Harcerski Marsz Żałobny [Pohukiwania Białej Sowy]

Ten drugi wiersz, czyli Harcerski Marsz Żałobny (nie pamiętam już autora, może internauci pomogą?) odśpiewałem przy ognisku w Małocicach, na przedpolu Puszczy Kampinoskiej. Szkoda, że solo…

A tak nawiasem mówiąc nie bardzo wiedziałem, czy to było święto pieczonego ziemniaka, czy Rajd „PALMIRY”. Sądzę jednak, że następnego dnia, w sobotę był to jednak ten Rajd. Bardzo ucieszyłem się z zaproszenia, jakie wystosowała druhna Kasia. Ono przypomniało, że jako harcmistrz mam obowiązek bycia częściej z harcerzami. Zapraszajcie mnie na zbiórki Waszych drużyn. Nauczymy się tej i może paru innych piosenek, które będą żyły tak długo, jak długo będziemy je śpiewać.

Na obozie w Sinkowie Marysia Czajkówna pisała piosenkę „Z miejsca na miejsce z wiatrem wtór” w roku 1928. Na pewno nie wiedziała, że po 75 latach druh Biała Sowa będzie ją śpiewał w Puszczy Kampinoskiej. Nie pozwólmy, aby ta i inne piosenki harcerskie odeszły w zapomnienie.

Albowiem jest czas zabawy i czas zadumy, czas rodzenia i czas umierania, czas radości i czas smutku. Nauczmy się je rozróżniać i odpowiednio przeżywać. Nie mieszajmy ich. One powinny istnieć samodzielnie. Nasze życie będzie miało wtedy sens i wszystko będzie na właściwym miejscu. Ci, którzy odeszli na Wieczną Wartę też kochali, cierpieli, śpiewali piosenki, bawili się, przeżywali lęki i frustracje. My, którzy do tej Warty mamy jeszcze trochę czasu, powinniśmy o nich pamiętać.

Są różne sposoby tej pamięci. Jednym z nich jest przynależność do organizacji, do której należeli, śpiewanie ich piosenek, wiara w ich ideały, naśladowanie ich postaw, zgłębianie ich dokonań, chodzenie ich tropami. Jesteśmy harcerzami, czyli chcemy pamiętać, śpiewać, wierzyć, naśladować, zgłębiać i chodzić. Być harcerzem w XXI wieku, to być może płynąć troszeczkę pod prąd. Prąd głupich zachowań, dziwnej mody, obrzydliwych słów, niosących śmierć używek, ustawicznej wesołkowatości i wielu innych nurtów w tym prądzie. Nie bójmy się być innymi niż chcą być tak zwani wszyscy. A może tych „wszystkich” wcale nie jest tak dużo, może i oni czasem marzą o żeglowaniu pod prąd? Ale to nie jest łatwe. Może po prostu należy przestać się bać być innym?

Zaraz, zaraz, kto to wypowiedział te dwa słowa: NIE LĘKAJCIE SiĘ?

Takie były moje przemyślenia w drodze powrotnej z Małocic do Otwocka

Wasza Biała Sowa

OHO – Otwocki Harcerz Orli

Idea zdobywania stopnia Harcerza Orlego odżyła w Kręgach Instruktorskich im. Andrzeja Małkowskiego w 1981 r.

Miałem okazję kilkakrotnie przystępować do zdobywania stopnia Harcerza Orlego. W 1987 r. przy komendzie Hufca ZHP w Otwocku powołana została kapituła tego stopnia, w skład której weszli Harcerze Orli z kręgu starszyzny „Sosna” i „Wierna Rzeka”.

O ile pamiętam, do zdobywania HO przystąpiło trzech instruktorów. Po niespełna roku, kapituła postanowiła zamknąć próbę po ocenie wyczynu każdego z kandydatów w Przerwankch. W ramach kwaterki niedoszli harcerze orli mieli zbudować względnie trwałe obiekty obozowe: grzybek, bramę zgrupowania, umywalnię, pomost, latryny itp. Przed akcją letnią szef kapituły z Wawra wycofał się z działalności i do spotkania harcerskich orłów na Mazurach nie doszło.

Po raz drugi próbę realizowałem w oparciu o regulamin KIHAMu Ruchu Odrodzenia Harcerstwa. To było wyzwanie życiowe. Bardzo żmudnie i dokładnie poznawałem metodykę harcerstwa przedwojennego i wspólnie z założoną młodą drużyną „Szczęśliwa Trzynastka”, usiłowałem realizować najwspanialsze idee, system i metody polskiego skautingu przedwojennego. Z dużym entuzjazmem pomagali rodzice harcerzy i harcerek, którzy utworzyli niezależne Koło Przyjaciół Drużyny „Szczęśliwa Trzynastka” (do dziś oficjalnie nie rozwiązane). Nasz program został opublikowany w wydawanym przez drużynę jednorazowym miesięczniku Jutrzenka Harcerska . W uzgodnieniu z władzami ZHP r.z.1918 postanowiłem dokończyć zdobywanie stopnia Harcerza Orlego.

Poszukując własnej drogi życiowej, konsekwentnie dążyłem do wyznaczanych celów (tak jak określała to idea stopnia). Musiałem odbyć trudną próbę charakteru: Porzuciłem ostatecznie palenie papierosów, (w ZHP tolerowano palenie tytoniu przez instruktorów), swoją drużynę koedukacyjną podzieliłem na męską i żeńską, która przekazałem pod komendę organizacji harcerek i powołałem szczep, który objął opieką również gromadę zuchów Wesołe Dreptusie.

Postanowiłem rozszerzyć swoją wiedzę i kwalifikacje wznawiając studia na UW. Moim wyczynem miała być harcówka, zlokalizowana w piwnicy Szkoły Podstawowej nr 1 i zbudowana z żerdzi na kształt szałasu. I rzeczywiście Szałas Zawiszy, bo tak nazywała się oryginalna izba harcerska, był podziwiany przez każdego, kto tam zawitał. Kiedy przyjmowano mnie do grona starszyzny ZHP r. z. 1918, złożyłem dokładne relacje z mojej próby i kiedy wyraziłem chęć stawienia się po raz trzeci przed kapitułą, ale zupełnie innej organizacji niż ta, która mi otwierała próbę, komendant Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy po wizytacji szczepu zdecydował, bym używał stopnia Harcerza Orlego.

Ale dług niespełnionego wyczynu w Przerwankach, do której zobowiązała mnie kapituła przed kilkoma laty, pozostał. Dlatego, jak tylko nadarzyła się okazja, organizując kwaterkę dla wymiennego obozu z Niemcami z Lennenstadt w Przerwankch w 1998 r. postanowiłem z kandydatami na ćwika zbudować względnie trwałą, nieznaną budowle obozową. Był to tzw. kurnik, czyli 10-cio osobowy namiot na piętrowym stelażu z żerdzi. Konstrukcja kurnika stała przez trzy lata, przerabiana na różne sposoby przez innych harcerzy.

Przystępowanie do próby zdobywania stopnia harcerskiego, który ma pomóc mi w poszukiwaniu własnej drogi życiowej, kiedy nabieram pewności w podejmowaniu decyzji z myślą o otoczeniu i o sobie, uważam za jedną z najprzyjemniejszych przygód życiowych. Przez świadome pełnienie służby i dzięki tej właśnie przygodzie oraz doświadczeniu, znacznie wzmocniłem w sobie odpowiedzialność i zbudowałem własny system wartości.

Nabieram coraz to większej chęci, pomimo zaawansowanego wieku, podjąć i przeżyć przygodę pracy nad sobą w ramach próby reaktywowania stopnia Harcerza Orlego.
Zauważyłem, że w środowisku harcerskim powiatu otwockiego kilku instruktorów używa stopnia Harcerza Orlego, choć instruktorzy ci nie są do końca pewni, czy spełnili wszystkie formalne warunki nadania tego stopnia.

Do warunków zdobywania stopnia HO należy m.in:
– Posiadanie stopnia ćwika przed przystąpieniem do otwarcia próby
– Próba realizowana jest pod opieką innego harcerza orlego, w oparciu o napisany plan i zatwierdzony przez kapitułę złożoną wyłącznie z harcerzy orlich.
Ponieważ kapituła taka w powiecie nie istnieje, wzywam wszystkich harcerzy, którzy w różny sposób nabyli prawo używania stopnia Harcerza Orlego, do utworzenia kapituły, która rozpocznie działalność od weryfikacji stopni swoich członków. Kapituła będzie miała swojego Ojca Chrzestnego, Harcerza Orlego o niepowtarzalnym autorytecie. Każdy z członków kapituły dokona wyczynu, który będzie doskonałym narzędziem i poradnikiem dla harcerzy ubiegających się o zdobycie najwyższych stopni harcerskich.

Aby nadać niepodważalną rangę kapituły, o reaktywowanie (nadanie) stopnia, kapituła powinna zwrócić się do komendanta Chorągwi, który po formalnym zatwierdzeniu składu kapituły, uprawnienia do nadawania stopnia może przekazać Komendantowi Hufca.
Pamiętam kolejki harcerzy w latach 1992-94, poddających się egzaminowi przed kapitułą Harcerza Orlego w Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy ZHP r. z. 1918, która prowadziła próby dla harcerzy ze wszystkich organizacji harcerskich z terenu Mazowsza, również dla Chorągwi Stołecznej ZHP jak i Chorągwi Harcerzy ZHR.

Podobnie i kapituła, którą proponuję powołać, powinna mieć charakter ponadlokalny i ponadorganizacyjny do czasu, gdy w hufcach zgromadzi się sprawna grupa harcerzy, zdolnych do powołania własnej kapituły HO.
Na pierwszym spotkaniu harcerze orli mogą się spotkać w historycznym dniu i miejscu, w rocznicę Powstania Listopadowego lub rocznicę Pierwszego Zjazdu ZHP.

O terminie i miejscu spotkania można się dowiedzieć wysyłając SMS z hasłem pod telefonem 0607-656-053 lub 0502-190-390.
Myślę, że każdy z kandydatów opracuje własny program potwierdzenia próby i przedstawi go innym harcerzom orlim.

hm Zbigniew Bugaj HR

Zlot Poczt Harcerskich w Chorzowie

W dniach 27-28.09.2003 r. w Ośrodku Harcerskim w Chorzowie odbył się XXI Ogólnopolski Zlot Poczt Harcerskich. Nie zabrakło tam również naszej PH.

Warto o tym wspomnieć choćby dlatego, że w Plebiscycie na najładniejsze wydawnictwo Poczt Harcerskich 2001-2002 Poczta Harcerska Otwock zdobyła dwa I miejsca: w kategorii karty pocztowej i znaczka oraz II miejsce w kategorii stempel i datownik.
Ktoś z uczestników głośno powiedział, że „niezłe żniwo ta poczta zebrała”.

Ale Zlot Poczt Harcerskich to nie tylko plebiscyt. To przede wszystkim podsumowanie działalności władz mijającej kadencji, wyrażone w sprawozdaniu ustępującego naczelnictwa. To wybór nowych władz, dyskusja merytoryczna nad trudnymi sprawami specjalności, zaliczenie służby i wreszcie przyjęcie uchwał, które określają kierunki działań i główne zadania na najbliższą przyszłość.

W Zlocie uczestniczyło kilkunastu naczelników PH z całej Polski. Przybyli też zaproszeni goście, wśród których serdecznie była witana zastępczyni naczelnika ZHP, dh. harcmistrzyni Ania Poraj. Możliwe, że obecność tak znakomitej osoby ostudziła trochę dyskusję, ale obrady trwały nieprzerwanie. Szczególnie dyskutowano projekty uchwał.

Niewtajemniczonych trzeba poinformować, że przy Naczelnictwie istnieje Centralne Archiwum Poczt Harcerskich, do którego powinny być przekazywane wszelkie wydawnictwa i materiały poczt (koperty, stemple, znaczki, bloczki, datowniki, itp.). Jedna z uchwał dotyczyła właśnie statusu i archiwizacji wydawnictw poczt harcerskich. Kolejnymi uchwałami były zmiany w „Zasadach działania Poczt Harcerskich”, sprawności poczt, kształcenia, współpracy z Pocztą Polską i Polskim Związkiem Filatelistycznym, aktualizacji rejestru poczt.

Nie rozwijając szczegółowo wszystkich uchwał dobrze by było zwrócić uwagę naszego harcerskiego środowiska na zagadnienia kształcenia w tej specjalności. W zakresie kształcenia pocztowców uznano za konieczne:
+ Powołanie zespołu kształcenia przy Naczelnictwie PH
+ Powołanie kursu korespondencyjnego Naczelnictwa PH jako obligatoryjnej formy kształcenia nowo powołanych naczelników
+ Przyjęcie kursu letniego SAS 2004
+ Udział poczt harcerskich w Ogólnopolskiej Grze Specjalnościowej, zgodnie z regulaminem OGS
+ Organizacja obozu szkoleniowego środowisk PH zależnie od warunków i potrzeb lub przeprowadzenie kursu specjalistycznego drużynowych (np. w zgrupowaniu obozu).

W każdym środowisku harcerskim kształcenie powinno być sprawą newralgiczną. Ponieważ w drużynach już dziś planuje się, a przynajmniej powinno się myśleć o czasie wakacji, to zwrócenie uwagi na kształcenie w specjalności poczt harcerskich jest zupełnie zrozumiałe.

Nowo wybrana, młoda władza naczelnictwa będzie musiała zmierzyć się z wieloma problemami. Również z takim, jak pomysł na zwiększenie zainteresowania wśród harcerzy specjalnością poczt harcerskich.

Wspierając ten wysiłek chcemy na łamach Przecieku pisać więcej na temat różnych specjalności w harcerstwie, szczególną uwagę poświęcając pocztom harcerskim. Już w następnym numerze artykuł z trąbką dostarczy na ten temat nowych informacji, pomysłów i inspiracji.

hm Urszula Bugaj

Chcę żyć jak w bajce

Człowiek jako istota społeczna, żyjąca z pewnymi ograniczeniami i często dość prymitywnymi potrzebami, potrzebuje wyzwań, zadań, by Darwin nie przewracał się w grobie z powodu uwstecznienia osobnika ludzkiego…

To taki krótki wstęp do tego, by wykrzyczeć całemu Światu, że udało mi się coś, co mnie rozwinęło i nauczyło wielu rzeczy (i nie chodzi tu o rozwijanie papieru toaletowego). Jak zapewne wielu z Was wie, chciałam, by moje zobowiązanie było dla mnie zaskoczeniem i jakimś większym czy mniejszym przeżyciem. Całe szczęście, że ktoś tam na górze obdarował mnie niewyparzoną buzią, dzięki czemu uniknęłam zobowiązania – porażki w Przerwankach.

Teraz już wiem że trzeba częściej krzyczeć o rzeczach, które nam się nie podobają…choć w sumie i tak dużo wrzeszczę…W zasadzie to drę się, jak rozpieszczony dzieciak bo tak! Właśnie jestem najgorszym takim dzieciakiem i cieszę się bardzo, że sama siebie nie musiałam od małego wychowywać w zethapie.

A co do całej reszty i tych Przerwanek: Tomku, gdybyś tamtej nocy zrobił mi zobowiązanie, nie byłoby mnie już w ZHP, napisałabym podanie o wstąpienie do Legii cudzoziemskiej i tyle by o mnie było słychać… Tomeczku, pewnie teraz żałujesz, że nie siedzę w okopach w ciężkim kasku i cuchnącym mundurze. No ale dość na ten temat. Miło było pogdybać, ale do rzeczy…

A było to tak: historia ta wydarzyła się 11.11.2003, gdy ziemię zaatakowały tony sprzętu hufcowego błagające o ich policzenie. Pierwszym człowiekiem, który ujrzał nadlatujące z Kosmosu statki ze sprzętem był Tomasz Kępka – naczelny chwat i rozrabiaka- jako, że druh ten robić „nic” nie umie, postanowił w niedzielę – dzień święty (nieświęcony) zwołać swoją bandę, by ulżyć błagającemu sprzętowi i policzyć go w końcu…

A sprzęt ten przybył do nas z odległej galaktyki, gdzie lata liczone są w ósemki i ukośnie dzielone, toteż wiek jego szacowany był z grubsza na ok 100 lat. Wiek wiekiem, ale zapach…Zapach??? To fetor taki, że wytrzymać trudno. A czyściutki…..mmmm jak kominiarz po pracy. Więc wszystko zapowiadało się niesamowicie ciekawie. Nadmienić warto, że w dniu ww. liczyć wszystko miała też hrabianka pierwszej wody Asia Węgrzecka.

Liczyliśmy od rana… zmęczenie dawało o sobie znać, a Naczelny Kapitan naszej ekipy pocieszył nas, że o 19… Majewski ze sprzętem przylatuje z jakiejś jeszcze innej galaktyki wobec czego, idźmy na obiad, a o 19.15 spotkajmy się w Protonie. Co prawda jestem blondynką, ale zastanawiałam się jak mam to zrobić, żeby zmieścić się w protonie – ale w sumie pomyślałam, że kosmici to za nas załatwią… i jakimiś swoimi gwiezdnymi mieczami nam pomniejszą… (achh głupia ja jednak… naiwna )

W momencie, gdy wdrapywałam się na górę materacy, bo Kapitan stwierdził, że on jednak nie liczy, bo mu się nie chce – zaczęli mnie wołać, żebym złaziła stamtąd. Oczywiście wściekła odwróciłam się do nich i oto zamiast łaciny w czystej postaci, którą miałam im zaserwować, w stronę moich towarzyszy poleciał najgłupszy wyraz twarzy jaki miałam od dziecka: otóż Komando Kępka stał w berecie, a w ręku trzymał kopertę… Ichaaaaaaaa w sumie pomyślałam. I zaczęłam rozszyfrowywać to, co było w środku…

A potem był internet, potem był Maciek Dymkowski i Dom Partii, szybki samochód, Krzysztof K, Ewa K, Asia Kuczyńska, Beata K, Radosz, Wojtek, Trąbiński, Dorota, Jasiek, Kasia, Wiktor, Michał, Tomek L, Tomek G, Magda G, dh Ula, Michał Łabudzki, Karol, Ola K, Marysia M, Rambo, Daniel, Kasia K, Zadra, Mały, moja mama, Maciek Wojtasiewicz, Asia W, Tomek K.
Jeżeli o kimś zapomniałam to przepraszam… Byli wszyscy, na których mi zależało i nie było nikogo, kogo bym nie chciała widzieć, a to najważniejsze.

Nie mam ochoty pisać więcej… Były czerwone spodnie do munduru i uśmiech. Było tak, jak sobie tego nie wyobrażałam i z tego się cieszę. Kiedyś pomyślałam sobie: jeżeli są rzeczy, których nawet nie umiem wymyślić, na pewno mi się przytrafią. I przytrafiają mi się cały czas, bo jestem osobą, która chce żyć w bajce, a bajka ta pisze się każdego dnia…

pwd Anna Pietrucik

Palmiry 2003

Tak niedawno bolały nogi po Palmirach 2002, a tu już następne. Tym razem lepiej się przygotuję…

Już ok. tygodnia przed Palmirami zaczęły się ostatnie przygotowania do wielce oczekiwanego wyjazdu na ten rajd. Już spory czas wcześniej w Przecieku (to nasze ulubione pismo) pojawiły się informacje, na których znajdowały się informacje o tym, że w tym roku Palmiry organizuje 209DH. Mimo, że niełatwym zadaniem było zamówienie noclegu i autokaru dla, UWAGA!!! 150 osób, to oni jednak sobie z tym poradzili, za co im serdecznie dziękujemy.

Ogólnie, rajd ten miał fabułę II wojny światowej, o czym uczestnicy mogli zorientować się po przyjeździe. Jednak nie od razu. Najpierw zmyłka w postaci święta pieczonego ziemniaka, które przeprowadził Piotrek.

Prawdziwe emocje zaczęły się wieczorem. Najpierw przedstawienie prezentacji na temat II wojny światowej przygotowanej przez Łukasza. To naprawdę wstrząsnęło wszystkimi uczestnikami. Potem jednak odbyła się gra terenowa, którą przygotował znany wszystkim Zadra, wraz z pomocą zastępu starszo-harcerskiego z 209DH. Była to chyba jedna z niewielu gier, na której można było zginąć. Została ona przeprowadzona zgodnie z planem, a przy okazji okazało się, że w naszym hufcu, zarówno wśród młodych jak i starszych, nie brakuje odważnych harcerzy. Potem już tylko kolacja, herbatka i spać…

Jednak nie wszyscy chcieli przespać tamtą noc i niewielką grupą, w której i ja się znajdowałem, poszliśmy śpiewać. Nie zdążyłem się zorientować, a tu 4 rano. Boże, razem z Łukaszem musimy wstać ok. 7, obgadać co będzie na odprawie, wyznaczyć kto, co sprząta. Jednak mimo niewyspania o niczym nie zapomnieliśmy.

Po odprawie wszyscy wzięli się za sprzątanie, każdy prosił o szczotkę, wiadro z wodą i inne tego typu rzeczy. Dzięki współpracy wszystkich drużyn szybko uporaliśmy się z trudnym sprzątankiem. Potem już tylko parę chwil drogi na Palmiry, apel i do domu. To były wspaniałe dni, które na pewno zapamiętam.

Bardzo chciałbym podziękować wszystkim drużynowym, przybocznym jak i ich drużynom za współpracę i zrozumienie, że ogarnięcie takiej grupy osób nie jest łatwe. Dziękuję też 209DH za organizację.

Rambo, 209 DH

Trzeba zrobić grę historyczną

10 listopada 2003. Był poniedziałkowy pochmurny wieczór. Szłam do swojego drużynowego na Radę Drużyny. Jeszcze nie wiedziałam o niespodziance, jaka na mnie miała czekać…

Dh Mirek szybko rozwiał moje i innych zgromadzonych tam wątpliwości (była jeszcze Ola Wojciechowska z naszej – 5 DH „LEŚNI” – drużyny i Agata Brzezińska i Rafał Nojszewski z 3 DHS „ZAWISZACY”). Oświadczył krótko: jutro trzeba zrobić grę historyczną dla szczepu z okazji Święta Niepodległości…

Super – pomyślałam – jest 20:10, jutro muszę wstać o 5:00 rano, żeby pojechać na zbiórkę drużyny sztandarowej Hufca, a tu taki „psikus”. No i ten sprawdzian z francuskiego w środę – ale ten fakt już przemilczałam.
Radziliśmy chyba z 1,5 godz. Podzieliliśmy się szybko zadaniami i przed 22:00 każde z nas było już w domu i mogło się zabrać za przygotowanie swojej części.

11 listopada 2003. Pobudka o 5:00! Wstałam, zjadłam śniadanko, umundurowałam się i o 6:05 wyszłam z domu i pojechałam do Otwocka. Uroczystość zakończyła się ok. 12:30 (o niej samej napisał dh Mikołaj), a o 13:00 mieliśmy być na mszy w Józefowie.
Samochód wypchany od silnika po bagażnik przywiózł nas pod samo kościół, gdzie czekała na nas kolejna niespodzianka. Otóż Msza Św., na którą tak się spieszyliśmy odbyła się w… minioną niedzielę, tj. 9 listopada 2003…

W wynikłych okolicznościach gra odbyła się nieco wcześniej niż planowaliśmy. Najlepsze było to, że żadne z punktowych (Ola Wojciechowska, Agata Brzezińska, Mikołaj Fedorowicz i ja) nie byliśmy jeszcze do gry przygotowani. Byliśmy pewni, że po Otwocku dotrzemy do swoich domów. Tak się jednak nie stało, a gra już się zaczynała. Uratował nas drużynowy, który przez 20 minut wprowadzał uczestników w grę. My w tym czasie mogliśmy się przygotować…

Patrycja Zawłocka

Gra historyczna

„Wybiła godzina rozstrzygająca! Polska przestała być niewolnicą i sama chce stanowić o swoim losie, sama chce budować swoją przyszłość, rzucając na szalę wypadków własną siłę orężną. Z dniem dzisiejszym cały Naród skupić się winien w jednym obozie. Poza tym obozem zostaną tylko zdrajcy, dla których potrafimy być bezwzględni”

Fragmentem odezwy Józefa Piłsudskiego zaczęła się gra historyczna poświęcona Świętu Niepodległości. Celem gry było zapoznanie z wydarzeniami historycznymi związanymi z odzyskaniem niepodległości przez Polskę, przypomnienie kilku pieśni patriotycznych (zwłaszcza Hymnu Państwowego) i przybliżenie sylwetki Marszałka Piłsudskiego.

Harcerze podzieleni na cztery oddziały wojskowe mieli dotrzeć do miejsca formowania polskiego oddziału wojskowego. Miejsce, do którego należało dotrzeć w czasie gry było zaszyfrowane szyfrem, do którego kluczem było słowo JÓZEFPIŁSUDSKI. Na początku gry wszystkie grupy dostały zestaw pieśni i piosenek, z których należało wybrać jedną na każdym punkcie kontrolnym W taki sposób chcieliśmy przypomnieć harcerzom takie pieśni jak Bogurodzica, Boże, coś Polskę, Nie pytaj o Polskę (Obywatel G.C.), Pierwsza brygada, Pierwsza kadrowa, Polska (Kult), Rota, Wojenko,wojenko. Żeby nie było za łatwo pieśni trzeba było poskładać z pociętych części.

Na punktach można było dostać fragment hasła, które po połączeniu należało podać na miejscu formowania się polskiego wojska.
Pomiędzy punktami kontrolnymi, w umówionych miejscach były ukryte ponumerowane wydarzenia, które doprowadziły do odzyskania niepodległości przez Polskę. Kalendarium wydarzeń należało wpisać na odpowiednią listę, która na koniec przedstawiała co takiego się stało, że w 1918 roku odrodziło się Państwo Polskie.
Na punkcie Patrycji i Oli można było sobie przypomnieć Hymn Państwowy ucząc się przy okazji obrazkowej techniki uczenia. Natomiast Agata i Mikołaj przybliżali sylwetkę Marszałka Piłsudskiego.

Formą oceny uczestników gry było awansowanie na kolejne stopnie wojskowe podczas wykonywania zadań na punktach i między nimi. Najwyższego stopnia w 3 DH dosłużyła się Aga Fischer z oddziału „Błękitna Armia”, a w 5 DH „LESNI” – Przemysław Firląg z oddziału „Stalowe Wilki”. Zgodnie z obietnicą dostana nagrody.

Dziękujemy 32 Szczepowi DHiZ im. Pierwszego Parskiego Pułku Piechoty z Hufca Warszawa Praga Południe za materiały pomocne przy przygotowaniu gry.

Te pałatki śmierdzą grzybem

Tak jak każdej jesieni, drużyna sztandarowa naszego hufca (składająca się z najlepszych z najlepszych wśród najlepszych (kto wie, z jakiego to filmu?) brała udział w uroczystościach z okazji święta 11 listopada.

Zaczęło się jak zwykle rankiem tzn. o 7.00 rano pod MDK-iem, co dla ludzi z dalszych krain oznaczało pobudkę około godziny SZÓSTEJ, ale skoro się wstało już wstało to było już coraz lepiej. Wracając do tematu, o godzinie siódmej zebrała się spora grupka ludzi z drużyn: 5, 69, 33, 17 i co dziwne (bo wszyscy myśleli, że się rozpadli) starszej 3, cha cha! ale psikus. W sumie zebrało się nas około 30 i wtedy wbrew oczekiwaniom wielu nie zjawił się druh Michał Łabudzki. Zamiast niego przybył (cha cha! psikus) niejaki Marek „Buła” Ródnicki, a druh Michał wpadł tylko na chwilę podrzucić nam berety. Po przybyciu „Buły” zaczęło się dobieranie pałatek i beretów, jak zwykle nie obyło się bez paru psikusów m.in. niektóre pałatki miały zapach grzybowy, a niektórych osób berety po prostu nie lubiły. Odziani takie wspaniałe stroje rozpoczęliśmy musztrę.

Musztra trwała dość długo a była raczej standardowa (jejku jak ja dawno nie musiałem padać?), więc nie będę się o niej rozpisywał powiem tylko, że psikusów było, co nie miara.

Musztrowaliśmy się chyba przez dwie godziny a potem wyruszyliśmy przez przystrojone flagami ulice otwocka w kierunku obelisku i kościoła gdzie miały się odbyć wszystkie uroczystości. W drodze nie działo się nic ciekawego za wyjątkiem mini pojedynku: Krulis vs Iwin.
Szybko dotarliśmy pod obelisk gdzie mieliśmy czas na jedną próbę wmaszerowania przed pomnik. Następnie ruszyliśmy do kościoła. Podczas mszy nasza drużyna stała naprzeciwko najróżniejszych innych pocztów sztandarowych (najdziwniejszy był chyba poczet OKS-u, bo wszyscy z pocztu byli w dresach [co w kościele wydawało się kiepskim psikusem]), również w kościele pojawiły się pierwsze ofiary w ludziach, w prawdzie nie „zgony”/omdlenia, ale tylko nagłe wyjścia z kościoła z powodów pojawiania się mroczków przed oczami(swoją drogą to dobrze, kiedy osoba wie kiedy musi wyjść a nie stoi póki jej się taśma nie urwie).

Msza trwała około godziny (standard:)) i po upływie tegoż czasu wymaszerowaliśmy z kościoła a następnie ładniutko ustawiliśmy się w czwórki. Jak co roku nasza drużyna prowadziła cały korowód od kościoła pod wspomniany wcześniej obelisk (postawiony, jakby ktoś nie wiedział, ku czci Marszałka Piłsudskiego) gdzie odbyć się miała ostatnia część ceremonii (moim zdaniem najciekawsza, bo było najwięcej do roboty). Po ustawieniu się przed pomnikiem rzuciła mi się w oczy jedna rzecz. Nie byliśmy jedynymi przedstawicielami naszego hufca!(psikus?) Koło nas stała jakaś tajemnicza drużyna w niebieskich kurtkach, jak się okazało była to drużyna druha Setnieskiego (numeru nie pomnę), która przyniosła pod obelisk znicze z pewnym niezwykłym ogniem (kto jest ciekawy niech się zapyta wyżej wymienionego druha, na czym polegała niezwykłość).

Owa drużyna była czymś niespodziewanym na tegorocznej uroczystości, wszystko inne było podobne do zeszłorocznego święta niepodległości tzn. były przemowy ważnych osobistości otwocka, wciąganie flagi na maszt, warta przy pomniku (na której była kolejna ofiara, którą był druh Dyniak, który najwyraźniej się starzeje?) i składanie kwiatów przy biciu werbla. Jednym słowem uroczystość wyglądała dokładnie tak jak powinna wyglądać.

Uroczystość się skończyła, zrobiliśmy sobie zdjęcie pamiątkowe i teraz nadszedł moment kulminacyjny, czyli jedzenie! Marek zrobił nam psikus i powiedział: „Pączków nie będzie” na szczęście to był naprawdę psikus, więc dostaliśmy to, na co czekaliśmy przez te 5 godzin. ?

Jak mówią w jednym z popularnych w tym czasie filmów „Wszystko, co ma swój początek ma i koniec” w prawdzie motto jest dość oczywiste a film nie najlepszy, lecz skoro już się kończy to, czemu nie napisać czegoś takiego? Wracając do tematu zbiórka skończyła się o 12.30 i żeby zdążyć na Msze do Józefowa musiałem podróżować w bagażniku znanego gangstera Siary Siarzeskiego (cha cha! Ale psikus). A jak przyjechałem to okazało się, że ksiądz proboszcz zrobił psikus i msza była w niedzielę, ale to już inna historia, ktorą na następnej stronie opowie druhna Patrycja.

Mikołaj Fedorowicz

Zjazd Hufca – X 2003

Wyniki wyborów władz Hufca:

The Winner is… usiądźcie… kto by pomyślał… Tomek Grodzki.

W komendzie będą mu pomagali/przeszkadzali:
Tomek Kępka (kwatermaster, commoner)
Agnieszka Fedorowicz (namiestnik zuchowy, peer)
Mirek Grodzki (szef HSI, floor-leader)

Komendzie będą pomagali:
Magda Grodzka (komisja stopni i kształc., royal)
Michał Łabudzki (namiestnik harcerski, royal)
Julia Grodzka (obsługa dyktafonu, royal)

Kontrolowali ich będą (Komisja Rewizyjna):
Tomek Lubas (supervision)
Jolanta Pietrucik (superintendence)
i Piort Jaworski (inspection)

Oczywiście nie tyle kontrolowali, ile służyli swoim instruktorskim doświadczeniem, no bo przecież jesteśmy wszyscy harcerzami i takie tam.

Jedną z uchwał Zjazdu, z którą się mocno identyfikuję było zlecenie komendzie hufca podjęcie działań (zamykających się w dwuletniej perspektywie) mających na celu ew. zmianę bohatera Hufca.

Ponadto:
– nie powołano Sądu Harcerskiego,
– uznano, że w statucie ZHP powinien znaleźć się zapis umożliwiający uzyskanie przez hufce osobowości prawnej,
– Nie powołano skarbnika Hufca,
– przyjęto Plan Rozwoju Hufca ZHP Otwock na lata 2003-2007.

Delagatami na Zjazd Chorągwi Stołecznnej w marcu 2004 wybrano:
phm. Mirka Grodzkiego
pwd. Łukasza Kostrzewę.

Mirek Grodzki

Listopadowa tupanka na dwa glany

[Tup, tup,tup] … Jak ja tego nienawidzę…[tup, tup, tup]…zachciało się starej babie… [tup, tup,tup]…drużyny reprezentacyjnej [tup, tup, tup]… trzeba chociaż było włożyć inne buty… [tup, tup,tup]… bo jak Rysio po mnie przyjedzie, to się… [tup, tup, tup]… znowu wpieni, że mu… [tup, tup, tup]… dywanik w furze… [tup, tup, tup]… zasyfie glanami… [tup, tup, tup]…

Był o czy11 listopada 2003. Kaktusińska w towarzystwie niezwykle licznej tego roku drużyny sztandarowej zmierzała do kościoła. Właściwie, to wcale nie miała zamiaru się na tej szopce pojawić, ale niestety – miała strasznie miękkie serce i nijak nie mogła odmówić błaganiom tegorocznego nieszczęśnika, wyznaczonego do przyprowadzenia sztandaru na uroczystości.


[tup, tup, tup]… uważaj z tym kijem [tup, tup,tup]… bo mnie zaraz w głowę wyrżniesz… [tup, tup, tup]… i tym razem nie powiesz, że to nie twoja wina… [tup, tup, tup]… że co? Wiem, że to się drzewiec nazywa… [tup, tup, tup]… bez sensu, że zasuwamy piechotą… [tup, tup, tup]… wyglądamy żałośnie… [tup, tup, tup]… wszyscy się z nas śmieją… [tup, tup, tup]… jest nas taki tłum… [tup, tup, tup]… że byśmy mogli podjechać samochodem… [tup, tup, tup]… i to seicento… [tup, tup, tup]… a jakbyśmy brzuchy wciągnęli… [tup, tup, tup]… to nawet w malucha… [tup, tup, tup]…


Co się stało z tymi wszystkimi ludźmi… [tup, tup, tup]… którzy kiedyś walili tłumami… [tup, tup, tup]… na te tup tanki … [tup, tup, tup]… Pewnie tak jak ja… [tup, tup, tup]… zmienili trochę tryb życia… [tup, tup, tup]… ale czemy nie ma nowych… [tup, tup, tup]… przecież kiedyś sztandarówka to była super sprawa… [tup, tup, tup]… wyjazdy, gry, fajowe towarzycho… [tup, tup, tup]… ani na 3 maja, ani na 11. Listopada nie trzeba było nikogo ściągać… [tup, tup, tup]… bo w sztandarówce było zawsze wystarczająco dużo ludzi… [tup, tup, tup]… żeby nie te dzieciaki (całkiem duże dzieciaki) … [tup, tup, tup]… pewnie byśmy wystąpili jako poczet… [tup, tup, tup]… i postawili by nas przy wyjściu… [tup, tup, tup]… ale może chociaż by wtedy duszno nie było… [tup, tup, tup]…


… [tup, tup, tup]…co? drużyna stój? … [tup, tup, tup]… Jak to się robiło?? … [tup, tup, tup]…A, już wiem. Teraz lewa, potem prawa… [tup, tup, tup]… o, a oni robią na odwrót… [tup, tup, tup]… No, nareszcie w kościele… [tup, tup, tup]… przynajmniej już tupać nie muszę… [tup, tup, tup]…


Ale się ostatnio w tym hufcu nazmieniało. O, kombatantów w tym roku jakby mniej. Żeby tylko nikt nie zemdlał. A na zjeździe, to było fajnie. Coś mi to przypomina… No tak – wybory na prezydenckie na Ukrainie. Jeden kandydat, jeden zwycięzca. Żadnych niespodzianek… Ciekawe, kto pierwszy zasłabnie. Stawiam 5 zeta na tego w czapce. Co? Już nie można obstawiać? Jak to? Przecież zakłady zawsze były ważne do pierwszego omdlenia! Skandal! Mali krwiopijcy….




O czym to ja…? A tak. Zjazd hufca. W sumie fajnie było. Szkoda tylko, że Rysia nie wybrali do komisji. On tak bardzo chciał być w komisji. Naoglądał się chłopak telewizji i nie jego wina, że mu się w głowie przewróciło. No bo teraz wszędzie tylko komisja i komisja. No i jak usłyszał, że szukają do komisji, to po prostu nie mógł się oprzeć. Było mu strasznie smutno, że nie może kandydować, bo nie jest harcerzem. Co z tego? Przecież w każdej chwili można się zapisać. A on nigdy nigdzie nie był zapisany, poza ministrantami po komunii. Potem się tylko biedakowi przypomniało, że przecież Przecinak był harcerzem, więc może by sobie chociaż swojego ziomala do komisji wkręcić? Zawsze to coś. Ale też się nie chcieli zgodzić. Prawdę mówiąc, to znowu wszyscy byli dla Rysia potwornie niemili. I znowu ktoś mu groził policją a ten niski łysy bezczelnie zawracał mu głowę pytaniami o to, czy Rysio nie wie, kto łysemu skroił radio. Tak jakby Rysio zadawał się z elementem. A przecież Rysio jest porządny… Ale co z tego, skoro go nie wybrali do komisji?? Naprawdę, żal mi go było. Mam tylko nadzieję, że kiedyś się z tego otrząśnie…


O, a nie mówiłam! Ten w czapce zemdlał pierwszy! Wygrałabym, żeby te nie małe wredne dusigrosze dopuściły mnie do kasy zakładowej. Pewnie po prostu wiedzieli, że jestem od nich o niebo lepsza! Co? Już koniec mszy? Jakoś szybko w tym roku. No, jeszcze tylko pod obeliks i spokój. Jak w tym roku nie będzie batoników, to… [tup, tup, tup]…


Ola Kasperska