się po drugiej stronie ulicy.
Dalsza podróż nie była już tak emocjonująca.

Jagniątków, godz. 10:33
To mała miejscowość, skąd o własnych nogach ruszyliśmy na Hutniczy Grzbiet do chatki, w której mieliśmy zamieszkać przez najbliższe kilka dni. Droga pod górę była niezmiernie dłuuuga, męcząca i ciężka, bo w plecakach, oprócz swoich prywatnych rzeczy, nieśliśmy około 80kg jedzenia. Po 3 godzinach marszu z częstymi postojami (każdy wg własnej potrzeby) dotarliśmy do celu. Jaka była moja radość, gdy pośród drzew i śnieżnych zasp ujrzałam drewnianą chatkę… to jest uczucie nie do opisania!!!

Hutniczy Grzbiet, chatka AKT, Godz. 13:58
Po ciężkich zmaganiach czas na posiłek i cieplutką herbatę. I tu nie obyło się bez psikusów. Poznałam na swojej skórze jedną z zasad panujących w chacie. Dotyczy ona tego, iż nie bierze się kanapki spod spodu, a karą jest zmywanie naczyń po posiłku. Szczęście w nieszczęściu, że to nie był obiadJ. Po napełnieniu naszych brzuszków, mieliśmy za zadanie dowiedzieć się jak najwięcej o miejscu, w którym przebywamy. Każda z trzech grup pracowała na swoją korzyść. Wyduszenie informacji nie było jednak takie proste. W zamian za nie musieliśmy spełnić prośby gospodarzy chatki (niekiedy trudne). Ja jako osoba zmywająca, pomagałam swojej (najlepszej J) grupie jak tylko mogłam, nastawiając gumowe ucho, wszędzie tam gdzie słychać było cos ciekawego.
Jakieś efekty tego były… J

Godz. 20:00
Teraz nadszedł czas na sprawdzenie naszej wiedzy. Na szczęście nie pisaliśmy żadnego testu itp. no bo są ferie. Organizatorzy wyjazdu (Sonia&Kuba) zapewnili nam ciekawą formę wykazania się. Zdrowa forma rywalizacji czyli „słodki” hazard. Stawialiśmy cukierki; za dobra odpowiedź dostawaliśmy drugie tyle, a za złą… no cóż traciło się je. Na koniec gry wcale nie podliczaliśmy słodkości, tylko każda grupa zjadła to, co wygrała!!
Ten quiz nas troszeczkę wymęczył, nie wspominam już o przebytej dziś drodze, więc szybko „polegliśmy” w naszych śpiworach.

05.02.2004, czwartek, Hutniczy Grzbiet, chatka AKT godz. 08:00
Jedną z najstraszniejszych rzeczy na biwaku harcerskim jest pobudka, a drugą wieczna towarzyszka – zaprawa poranna. Bez tego nie można zacząć dnia. Koszmar rannego wstawania jest dla mnie nie do zniesienia. Jak zwykle wstałam ostatnia (prawie na siłę)… A po akrobacjach na śniegu czas na śniadanie. Każdy Zwiewny czyhał tylko na to, by ktoś nieuważny wziął kanapkę spod spodu. Trafił się pewien osobnik (to nie byłam ja), który nieświadomie złamał zasadę…
Dzień minął mi szybko. Chłopcy ciężko pracowali przy noszeniu wody z zamarzniętego źródełka, rąbaniu i noszeniu drewna, a ja usilnie próbowałam wynaleźć sobie jakieś zajęcie. Nie udało mi się. Postanowiłam więc obijać się z premedytacją aż do obiadu J. A po obiedzie… OLB czyli Obowiązkowe Leżenie Bykiem. Jednak pozycja horyzontalna nie dawała mi już satysfakcji. Zapoznałam się z pewnym starszym człowiekiem, który przeprowadzał na sobie dość interesujące doświadczenie. A mianowicie od 7 miesięcy nie robił nic, poza załatwianiem potrzeb fizjologicznych. Nawet jadł tylko wtedy, gdy ktoś zlitował się nad nim i cos mu przyniósł. Dziwny człowiek!! Ale rozmowa wkręcająca… Musiałam jednak przerwać konwersacje, bo Kuba robił zbiórkę na grę. Tę część programu także uważam za udaną i wzbogacającą moją wiedzę.
Wieczorem drużyna integrowała przy wspólnym śpiewie i rozmowach. Niektórzy wytrzymali nawet do 5 nad ranem…

06.02.2004, piątek, Hutniczy Grzbiet, chatka AKT godz.09:00
Oj nasz oboźny chyba zaspał. Wstaliśmy o całą godzinę później!! Nie powiem, żebym nad tym specjalnie ubolewała J. Moja radość sięgnęła zenitu, kiedy okazało się, że porannej gimnastyki nie będzie (ciekawe dlaczego???). no ale kolejny punkt programu, czyli śniadanie odbyło się obowiązkowo. Po posiłku znów trzeba trochę popracować, tylko nie za ciężko. Częste wychodzenie do latryny kończyło się zwykle na wycieczce na skały, z której widok rozpościerał się na całą Jelenią Górę. Cudowny obraz dla oczu…
Po południu plany nam się nieco pokrzyżowały, bo do chaty przybyli oczekiwani goście, ale w nieoczekiwanej ilości. „Trochę” ciasno się zrobiło… ale nic nie przeszkodzi Zwiewnym w dobrej zabawie. Pomysłów nam nie brakuje, a jeden z nich okazał się naprawdę fajny – wieczorne ognisko z kiełbaskami. Pychota!!!

07.02.2004, sobota, Petrovka ok. godz. 13:15
W końcu jesteśmy na szczycie. Już zwątpiłam, że nie dojdę. Chciałam zostać w połowie drogi i poczekać aż wszyscy będą wracać na Hutniczy Grzbiet. Ale jestem osobą, która za wszelką cenę zdobywa stawiane sobie cele. I udało się.
Dla wyjaśnienia: Petrovka to góra, na której szczycie znajduje się schronisko z bardzo miłą obsługą (sama się o tym przekonałam). Pokonaliśmy trudną trasę pod górę, to pokonamy z góry.
Do chatki wróciliśmy razem z Heniem jako ostatni, ale nikt nie zauważył naszej nieobecności. Nie było na mnie ani cm2 suchego skrawka ubrania. A zaraz mieliśmy schodzić do Jeleniej Góry do pociągu. Trudno, jakoś sobie poradzę J.

08.02.2004 niedziela, Warszawa godz. 05:55
„Wstawać!! Dojeżdżamy do Śródmieścia!!” krzyczał Kocyk. Te słowa zerwały nas na równe nogi. Zaraz potem byliśmy już na peronie, czekając na pociąg do Otwocka. Muszę przyznać, że podróż powrotna była równie udana jak na początku, a może nawet i bardziej. Graliśmy i śpiewaliśmy tak długo, że musiał nas uspokajać konduktor (i to nie razJ).
Co na pewno zapamiętam z tego wyjazdu? Chyba to, że chodzenie na boso po śniegu jest fajne, wspinaczka bez zabezpieczenia jest niebezpieczna i że ludzie z 33ODHS są niesamowiciJ!!!! A piosenka SDM-u pt. „Zielony dom” zawsze będzie mi się kojarzyła z zimowiskiem „Zwiewnych” 2004, przypominając to co na nim przeżyłam…

Wilma (QRA)
Przyboczna 33 ODH



Taki wiersz, jaki jest!!!

Cóż to za gromadka liczna?
Każda buzia taka śliczna
To 33 drużyna
Swoje podboje rozpoczyna!!!

Z przodu Kuczyn dzielny chwat
Z nim żyjemy za pan brat.
On się nami opiekuje
„Padnij!”, „Powstań!” – rozkazuje.

Dalej dwie dziewczynki śmiałe
To przyboczne są wspaniałe.
Ola z Karolą – tak się nazywają
We wszystkich Kuczyna swą siłą wspierają.

Za nimi wielkimi krokami kroczy
Wysoki, przystojny, namiętny druh Kocyk J
Jemu tylko dać wiertarkę
On naprawi nawet pralkę.

Ktoś też biegnie bocznym torem-
Kuba z Padim pod śpiworem.
Bracia bardzo się kochają
I swym żartem rozbawiają.

Tuz za nimi Serhio z Heniem
Na wspinaczkę napaleni.
W latrynie „Henryki” modelują
W ten sposób majątek kumulują.

Z tyłu Artur śpiewa sobie
Klepiąc lekko mnie po głowie.
Nikt go słuchać nie chce wcale
Lecz on śpiewa wciąż wytrwale.

Piotrek Retman już zasapany
Goni Sonię zrezygnowany.
Ale Sonia woli Yoshiego
W drużynie chłopaka nowego…

The Dorothy jak roślinka
Wciąż ta sama smutna minka,
Lecz, gdy Henio ją raz rozśmieszy
Chińskim uśmiechem Dorota się cieszy.

Ania Bogusz apteczki bacznie pilnuje,
Każdego sprawdza czy nic nie wyjmuje.
Ale wieczorkiem, gdy ciemno na dworze
Ania pierwsza zasypia, nic już nie pomoże.

Druhna Krokiet z tyłu sapie
Ledwie do płuc tlenu łapie.
Poznasz ją po wdzięcznym chodzie
I zapierającej dech w piersiach urodzie.

Patrycja, Justyna, Paulina i Wiola
To dziewczyny nie z przedszkola.
Za rzadko je na zbiórkach widzimy
Dlatego bardzo za nimi tęsknimy.

Jeszcze ja na koniec skromnie
Chcę opisać się przekornie
Wilma – tak mnie nazywają
Jak biedną kurę ciągle zaczepiają J…

To wszyscy „Zwiewni” krótko przedstawieni,
Mamy nadzieję, że szybko do nas wstąpisz,
Będziemy niezmiernie zaszczyceni,
A gdy nas ujrzysz, w harcerzy nie zwątpisz!!!

Podróże Na – skrzydłach białego orła

Nahojowski urodził się szlachcicem, chowany był od dziecka do konia i szabli, do chwały na polach bitewnych Rzeczypospolitej. Gdy był mały, słuchał nieraz opowieści starych żołnierzy o dawnych bitwach, pochodach i potyczkach. Wrócił z wielkiej podróży do Włoch, wrócił wprost ze szkół, jak na prawdziwego szlachcica przystało, cztery lata temu, na wieść, że zbuntowany Kozak Chmielnicki, a może, jak powiadali niektórzy – polski szlachcic – zniósł wojsko kwarciane pod Korsuniem, potem zaś pobił zebraną naprędce armię Rzeczypospolitej pod Piławcami… Nahojowski od razu zaciągnął się do wojska. Od razu pragnął przysłużyć się szablą Rzeczypospoliteji

„Wilcze gniazdo” Jacek Komuda

Rok temu dosłownie pożarłem tę książkę. Opowieści o rubasznej szlachcie, zawziętych kozakach oraz niepokonanych husarzach cwałujących po dzikich polach w obronie Najświętszej Rzeczypospolitej działały na mnie jak swoisty wehikuł czasu.
Czułem się jak bym tam był, trzymał szablę w ręku i wtedy to się zaczęło.
Fascynacja XVII wiekiem, zwyczajami, ubiorem a zwłaszcza orężem jakim była polska szabla. Trochę musiałem czekać aż spełni się moje marzenie, a było to tak…

Mglisty sobotni poranek, dojeżdżamy do Radzymina. Wąska kręta uliczka pomiędzy małymi domkami.

-to chyba tutaj

Wjeżdżamy w wąziutką bramę szkoły, teraz schodami na górę, zmieniamy butki i na sale.

-Ciekawe jak to będzie?

Zwykła sala gimnastyczna, kilka osób w środku każdy czymś wymachuje
Wymiana uprzejmości.

-cześć jestem Michał i prowadzę ten bałagan

Niepozorny chłopak ostrzyżony na jeża pracuje jako nauczyciel w tutejszym L.O.
Po pracy ma jednak niecodzienne hobby. Prowadzi treningi fechtunku polską szablą bojową.
Szybka rozgrzewka

Broń się!!

-Postawa!

Trener dokładnie objaśnia jak mamy ustawić stopy, kolana korpus.

-macie palcaty?? (drewniany odpowiednik broni białej używany do treningu)
-YYY nie
-dobra pożyczcie im coś

Poznajemy podstawową postawę i przechodzimy do poruszania się po sali (hehe i tu zaczęły się schody)

-przysiąść na nogach
-mniejsze kroki
-większa przerwa miedzy stopami, potkniesz się o coś a przeciwnik tylko na to czeka
-Nie skakać nie szurać
-Marek zabierz ich na korytarz, tam na śliskim zrozumieją czemu tak nie wolno robić

Obrona piątą zastawą

To fakt praca nóg to podstawa, należy przemieszczać się płynnie, szybko i w każdej chwili mieć możliwość wycofania.

-Teraz poćwiczymy zastawy (zasłony przed atakiem)
Tutaj dowiadujemy się jak ustawić szablę żeby nie dostać po głowie i nie tylko

Później podstawowe ataki, następnie łączymy chodzenie w pozycji, prosty atak prosta obrona. Ufff robi się ciepło, szybko wychodzą w praniu błędy o których mówił Michał(uderzenie drewnianą szablą po palcach (że o głowie nie wspomnę ) przypomina aby we właściwy sposób trzymać oręż

Spóźniona zastawa = guz na głowie

-Dobierzcie się w pary i zacznijcie powoli ćwiczyć ataki i zasłony PAMIĘTAJCIE POWOLI…
Zrobiło się jeszcze bardziej ciekawie niż dotąd , trener zwraca nam uwagę aby pozbyć się złych nawyków

-Nie tnij na szablę ale na głowę, jego zadaniem jest blokować cięcia i dbać o własną makówkę

-Nie walić z całej siły ale starajcie cię trafić, dzięki temu uczycie się prawidłowo uderzać a partner wie jak ma robić zastawę aby była skuteczna.

Wychodzi nam nawet nie źle (jak na zupełnych żółtodziobów), ale do Wołodyjowskiego to hu hu albo i jeszcze dalej…

Atak na głowę

Dwóch zawodników którzy są chyba tutaj najlepsi pokazało nam walkę prawdziwą żelazną szablą
Niezapomniany widok. Klingi w czasie zderzenia sypią iskrami i dzwonią w charakterystyczny sposób.
Szybkość, pewność, pełna precyzja to widać

Trener mówi że na razie my nie możemy walczyć ostrą bronią bo mogli byśmy sobie coś zrobić, Nikt nie zaprzecza (ciekawe czemu 😉 )

Wszystko co miłe szybko się kończy i tak tutaj niewiadomo kiedy trening dobiegł końca.
Za tydzień znów przyjedziemy

Jak mówi staropolskie przysłowie
„Ucz się szabli, siodła, dzbana a uznają w Tobie pana”

Perkun
Foto by Lestek

Do luzaków

TEXT TEN SKIEROWANY JEST PRZEDE WSZYSTKIM DO „LUZAKÓW” . Oraz do tych, którzy mają jakiś wpływ na to aby „luzacy” wzięli się wreszcie za coś porządnego, solidnego i stałego!

„LUZAK” TO TEN KTO:
– nie ma stałego, dobrego zajęcia w ZHP
– ma dużo pomysłów
– sporo chęci
– …tylko trochę brak im odwagi i wsparcia (przydałby im się jakiś dobry mechanizm na rozpęd)

A tak w skrócie: luzak to ten kto jest wszędzie i nigdzie, robi wszystko, i nic (albo wszystko i wszystko J)
Drodzy LUZACY wierzcie mi, jest baaaaardzo dużo miejsc gdzie można by zacząć coś działać, założyć jakąś drużynę, gromadę albo cuś takiego podobnego…

I naprawdę jest jeszcze więcej możliwości niż mogłoby Wam się wydawać!
A oto miejsca gdzie można „zaszczepić” harcerstwo (tzn. zrobić nabór, może też postarać się o harcówkę, a jeżeli harcówka nie wypali to zawsze można przecież robić zbiórki w naszej hufcowej harcówce lub w jakimś innym MDK-owym pomieszczeniu oczywiście za zgodą Pana Dyrektora Czesława Woszczyka) :
– szkoły podstawowe
– gimnazja
– licea
– !!!kościoły!!!
– !!!Domy Dziecka!!!
– Instytucje PRYWATNE też.

Bardzo was zachęcam szczególnie do pracy (społecznej rzecz jasna) w szkołach ponieważ jest ich sporo i naprawdę jest w czym wybierać. Poza tym można w takich przypadkach liczyć na pomoc ze strony RODZICÓW, zarówno materialną, finansową jak i duchową.

DLACZEGO WARTO???
– „satysfakcja gwarantowana” J
– nowe znajomości
– nowe kontakty
– metafora: spacerowanie po drodze nigdy nieprzetartego i nie odkrytego do końca nieprzetartego szlaku J
– pochwały od przełożonych
– duma i chluba rodziców za robienie odpowiedzialnej i niełatwej pracy (choć nie zawsze to okazują…)
– wyrabianie odpowiedzialności za swoich podopiecznych, a z czasem zapewne swoich własnych dzieci
– UŚMIECH HARCERZY I ICH DORAZNE, WYRAZNE, NATYCHMIASTOWE ZADOWOLENIE (czyt. Uśmiech dzieciaków)
– Łatwiejsze, sprawniejsze funkcjonowanie w dorosłym życiu, np. w pracy m. In. W grupie
– I wiele, wiele innych…

JAKIE WADY???
– jeśli ktoś jest „MIĘTKI”, nieambitny, niewytrwały, leniwy itp. to nie poczuje tego dlaczego WARTO.

No to teraz w skrócie jak można się wziąć do pracy małymi kroczkami, powolutku, żeby nie popełnić żadnego błędu i żeby wszystko poszło sprawnie, bezproblemowo:

1. Zbierz ludzi którzy Ci pomogą, z którymi będziesz współpracował, takich których lubisz z którymi się dobrze dogadujesz, na których możesz liczyć i na pewno się na nich nie zawiedziesz. Jeżeli takowych nie ma lub jest ich nieco za mało to skontaktuj się z namiestnictwem (zuchowym lub harcerskim w zależności od tego z grupą w jakim wieku chciałbyś pracować, czy miałaby być to gromada zuchowa czy drużyna harcerska). Być może jest już ktoś z kim mógłbyś współpracować i wasze oczekiwania się mniej lub więcej (chociaż lepiej żeby więcej) pokrywały.

2. Teraz nadszedł czas na wywiad środowiskowy (jeżeli to ma być świeża, nowa drużyna) żeby wiedzieć gdzie moglibyście konkretnie zacząć działać. Jeżeli masz zamiar dołączyć do jakiejś drużyny to ten podpunkt, logiczne jest że należy pominąć J

3. No to jak już wiecie gdzie i co to może zgłoście to do komendanta hufca, namiestnictwa, może zapytajcie co sądzą o tym przedsięwzięciu wasi rodzice… (IT’S GOOD IDEA)
4. Jeżeli którakolwiek z osób wymienionych w punkcie powyżej zgłosiła jakiś sprzeciw lub ma jakieś wątpliwości albo… to należy to wziąć pod uwagę i zmienić, zmodyfikować plan.
5. W tym miejscu mamy dwie możliwości: albo od razu tworzycie waszej przyszłej drużynie (i przygotowujecie się do tego w każdy możliwy sposób) specjalizację, profil i nowych harcerzy zachęcacie do konkretnej profesji, albo poznajecie zainteresowania swoich harcerzy przez jakiś czas i dopiero po tym okresie „poznawczym” się na coś decydujecie. No co prawda możecie też nie decydować się na żadną specjalizację i interesować się wieloma dziedzinami. Pamiętajcie o tym, że jeżeli będziecie np. drużyną podróżniczą to wcale nie jest powiedziane że rezygnujecie np. z poruszania wątków ekologicznych.
6. To może by teraz porozmawiać z kimś kto jest szefem instytucji gdzie chcielibyście coś robić (np. z dyrektorem Domu Dziecka)
7. Jeżeli się zgodzi to może jeszcze będzie na tyle łaskawy że dorzuci jakąś harcówkę…J bardzo ważne jest żeby o to zapytać i nie przepuścić takiej okazji (Tomek Grodzki niedawno rozsyłał mail-em takie umowy o harcówkę, warto wziąć to pod uwagę)
8. Umówcie się z nauczycielami co do NABORU. Czy chcecie go robić z każdą klasą osobno na lekcji czy może ze wszystkimi uczniami po szkole czy przez cały dzień na przerwach czy jakoś tam jeszcze inaczej jak sobie już tam wygodnie wymyślicie
9. NABÓR. Zaplanujcie to naprawdę dobrze żeby nie było żadnej gafy i żeby ta „akcja” SUPERHIPERATRAKCYJNA!
10. No i już! Teraz zbiórki!
11. Żeby nie zmarnować tego co do tej pory wypracowaliście i żeby utrzymać harcerzy/zuchów to zbiórki też muszą być fajne, uczące.

Wierzcie, wielką satysfakcją jest widzieć uśmiechnięte buźki dzieci którym podoba się zbiórka i które cieszą się, że mogą zaimponować kolegom i koleżankom ze swojego podwórka, z klasy umiejętnościami zdobytymi na zbiórce. A w dodatku to dzięki naszej pracy, dzięki naszym staraniom, dzięki naszym chęciom i ciekawym pomysłom.
Wszystkim którzy przeczytali to, co napisałam, a ich postawa przypomina „luzaka” życzę powodzenia, nabrania i podtrzymania chęci, życzę wytrwałości cały czas przypływu siły, entuzjazmu, optymizmu. Życzę wam, abyście mięli co najmniej tyle nigdy niewygasłej energii ile mają moi bracia i…JA!!!

Karolina Grodzka

Odpowiedzi od redakcji

Interesowanej z W.Kursa handlowe dla kobiet składać będą z dwóch klas specyalnych i jednej przygotowawczej. (…) Na kursach wykładane będą następujące przedmioty: korespondencya handlowa w 4 językach, wiadomości z matematyki w zastosowaniu do potrzeb kupiectwa, arytmetyka handlowa, buchalterya, towaroznawstwo z wiadomościami z nauk przyrodniczych, geografia handlowa, rys historyi handlu, ekonomika, prawo handlowe, przemysłowe, wekslowe, kaligrafia. Język angielski, rysunki i stenografia będą należeć do przedmiotów nieobowiązujących.

Oprócz uczennic, uczęszczających na wykłady wszystkich przedmiotów przyjmowane będą, jako wolne słuchaczki osoby, życzące sobie uczęszczać na pojedyńcze przedmioty lub grupy przedmiotów specyalnie handlowych. Po ukończeniu dwóch kursów specyalnych i zdaniu egzaminów uczennice otrzymują świadectwa wydawane przez radę pedagogiczną. Wolne słuchaczki żadnych świadectw nie otrzymują. Opłata roczna na dwóch kursach specyalnych po 100 rs rocznie. Opłata roczna na kursie przygotowawczym 80 rs. (…) Adres: p. Iz. Smolikowska, Marszałkowska nr.122.


P. Stefanowi Górce w Krakowie. Wiersze Pańskie nie nadają się do Tygodnika.
P. Ant. Tolo Głogowskiemu. Ani wiersze Pańskie, ani proza do druku się nie nadają.

źródło:
Tygodnik Illustrowany nr 28 – 29 czerwca (11 lipca) 1896 r.

Podróże na dwóch – płozach

Sobota wieczór, siedzę w domku i myślę co by tu ciekawego zrobić… W TV nuda, książka skończona, a do komputera nie mam nawet chęci się zbliżać po tygodniu pracy.

Dzwonek do drzwi…Pewnie do mnie. Fakt, to Bodzio. Ma ten sam problem co ja. Hmmm, taka fajna pogoda, mróz, śnieg, aż grzech w domu siedzieć
– Może jakiś spacer ? -no tak szron na wąsach, przemarznięte palce i te same ścieżki.
– A może zrobimy jakieś przygody!!!
– Czemu nie? Ale właściwie co? Warunki są idealne do „białego szaleństwa”, ale przecież u nas jest płasko i jak tu na nartach jeździć (nie mamy biegówek)
– A może sanki??
– A masz??!!
-Hmmm, w tym jest problem ale …

Tu uruchomiliśmy machinę której nie dało się zatrzymać. Hasło „ZRÓBMY PRZYGODY ” odbijało się echem po domach znajomych. Znalazły się dwie pary sanek (jedne z nich mają swoją historie, jedna z naszych mam uczyła się na nich jeździć). Około godziny 19:00 zebraliśmy całą ekipę w umówionym miejscu i wyruszyliśmy w kierunku lasu. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.

Stara dobra „Snur góra”, teraz zasypana piachem i śniegiem jest idealna. Z jednej strony stromy, krótki zjazd – trzeba było pamiętać o hamowaniu, bo można było „zaliczyć” sosenki z zagajnika (przekonała się o tym moja kostka). Z drugiej strony natomiast – nieco łagodniejszy, ale dłuższy.

Zaczęło się. Najpierw nieśmiałe zjazdy i wymiana zawodników. Później nieco brawury i ruszyła ułańska fantazja. Dwie pary sanek i pięciu chłopa to troszkę nieproporcjonalnie, ale My umiemy „robić przygody”. W ruch poszły worki foliowe, stara walizka, latający dywan…
Wnet ktoś znalazł nieopodal fotel samochodowy (Polonez model 1985). Nie trzeba było czekać na efekt, w kilka chwil powstał „Rydwan śmierci” wersja alfa.
(Magic carpet + fotel od Poloneza) * fantazja = PRZYGODA
Nie ważne, że pojazd ciut nadsterowny, ale jaki komfort, jakie bezpieczeństwo. Paweł przekroczył dopuszczalną prędkość i skończyło się dachowaniem (koła, dach, koła, dach i stracił panowanie nad machiną). Wiadomo!Sprzęt bezpieczny nikt nie ucierpiał.

Radości i pomysłom nie było końca. Na czym się da, jak się da, na głowie, na plecach, na śledzia , na koguta. Wszystkie opcje sprawdzone po wielokroć. Padła nowa idea… Skocznia!!! W kilkanaście minut później nasza „mamucia” ze śniegu była gotowa. Czas na zjazd próbny na folii. Zostałem wytypowany na przed_ skoczka. Poszło gładko.

Dopiero teraz zaczęło się szaleństwo! Nie chodziło co prawda o odległość (średnio około 5 m), ale o styl i jakość skoku. Najlepiej „na śledzia”, bo nie cierpi przy tym mało szlachetna część pleców i kość ogonowa.

Podstawowe zasady to:
1.Trafić w skocznie (było już ciemno).
2. Nie zgubić sanek w locie.
3. Amortyzować przy lądowaniu rękoma.
4. Lądować na wydechu (w przeciwnym razie zatykało).

Dla ułatwienia zastosowaliśmy
„race naprowadzające” (zapalone zapałki lub małe papierki położone na szczycie skoczni).

Zjeżdżając, człowiek czuł się jak pilot myśliwca lądującego na lotniskowcu. Dwa małe świecące punkciki migoczą gdzieś w ciemności, prośba o pozwolenie na lądowanie, które ma dość ciekawą formę „UWAAAAGA!! Z DROGI!!”
Ruszam… „pamiętaj kieruj się na światło, kieruj się na światło, kieruj się na światło uuuAAAAAA” Lot… wydech… ŁUP… przyziemienie… Hamuuuuuj! Ogólna radość.

Z przygodą czas płynie szybko. Nie wiadomo kiedy zrobiło się późno. Czas do domu. Po drodze sprawdziliśmy, jak czują się polarnicy zasypani w śniegu. 23:00 – powrót do ciepłego domku.

W takich chwilach zastanawiam się czemu ludzi nudzą się w domach lub wydają ciężkie pieniądze żeby pojechać w góry i chodzić po Krupówkach z nartami na ramieniu. W naszej okolicy też są górki, nie duże to fakt. Ale odrobina dobrej woli, garść dobrego humoru i wszędzie można „robić przygody”.

Za tydzień atakujemy „Górę śmierci” 😉
Powodzenia wszystkim łowcom przygód

Perkun

Foto by Lestek

I Frodo dupa kiedy orków kupa

Film robi ogromne wrażenie, choć wprawne oko znajdzie rażące niedoróbki, ale tę kwestie pozostawię dociekliwym. Filmowcom udało się ożywić świat Trylogii w sposób wspaniały choć nie perfekcyjny”
Redakcja Przecieku zachęcona tą recenzją udała się na film. Oto wnioski, jakie wyciągnęliśmy:

  • Okazuje się, ze ryby nie są takie znowu zdrowe. Dostaje się wytrzeszczu oczu i zęby wypadają.
  • Jeśli droga jest zbyt stroma, pomoże Ci specjalista od trików komputerowych.
  • Nie stawaj zbyt blisko przepaści, chyba, że umiesz przez minutę wisieć na 1 ręce.
  • Oko Złego patrzy tylko w tym kierunku, z którego spodziewa się zagrożenia. Chcąc się spod niego wyzwolić trzeba działać w grupie i atakować z kilku stron.
  • Miejsce hobbita nie jest na polu bitwy. Podobnie jak dla króla miejsce nie jest pod koniem.
  • Mężczyźni nie zawsze wolą blondynki (przyszły król wolał Elfównę szatynkę, niż blondynkę z rodu Ludzi).
  • W czasie bity 6.001 włóczni nie jest warte tyle samo co 6.000 włóczni i mądry wódz.
  • Lepiej na jakiś czas się wycofać i potem na nowo zając utracone pozycje niż bronić się za wszelką cenę nie mając nadziei na wybrana.
  • Nie każdy będzie doceniał to, czego w życiu dokonałeś (Hobbici nie wiedzieli o wyprawie Frodo i nie przejęli się jego powrotem). Naucz się sam cieszyć swoimi zwycięstwami.
  • Pająki większe od Ciebie są niebezpieczne. Ale to nie ich wina, więc lepiej nie wchodź im w drogę.
  • Warto przeczekać najemnika, żeby doczekać się powrotu Króla
  • Nie są nam potrzebne wszystkie rzeczy, które chcemy mieć. Niektóre bywają zgubne.
  • W czasie wojny trzeba umieć się sprzymierzyć z tymi, do których byśmy się nie zwrócili w czasie pokoju.
  • Duchy nie zawsze są przerażające. One potrzebują naszej pomocy, by odejść na zawsze w spokoju.
  • Odpowiadasz za zadania, które zlecasz. Pomyśl czy nie wysyłasz swoich żołnierzy na „mission impossible” po to, żeby zrealizować swoje nieczyste cele.
  • Odpowiadasz za zadania, które zlecasz. Pomyśl czy nie wysyłasz swoich żołnierzy na misje, której wykonać się nie da.
  • Czas wielkich przygód nie trwa wiecznie. Trzeba o tym pamiętać, by umieć wrócić do zwykłych obowiązków dnia powszedniego
  • Gdy nie wiesz jak daleka jest droga – zabierz dużo kanapek.
  • Stan odrętwienia bywa czasem niebezpieczny i dobrze jest mieć przyjaciela, który z niego Cię wyrwie.
  • Czasami niebezpiecznie jest dzielić się swoim brzemieniem i trzeba je – mimo słabnących sil – nieść samemu do końca.
  • Powinieneś darzyć większym zaufaniem starych przyjaciół/kolegów (Sam), niż nowych (Gollum). Tym bardziej, gdy nowy oczernia Twoich znajomych. Jaką masz gwarancję, że nowy jest z Tobą szczery i chce się na prawdę z Tobą przyjaźnić, jeżeli nie cierpi Twojego otoczenia?
  • Wartości człowieka nie mierzy się jego pozycją a dokonaniami.

Jeśli nie czytałeś książki, ale chcesz zobaczyć piękne, panoramiczne zdjęcia, poczuć dreszcz na plecach patrząc w „twarz” orki, przekonać się, czy Frodo zostanie królem, zobaczyć, czy Gollum przemieni się w pięknego księcia, idź na „Władcę pierścieni – Powrót króla”.

Przewodnik – Przewodniczka

Poznaje siebie i motywy swojego postępowania. Jest wzorem dla harcerzy. Ma uzdolnienia przywódcze. We współdziałaniu z dziećmi i młodzieżą znajduje radość, umie być starszym kolegą i przewodnikiem. Świadomie stosuje metodę harcerską do realizacji celów wychowawczych. Ma poczucie odpowiedzialności za pracę i powierzony zespół. Bierze aktywny udział w pracach zespołów instruktorskich w swoim hufcu.

Warunki otwarcia próby
1. Złożenie Przyrzeczenia Harcerskiego.
2. Przedstawienie KSI programu swojej próby, zapewniającego realizację wymagań.
3. Ukończone 16 lat.

Wymagania
1. Kształtuje własną osobowość zgodnie z Prawem Harcerskim.
2. Pogłębia swoją wiedzę i rozwija swoje zainteresowania.
3. Podejmuje stałą służbę w swoim harcerskim środowisku i odpowiada za powierzony sobie zespół.
4. Zachowuje właściwe proporcje w wypełnianiu obowiązków wynikających z przynależności do różnych grup społecznych (rodzina, szkoła, drużyna, środowisko zawodowe).
5. Wykazał się znajomością podstawowych dokumentów Związku, w tym Statutu.
6. Bierze udział w życiu hufca.
7. Współorganizował przedsięwzięcie dla kilku drużyn.
8. Wykazał się umiejętnością pracy wychowawczej z dziećmi lub młodzieżą w wybranej grupie wiekowej,
w tym:
– znajomością specyfiki rozwoju psychofizycznego dzieci i młodzieży,
– stosowania harcerskiego systemu wychowawczego w pracy z drużyną (gromadą),
– umiejętnością organizowania pracy z grupą (w systemie małych grup),
– umiejętnością tworzenia planu pracy i jego realizacji,
– umiejętnością prowadzenia dokumentacji niezbędnej do działania drużyny (gromady).
9. Przestrzega przepisów dotyczących zasad bezpieczeństwa w pracy z dziećmi i młodzieżą.
10. Uwzględnia elementy wychowania ekonomicznego w swojej działalności harcerskiej.
11. Pełnił funkcję podczas HAL lub HAZ.
12. Wykazał się znajomością harcerskiej literatury i prasy.
13. Współpracuje ze środowiskiem działania rodzicami, szkołą itp.
14. Ukończył kurs drużynowych lub przewodnikowski.

Warunki zamknięcia próby
1. Posiadanie wiedzy i umiejętności na poziomie piątego stopnia harcerskiego.
2. Zrealizowanie wymagań próby.

Jaka powinna być próba PWD?

Gdy „parę” lat temu zasugerowano mi otwarcie próby przewodnikowskiej przyjęłam to jako wielki zaszczyt. Dla mnie 16 – letniej niedoświadczonej drużynowej był to wielki zaszczyt, oznaka uznania a jednocześnie wielki strach, czy ja jestem w stanie temu podołaćczy, to jest już ten czas.

Moja opiekunka wytłumaczyła mi, że w codziennej mojej pracy z drużyną wspinam się na niejedne Rysy i Mont Blanc. Wtedy właśnie zrozumiałam, że próba przewodnikowska to nie jest wcale Mont Everest czy K2 zimą, że to kolejna poprzeczka, kolejne wyzwanie, z którym chcę i powinnam się zmierzyć. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym nie spróbować, tym bardziej, że dzieciaki cały czas mnie obserwowały, dziś wiem, że byłam dla nich kimś ważnym.

Jaka powinna być próba?

Próba przewodnikowska powinna wg mnie rozpocząć się czymś w rodzaju samooceny, uświadomienia co jest moim atutem, a co słabą stroną, co chciałabym w sobie rozwijać, a z jakimi słabościami walczyć. Ja sięgnęłabym też do Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego, a także do Zobowiązania Instruktorskiego. Na takiej bazie można zbudować plan swojej próby. Powinien on zawierać wszystkie podejmowane w założonym okresie (12-18 miesięcy) działania.

Opócz pracy nad własną osobowością powinno sie tam znależć organizowanie zbiórek, rajdów, imprez, planowanie – tak by zdobyć, to doświadczenie, którym w przyszłości bedziemy się dzielić z innymi. Nie może to być jednak przypadkowe zestawienie pomysłów do zrealizowania czy też spraw koniecznych do załatwienia, gdyż powinny realizować one nasze cele, rozwijać zainteresowania.

Próba przewodnikowska powinna byc związana z działaniem naszego środowiska drużyny, szczepu, hufca.

Zadania próby to również nasze bieżące działanie, nauka w szkole, studia, czy też praca zawodowa. Tam też w końcu kształtujemy swoja osobowość.

Zadania powinny być jasno sprecyzowane. Trzeba wiedzieć, co chce się przeprowadzić, z kim, kiedy, gdzie, za pomocą jakich środków. Muszą być realistyczne, uwzględniać czas trwania próby i plan pracy środowiska, w którym są realizowane.

Ale próba powinna też sięgać w obszary dla nas trudne, takie z którymi dotychczas się nie zmierzaliśmy. Powinien to być ten nasz wyczyn, ta poprzeczka ustawiona ponad naszymi głowami, tak aby trzeba było trochę potrenować aby ją przeskoczyć.

Magda

Materiał do gawędy

Styczeń. Nazwa miesiąca. Nie anglosaski January, niemiecki Januar, francuski Janvier, hiszpański Januario, rosyjski Janwar, nawet Węgrzy mówią Januar, a dla nas to po prostu styczeń. Styka się stary rok z nowym. Przecież to takie proste.

Dlaczego oni wszyscy musieli zapożyczyć tę nazwę od starożytnych? Tak, my Polacy jesteśmy oryginalni. Podobnie jest z lutym, kwietniem, czerwcem, lipcem, sierpniem, wrześniem, październikiem, listopadem i grudniem. Wystarczy? Jeszcze w wielu dziedzinach jesteśmy inni.
W 1795 roku utraciliśmy niepodległość. Państwo polskie przestało istnieć. Nie pomogło uchwalenie Konstytucji, powstanie Kościuszkowskie, przyszła niewola. Nadzieje związane z tym, który „dał nam przykład jak zwyciężać mamy”, Napoleonem Bonaparte, mit Legionów, trwały krótko. Ale już dwa lata po III rozbiorze rodzi się dumna pieśń Józefa Wybickiego „ Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy”. Przyszedł rok 1815 i 18 czerwca pod Waterloo klęska cesarza Francuzów rozwiała resztki nadziei. Po upadku Księstwa Warszawskiego, które mogło się poszczycić stutysięczną armią, po Kongresie Wiedeńskim utworzono na okrojonym terytorium Królestwo Polskie.

Bez Wieliczki i Krakowa, bez Gdańska, Torunia, Bydgoszczy i Poznania, za to z cesarzem Rosji jako królem Polski na czele. To Królestwo miało odrębny status państwowy, swoją armię, własne urzędy i parlament (zwołany przez monarchę cztery razy w ciągu piętnastu lat), nawet system parlamentarny i oświatowy, nawet województwa zamiast guberni. To wszystko było. Zabrakło tylko jednego, niepodległości. Szybko zaczęły powstawać tajne związki. Ważniejszych doliczyłem się siedmiu.

Po piętnastu latach od powstania Królestwa nastąpiła Noc Listopadowa. Czy wszyscy jej oczekiwali? Generał Chłopicki na propozycję objęcia dowodzenia powstaniem mówi „dajcie mi spokój, idę spać”. 25 stycznia 1831r. Sejm detronizuje króla Polski, cara Mikołaja I, 30 stycznia powołuje Rząd Narodowy z Adamem Czartoryskim na czele. Po walkach pod Stoczkiem, Wawrem, Olszynką Grochowską, Dębem Wielkim, Iganiami, Ostrołęką, Warszawą, ostatni akord Powstania to kapitulacja twierdzy Zamość 21 października 1831 roku. Następuje Wielka Emigracja. Dziesięć tysięcy emigrantów rekrutujących się głównie spośród arystokracji, ziemian, generalicja, studenci, mieszczanie, żołnierze, w tym cała elita intelektualna zaboru rosyjskiego. I znów niewola.

Kolejna próba wywalczenia niepodległości to kilka miesięcy roku 1848, tzw. Wiosna Ludów obejmująca także Polaków.
I znów nadchodzi styczeń. Rok wielkiej zamieci, sześćdziesiąty trzeci. Tym razem do walki staje nie regularna armia, stają szeregi marzycieli o niepodległości. Znów głównie szlachta, ziemianie, inteligencja. Z dubeltówkami myśliwskimi, kosami, bronią krótką i białą.

Do legendy przechodzą dowódcy oddziałów powstańczych, grup partyzanckich, Ludwik Mierosławski, Marian Langiewicz, Romuald Traugutt, Zygmunt Sierakowski, Zygmunt Padlewski, Józef Hauke – Bosak wiodący ostatni bój powstania w Kieleckiem, ksiądz generał Stanisław Brzóska schwytany dopiero w maju 1865 roku i powieszony na rynku w Sokołowie Podlaskim. Legenda Powstania Styczniowego rozpala wyobraźnię urodzonego w 1864 roku Stefana Żeromskiego i urodzonego w 1867 Józefa Piłsudskiego.

I znów powstają tajne organizacje, znów rodzice przekazują dzieciom legendy powstańcze, nasila się walka z germanizacją i rusyfikacją, walka o przetrwanie przez pracę organiczną, tajne nauczanie i oświatę ludową. Pisze ku pokrzepieniu serc Henryk Sienkiewicz, tworzy wielu pisarzy i poetów. Nie ma Polski, ale są Polacy. I oni tworzą m. in. Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w w !873 roku, Polskie Towarzystwo Krajoznawcze w 1906 roku. Od 1885 roku powstają Gniazda „Sokole”…

Nie będę szerzej rozwodził się o legionach, które od I kompanii kadrowej 6 sierpnia 1914 roku i I Brygady Piłsudskiego rozrosły się do trzech brygad i 15 tysięcy żołnierzy, a potem rozwinęły się w armię rozbijającą słynnym manewrem z nad Wieprza potężną Armię Czerwoną. Granice zachodnie ustala jedyne zwycięskie polskie powstanie – Powstanie Wielkopolskie. Nie osiągnęły celu trzy Powstania Śląskie. Przychodzi upragniona Niepodległość. Kraj rujnowany przez zaborców, nie wszystkim jawi się jako wyśniona kraina szklanych domów. Po siedmiu dniach ginie pierwszy prezydent. Z ręki Polaka!!!
Po dwudziestu latach trudnej, ale pełnej sukcesów odbudowy kraju rusza nawała hitlerowska na spotkanie hord Stalina. Nastaje sześcioletnia okupacja.

Hitlerowcy rozpoczęli od wytępienia polskiej inteligencji i od ostatecznego rozwiązania „kwestii żydowskiej”. We wszystkich miastach zakładaja dzielnice żydowskie – getta, które stopniowo likwidują. Bez przeszkód. Przy pomocy policji żydowskiej i Rady Żydowskiej – Judenratu. W Otwocku 19 sierpnia 1942, w Warszawie próbują 18 stycznia 1943. I tu zawiedli się. Na ich głowy sypią się granaty. Padają strzały nielicznych nielicznych sztuk broni krótkiej. Walka beznadziejna, ale odsuwa do 19 kwietnia zamiary hitlerowców. Tego dnia wybucha Powstanie Żydowskie w getcie warszawskim. 8 maja popełnia samobójstwo w bunkrze otoczonym przez hitlerowców 24 – letni przywódca powstania Mordechaj Anielewicz. Ta beznadziejna walka, walka o honorową śmierć trwa 19 dni. Czy to długo, czy krótko wiedzą tylko uczestnicy. Siedem tysięcy obrońców ginie w nierównej walce.

Po roku, w sierpniu wybucha Powstanie Warszawskie. Trwa 63 dni. Osamotnieni obrońcy walczą o honor Polaków, o prawdziwie wolny kraj. Nie otrzymują pomocy od sojuszników ze wschodu. Wręcz przeciwnie. Wyłapywani po wojnie, ci, którzy marzyli „bratni legion gdy z Anglii powróci, pójdzie wiara gromadą, Alejami z paradą i tę piosnkę szturmową zanuci”, mordowani w Gibach, więzieni w Rembertowie, na Mokotowie, we Wronkach, więzieni na Syberii do 1956 roku, przechodzą do legendy. 17 stycznia 1945 roku, po prawie pięciu miesiącach biernego oczekiwania Armia Czerwona wkracza na ruiny Warszawy. Okupacja zastąpiona zostaje hegemonią na długie 45 lat.

Czy Polacy byli bierni? O nie! Wychodzą na ulice Poznania w czerwcu 1956 roku, Wybrzeża w grudniu 1970 , Ursusa i Radomia w czerwcu 1976, wreszcie siadają za bramami stoczni i fabryk całego kraju w sierpniu 1980 roku. W świat idzie wieść o Polskim Sierpniu. Niestety, marzenia brutalnie rozstrzeliwuje Milicja Obywatelska przy wybitnej pomocy Ludowego Wojska Polskiego, które zamiast na Danię uderza czołgami na Polskę.

Już kilkanaście lat jesteśmy wolni. Czy to do końca rozumiemy?

Wasza Biała Sowa

Postać miesiąca 02/2004

Znam Piotrka już dobre 4 lata i wiele mogę o nim powiedzieć. Zacznijmy od początku. Szczerze mówiąc, to nie wiem jak to było na początku, ale pokuszę się na śmiałe stwierdzenie, że Piotrek urodził się w mundurze.

Zbiorki, biwaki, obozy – to całe Jego życie. Była 7 DH, były też zuchy, obecnie jest zastępowym zastępu starszego w 209 DH. Robi naprawdę sporo. Ciężko byłoby wymienić rzeczy, w które się angażował-ale spróbuje.

Jeśli trzeba gdzieś zagrać i zaśpiewać-nie ma sprawy, Piotrek jest zawsze gotowy-pełny zakres usług, full service : msza harcerska, koncert na dzień nauczyciela, piosenka na zbiórkę, kolędy. Jego specjalnością są wszelkiego rodzaju gry, podobnie zresztą jak Zadry- razem są niezastąpieni.

Ostatnio mocno zaangażował się w pomoc przed wigilią dla dzieciaków, mimo bólu biodra znosił tysiące kartonów, pakował paczki, dźwigał puszki z ananasami, no i wreszcie śpiewał dla dzieci i bawił się z nimi.
Jest skromny i wrażliwy, odpowiedzialny, ma specyficzne poczucie humoru. Bardzo często zjawia się na zbiórkach 209, ponadto prowadzi co tydzień zbiórki starszego zastępu. Powinien mieć odznakę ratownika często bowiem ratuje nas z opresji- zaczynając od takiej małej rzeczy jak powieszenie plakatu w szkole, a skończywszy na zorganizowaniu gry lub biwaku.

A oto w skrócie to, co sobą reprezentuje:
P – piekielnie pracowity
I – inteligentny
O – obrotny
T – twórczy
R – radosny
Taki właśnie jest Piotrek.

Podsumowując: jeśli ktoś szuka osoby do pracy za darmo, na pełnych obrotach, kogoś kto całkowicie poświęci się temu, co robi- to można się do Piotrka z powodzeniem zgłosić. Jeśli zaś w rubryce ogłoszeń ktoś szuka przyjaciela, który nigdy nie zawiódł myślę, że Piotrek również świetnie by się nadawał(ale już nie będzie tak łatwo, bo jest już nasz i tak łatwo go nie oddamy).

Za wszystko, co zrobiłeś dla nas , za zaangażowanie i za to, że zawsze dajesz siebie w tym, co robisz 209-ta mówi głośno dzięęękuujęęę!!!

Kasia Kołodziejczyk
Przyboczna 209 DH