S.D.M. – wypowiedź drugorzędna

Jak to na początku czerwca zwykle bywa, harcerze z otwockiego hufca świętują tzw. Dni Hufca. Tradycyjnym elementem obchodów stał się koncert zespołu Stare Dobre Małżeństwo.

Okazało się, że nie tylko harcerze lubują się w poezji śpiewanej – dowodem na to jest kilkaset sprzedanych biletów. Trzeba dodać, że rozchodziły się jak świeże bułeczki – jednego dnia udało mi się sprzedać 50 biletów w przeciągu 2 godzin i to nie ruszając się z miejsca.

Upalnego, czwartego dnia czerwca, w porze Dobranocki przed LO im. Gałczyńskiego zebrał się przeogromny tłum. Mniej więcej pół godziny później zgromadzenie przeniosło się do środka, do przygotowanej auli. Z lekkim, acz nie denerwującym poślizgiem w końcu ruszyło. Jako support wystąpił grający mniej więcej w stylu SDM „Szczyt możliwości” – czterech młodych chłopaków oraz jedna młoda dama. Część z nich to harcerze.

Po kilku utworach okraszonych aktorskimi popisami jednego z wokalistów, nareszcie pojawili się Najbardziej Tego Wieczora Oczekiwani: Krzysztof Myszkowski, Wojciech Czemplik, Roman Ziobro i Ryszard Żarowski, czyli Stare Dobre w pełnym składzie. Nie obeznanym wymienienie tytułów kolejno pojawiających się podczas koncertu piosenek i tak nic nie rozjaśni, a obeznanym z repertuarem SDM wystarczy jak powiem, że zagrali swoje najlepsze utwory.

Podczas przerwy na deskach pojawił się Adam Ziemianin wraz ze swoim nowym tomikiem wierszy (niestety nie do nabycia w księgarniach). Po występie poety muzycy w doskonałych nastrojach powrócili na scenę. Grali, grali, potem kilka razy bisowali… a wszystko skończyło się 60 min przed godziną duchów.

W pierwszych kilku rzędach słuchacze bawili się chyba najlepiej, bo gwiazda wieczoru była na wyciagnięcie ręki, bo wszystko było dobrze słychać (na końcu sali chyba dolby surround siadło, bo krzyczeli: „głośniej!!!”), bo SDM grali to co znane, więc można było razem pośpiewać. Na dodatek co chwila ktoś wstawał i wywijał biodrami ósemki i gdyby nie ławki, to kto wie co by się tam, pod samą sceną działo :).

I ja tam byłam, dobrze się bawiłam, chrypy nabawiłam, zgrzałam, a potem daleką drogę do domu na piechotę pokonałam.

Fanka z podłogi

Świąteczne oberwanie chmury

W zeszłym roku na Święto Chorągwi mieliśmy Zimne Doły, natomiast 8 czerwca 2002 roku mieliśmy mokre buty.

Tego „pięknego” czerwcowego poranka w strugach ulewnego deszczu odbył się uroczysty apel na pl. Piłsudskiego (to tam, gdzie jest Grób Nieznanego Żołnierza). Podobnie jak większość hufców z Ch. Stołecznej my też mieliśmy swoich reprezentantów. Już dzień wcześniej prężna grupa „naszych” pojechała do Warszawy, do Harcerskiego Ośrodka Specjalnościowego (nie mam pewności co do ostatniego słowa skrótu) nad Wisłą, gdzie pod czujnym okiem Michała Łabudzkiego do późna, po kałużach i przy silnym wietrze (co nie ułatwiało życia pocztowi sztandarowemu) ćwiczyli równy krok. Wypada wspomnieć, że większość „brygady reprezentacyjnej” stanowiła 7 DH, pozostali to pojedynczy przedstawiciele różnych drużyn naszego hufca.

Zdawało się, że wisiała w powietrzu mała obawa, że przy tak dużej liczbie nie-drepczących-wcześniej-w-100DH może wydarzyć się coś zupełnie niespodziewanego, bo musztra w każdej drużynie jest trochę inna, a nie wszyscy potrafią się przestawić. [„Nowi”! Nie obrażajcie się, ja jednego roku na Głodówce potknęłam się o własną pałatkę i idąc w szyku odstawiłam łapami wiatraka ;)]

Wszystkie obawy – jeżeli w ogóle były – szybko się rozwiały jak już przyszło co do czego. Podczas apelu, idąc z przodu, mogłam tylko słuchać, czy idziemy równo… i szliśmy! Ale jak! Do tego jeszcze nasz wygląd – wszyscy w pałatkach i identycznie zielonych beretach. Aż na zapominało się o bajorze w butach. Po apelu zebraliśmy nawet kilka pochwał. Z resztą czujny obiektyw George’a Fox’a z pewnością uchwycił nasze piękno.

A skoro o pochwałach mowa, to „dostało się” jeszcze dhowi Komendantowi oraz dh Uli Bugaj.

Druhna Ula otrzymała Srebrny Krzyż Za Zasługi dla ZHP, a druh Komendant list gratulacyjny od Wojewody.

Po apelu, świętowanie miało być kontynuowane w Łazienkach Królewskich – miasteczko zuchowe, zawody w ratownictwie medycznym, koncerty etc. Niestety z przyczyn meteorologicznych – wspomniana ulewa – zuchowe miasteczko, koncerty i inne występy przeniesiono do szkoły na ul. Długiej. Grę medyczną tego dnia odwołano zupełnie.

Po długim moknięciu najbardziej ucieszył mnie fakt znalezienia się w suchym i ciepłym budynku, że mogę zdjąć nasiąknięty, mimo impregnowanej pałatki, mundur i że częstują grochówką!

Ale jeśli ktoś by mnie zapytał, co tego dnia rozbawiło mnie najbardziej – odpowiedź brzmiała by: peleryny przeciwdeszczowe rozdawane wewnątrz, w szkole. A tak na marginesie, to jak szliśmy na „azymut dom” – przestało lać.

Pozdrawiam Michała eŁ.

Strz

Wyniki rywalizacji zastępów 2001/2002

Kończy się rok harcerski, więc i my, członkowie tak ważnej i poważanej komisji musieliśmy się porozliczać, a raczej porozliczać Was, drogie druhny, drodzy druhowie – uczestnicy ambitnego w swych założeniach projektu System Punktacji Zastępów.

Zanim przedstawimy wyniki chcielibyśmy pogratulować wam i sobie wytrwałości i zapału, którego nie zabrakło prawie do samego końca. Mimo pewnych niedociągnięć, nieuniknionych rozczarowań i pewnych matematycznych niespodzianek sądzimy, że raporty, które otrzymywaliśmy od was w ciągu roku były dobrym odzwierciedleniem waszej pracy harcerskiej, dlatego z przyjemnością ogłaszamy zwycięzców:

I miejsce: 140,2 punktów – Przyjaciele Zielonego Chomika, 5 DH (Marcin Marczak, Jakub Borowy, Mikołaj, Fedorowicz, Tomasz Lach);

II miejsce: 115 punktów – Friendsi Przyrody, 5 DH (Karolina Grodzka, Anna Białkowska, Zofia Romaszko, Magdalena Traczyk, Marta Kokowicz);

III miejsce: 113 punktów – Green Pigs, 5 DH (Magdalena Rudnicka, Jan Wojciechowski, Aleksandra Wojciechowska, Karina Zielińska);

Kolejne miejsca zajęli:

IV miejsce: 112,1 punktów – Virides, 5 DH (Marek Rudnicki, Michał Rudnicki, Sylwia Strzeżysz)

V miejsce: 106,8 punktów – Wieczni Wędrownicy, 5 DH (Jakub Wojciechowski, Paweł Gwardjak, Piotr Jagodziński, Andrzej Prokop)

VI miejsce: 87,7 punktów – Drwale, 5 DH (Piotr Bijoch, Michał Gwardjak, Maciej Lach, Jan Kostrzewa)

Gratulujemy najlepszym i mamy nadzieję, że władze hufca będą o nich pamiętać w sposób szczególny!

Komisja ds. punktacji zastępów Hufca ZHP Otwock

Z ostatniej chwili:

Komenda Hufca ufundowała najlepszym zastępom nagrody. Będą one wręczone na Harcerskim Starcie we wrześniu.

Redakcja

Otwoccy harcerze w pałacu

Do końca sierpnia 2002 w Pałacu Kultury i Nauki (wejśćie od Marszałkowskiej) otwarta jest wystawa „Kamyk na szańcu” poświęcona Aleksandrowi Kamińskiemu, szefa „Biuletynu Informacyjnego” (największego organu prasy pozdiemnej na świecie) z czasów okupacji hitlerowskiej, twórcy metodyki zuchowej.

Na wystawie można zobaczyć m.in. proporzec otwockiej 77 Drużyny Harcerskiej im. Alka Dawidowskiego z Hufca ZHP Otwock (tak, tak, była kiedyś taka drużyna). Bohaterami wielu starych otwockich drużyn byli harcerze Szarych Szeregów.

Dziękujemy druhowi Władysławowi Setniewskiemu za informację o wystawie.

Redakcja

Świdrowanie Świdra

Harcerze z 5 D.H. “LEŚNI” i 17 D.H. “WIDNOKRĄG” 18 czerwca 2002 wzięli udział w akcji ekologicznej poświęconej naszej rzecze – Świdrowi.

Akcja była zorganizowana przez Urząd Miasta Otwocka.

Gośćmi byli obaj Panowie Prezydenci.

Wzięli w niej udział przedstawiciele Otwockiego Klubu Ekologicznego “Otwockie Sosny”.

Niektórzy mieli okazję popływać łódką po rzece, a niektórzy… pozbierać śmieci nad brzegiem Świdra.

miroslaw.grodzki@zhp.otwock.com.pl

Kochani!

Choć jestem dużo starsza od Was i Waszych Przełożonych, to oglądając Wasze strony – wróciłam do czasów gdy miałam lat „naście” i zielono w głowie.

Też byłam czynną harcerką i pełniłam różne funkcje, a nawet gdy byłam już mama tez byłam w harcerstwie. Dzisiaj jestem już Babcia, lata minione nie wrocą. Miło mi oglądać Wasze zdjęcia, opisy, itp.

Łza się kreci w oku bo widzę „SOSNY”, one przypominają mi moje OTWOCKIE sosny, pod którymi rosły moje Dzieci. Otwock ten stary bez betonowych bloków to miasto młodości mych pradziadkow, dziadkow, rodzicow moje i mych Dzieci. OTWOCK to moja miłość i tęsknota za poszumem polskich sosen i śpiewem polskich ptaków.

Ja i moje dzieci jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy Polakami, a i moja Wnuczka Danusia urodzona tu na obczyźnie kocha wszystko to co polskie pisze i czyta po polsku. Ma lat 12,5 chodzi do 6-ej kl. gimnazjum chętnie poznała by koleżanki i kolegów – z Otwocka. Można do Niej pisać listy – adres podam lub wysyłać maile podam 2 adresy.

Kochani cieszcie się, że jesteście POLAKAMI. Kochajcie Swą Ojczyznę nie tylko wtedy kiedy przechodzi wzloty ale i w czas upadków.

Kochajcie OTWOCK za Jego niepowtarzalny urok. Pozdrawiam Was serdecznie z OBCZYZNY. Życzę dobrych wyników w nauce i osobistych sukcesów w życiu.

Na pewno w tym roku tez wyruszycie na obóz, więc życzę Wam wielu przygód i mile spędzonych chwil przy ognisku „Płonie ognisko i szumią knieje” itd. Znacie to na pewno.

Oto adres mojej Wnuczki:

Danuta Irena ARMADA

Wasserburger Land str.46

81825 MÜNCHEN-BRD

marzena_armada@yahoo.de

Jeśli macie ochotę napiszcie też do mnie na adres danuta_armada@yahoo.de.

Danuta Armada

Niemcy

Zaproszenie na warsztaty

Zanim po raz pierwszy pojawiłam się na zajęciach z pracy – techniki na APS wydawało mi się, że będzie to wyglądało podobnie jak w szkole podstawowej.

Tymczasem miło się „rozczarowałam”. Zajęcia odbywały się w przystosowanej do tego pracowni. Drewniane stoły, imadła, szlifierka, przyrząd do cięcia metalu, wiele drobnych narzędzi tj. kombinerki, nożyczki, obcęgi oraz inne bliżej mi nie znane narzędzia, ściany i półki bogate w prace starszych studentów.

Poznałam tam różne fantastyczne techniki, które jak przypuszczam na stale już zagoszczą w moim życiu. Praca z różnymi metalami, ze szkłem (witraż) oraz wiele, wiele prac ze zwykłym blokiem, wełną, muliną. Przypuszczam że nawet nie wyobraźcie sobie ile różności można wykonać z tych materiałów. A co najważniejsze nie jest to takie trudne, jakby się mogło wydawać. Materiały zaś można nie tylko kupić, ale także zdobyć bądź znaleźć. Bardzo często ludzie wyrzucają stare okna, druty i inne urządzenia, które można zwyczajnie rozebrać, a pewne części wykorzystać. Oczywiście nie można tu mówić o rozbieraniu rzeczy właściwie działających. Często też w naszych domach, zapomnianych strychach, komórkach, piwnicach i innych zakamarkach można znaleźć prawdziwe skarby. Ja mogę być tego najlepszym przykładem. Do swej piwnicy nie zaglądałam wieki. A tymczasem odnalazłam w niej mnóstwo świetnych materiałów: kolorowe druciki, miedziane płytki, kolorowe butelki, słoiki, starą siatkę na ryby, telewizor, potłuczone bombki, sznurki i inne. Materiał to właściwe sprawa drugorzędna. Najważniejszy jest pomysł. I to chcę Wam uświadomić. Możecie zrobić bardzo wiele i zaoszczędzić miliony złotych na prezentach dla rodziny lub przyjaciół (w przeliczeniu na lata). Tylko pomysł musi być. A one zazwyczaj nasuwają się bardzo szybko. Uwierzcie tylko w swoją twórczość, bądźcie kreatywni! Największą frajdą zaś jest zrobienie coś z niczego.

Ktoś niedawno powiedział mi, że to wcale nie talent, ale praca jest właściwą sprawcą sukcesu. „Praca to talent” – dlatego z góry nie przesądzajmy nigdy, że się do czegoś nie nadajemy. Ja powiem szczerze: odnalazłam się w tej pracowni. Uwielbiam tam realizować swe pomysły, a jest ich coraz więcej.

W połowie maja poprowadzę w naszym hufcu warsztaty dla drużynowych, na których będę się chciała z Wami podzielić swą pasją. Znajdziecie na nich ciekawe pomysły, które można wykorzystać w deszczowe dniach obozie bądź na zbiórce w ciągu roku. Twórczość jest jedną z form swobodnego wypowiadania się którą u dzieci we własnych drużynach możecie zaszczepić. Pozwoli to rozwinąć zdolność myślenia, konstruowania i działania, usprawnia manualnie, wyrabia też smak artystyczny. Ponadto kształtuje zaradność życiową. Być może ktoś z Was odkryje wówczas swe powołanie? A może po prostu będzie to dobry pomysł na nudę i poszerzanie swych zainteresowań. Nie pozwólcie na to by utracić w tym wirze postępu wrażliwość na piękno otaczającego nas świata. Pozwólcie sobie na chwilę zadumy. Wasza twórczość może być taką chwilą. Czy warto jednak przyjść? Najlepiej sami się o tym przekonajcie. Jeśli jest coś co choć trochę Was zainteresowało to mam nadzieję, że się spotkamy.

Kasia Kołodziejczyk

Wiosenny bal zuchowy

Niedawno druhna obiecała nam, że zrobi dla nas bal i będziemy mogli się bawić.

No i wreszcie nadszedł ten dzień.

Była to piękna słoneczna sobota 11 05 2002 r. Spotkaliśmy się przed Miejskim Ośrodkiem Kultury w Józefowie bo właśnie tam dzięki zgodzie pani dyrektor odbył się nasz bal.

Miał się rozpocząć o godz. 9 00 ale pan, który miał nam otworzyć MOK piętnaście wcześniej (żebyśmy zdążyli się przebrać w nasze stroje) chyba trochę zaspał i przyjechał później no ale w końcu była sobota. Ale kiedy już się przebraliśmy druhna zaprosiła nas do sali, gdzie wisiało dużo obrazów i przywitała 2 przybyłe gromady: 5 GZ „Leśne ludki” i 65 GZ „ Mali Globtroterzy” którzy przyjechali aż z Otwocka no i oczywiście nas 3 GZ „Zawiszątka” my na szczęście mieliśmy blisko.

Prawie nikt z nas się nie znał, tylko kilka osób, które były na koloni zuchowej, dlatego zrobiliśmy sobie wizytówki, żebyśmy wiedzieli jak mamy na imię. Ale później kiedy tańczyliśmy to nam spadały.

Druhna Sylwia powiedziała, że będą nas obserwować dobre duszki i będą patrzeć jak się bawimy, a na koniec balu dadzą nam nagrody.

Później druh Maciek włączył nam muzykę zaczęła się zabawa. Na początku nikt nie chciał tańczyć bo się wstydzili, ale druhny zrobiły z nami kółeczka i zaczęliśmy szaleć fajnie było, ale nagle muzyka ucichła i druhna powiedziała że będziemy prezentować nasze gromady (mieliśmy takie zadanie do wykonania przed balem i musieliśmy wymyślić jak przedstawimy naszą gromadę).

Fajnie wymyśliły „Leśne ludki” bo mieli takie tabliczki, z których wyszła ich nazwa, a zuchy z Otwocka i my śpiewaliśmy nasze piosenki. A na cześć każdej gromady krzyczeliśmy okrzyki, a później znowu mogliśmy tańczyć i tańczyć.

Był konkurs „Macareny”: dobre duszki wybierały kto z nas wszystkich tańczy najładniej, a później tańczyli na scenie i my wybieraliśmy kto z nich tańczy najładniej: Gosia, Anetka, Iga czy Mikołaj. Ale wszyscy bardzo ładnie tańczyli więc razem mieli I miejsce i dostali nagrody.

Na sam koniec balu duszki wybrały osoby, które się najfajniej bawiły i jedną która miała najfajniejsze przebranie, a była to Kinga z 5 GZ, a nagrodę za najlepszą zabawę otrzymała Iga z 3 GZ, a wyróżnienia Gosia i Ewelina z 65 GZ.

Bal bardzo nam się podobał, ale był trochę za krótki. Mamy nadzieję, że niedługo znowu będzie bal albo coś innego, żebyśmy mogli się spotkać z innymi zuchami. Może na kolonii?

A właśnie zapomniałam: druhna. Sylwia prosiła żeby podziękować druhowi Maćkowi za pomoc w zorganizowaniu muzyki.

Zuchna z 3GZ „Zawiszątka”

Instuktor – to brzmi dumnie: Ewa


Wczoraj, mniej więcej o tej porze (21:15) stałam przy ognisku nad Świdrem, trzymałam dwa palce prawej ręki skierowane w stronę ognia, granatowej podkładki, książeczki instruktorskiej. Dopiero wtedy (już po wycieczce radiowozem, przejściu trasy nad rzeką, współ-ułożeniu ogniska) zrozumiałam tekst Zobowiązania Instruktorskiego. Już wcześniej znałam jego treść, ale dopiero wczoraj dotarło do mnie, że teraz jestem w pełni odpowiedzialna za wszystko, co robię. Dlatego najtrudniej mi było wymówić: „…i wychowam swojego następcę”

Ta świadomość mnie przytłacza. Czuję się taaaka malutka w stosunku do oczekiwań, jakie niektórzy maja wobec mnie. Nie czuję się ważniejsza, nie czuję, że jestem ponad kimś – tak jak to było kilka lub kilkanaście lat temu gdy zdobyłam kartę „już pływam”. Myślałam, że już jestem dorosła i mogę być ratownikiem, a ja ledwo co unosiłam się na wodzie. Czasami wydaje mi się, że chciałabym cofnąć się o parę lat, zdobywać kartę młodego pływaka, składać Przyrzeczenie harcerskie i być błogo nieświadomą wiedzy, jaką jeszcze musze zdobyć.

Wrzucałyśmy wczoraj z Żabą do ogniska węgliki (nie mylić z wąglikami) z Przyrzeczenia. W pewnym momencie chciałam je z powrotem wydobyć z czerwonego żaru i zachować… tamten sposób myślenia.

Może trochę przesadzam, dorabiając jakąś pokręconą ideologię, ale dla mnie wczorajszy dzień jeszcze trwa. Emocje nadal nie opadły.

Na koniec chciałam przeprosić wszystkie osoby (wybaczcie, że nie wymienię każdego z osobna, ale chcąc to zrobić mielibyście w ręku załącznik do numeru) z którymi nie spotkałam się wczoraj wieczorem i podzię-kować tym, którzy byli.

Ewa

Instruktor to brzmi dumnie: Sylwia

Niedziela 26 maja. Właśnie wróciłam do domu. Siedziałam w pokoju i grałam na gitarze, kiedy moja siostra powiedziała, ze idą do nas policjanci. Dowiedziałam się, że musze z nimi pojechać na komendę do Otwocka i że będę składać zeznania, ale o co chodzi – dokładnie dowiem się na miejscu.
Trochę się zdenerwowałam (podobno byłam blada – jak ściana), próbowałam przypomnieć sobie, czy byłam świadkiem jakiegoś zdarzenia, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Musiała ze mną pojechać mama, bo jestem jeszcze niepełnoletnia. Radiowóz stal przed moim domem. W czasie drogi policjanci pytali mnie co takiego zrobiłam, że komenda w Otwocku kazała przywieść mnie najszybciej jak się da. Przed oczami przeleciało mi cale życie, ale nadal nie mogłam nic sobie skojarzyć. Jechaliśmy dosyć okrężną drogą, ale policjanci stwierdzili, że skoro już jadą, to przy okazji sprawdza miejsca gdzie zdarzają się kradzieże.

Skręciliśmy nad Świder i zjechaliśmy w dół przy mostku, gdzie stało kilka osób w mundurach i szczerze mówiąc to pierwsze co pomyślałam: „jeszcze ich tu brakowało – zobaczą mnie w radiowozie jak jakiegoś przestępcę”. Policjant zapytał mnie czy ich znam. Powiedziałam, że są to harcerze z naszego hufca, wiec stwierdzili, ze podjedziemy do nich. I wtedy pojawił się druh komendant, a ja zorientowałam się, o co tak naprawdę chodzi. Wysiadłam z radiowozu i rozpłakałam się. Dostałam swój mundur i jeszcze nie wierzyłam w to, co się dzieje.

Dh Tomek kazał mi iść do pierwszej pochodni, którą trzymał Mały, a później iść wzdłuż Świdra. Usłyszałam wtedy 8 punktów Prawa Harcerskiego. Na końcu ścieżki stała dh. Ula i dh. Magda. Tym razem to ja musiałam powiedzieć dwa ostatnie punkty i jak je rozumiem. Ale byłam tak zszokowana, ze było mi trudno cokolwiek mówić. Musiałyśmy z Ewą ułożyć ognisko, które całkiem ładnie nam wyszło. Rozpaliła je pani komisarz Barbara Kosiorek.

Później dh. Ula powiedziała piękna gawędę, która mnie bardzo rozczuliła. I wreszcie nadszedł ten piękny i wzruszający moment. Złożyłyśmy zobowiązanie instruktorskie. Była to chwila, która na pewno zostanie w mojej pamięci na zawsze. Mało brakowało, a znowu bym się rozpłakała. Otrzymałam książeczkę instruktorska od dh. Komendanta, oraz podkładkę pod krzyż i lilijkę granatowego koloru od mojej opiekunki dh. Magdy, znaczek instruktora Hufca ZHP Otwock i bardzo śliczny krzyżyk z lilijka. Natomiast od dh. Uli książkę „Gawędy druhny Babci”.

Usłyszałam od wszystkich tak piękne życzenia, że zakręciła mi się łezka w oku. Oczywiście spaliłyśmy nasze węgielki z Przyrzeczenia Harcerskiego i w taki oto sposób weszłyśmy w nowy etap naszego życia harcerskiego – już instruktorski. Na pamiątkę wzięłyśmy sobie nowe węgielki.

Całe zobowiązanie było piękne. Byłam bardzo zszokowana, ale i szczęśliwa. Nie da się opisać słowami tego, co czułam. Na pewno będę te chwile pamiętać tak, jak pamiętam obietnicę Zucha i Przyrzeczenie Harcerskie.

Bardzo się cieszę, że w tak ważnej chwili dla mnie była obecna moja mama, a także, że Zobowiązanie składałam razem z Ewą, ponieważ razem rozpoczynałyśmy próbę na stopień przewodnika i razem wkroczyłyśmy na ścieżkę instruktorskiej pracy.

Tak naprawdę to dopiero w domu wszystko do mnie dotarło, kiedy patrzyłam na mój mundur. Mam tylko problem gdzie przyszyć lilijkę, bo cały rękaw mam „zajęty”.

Chciałabym podziękować wszystkim, którzy byli zaangażowani w organizacje tego pięknego momentu i gratuluje świetnego pomysłu (piszę o policji). Było to chyba najoryginalniejsze Zobowiązanie w naszym hufcu.

Życzę wszystkim tak cudownego zobowiązania i tylu emocji.

pwd. Sylwia Żabicka